Hołduję zasadzie „Nie narzekam na to, co nie jest ode mnie zależne”. Opowiadałam Ci o tym szerzej w mojej książce. Nic mi nie da psioczenie na pogodę bo i tak jej nie zmienię. Po prostu się do niej dostosowuję. Podobnie mam z polskimi drogami i podatkami. Jest jak jest i trzeba się uczyć żyć w takich warunkach, w jakich przyszło mi funkcjonować. Mówię Ci! To jest mega uwalniające uczucie. Na męża już na przykład narzekam bo ten stan rzeczy zawsze można zmienić :) Żaaaaarcik. Lofciam Cię Maciuniu jak stąd do Chąśna koło Baniochy :) Dobra koniec żarcików, przechodzimy do MERITUM :)
No więc co ma wspólnego narzekanie z chorowaniem i odpornością? Ano dokładnie to samo! Nie ma co liczyć na to, że uda nam się tym kijem Wisłę zawrócić. Skoro mamy starszaka w domu, skoro chodzi do przedszkola to w końcu przyniesie jakieś cholerstwo i tego się niestety nie uniknie choćby skały… wiesz co :) No, ale co ma zaglucony przedszkolak do podnoszenia odporności? Prosta sprawa! Taka pojedyncza sztuka w domu działa dla młodszego dziecka jak miks szczepionki i homeopatii :) Zawsze Ci do domu „coś” przyniesie, ale zawsze będzie tego mniej, niż wśród 30-osobowej grupy :) I tak, pomalusiu, powolusiu, tę naszą #JejRóżówość, chcąc nie chcąc, wystawiam na różne zagrożenia, które z zaangażowaniem znosi nam do domu Mati :) Co prawda teraz, kiedy przytachał konkretnego gluta i konkretny kaszel, ma zakaz całowania siostrzyczki i stoję nad nim jak cerber, kiedy się zapomina i kaszle jej prosto w buzię, ale nie zarządzam kwarantanny i pozwalam jej się oswajać z tą sytuacją. Mieliśmy parę dni konkretnego gluciora i u Milenki, ale na szczęście przeszło. Myślę, że to między innymi dlatego, że:
Staram się karmić piersią. To już jest niestety w tym momencie walka o to, żeby nasza królowa przychylnie spojrzała na pierś mą, gdyż ponieważ, królowa zaznała dobrodziejstwa butelki, nie raz i nie dwa i doskonale wie, z czego jej leci szybciej. Ale walczę i co ważne, ściągam też pokarm na zapas. Szału już nie ma, ale walczę o to, żeby mieć tą dobroczynną ambrozję na czarną godzinę, w przyszłości. O tym jak ważne jest dla odporności dziecka mleko mamy pisałam już nie raz. No, ale co zrobić kiedy mleka już nie ma? Jeśli masz takiego maluszka jak Milenka, gdzie sporo suplementów jeszcze nie możesz podawać, oprócz kropelek z kilkoma szczepami bakterii, polecam Ci jeszcze poczytanie o czymś takim jak colostrum. Nie będę Ci się tu rozpisywała bo to temat na oddzielny wpis a dzisiaj chciałam szybko i konkretnie tak więc doczytaj sobie na internetach.
Ze starszakiem i jego odpornością jest już dużo łatwiej. Dbam o odpowiednią florę bakteryjną w jego jelitach i to nie tylko suplementacją ale na przykład też kiszonkami. I to nie jest żaden zabobon czy gorszej jakości sposób tylko mega moc, którą traktuję na równi z kropelkami z apteki. To co kupujemy w aptece ma swoje odwzorowanie w naturze. I ja jestem zwolenniczką korzystania z tego co naturalne w pierwszej kolejności. A kiedy już Mati coś złapie, pierwszą rzeczą jaką mu podaję jest… sos czosnkowy :) Bo czosnek naprawdę zabija wirusy! Potwierdził to doktor Grzesiowski na naszym ostatnim lajwie o higienie dłoni, oglądałaś? Natura daje nam naprawdę silną broń przeciwko choróbskom. Wiadomo, zielarką nie jestem i nie będę teraz szukała pelargonii afrykańskiej, werbeny pospolitej czy dziewanny wielkokwiatowej, które wspomagają układ oddechowy, tylko podam dziecku syropek z ich naturalnymi ekstraktami. Pneumolan – pewnie znasz, bo masa mam go stosuje z tego co wywnioskowałam z rozmów. Jest tam jeszcze ekstrakt z bzu czarnego (ulga dla gardła) i korzeń goryczki żółtej (ogólne wzmocnienie organizmu). I to nie jest jakaś popierdółka mówię Ci, bo na tych samych składnikach bazuje Sinulan w tabletkach, który sama biorę kiedy mnie przyatakuje jakieś gluciorstwo. Do tego plasterki z naturalnymi olejkami (eukaliptusowy, miętowy i lawendowy) i ulga dla nosa niesamowita. Zerknij sobie na te plasterki TUTAJ. Super sprawa szczególnie dla dzieci, bo one mają obniżoną zawartość mentolu, który kryje się w olejku miętowym, dzięki czemu są delikatniejsze dla dziecięcego noska. Ale dla dorosłego też dają radę bo sama je stosuję :)
No i pamiętam o witaminach i minerałach. To nie są popierdółki. Ja nie wiem skąd wzięło się przekonanie, że witaminy to są takie cukiereczki co to nic nie dają i żeby się wyleczyć trzeba w siebie od razu przywalić antybiotykiem. Witamina D i witamina C to jest u nas absolutna podstawa. Milenka dostaje w kropelkach, Mati już wcina dzielnie tabsy. Witamina C w jedzonku (akurat tej witaminy jest masa w wielu produktach więc można śmiało wybierać). Pijemy wszyscy wodę wysokozmineralizowaną z magnezem i wapniem no i unikam produktów prozapalnych w naszej diecie. Chociaż z tą dietą to naprawdę jest mega problem bo Maciek dzielnie bojkotuje moje starania :) Zobaczysz na vlogu z naszego wyjazdu co się działo na naszych talerzach. O matko i córko, bój się Boga pączkowa rodzino :)
Jest jeszcze jedna ważna zasada, której się trzymam i uważam, że jest też bagatelizowana w dzisiejszych czasach. A szkoda. Wielka szkoda. Otóż cisnę mocno, żeby dzieciaki były jak najczęściej na dworze. Na świeżym powietrzu. Wietrzymy sypialnię przed snem a kiedy nie ma nas w domu, zostawiamy uchylone okna, żeby się to powietrze wymieniało. Teraz trochę gorzej z tym wymienianiem powietrza bo mieszkamy na wsi więc pewnie sobie wyobrażasz ile dymu wpuszczamy do środka otwierając okna, ale mamy jeszcze oczyszczacz powietrza więc teraz się nim posiłkujemy. I CHODZIMY NA SPACERY ILE WLEZIE! Chyba, że już naprawdę stoi powietrze i wiatr nie wywiewa tego nieszczęsnego smogu. Wtedy zostajemy w domu. Mam też od jakiegoś tygodnia zajefajną książkę „Rośliny oczyszczające powietrze” Zielone filtry antysmogowe. Jeszcze jej nie rozpracowałam do końca, ale jak widać, natura wyposażyła nas nawet w oczyszczacze powietrza. Naprawdę adra jest ta nasza Matka Natura! Nie bagatelizujmy jej bo ona wie najlepiej czego nam potrzeba. I nie mówię tego jako szalony grinpis, tylko zwykły człowiek, który się tematem interesuje, testuje i analizuje co ma na niego i jego rodzinę dobroczynny wpływ. I serio, serio, serio… NATURA, NATURA i jeszcze raz NATURA. Korzystajmy z tego co daje nam nowoczesna technika. Tak jak wspominane syropki czy plasterki Pneumolan bo naprawdę nie chodzi tu o to, żeby zwariować i gnać do Afryki po pelargonię (chociaż nie wiem w sumie czy ona jest afrykańska bo z Afryki czy afrykańska bo afrykańska, ale ważne, że dobroczynnie na nas wpływa). Ale uważam, że zdecydowanie nie powinniśmy bagatelizować naturalnych sposobów, wierząc wyłącznie w moc chemii.
Dziewczyny, mam dla Was znów konkurs :) Pneumolan nas rozpieszcza. Najpierw coś dla dzieci czyli hulajnoga i zestawy Pneumolan, teraz zdecydowanie prezenty dla mam czyli jeszcze większe zestawy pełne zdrowia (Witamina D2000j), Sinulan Forte, syropek Pneumolan i Pnaumolan Plus, osławione przeze mnie aroma-plastery Pneumolan i dwie super książki wydawnictwa Muza, które sama wybierałam i sama czytałam!
Co trzeba zrobić tym razem? Standardowo niewiele:
- Polubić SAMOODPORNYCH –> TUTAJ. (Jeśli już lubisz, masz ten punkt z głowy) :)
- Odpowiedzieć na pytanie: „Jakich naturalnych sposoby na zdrowie i dobre samopoczucie stosujesz na codzień?” –> TUTAJ, albo w komentarzu pod tym wpisem (uruchamiam możliwość komentowania dla tych osób, które wolą swoją odpowiedź zostawić na blogu, nie na FB).
Ja, gdybym mogła brać udział w tym konkursie napisałabym, że jeżdżę z moimi dziećmi nad morze, żeby wdychały naturalny jod. Napisałabym, że daję na przeziębienie Matiemu sok z malin. Że przecieram oczka Milenki herbatą jeśli są opuchnięte. Że sama stosuję na opuchnięte nogi kąpiel w soli. Że robię sobie peeling z kawy. Że zapobiegam wzdęciom jedząc kminek a na bolący brzuch mieszam pieprz z %%% :) :) :) Wieeeesz… MOŻESZ PISAĆ WSZYSTKO CO BĘDZIE JAKAŚ WSKAZÓWKĄ I PODPOWIEDZIĄ DLA INNYCH MAM :)
Konkurs potrwa do 20.01.2019 Wyniki jak zwykle ogłoszę pod TYM postem oznaczając szczęśliwą 10 :)
BĘDĘ WDZIĘCZNA (PODWÓJNIE) ZA KAŻDE UDOSTĘPNIENIE TEGO WPISU :* :* :*
POWODZENIAAAAAAA :) :) :)
A poniżej wyniki ostatniego konkursu z marką Pneumolan:
KULAJNOGA POWĘDRUJE DOOO:
Bernadety!!!
http://bakusiowo.pl/zrobilam-cos/#comment-148851
Cześć Malwino;)
Zwykle nie komentuje żadnych wpisów i nie biorę udziału w konkursach, ale czytając ten wpis uśmiechnęłam się sama do siebie – wydawałoby się że to przecież o mnie i moim synku, chociaż nie do końca;) i to był chyba znak, żeby się odezwać :) mój 5letni syn jako bobas „nie miał lekko” ze mną jako swoją mamą ;) Filip to moje pierwsze dziecko – wiadomo, chciałam dla niego jak najlepiej. Lecz niestety jeszcze wtedy nie wiedziałam, że przegrzanie dziecka może nieść za sobą nieprzyjemne skutki. Często wychodząc na dwór(oczywiście w zła pogodę wcale nie wychodzilismy), ubierałam go zbyt ciepło:/ ba! Nawet w domu ubrany był jak zapaśnik sumo, gdyż temp.od rana była niska, a dopiero wieczorem w okresie grzewczym była wysoka – niestety często zbyt… U mnie również było podobnie jeśli chodzi o możliwość wymiany doświadczeń. Wszystkie przyjaciółki zaczynały przygodę że studiami, a ja przygodę z pieluchami. :/ dopiero po ponad roku, zaczęłam przekonywać się do tego by „nie bać się pogody” i nie przesadzać z warstwą ubrań – babcie i prababcie przekonać było gorzej. Po tym czasie także przyjaciółki zostały wreszcie mamami! :D
Tak w ogóle to myślę sobie, że to chyba jakieś takie przeświadczenie, że im cieplej tym lepiej. :/ teraz żadna pogoda nam nie straszna. A póki co nawet choroby, aż tak często Filipa nie odpadają. :) nas takze była przygoda z pożegnaniem trzeciego migdała, choć teraz pozostale dwa zaczynają dokuczać :/ Nadzieję mam, że niedługo Filip doczeka się upragnionego rodzenstwa. Śmieje się sama do siebie, bo wiem, że na drugiego dzidziusia już tak chuchac i dmuchać nie będę ;)
Dziękuję więc za ten wpis.:)
I tak na koniec to dodam, że mój Filip na dworze lubi robić tyyyyle rzeczy :) mieszkamy na wsi, mamy duże podwórko:) Filip lubi kopać piłkę z tatą, wychodzić na spacery z psem, kopać dziury w górze piachu, karmić zwierzątka, jeździć na rowerze, chustać się na hustawce :) a latem…? Oczywiscie „lać woďę z węża” jak on to mówi i robic z dziadkiem olbrzyyyymie kałuze. Biedny dziadek czasem i godizne a nawet swie stoi z łopata i podkopuje fose :) ale czego nie robi sie dla dzieci, prawda?;) A zwłaszcza wnucząt:) rower jest Filipa ulubioną formą rozrywki latem, kiedy wychodzimy na spacery. Teraz też marzy o hulajnodze i juz nawet napisał list prośba do gwiazdora ;p tak więc uśmiechnęła się naprawdę kilkakrotnie czytając ten wpis :) dzięki, że jesteś Malwino! Pozdrawiam :)
ZESTAWY DO:
Marzena
Moje dziecko na spacerze to najbardziej lubi iść tam gdzie nie wolno, do najglebszego rowu, do najciemniejszego lasu (żeby koniecznie znaleźć dom dzika) i zazwyczaj nie tam gdzie chce mama. Oczywiście po drodze muszą być zaliczone wszystkie place zabaw, patyk jest gps’em i ciągle słyszę pytanie czy już się robi noc i musimy na pewno wracać do domu. Chciałam tylko dodać że mam trzyletnią córkę i mogę tylko pomarzyć o takich pięknych zdjęciach (musiałabym chyba związać :)
ANGELINA
Moja 5latka uwielbia wszystko rower, hulajnoga teraz namawia nas na rolki. Nieważne co robi na wszystko odpowie, kałuże a kto by się przejmował że przemoknie że brudna przecież „no mamo brudne dziecko to szczesliwe dziecko”, kilka dni temu byłyśmy na placu zabaw i mówi do mnie robimy bitwę śniegowa (???) snieg=liście przyszłysmy obie brudne zmachane ale za to szczesliwe :D chyba nie ma na świecie dziecka które odmówilo by wyjścia na dwór :)
Musimy teraz wycisnąć jak najwięcej bo jak „dorosna” do tak 13nastu lat to już im nie w głowie będzie wyglupy podwórkowe ba mało kiedy wyjdą dzisiajsze czasy to internetowe czasy (telefony, tablety, laptopy, psp) no i więcej obowiązków np. Nauka.
Pozdrawiam :)
malgo
Moja 6 letnia córka uwielbia spędzać czas na świeżym powietrzu. Niestety temat powiększonego migdała znamy bardzo dobrze z autopsji. Bardzo często ma przeróżne infekcje i jesteśmy uziemione w domu tak jak dziś. Ale kiedy tylko możemy korzystamy z pięknej lub mniej pięknej pogody. Najchętniej cały czas spędzałaby grzebiąc w ziemi. Wynajduje przeróżne znaleziska: kamienie, kamyczeczki, szkło, robale, insekty, owady o istnieniu których dotąd nie wiedziałam. Wszystkie swoje zdobycze dokładnie ogląda i analizuje. Uwielbia budować tory przeszkód dla mrówek układając z patyków, liści i kamieni labirynty i domki. Potem sprawdza jak pokonują przeszkody. Jest fanką jazdy na rowerze. Wtedy bacznie obserwuje okolice i zatrzymuje sie co chwilę ładując kolejne zdobycze do bagażnika. Potem robi z nich kolejne budowle lub kolekcje najlepszych okazów. Uwielbiamy wycieczki do lasu. To dla niej najlepszy plac zabaw. Zawsze wolała wymyślić jakąś zabawę niż bawić się na gotowych sprzętach. A las jest do tego doskonały. Bardzo lubi też obserwować ptaki i naśladować ich dzwięki. Kocham nad życie mojego małego odkrywcę. Pozdrawiam :)
Aleksandra
Najlepsze na dworze są degustacje wszelakie, rzeczy jadalne i niejadalne of kors. Normalka, że brudną od ziemi ręką ???????????? Najpierw niczym dziki w truflach ryją me córki w czarnoziemie, mieszanki i mikstury sporządzają, nierzadko mieszając palcem(pewnie jak wzorowe kucharki próbują specjałów), a potem te maliny, co się uchowały po spodniej części liści, hop do buzi. Wytaplane, z glutem po pas, brudne niczym hajer przodowy wyjmą z mojej torby jeszcze jakiegoś biszkopta i osiągają nirwanę. Skoki na trampolinie/pompolinie też lubią, a co! Piasek i ziemia tak się fajnie odrywają od ubrań, a trawa i błotko radośnie skaczą z nimi. Dziecko brudne to szczęśliwe i moje córki to uwielbiają robić-brudzić się i szaleć niezależnie od pogody.
Monika
Hej, pięknie wyglądacie w tych jesiennych barwach. Mam 3 dzieciaczków, 1.5, 4 i 8 lat ;) powiem Wam ze najlepsze ulubione ukochane zajecie na podworku ma moja 1.5 letnia corka.. A mianowicie uwielbia jezdzić w TACZCE :D jak wozimy drewno to wsiada do duzej, a jak nie ma duzej to siada to takiej malej co w piaskownicy maja i tak dlugo siedzi i wola rodzenstwo az ktores z nich sie zlituje i ja powozi haha. Ale oczywiscie trampolina rowniez hit calej 3 mojej ;) skacza, jedzą przekąski, opalaja sie, zima robia aniolki ;) . uwielbiaja tez piaskownice domek w piaskownicy i bawia sie w obiady ciasta itp. Takze u nas życie na podwórku tętni ;) powodzenia wszystkim i trzymajcie sie ????❤
Klaudia
Moja 2,5 letnia córka na świeżym powietrzu najbardziej lubi…spotykać ludzi :) ostatnio w piękne niedzielne popołudnie, porwała swój rowerek biegowy i jeździła po osiedlu wołając „siusiam luuudzi, gdzie ludzie być? Zosia luuuubi ludzi”. Niestety wszyscy siedzieli w domach :( Córka najbardziej oczywiście lubi spotykać inne dzieci, a najbardziej grupy spacerowiczów z pobliskiego przedszkola, ale nie tylko. Uwielbia osoby spacerujące z psami, starszych ludzi, którzy zawsze mają czas, powoli spacerujących albo niespiesznie malują płoty, siedząc na niskich zydelkach i zawsze mających w zanadrzu jakąś fajną anegdotkę. Lubi też pana, opiekującego się posesją przy pobliskim klasztorze, bo ma najprawdziwszy traktor i dwie kozy! Fajni są też rowerzyści i młodzi chłopcy, bo śmiesznie się zawstydzają, gdy próbuje ich zaczepiać. Generalnie wszystkich:)
Podpisano rodzice.
Niereformowalni introwertycy.
Nie, nie podmienili jej w szpitalu, taką miłością do majonezu (ku mojemu przerażeniu) może pałać tylko nieodrodna córka swojego ojca :)
Arkadiusz
Pogoda dopisuje, zero siedzenia,
Świeże powietrze, do zobaczenia,
Biegamy radośnie, gdzie tylko da,
Zabawa na całego, radośnie trwa.
Moja córeczka zbierać wszak lubi,
Jesienne liście, w kolorach się gubi,
Małe czy duże, średnie i kolorowe,
Bo wszystkie dla niej są odlotowe !
Chodzimy do parku, tam zbieramy,
Cudowne bukiety, z liści układamy,
To świetna zabawa jest na świecie,
Świeże powietrze najlepsze przecie.
Długie spacery, to coś co ona lubi,
A ciekawymi podróżami się chlubi,
Sama mnie wyciąga na te spacery,
Podoba mi się to ! Jestem szczery.
Bo takie spacery przecież nauczają,
A maluchy nową wiedzą nabywają,
I to świetna forma czasu spędzania,,
Marne skutki czasem spacerowania.
Na świeżym powietrzu długie spacery,
Znikają w rodzinach wszystkie bariery,
To właśnie robić najbardziej córka lubi,
Na świeżyć powietrzu energii nie gubi.
Sylwiaa
Moja dzidzia wciąż mnie zaskakuje,
Na świeżyć powietrzu otóż wariuje,
Biega i krzyczy, a radość ją rozpiera,
Zabawę dla siebie chętnie wybiera !
Bo razem z mamusia dba o ogródek,
A wiernie pomaga nasz krasnoludek,
Gdy widzi, że pogoda nam dopisuje,
Swoich akcesoriów w mig poszukuje.
Ma wiadereczko, grabki oraz łopatkę,
Pieli grządki w ziemi naśladując matkę,
Jest taka szczęśliwa, bo mi pomaga ?
Dziecko uwagi rodzica otóż wymaga.
Nie chce spacerów, czy też biegania,
Moja córeczka stworzona do dbania,
O nasz ogródek, spodobało jej się to,
Marzy tylko, by na powietrze się szło.
Jak mam odmówić ? Jest tak radosna,
Nie ważne czy to lato, jesień i wiosna,
Prace ogrodowe, jak zabawę traktuje,
Oto na każdym kroku mnie zaskakuje.
I jak tu jej nie kochać, skoro cudowna,
Moja córeczka, w zabawie wymowna,
To jej ulubione zajęcie, nie dla każdego,
Gdy proszę o pomoc, nie odmówi tego.
Więc, co moje dziecko lubi tam robić ?
Razem z mamusia ogródek przyozdobić,
To ją ciekawi, z akcesoriami przemierza,
Cały ogródek, do zabawy swej zmierza !
Marzena
Moje dziecko na spacerze to najbardziej lubi iść tam gdzie nie wolno, do najglebszego rowu, do najciemniejszego lasu (żeby koniecznie znaleźć dom dzika) i zazwyczaj nie tam gdzie chce mama. Oczywiście po drodze muszą być zaliczone wszystkie place zabaw, patyk jest gps’em i ciągle słyszę pytanie czy już się robi noc i musimy na pewno wracać do domu. Chciałam tylko dodać że mam trzyletnią córkę i mogę tylko pomarzyć o takich pięknych zdjęciach (musiałabym chyba związać :)
Bernadeta
Cześć Malwino;)
Zwykle nie komentuje żadnych wpisów i nie biorę udziału w konkursach, ale czytając ten wpis uśmiechnęłam się sama do siebie – wydawałoby się że to przecież o mnie i moim synku, chociaż nie do końca;) i to był chyba znak, żeby się odezwać :) mój 5letni syn jako bobas „nie miał lekko” ze mną jako swoją mamą ;) Filip to moje pierwsze dziecko – wiadomo, chciałam dla niego jak najlepiej. Lecz niestety jeszcze wtedy nie wiedziałam, że przegrzanie dziecka może nieść za sobą nieprzyjemne skutki. Często wychodząc na dwór(oczywiście w zła pogodę wcale nie wychodzilismy), ubierałam go zbyt ciepło:/ ba! Nawet w domu ubrany był jak zapaśnik sumo, gdyż temp.od rana była niska, a dopiero wieczorem w okresie grzewczym była wysoka – niestety często zbyt… U mnie również było podobnie jeśli chodzi o możliwość wymiany doświadczeń. Wszystkie przyjaciółki zaczynały przygodę że studiami, a ja przygodę z pieluchami. :/ dopiero po ponad roku, zaczęłam przekonywać się do tego by „nie bać się pogody” i nie przesadzać z warstwą ubrań – babcie i prababcie przekonać było gorzej. Po tym czasie także przyjaciółki zostały wreszcie mamami! :D
Tak w ogóle to myślę sobie, że to chyba jakieś takie przeświadczenie, że im cieplej tym lepiej. :/ teraz żadna pogoda nam nie straszna. A póki co nawet choroby, aż tak często Filipa nie odpadają. :) nas takze była przygoda z pożegnaniem trzeciego migdała, choć teraz pozostale dwa zaczynają dokuczać :/ Nadzieję mam, że niedługo Filip doczeka się upragnionego rodzenstwa. Śmieje się sama do siebie, bo wiem, że na drugiego dzidziusia już tak chuchac i dmuchać nie będę ;)
Dziękuję więc za ten wpis.:)
I tak na koniec to dodam, że mój Filip na dworze lubi robić tyyyyle rzeczy :) mieszkamy na wsi, mamy duże podwórko:) Filip lubi kopać piłkę z tatą, wychodzić na spacery z psem, kopać dziury w górze piachu, karmić zwierzątka, jeździć na rowerze, chustać się na hustawce :) a latem…? Oczywiscie „lać woďę z węża” jak on to mówi i robic z dziadkiem olbrzyyyymie kałuze. Biedny dziadek czasem i godizne a nawet swie stoi z łopata i podkopuje fose :) ale czego nie robi sie dla dzieci, prawda?;) A zwłaszcza wnucząt:) rower jest Filipa ulubioną formą rozrywki latem, kiedy wychodzimy na spacery. Teraz też marzy o hulajnodze i juz nawet napisał list prośba do gwiazdora ;p tak więc uśmiechnęła się naprawdę kilkakrotnie czytając ten wpis :) dzięki, że jesteś Malwino! Pozdrawiam :)
Asia
Moja 6 letnia córka od małego histerycznie bała się wszelkiego latającego i chodzącego robactwa ale po przeprowadzce na wieś jej ulubionym zajęciem jest oglądanie i „zbieranie” mrówek, robi im domki w pudełkach :) a oprócz tego łapanie koników polnych, bieganie z psami i przyglądanie się sarnom, których u nas jest cała masa, podchodzą do ogrodzenia na wyciągnięcie ręki :) A co do Pneumolanu… plasterków jeszcze nie próbowałyśmy ale syrop to zbawienie, jest rewelacyjny , uwielbiamy go… ja za to że działa a córka … za smak :)
Stella
Po przeczytaniu Twojego postu pomyślałam- nie jestem sama :D miałam tak jak Ty, za każdym razem jak syn miał wychodzić na dwór ja drżałam. Nie wiedziałam jak go ubrać i pakowałam takiego otulonego w wszystkie koce do wózka… Na całe szczęście mój mąż kilka razy pod moja nieobecność wziął syna na dwór bez tych wszystkich kocy. Chociaż wtedy byłam zła i tłumaczyłam, że zaraz Olaf będzie chory i to on będzie z nim leciał do lekarza. Nic mylnego. Byłam w szoku jak mąż powiedział mi, że nasz syn spał 3 godziny :O w domu spał maksymalnie godzinę ale to były sporadyczne wyczyny… od tamtej pory to mąż ubierał go na dwór i Olaf spał. Pragnę zauważyć, że urodził się w marcu, więc nie było ciepło a on taki malutki spał i nic się z nim nie działo. Aktualnie chodzi do żłobka i jest zdrowy jak ryba a każda mama wie, że dzieci chorują jak spotkają się w tak licznej grupie. Dobra bo się rozgadałam a miałam napisałać co syn najbardziej lubi robić na świeżym powietrzu ;) otóż najbardziej lubi chodzić i pomagać tacie, dziadkowi bądź babci czyli krótko mówiąc- bierze śróbokręt i idzie do samochodu który aktualnie jest robiony, innym zajęciem jest koszenie trawy a raczej wsiadanie do taczki i jeżdżenie na gorze trawy, ewentualnie grzebanie w ziemi z babcią która piele w ogrodzie warzywa. To jest chleb codzienny gdy przychodzi ze żłobka. Ma oczywiście piaskownice, huśtawkę itp ale to nie jest interesujące. Ewentualnie jeszcze jest świetna zabawa podczas deszczu, radość niesamowita. Uśmiech nie schodzi z buziaka bo przecież to takie fascynujące jak krople spadaj na buzie albo po wskoczeniu do kałuży wszystko jest umazane w błotku :)
Kasia
Moja córka (3 latka) najbardziej lubi jeździć na rowerku biegowym, albo zbierać kamienie i uwaga ŚLIMAKI. Ostatnio po spacerze z babcią okazało się, że kieszenie jej kurtki były pełne „muszelek”, które w nocy sobie wypełzły i ochoczo wędrowały po rękawie jej kurtki i okolicach wieszaka… Syn natomiast (rok i 4 miesiące) najbardziej lubi grzebać w ziemi/piachu/błocie, wrzucać kamienie do kałuży, albo biegać wokół zaparkowanego samochodu przed domem i robić AKUKU zza rogu domu. Latem córka po ciemku szukała ślimaków razem z sąsiadka z latarką w ręku, a synek biegał głównie boso z koparka lub kamieniami w ręku.
Iga
Ja mam to szczęście że z każdego spaceru przynoszę prezenty zebrane specjalnie dla mnie ???? i tak mamy w domu pudełka pełne kamieni, patyków, liści, kwiatków a obecnie dołączyły żołędzie i kasztany ???? mój prawie czterolatek uwielbia tarzać się w piasku na drodze. Dosłownie zagłębia się w nią rękami a potem tarza się jak psiak. Chyba nie muszę opisywać jak potem wygląda ???? takie wyjścia lubię najbardziej.. kiedy nie martwię się że jedziemy potem na imieniny do cioci, że to taka bluzka ładna BYŁA, uważaj bo spadniesz itd ???? polecam takie super wolne i dzikie wyjścia ????
FB
Paulina Waszkowiak Od zawsze powtarzam że NIE MA ZŁEJ POGODY SĄ ŹLE UBRANE DZIECI:) tak więc staramy się być na dworze codziennie przynajmniej raz;) starszak od małego był bardzo ruchliwy więc spędzanie czasu na dworze, placu zabaw czy po prostu w lesie ratowalo mnie przed zbyt szybkim osiwieniem:) Amelka jest z grudnia ale od początku się ostro hartujemy bo po pierwsze mamy starszego, którego trzeba odprowadzić do przedszkola czy pada czy wieje:) po drugie od zawsze miała problem że wszystkim na stopach więc biega na boso po domu A gdy pogoda pozwala również na dworze. Kochamy las i wszystkie w nim patyki szyszki więc jak tylko mamy okazję to tam właśnie spędzamy swój czas. Młody jest również miłośnikiem rowera więc jak tylko pogoda pozwala na nim smiga:)
Patrycja Lejk Mój starszak (7lat) uwielbia wszystko co można robić na swoerzum powietrzu . Rower , hulajnoga , bieganie , każdy plac zabaw wokół domu, rolki, piłka nożna. Młodszy (3latka) rowerek biegowy najbardziej , ale i hulajnoga i granie w piłkę oczywiście nie pogarsza uciekaniem od mamy która zawieszona torbami wraca z zakupów niesie rowerek trzyma w kieszeniach ze 100 kasztanów, nosi plik ładnych liści ????????????na dworzu moje smyki mogły by mieszkać ????????
Emilia Wąs Moja starsza córka wychodząc na podwórko uwielbia jeździć na rowerze wszelkie zabawy, spacery ale najbardziej to uwielbia pomagać przy wszystkich pracach które może wykonać… Posadzić kwiatki, nie ma problemu mamo pomogę, ogarnąć warzywniak przed jesienią… Mamo pokaż mi jak to zrobić. Taką mam pomocnicę. Za to młodsza córka uwielbia się chować przed matką która ma prawie przed zawał gdy tylko zniknie jej z oczu ????
Karolina Banasiak Moja 8 letnia corka najbardziej lubi…jezdzic na rowerze do sasiada????(ale zeby nie bylo sasiad w jej wieku????)W zwiazku z tym ze nasze drugie dziecko ma dopiero 6 miesiecy to ona biedna wiecznie sie nudzi i gdy tylko wychodzi na dwor od razu jest pytanie „czy moge jechac do Franka”???Razem sie bawia,jezdza na rowerach od sasiadow do nas i tak w kolko????skacza na trampolinie….a ostatecznie i tak sie pokloca i corka obrazona wraca wieczorem do domu gdzie stwierdza ze juz nie lubi Franka bo nie chcial sie z nia juz baawic albo nie chcial sie z nia podzielic
zabawka ????????????A nasz 6 miesieczny syn najbardziej lubi na dworze sie wpatrywac w…drzewa☺a zwlaszcza w wielki rozlozysty dab z ktorego spadaja teraz zoledzie,no uwielbia go po prostu a juz nie raz dostal zoledziem w lepek????no i zauwazylam ze sprawia mu ogromna frajde kiedy widzi naszego pieska,wyciaga do niego raczki,glaszcze i smieje sie w glos…☺Ogolnie rzecz biorac spacer z nim to nie lada wyzwanie bo jest bardzo wymagajacym spacerowiczem…on nie z tych co to zaraz na spacerze zasnie dlatego musi miec zapewnione rozmaite rozrywki i najlepiej mu
sie oglada kiedy jest na mamusinych raczkach ????
Ewelina Kowalczyk moj 2lata i 8miesiecy synuś zanim zaczął przygodę z przedszkolem większość czasu spędzał w ogródku. Teraz niestety czasu i możliwości jest mniej ale nadal gdy mamy czas uwielbiamy zabawy na dworze. Kacperek uwielbia byc w ruchu,jest ciekaw wszystkiego a najnowsza zabawa w ogrodzie jest zabawa w nowej…uwaga…psiej budzie która wg niego jest budka z lodami ???? Kacperus wchodzi do budy sprzedaje lody,a mamusia kupuje i zachwyca się smakiem????nie wiem co na to sanepid ale lody z psiej budy sprzedaje z tych małych rączek są wyjątkowe????????????
Jolanta Płosarek Czasami mam wrażenie, że moje potomstwo, gdybym tylko się zgodziła i gdyby nie groziło to natychmiastową interwencją Pomocy Społecznej zamieszkałoby w jakimś rozbitym na trawniku wigwamie, albo szałasie skleconym naprędce, byleby tylko móc na świeżym powietrzu przebywać w nieskończoność ???? Wnikliwa eksploracja KAŻDEGO placu zabaw, jaki napotykamy na swej drodze zupełnie mnie już nie dziwi. Choć namaszczenie i zaangażowanie z jakim oboje badają wytrzymałość KAŻDEJ JEDNEJ huśtawki, ścianki wspinaczkowej czy zjeżdżalni skłania jednak do podejrzeń, czy nie przyjmują przypadkiem w tajemnicy przede mną od producenta tych ustrojstw jakiegoś wynagrodzenia z tytułu przeprowadzania testów zderzeniowych ???? W każdym razie w wachlarzu ich najulubieńszych outdoorowych aktywności znajdują się obowiązkowo gonitwy wszelkiej maści, zwłaszcza pościgi policyjne ????♀️, zawody w skoku w dal z rozhuśtanej huśtawki ????♂️????♀️, rozganianie stad gołębi, przy akompaniamencie dzikich okrzyków ????????????, zwisanie głową w dół w stylu Batmana ????, balansowanie na wszystkim co możliwe niestabilne, rozbryzgiwanie zbiorników wodnych czyt. kałuż ????♂️????♀️, wyścigi na krótkim dystansie od kosza na śmieci do latarni ????, a też biegi przełajowe z klatki do cukierni ????♂️????♀️, szlifowanie mrożących krew w żyłach trików na dwuśladach ????♂️????♀️ oraz tajnej techniki upadania komandosów ????, a nade wszystko zagwarantowanie mamuśce wysokiego ciśnienia bez użycia kropli kawy ????????
Agnieszka Latos Mojego syna z podwórza nie da się zaciągnąć do domu… Gdyby nie to że ciemno się robi to mógłby nawet i spać na zewnątrz ????️???? rano otwiera oczy i nieważne czy deszcz czy słońce, pyta czy może iść już na podwórko ???? uwielbia z dziadkiem karmić gołębie, pomagać przy pracach w ogrodzie????️ ???? latem z basenu to tylko zjeść wyjdzie ⛲???? jazda na rowerze, motorze i hulajnodze to codzienność ???????????? czasem również z wujkiem lub tata quadem jeździ ???? piaskownicy nie można zamknąć a placu budowy sprzątnąć, gdyż on pracuje i ma 'robotę jak tata’ ????????♂️ 3 pary kaloszy mamy, bo w kałuży jak w wannie trzeba wariowac ????️☔???? w zimę to i odśnieżanie w najgorsze mrozy musi być ❄️???? Drugi syn 23 października kończy rok i jest tak ruchliwym dzieckiem że wózek, wszelkie jeździki, samochody nie robią na nim wrażenia… ???? Najlepiej biegać, nieważne gdzie i za czym… Ruch to podstawa ???? Daje nam popalić ???? Ale gdy we dwóch się bawią to najpiękniejszy widok na świecie! I najważniejsze bez telefonów, tabletów itp. Ruch na świeżym powietrzu! ????????
P. S. byle do wiosny ????????????????☀️
Katarzyna Kosiarska Mój 4,5 uwielbia być na dworze i jak wspominałaś o swoim, że nie potrafi chodzić to jakbym czytała o swoim ????Lato:basen, slizgawki wodne, zakopywanie się w piachu, płace zabaw, rower, hulajnoga, piłka i tak od rana do nocy na dworze, malujemy kreda na chodniku (szkoda, że to takie zapomniane przez dzieci przynajmniej u nas :(::(.)
Jesień :zbieranie kasztanow, uwielbiamy rzucanie się liscmi a jeszcze lepiej robimy” górki lisciowe ” jak mówi mój Wiktorek i kładziemy się na nich i robimy jesiennego orzelka:)i skakanie w kałużach oczywiście mamo jak w Peppe ????,
Zima : oczywiście sanki, jabłuszka, opony, walki na kulki oj jest ciekawie ????a w tym roku planujemy naukę na łyżwach i nartach,
Wiosna:kałuże, malunki kreda, piłka, dużo wycieczek np. do lasu i na działkę do babci pomagać bo jeszcze ma ochotę ????????????
A teraz rośnie nam drugi kompan do miłego aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu i nie tylko :)
I zgadzam się z Tobą nic tak nie hartuje jak jak spędzanie czasu na dworze teraz przy drugim synku będę też mądrzejszy w wielu sprawach!!!!
Asia Zimnoch Moj Krzyś na świeżym powietrzu najbardziej lubi:
* zdzierac czuby adidasow jezdzac rowerem biegowym (w te wakacje przerobilisny ze 4 pary. Zadnych nie mial dluzej niz 2 miesiace)
* brudzic kolana dresow budujac w piaskownicy tylko jemu znane tory motocrossowe
* rwac bluzki czepiajac sie po drzewach zjezdzalniach Plotach.
* obdzierac kolana i lokcie grajac w pilke nozna z wyimaginowanym przyjacielem do niewidocznej bramki
* wyć na cale osiedle gdy wracajac ze sklepu (zaczynającego sie na b. Konczacego na a. A w logo ma owada) swiezutko zakupiony i rozpakowany lód pacnie na ziemie :))- to moje ulubione. Wracanie na sygnalach:) i nagle wszyscy ustepuja pierwszenstwa:))
I mimo ze tak strasznie mnie to wkurza. Ze przez niego nie raz i nie dwa pot cieknie mi po d…e to uwielbiam tego kawalera. Lubie to ze tak chetnie spedza czas na podworku i lubie to jak juz wracamy do domu a on potulnie idzie spac :)
Sebastian Liro Mój synek to prawdziwy wulkan energii, wielbiciel sportów, ganiania się po podwórku, jazdy na rowerze, czujny obserwator otaczającego go świata :)) Nie zna nudy – jeśli nie biega po domu, to układa wieżowce z klocków, buduje wielkie garaże dla swoich samochodzików, ciągle czegoś szuka albo zachęca do wspólnej zabawy ;) Mi odpowiada jego wieczny optymizm i chęć aktywnego spędzania czasu, dlatego też nasze wspólne zabawy szczególnie teraz w okresie jesiennym to przede wszystkim ruch na świeżym powietrzu – zabawa w podchody, wyprawy na działkę do dziadka, na której zbieramy borówki i smakujemy winogrona, spacerki po lesie, gdzie zbieramy kasztany i żołędzie (obowiązkowo z kapelusikami), z których później w domu robimy wspaniałe zabawki, skakanie po kałużach, a także szuranie po liściach (czego również i ja nie odmawiam :)), a kiedy pogoda nie dopisuje to wspólnie z synkiem w zaciszu domu zabieramy się za pieczenie ciasteczek! Dodatki wymyślamy sami, a ciasto obowiązkowo zgniata synuś, rzeźbiąc z niego małe, nieco spłaszczone kuleczki, które później pieczemy w piekarniku. A, że czasem się przy tym brudzimy, to nic, w końcu mama upierze ;)
Gratulacje dla zwycięzców! Napiszcie do mnie mail na kontakt@pixelsonfire.pl o tytule „konkurs pneumolan” podając w nim dane do wysyłki nagród: adres i numer telefonu :*
Bakusiowo, super cieszę się bardzo, bo udało mi się wygrać zestaw, ale gdzie mam się zgłosić, żeby podać adres itp.? :) będę wdzięczna za odpowiedź :)
1. Hartowanie, czyli zwyczajnie nie przegrzewam w domu, na spacerze czy podczas kąpieli????!
2. Karmię piersią juz 15 miesiąc. ????
3. Stosujemy witaminę D! ????
U nas suplementacja zaczyna się w ostatnim tyg. sierpnia. Do tego herbata z cytryną i imbirem, tosty nacierane czosnkiem, dużo surówek, owoców, zielona pietruszka i koperek dodawana do każdej zupy( nie gotowana, słyszałam ze zawierają bardzo dużo wit. C i żelaza).
Ja mam w domu prawie 4letniego synka i prawie 5miesieczna coreczke. Synek czesto w przedszkolu lapie jakiś przeziębienia i troche odbija sie to na malej. Ja stosuje czesto jeszcze przed lekami i pomaga to syrop z malin ktory sama robię, syrop z cebuli na kaszel( wlasnie byliśmy u lekarza aby osluchac i sie okazalo ze bulo zapalenie oskrzeli ale juz znika), sok 100% z aceroli poniewaz ma mega duzo wit C. Staram sie robic sama kompoty aby nie kupowac zadnych sokow. Oczywiscie probiotyk wit d i wit C w proszku orzy przeziębieniu tez sie zdarzy. Jak goraczka to kąpiel w czarcim rzebrze… A i na przeziebienie herbata czystek tez pomaga. Sama tez wyciskam sok z marchwi i jablek… Mega bomba witaminowa☺ ogolnie jestem bardzo ” naturalna” mama i staram sie dzialac przed niz kupowac leki w aptece. A mi kiedys na takie ostre przeziebienie pomoglo moczenie nog w bardzo cieplej wrecz goracej wodzie z musztarda☺… Natura wygrywa????????????
Hej Malwinko :) mam podobne podejście do Ciebie, staramy się jak najwięcej czasu spędzać na świeżym powietrzu. W domu mamy 1.5roczną księżniczkę i wojownika w wieku 3.5 roku :) obydwoje uwielbiają czas na dworze. Z racji że mieszkamy na wsi, więc towarzystwo piesków kotków jeszcze bardziej uatrakcyjnia zabawę :D i zachęca do ruszenia się, poza tym świętokrzyskie okolice takie piękne, więc aż grzech nie skorzystać :) tak jak Ty karmię piersią (jeszcze! Nie wiem jak udało mi sie tego dokonać, by wytrwać a właściwie by pokarm wytrwał jak najdłużej :D) co prawda cycuś już jedynie na noc i ewentualnie na drzemkę bo młoda inaczej nie zaśnie ale uważam że każda kropla na wagę złota i na pewno wspiera ją w budowaniu codziennej odporności. Nie jest lekko bo i poważniejsze infekcje już przechodziła ale przechodzi je na pewno znacznie lepiej i szybciej. Na dzień dobry serwuję nam wodę z miodem i cytryną przygotowaną dzień wcześniej – polecam! Niesamwoita bomba witaminowa na początek dnia. Pomaga się uodpornić ale także pomaga szybciej wrócić do zdrowia w chorobie. Codziennie staram się dobrze wietrzyć dom, gdy tylko widzę że starszy zaczyna coś łapać to zwiększamy dawkę witaminy c, z racji tego że starszak bardziej chrowity się raz w roku wybrać nad morze by nałapać tego dobroczynnego jodu. Oczywiście by lepiej się poczuć w ataku zielonych glutów czy innych infekcji dróg oddechowych ratują nas inhalacje z soli fizjologicznej :) i nawilżanie powietrza, szczególnie teraz w okresie grzewczym ale też po prostu przy chorobach przynoszą ogromną ulgę. Jak widzę że któreś z nas czuje się nie wyraźnie to staram się zrobić cudowny eliksir z miodu cebuli czosnku i cytryny. Jeśli chodzi o coś bardziej dla mnie uwielbiam moczyć nogi w wodzie z solą, nie tylko by sie uzdrowić wygrzać ale po prostu dla relaksu. A jak na prawdę dopada nas coś to małż nauczył wsuwać chleb z masłem i czosnkiem :D doskonale przepala schorowane gardło i daje kopa odporności :) Dieta swoją drogą, mam podobnie do Ciebie :) jak dzieci jeszcze jakoś udaje mi się przekonać do zdrowszego odżywiania(chociaż jest ciężko! Tyle pokus.. poza tym babcia tak uwielbia rozpieszczać wnuki a od kawałka czekolady jeszcze nikt nie umarł, prawda? :)) tak z małżnkiem są już problemy, jako że to człowiek pracy fizycznej po pracy musi być coś co go zasyci najlepiej mięcho mięcho mięcho ale staramy się walczyć i iść jakoś na kompromis ;)
U nas spacery w każdą pogodę, chyba że pada deszcz, witamina C w kropelkach choć coraz chętniej córcia pije sok wyciskany z cytryny i napój imbirowo-kurkumowy, który sama przyrządzam. Dodatkowo koktajle warzywno-owocowe również własnej roboty:)Generalnie mamy takie podejście, że skoro my rodzice dbamy o zwiększenie naszej odporności w okresie jesienno-zimowym, to naturalne jest że dbamy by nasze dziecko również ją zwiększało.
– wychodzę jak najczęściej na dwór (o ile pogoda rzeczywiście pozwala )
– nie przegrzewam dziecka
– wietrze pomieszczenia w domu
– podaje dziecku witaminę C i D3
– pijemy codziennie razem herbatkę z miodem i cytryną ;)
Ja mam w domu prawie 6cio miesięcznego Franciszka, odkąd się urodził mój świat przeweócił się do góry nogami. Zajmuję się nim sama i nie zawsze mam czas na rady z internetu, więc dużo robie na tzw. „czuja”. Tak samo z odpornością. Nie jestem pod tym kątem i do tej pory nie byłam przewrażliwioną mamą. Kiedy po porodzie zaczęłam wychodzić z dzieckiem na dwór (a był to lipiec tego roku) osłuchałam się od ludzi jaką to ja jestem złą matką, jaką krzywdę dziecku robię, że przeze mnie sie rozchoruje, totalnie puszczałam to bokiem ponieważ uznałam że to matka wie najlepiej co lubi a czego nie jej własne dziecko. Część ludzi widząc moje podejście myślało że to moje trzecie lub przynajmniej drugie dziecko :-)
Podstawowe zasady którymi się kierowałam:
1. Mega duzo przebywania na powietrzu (nie bezposrednio na słońcu ale i nie zamknięci w dusznych 4 ścianach)
2. W domu ciągle otwarte okno (jeśli nie było wiatru i przeciągu to nawet nocą, bo temperatury wtedy były po ponad 30 st)
3. Sama pieluszka, ewentualnie skarpetki, zero przegrzewania czy opatulania nie daj boże w koce (brr na samą myśl mnie rozrywalo, skoro mnie gorąco to co dopiero takiemu maluchowi)
4. Najwazniejsze to możliwość karmienia piersią.
Teraz Franciszek jest już dużo większy więc rozszerzamy pomalu diete i uczymy sie mleka modyfikowanego bo niedługo trzeba wrócić do pracy :-( oczywiście suplementacja witaminą D3 trwa, teraz będziemy rozszerzac diete o naturalne soki bez cukru i wszystko co będzie mu można już podawać. Sama jestem zwolenniczką czosnku, kiszonek, warzyw czy owoców. Uwielbiam cytryne z miodem i czosnkiem które zapodaje sobie jak czuje ze gardło zaczyna pobolewać. Ale sie rozpisałam hihi, i tak pewnie o czymś zapomniałam ale cóż nie mam czasu pisać więcej bo zaraz ubieramy się, wiążemy w chuste bo pada i wio na mały spacer pod parasolem :-)
Pozdrawiam i życzę wszystkim mamom żeby nie były przewrażliwione z przesadą ;-)
Ps. Jest taka pogoda a my w domu mamy na sobie body plus ewentualnie kamizelke jak spada temp na – jak ostatnio i nie rozpoczelismy jeszcze sezonu grzewczego w bloku :-) bo mój syn jak jest za ciepło to marudzi na maxa.
Miłej niedzieli wszystkim życzę :-)
Cześć Malwino :)
Moje naturalne sposoby na zdrowie i dobre samopoczucie, które stosuje na codzień, to głównie karmienie mojego 13-miesięcznego synka moim mlekiem ;) Co prawda nie udało nam się karmić bezpośrednio z piersi, bo tak jak w przypadku Twojej córki, z butelki przecież jeeest szybciej ;), to od początku zaprzyjaźniłam się z laktatorem (jest to walka, bo ściąganie 8-10x na dobę, to nie lada wyzwanie).
Moim innym sposobem jest wietrzenie pokoju przed snem i utrzymywanie niskiej temperatury w nocy około 19 stopni), śpi nam się duuuuużo lepiej :)
Wychodzimy w każdym wolnym momencie na spacery, a one pod każdym względem są dobre dla naszego zarowno zdrowia jak i samopoczucia.
Do sposobów na zdrowie mogę dodać jeszcze, cudownie działający czosnek, herbatę z miodem lub malinami – zebranymi w ogródku latem.
Natomiast do sposobów na samopoczucie jest wspólnie spędzony czas, np. na zabawie, gotowaniu czy nawet sprzątaniu. Ze wszystkiego można zrobić zabawę, wystarczy odrobina chęci, a nikt nam nie zwróci czasu. :)
Codziennie wychodzimy na dwór, mieszkamy na wsi, mamy zwierzątka (owce, kozy, kury,psy i koty ;D ) które trzeba nakarmić więc wyjście z domu jest konieczne a moja 3 letnia Zoska uwielbia mi pomagać. Oczywiscie deszczowe dni lubi najbardziej bo można skakać po kaluzach;). Jemy dużo owoców i warzyw. Większość mamy własnych więc bez f nawozów. Pijemy herbatkę z miodem, cytryna lub sokami ktore robi dla nas babcia. Staramy się unikać sklepowych soków więc robimy własne albo pijemy wodę ale wiadomo, że czasami sok że sklepu też się znajdzie u nas w domu ;).
Mamy to szczęście, że mieszkamy nad morze… Ze spacerów korzystamy od października maja, a w sezonie letnim plaży unikamy???? Gdy dzieci dostają Kataru od razu robimy przebiezke po nadmorskim lesie… Naturalna inhalacja.Do tego sok z aceroli i witamina D. Latem niespełna półroczna córka zarzywala zimnych kąpieli w okolicznych jeziorach doprowadzając widownię do zawału… I odpukać Efekty są znakomite. Hartowanie z głową to podstawa????
U nas teraz króluje syrop z czosnku, cytryny i miodu. Codziennie podaje dzieciom po jednej łyżeczce. Nie zapominamy równieżo witaminie D. Rano przed przedszkolem dzieci piją herbate z imbirem ???? narazie dajemy radę. Oczywiscie w domu tez codziennoe wietrzymy i wychodzimy na spacery.
Ojej jakbys czytala w moich myślach! Na przedwiosniu spodziewamy sie najmłodszego, a tu przedszkolak w domu co i rusz zasmarkany a zaraz za nim (po 3 dniach! Z zegarkiem w reku!)chora młodsza. .. i co zrobic? No cóż, jest i tak o niebo lepiej niż rok temu kiedy to zapalenie ucha jedno gonilo drugie… i tak w kwietniu ostatni raz byl na antybiotyku… a dobre bakterie podaje mu do dzis! No z mala przerwa wakacyjna. To moj sposob #1 za to mlodsza jeszcze ani razu! nie dostala antybiotyku! Ma 2.5 roku. I mam wrazenie, że kontakt z tym co przynosi brat najlepiej ja uodparnia bo zwykle przechodzi choroby duzo lzej. Oczywiscie oboje karmieni piersia ponad 1.5 roku, spacerki kiedy tylko mozna (zazwyczaj sami na placu zabaw bawimy…)i reszte Twoich metod tez staram sie stosowac. Ale jako nasz sposob #2 wymienilabym… zupy. Moc warzyw prosto z natury, przyprawy i idealny sposob na rozgrzewke. Dodaj do tego kiszona kapuste lub ogoreczki i magiczny plyn jak nic. A #3 to 'czarna’ kasza czyli kasza gryczana palona uwielbiana przez młodzież w moim domu. Podobno to krolowa kasz a do tego jest pyyyhszna i obiad zawsze znika z talerza – bo cieply posilek codziennie to taki przemycany podprogowo sposob #4 ;-) serio wiem po sobie ze jak pomine cieply obiad to przeziebienie murowane.
Ja mam w domu 5 latka i półtoraroczną księżniczkę. U nas starszak wcina sos czosnkowy, młoda też próbuje. Jemy dużo warzyw i owoców bio z własnego ogrodu. Robimy soczki kompoty, dżemy, oraz kieszonki. Starszak bardziej wybredny, ale młoda wcina wszystko.
A mój syn praktycznie od urodzenia dostaje regularnie butelkę z moim mlekiem (bo to przygotowania do naszego wesela jak miał 4,5msc, to od października studiuje zaocznie 3 dni co 2 tyg) ale jak ma możliwość cyca to nawet nie spojrzy na butelkę:D mamy 8,5 miesiąca i radzimy sobie bez mm, chociaż tylko ja wiem ile czasu spędzam z laktatorem robiąc zapasy :) co do odporności dbam poprostu o różnorodność diety, nie przegrzewam podaje Wit D:)
Po tym jak mój 5 letni syn poszedł od ubiegłego roku do przedszkola, temat ciągłych infekcji i prób podnoszenia odporności nie jest mi obcy. Tym bardziej teraz gdy spodziewam się drugiego dziecka (ps. termin na 20 grudnia :)), robię co mogę by chorować mniej bądź, chociaż szybciej tych nieproszonych gości się pozbywać.
Od września w grę wchodzą: witamina D, acerola, soki z malin i pożeczki z własnego ogródka i litry miodu od wujka z gór :) A i oczywiście nasze kochane pomarańcze – zapach świąt.
W okresie grzewczym, temperatura w domu nie przekracza 21 stopni, nawet w nocy okna są otwarte „na uszczelkę”. Niestety wypady nad morze odpadają dlatego raz w tygodniu inhalujemy się poprzez nebulizację chlorkiem sodu.
W przyszłości chciałabym także zaopatrzyć rodzinkę w oczyszczacz powietrza. To okropne, że możemy tylko liczyć na wiatr, który przegoni nieszczęsny smog :)
Zgodzę się w 100% z wychodzeniem na dwór, nie wiem co to za czasy, ale niestety bardzo mało mamy wychodzą z dziećmi – a przynajmniej u mnie na wsi :) tylko zrobiło się zimno i wszystkie wózki na ulicach zniknęły ,pustka .. smutne to. Moje sposoby to:
1.Wychodzenie na dwór , wychodzimy praktycznie zawsze.
2.codziennie , max co drugi dzień( jak mam deficyt owoców) – świeżo wyciskany soczek – tez pijemy razem z synkiem ,a czasem i mąż się załapie :)
3.witamina D
4.zima pijemy jeszcze czasem sok z aronii , po za tym u nas oprócz tych dwóch soków tylko woda :) duże ilości
5. Codziennie wietrzymy nawet jak zimno :D to się ubieramy i wietrzymy w szczególności sypialnie.
6. mycie rak :) może śmieszne ale niektórzy zapominają ,a to u nas tez jedna z podstawowych zasad :) po powrocie z dworu z zakupów i przed jedzeniem :) syn zazwyczaj jak to dziecko cały brudny ,ale ręce czyste :D
I to chyba wszystko co sobie na ta chwile przypominam.
Pozdawiamy
Natalia i Hubi :)
Odporność zwiększamy po przez picie soku z malin i czerwonej porzeczki oczywiście domowej roboty.Co roku wyjeżdżamy nad morze na co najmniej 3 dni ????.Bardzo dużo wychodzimy na dwór nie zależnie od pogody i co najważniejsze wietrzymy ok.10min dziennie każde pomieszczenie.Jest jeszcze bardzo dużo sposobów,które stosujemy ale za dużo by tu było do pisania☺
Pozdrawiam serdecznie
Wszystko co najlepsze daje nam matka natura:
Gdy nas choroba zbiera do gry wkracza kura,
to znaczy swojski rosołek z warzywami
jest niezastąpiony w walce z infekcjami.
Do tego oczywiście kasza jaglana,
królową kasz przez wielu nazywana.
U nas też bardzo ta królowa pomaga,
gdy się organizm z choróbskiem zmaga.
No i czosnek wszystkim znany.
Do sosów przez nas używany
i z mięskiem się dobrze komponuje
i do zupki czasami wskakuje
i do kanapki i do sałatki,
a słodziaszny miodek do herbatki.
Oprócz tego wcinamy kiszonki
jako naturalne jelit osłonki.
Kapusta pyszna i ogórki ze słoika
to jest prawdziwy przysmak mojego Smyka,
i oczywiście zupa dyniowa
a pietruszka to nasza bomba witaminowa.
Wodę litrami popijamy,
Nad nią lepszego napoju nie znamy.
Lecz nie zawsze u nas tak było,
że się warzywka bardzo lubiło.
Mama i tata kochali grzeszki:
słodkie napoje i słone orzeszki,
cukierki, pomadki i czekolady,
od tego się uginały nasze szuflady.
Lecz odkąd mamy kochanego synka
już nam na te paskudztwa nie cieknie ślinka.
Mama w kuchni zrobiła porządki,
a największe przysmaki przynosimy z grządki.
Gdy mamusia synka urodziła,
długo, oj długo cycusiem karmiła
i choć nie była to droga usłana różami
i łzy mamusi i dziecka płynęły czasami,
bo zdarzały się w cycu bolączki
lecz gdy tylko obywało się bez gorączki,
mama obrywała z zielonej główki
liść kapusty i do lodówki.
Potem go troszkę zgniatała
i na bolączkę przykładała,
a po niewielkim czasie nie było już nic.
Już gotowy do karmienia był cyc
i maluszek jak niczym uradowany,
gdy mógł być do mamy cyca przyssany.
I tak ponad dwa lata karmiła mama Smyka,
bo wiedziała, że tym ratuje małego alergika,
a gdy mama w końcu karmić przestała
tata pomyślał- „Kózka by się przydała”
i kupił kózkę, aby mleczko nam dawała.
Nasz alergik mleczko dzielnie pije,
a mamusia go wklepuje w buzię i szyję
i działa cuda ten produkt na wszelkie przebarwienia,
zmarszczkom również powiedziałam głośne: „do widzenia!”
Gdy w domu mama chce mieć spa
do garnka z wodą siemię lniane da.
Gluten z siemienia szybko się gotuje,
potem mamusia go w buzię wklepuje
i wlewa sobie go do wanny,
a po takiej kąpieli nie ma gładszej panny.
Skóra jest mięciutka jak płatek róży,
a na włosy również dobrze służy,
bo gdy umyjesz takowym głowę,
nie stracisz przy tym kosmyków połowę,
a ich blask zachwyci cię dodatkowo
i to wszystko naturalnie oraz zdrowo.
Olej z czarnuszki co dzień popijamy,
przez to lepszą odporność mamy
i choć krzywi się buzia od tego smaku,
to nie możemy mówić u powodów braku,
bo nasz olej jest znakomity
również na wszystkie skórne wykwity.
Octem i sodą domek sprzątamy
przez to chemii szkodliwej nie wdychamy
Latem na dworze czasu sporo spędzamy,
lecz ze słonka mądrze korzystamy,
a jesienią gdy deszczowy czas się dłuży
wskakujemy w kalosze i do kałuży.
Chodzimy na spacerki czy słońce czy deszczyk,
choć zimą czasami przechodzi nas dreszczyk,
ale gdy do domku wracamy
ciepłym malinowym sokiem się ogrzewamy.
Wietrzymy pokoiki, gdy tylko trzeba
zwłaszcza gdy na dworze błękit nieba,
lecz trwoga nas ogarnia czasami,
gdy się gęste ciemne chmury kłębią nad nami.
W dodatku nie pachną one jak bratki
Co wtedy robić ? Pomóc mogą kwiatki
ale niestety nasze główki ich nie znają,
nie wiedzą, które powietrze oczyszczają.
Może nam przyjdzie książka z pomocą
Liczymy na nią dniem oraz nocą,
bo nas Bakusiowo pięknie zachęciło,
Będzie nam wtedy niezmiernie miło.
Wszystkich tatusiów i wszystkie mamy
Świątecznie i ciepło pozdrawiamy
W domu mam 2 latkę i 2.5 miesięcznego synka. Z odpornością idzie nam chyba dobrze, bo ostaynio wszyscu nas atakują wirusami a my się ostro zdrowo trzymamy :). Co robimy? Wunieslismy się z miasta na wieś, mieszkamy w domku pod lasem na górce, wieje u nas okropnie więc smogu nie mamy. Spacery nawet przy ujemnej tempreaturze odprawiamu codziennie. Córkę wręcz siłą trzeba ze śniegu ściągać :) syna oczywiście w wózku też taszczymy! Oboje karmiłam i piersią i mm, i uważam, że Małgosia dobrze na tym wyszła, więc z Jasiem juz nie świruję, że musi być tylko kp. Dodatkowo od kiedy tylko było można córka wsuwa ogorki kiszone, ze swojego ogrodu oraz owoce z ogrodu dziadków, nie dajemy tabletek z witaminkami bo ma je w naturalnej postaci. Jednak uważam, że najważniejsze jest hartowanie! Sama siebie wyleczylam z ciągłych przeziębień przeprowadzką w góry :)
Hej, Dawidek to moje pierwsze dziecko i moim jednym z postanowień macierzyństwa dbającym o zdrowie i odporność dziecka było: Jeśli, tylko będzie mi to dane to karmić go piersią. Jest dane i kocham to, a synek tym bardziej! To jest najważniejszy punkt budowania odporności i nam się to udaje ????. Drugi: Nie przegrzewaj dziecka! I tego nie robię :). Zawsze ubieram go adekwatnie do pogody. Tak, do pogody, a Nie do pory roku. Jeśli jest w zimie ciepło to nie ubieram go w cebule składająca się z piętnastu warstw, tylko dlatego że to przecież jest styczeń tzn że trzeba ubrać grubo,niezależnie od temp na polu. Nie. Ubieram tak, żeby było mu ciepło, a nie gorąco!. Kolejnym postanowieniem były spacery i tego też staram się trzymać codziennie (niezawsze wychodzi,przyznaje się ale bardzo do tego dążę i wierze, że niedługo dzień bez spaceru nie będzie miał u nas miejsca). Mam synka z czerwca, wiec już pierwsze sezony chorobowe mamy za sobą w całkowitym zdrowiu :).
Moj przedszkolak Janek (4lata) i Franek (2 lata) budują swoją odporność pijąc sok z czarnego bzu który sama robię co roku oraz miód z mleczu również mojej roboty :)
Nic im tak nie pomaga jak to:)
Dlatego tez nie zakazuje im biegac po kałużach czy robić „Aniołki” na sniegu późnym wieczorem (zima niestety w tym roku jest tylko poznym wieczorem, rano juz mamy roztopy :( ).
ja o odpornosc malucha (7 miesiecy) dbam poprzez wietrzenie i nawilżanie powietrza, spacer, nieprzegrzewanie, podawanie witaminki D i C oraz oczywiscie karmienie piersia. Naromiast odpornosc pozostalych czlonkow rodziny wspomagam przez podawanie sokow z maliny, z czarnego bzu do herbaty lub po prostu jako syrop. W okresie jesienno-zimowym staramy sie pic herbatki rozgrzewajace z cytrusami, gozdzikiem, cynamonem i imbirem + miod lub sok malinowy. W czasie kiedy jesteamy najbardziej narazeni na przeziebienia zawsze w lodowce mam tak zwany „eliksir na odpornosc” :), jest to „nalewka” z soku z cytryn, imbiru, miodu i czosnku, ktora podaje domownikom kilka razy dziennie po 2-3 lyzki. Staramy sie rowniez odzywiac w odpowiedni sposob.
U nas naturalnym wspomagaczem w walce z chorobami są kieszonki pod każdą postacią ???? moje dziecko na szczęście uwielbia ten sposób ???? niestety wiele osób zapomina, że odporność w większości bierze się z jelit a kieszonki są świetnie w tej kwestii ???? zresztą kto nie lubi przegryźć ogórasa lub kiszonej kapusty ????
Dbam o odporność mojego szkraba bardzo prosto: codzienny spacer, zapobiegam przegrzewaniu, podaje tran, karmię piersią i kocham, kocham, kocham ! Chyba robię to dobrze skoro rok na liczniku i obyło się bez chorób :)
Moja czterolatkę wzmacniam sokiem z malin, miodem, dużą ilością warzyw i owoców co nie zawsze przekłada się w to że nic nie przyniesie z przedszkola ale działamy aby się chronić ????
Jak tylko lato się kończy sięgamy po naszą broń na wzmocnienie-domowy syrop z młodych pędów sosny. Nie zwiększamy w domu temperatury bardziej niż do 21 stopni,a w sypialniach to już musi być poniżej 20 do spania. Pijemy sok z kiszonej kapusty i ogórków-mimo początkowych oporów dzieci szybko się do niego przyzwyczajają. Jemy zdrowo,codziennie porcja warzyw do śniadania,kolacji a obiad musi się składać z zupy-dzieci wyjadają z niej same warzywa,wszystkie! Młodszą latorośl karmię piersią, choć już dawno mogłabym przestać bo 1,5roku na karku,ale starszak w przedszkolu i zima za oknem to chyba najgorszy moment na kończenie tej przygody ;)
Magda. Jestem mamą 3 i półrocznego Jasia i 3 miesięcznej Ani. Kiedy Jaś był mały często chorował. A to zapalenie ucha, zapalenie gardła, gryp, oskrzela. Non stop w domu mieliśmy aptekę, dosłownie. Mnóstwo leków, ciągle antybiotyki. Jasio karmiony był od początku mm. Wskazaniem były leki które przyjmowałam, nie mogłam karmić dziecka piersią. Myślę że przez to miał oslabioną odporność. Żeby ją wzmocnić codziennie wychodziliśmy na spacer, wietrzyliśmy dom. Nie przegrzewaliśmy. Jaś pił tylko wodę. Kiedy zaczęliśmy rozszerzać dietę Jaś zjadł dużo warzyw, owoców. Eliminowalismy cukier. Jadł jogurty naturalne żeby usprawnić perystaltykę jelit. Kiedy już był większy podawalismy wodę z sokiem z czarnego bzu lub malin. Sami osobiście go robiliśmy i też pilismy na odporność. Uwielbiamy czosnek, który w naszym domu zastępuje antybiotyki.. Dużo się ruszamy i dzięki temu nie chorujemy teraz. Ania która skończyła teraz 3 miesiące karmiona jest wyłącznie piersią. To najlepsze co może dostać dziecko. Codziennie chodzimy na spacer, werandujemy i dzięki temu mała nie choruje. Podaję jej też probiotyk na lepszą pracę jelit. Wszyscy suplementujemy witaminę D.
Nasza trzy osobowa rodzina od choroby się ima ;) Zaczynamy dzień od wody z cytryna i pierzga. Ciepłym śniadaniem. Jaglana albo Zupa , wiele osób się dziwi jedzeniem zupy na śniadanie, ale tak często się dzieje ;) pijemy kompot z suszu,zakwas z buraka, do warzyw dodajemy oleje, jemy dużo jaj a szczególnie żółtka w postaci koglu moglu ;) czy jajka na miękko, takie niepozorne jajo a ma w sobie wszystko co potrzebne jest do powstania życia :) kapiemy się w chlorku magnezu, czy moczymy nasze stópeczki w soli
Klodawskiej, tej samej soli używamy do zmywarki, a kryształki leżą w całej chałupie. Kiedyś zamówiłam 120 kg soli i kilka boxow drobnej, kurier nie chciał tego wnosić i mój stary musiał, ale była awantura ???????? ale zrozumiał ze złość wpłynęła na
Niego negatywnie a kąpiel z solą pozytywnie hehe :) raz w tygodniu zmieniamy pościel, sypialnia każdego dnia jest wietrzona przed snem, i po śnie ;) dwa razy w roku molestuje słowem Pana z „ziołowych ogrodów” o dostępność jakiegoś ziółka jak
Np goku kola która dodaje do zup czy koktajli :) zajadamy pastę z awokado i czosnkiem do momentu w którym cała trójka widząc zielony owoc ma odruch…no nie dokończę ;) Ograniczamy nabiał. Jesienią i ziemia stary się wyjechac tam gdzie jest trochę słońca :) Babinka nasza robi syrop z pigwy który dolewamy do herbatki, a o tej porze roku zbieramy owoce Rokitnika. Wiele osób śmieje się z Babcinych sposób które uważa za nieaktualne i niemodne, ale mój syn ma 6,5 roku i nigdy w życiu nie miał antybiotyku. Mój mąż ma 34 a wyglada na 38 i tu tez matka natura maczała palce, ale co zrobić, Rozwiązaniem jest Dla zdrowotności wypic sobie wino czerwone ze starym, pobudza to rożnego rodzaju strefy np kardiologiczne, psychologiczne, rozwojowe, relaksacyjne ;) Duzo miłości oraz kilogramy akceptacji we wszystkim i szczypta humoru. Warto spróbować ;)
Cały czas szukam naturalnych sposób na zwiększenie odporność czy też utrzymanie jej na takim poziomie jaki obecnie udało nam się wypracować. Obowiązkowo w ciągu dnia spacer, choćby to miało być 30 minut i największym mrozie ale jednak to zastrzyk dla organizmu. Kolejna rzecz to zwracanie uwagi na temperaturę i nie przegrzewanie się (co prawda 30 minutowe szaleństwo syna na śniegu choćby nie wiem jak był ubrany i tak skończy się z uczuciem gorąca). Pomagamy sobie sokiem z czarnego bzu, z malin. Chciałabym wprowadzić sok z kiszonek ale chyba zacznę od siebie ;) a w razie przeziębienia syrop z cebuli. To codzienne propozycje. W wakacje wyjazdy za miasto, na weekend do teściów (nad jezioro) i na dłużej nad morze lub Roztocze. Chętnie doczytam co tu inni polecają. Zdrowia dla wszystkich.
U nas odpornosc podnosze u dzieci przez podawanie codziennie przez caly rok miodu i pyłku kwiatowego oraz probiotyki. Teraz jestem na etapie zamawiania oleju z czarnuszki-slyszalam ze dziala cuda, jesli bedzie faktycznie taki dobry to bedziemy uprawiac sami czarnuszke☺
Na co dzień przede wszystkim karmienie piersią, córkę karmiłam baaaaaardzo długo :), parę lat, ostatni rok już tylko w nocy. Nie choruje mi prawie wcale. Ma 5 lat i nigdy nie miała ani zapalenia oskrzeli, ani niczego bardziej poważnego. Jedynie zapalenia gardła w okresie zimowym.
Do tego sok z malin jak najbardziej, poza tym spacery, sporo ruchu i duże dawki Wit D w okresie jesienno-zimowym.
W diecie dużo warzyw i owoców i nasza ulubiona zupa kalafiorowa :)
Pozdrawiamy!
Witam. Z ciekawością czytałam Twój wpis ponieważ cały czas myślę nad tym jak to będzie jak Maksiu pójdzie do przedszkola? Przecież będzie przynosił choroby i Oliwka która łapie ,wszystko, co popadnie będzie cały czas chora..Ale nie już się nie boję???? szczerze mówiąc nigdy nie stosowałam Pneumolan ale wypróbujemy napewno, o odporność dzieci staram się dbać bardzo dokładnie codzienne wychodzenie na pole chociaż na 10 min, wietrzenie sypialni poza tym podaje dziecia syrop z cebuli czosnku i cytryny Oliwka bardzo go lubi i tyko czeka na kolejną łyżkę a Maksiu jak to 3,5 latek Wygina buzie na wszystkie strony ucieka i nie wiadomo co jeszcze ale oczywiście mama zawsze znajdzie sposób na synka???? oprócz tego sok z malin domowej roboty i syrop z kwiatów mai (żółte mlecze) dzieci go uwielbiają zresztą ja też bo smakuje jak miód. A gdy widzę że powoli skrada się do nas przeziębienie i pojawia się katar, w nocy kładę dzieciakom plaster cebuli do skarpetek. Szczerze gdy o tym przeczytałam buchnełam śmiechem bo gdzież cebula w skarpetkach nie mniej jednak skorzystałam i będę dalej korzystać, dzieci lepiej oddychają i może tylko mi się wydaje (a może nie???? trzeba sprawdzić samemu) infekcja trwa krócej ( a przynajmniej uporczywy katar) fakt zapach cebuli w sypialni może nie jest tym czego każdy pragnie ale polecam chociaż raz a nóż pomoże i Wam. Pozdrawiam Ciebie i dzieciaki i życzę dużo zdrowia w te jakże piękna zimowa aurę????
Mama Maksia i Oliwki
U nas wygląda to tak. Starsza córka (3.5 roku) w okresie jesienno-zimowym pije syrop z czosnku. Zdradzę wam przepis bo ten syrop naprawdę działa cuda. No więc: 3 ząbki czosnku, szklanka przegotowanego mleka i 3 łyżki miodu. Marysia powtarza że to jej najlepszy syrop. Sama jestem wielka podziwu! Ten jest na odporność i przeziebienie. Ale mamy również syrop na zatkany nos (miód oraz starty chrzan). Jak widać u nas w kuchni króluje miód. A to wszystko za sprawą dziadka który ma własną pasiekę na naszej dzialce tuż obok domu. Miód dodajemy do wszystkiego i całkowicie zastepuje nam cukier. Idealnym sposobem na przeziebienia i zwiekszenie odporności są napary z lipy. My mieszkamy na wsi przy akacjowej alei. Tym samy wykorzystujemy jej dobrodziejstwa. No i oczywiscie imbir z cytryną. Prócz tego wszystkiego należymy do klubu morsów. Także nie przegrzewamy się zbyt mocno, no i jak najwiecej świeżego powietrza. Czesto w okresie zimowym wyjeżdżamy nad morze złapać jodu z powietrza. Dzieci staramy sie hartować od początku. Najmłodszy z rodziny (Wiktor 6miesiecy) pozostaje narazie skazany na cyca, no i oczywiscie witaminę C oraz D. Jestesmy zwolennikami natury wiec staramy się ją wykorzystać w 100%.