Nie lubię podążać za masami. Nie lubię być „modna”. Bycie modnym kojarzy mi się z brakiem wolności i nakazami. A ja nie lubię robić czegokolwiek „bo tak wypada”, „bo wszyscy tak robią”, „bo teraz taka moda”. Pamiętam jak jakiś czas temu, podczas spotkania z koleżankami, zapytałam jedną z nich – makijażystkę – o to, co myśli o moim „pomalowanym oku”. Zna się jak nikt inny, świetna z niej specjalistka serio. Z jej zdaniem liczę się najbardziej jeśli chodzi o makijażowe podpowiedzi. A ja podkreślać oczy uwielbiam więc zgłębiam tajniki tej sztuki z przyjemnością. Dowiedziałam się, że jest okej, ale powinnam zrezygnować z cieni perłowych, bo perłowych… już się nie używa… Kurczę, myślę sobie… przecież cienie matowe i perłowe zachowują się inaczej na oku, w połączeniu ze światłem konturują je w inny sposób, a tu proszę bardzo. Jest moda na matowe to używaj matowych… Od tamtej pory używam… perłowych :) Z jeszcze większym uwielbieniem :)
Sylwestra na przekór wszystkiemu spędziłam pierwszy raz w domu. I wiesz co? To był najlepszy Sylwester ze wszystkich dotychczasowych. Najbliższych przyjaciół przyjęłam tym co miałam w lodówce już w Nowy Rok, paradując w krótkich spodenkach i swetrze a na gorączkę przygotowań Sylwestrowych postanowiłam się w tym roku wypiąć. Bo już od kilku lat wkurzało mnie, to, że MUSZĘ w ten dzień się bawić. Ja wolę po swojemu. Nie pomyśl sobie, że nastawiam się na siłę na bycie inną. Nieee, nie mam w tym jakiejś ideologii. Tak samo jak z jedzeniem mięsa. Nie smakuje mi i tyle. Ale owszem, buntuję się przeciwko modzie. Nie czuję skandynawskich zimnych przestrzeni w domu i pomimo tego, że takie wnętrza są najbardziej „blogerskie”… w dupie to mam. U mnie będzie po mojemu. Lubię wybierać świadomie. Jeśli uznam, że coś z aktualnej mody mi odpowiada, oczywiście z chęcią to wcielę do mojego życia. Ale lubię mieć wybór. A moda i trendy wyboru nie tolerują.
Teraz panuje trend i moda na postanowienia noworoczne. Na bieganie od poniedziałku a jak już w poniedziałek się nie wyszło to tydzień przerwy i zaczynamy od kolejnego poniedziałku. Żeby było równo. I don’t get it… serio. Podsumowania roczne zrobiłam sobie w listopadzie, wtedy, kiedy minął rok od założenia bloga a postanowienia… postanowienia wcielam w życie na bieżąco. Owszem, takie kamienie milowe są nam potrzebne. Ale dla mnie ważniejszym i bardziej symbolicznym wydarzeniem była przeprowadzka do nowego domu. Nowy rok to tylko cyferki. Takie same jak rok temu. Nie ma co od nich uzależniać naszego życia. Wolność przede wszystkim.
Fajny czas teraz za mną. Za całą naszą rodziną. Od przeprowadzki nasze życie w końcu zwolniło. Jeszcze nie wyhamowało do pożądanej przez nas prędkości, ale każdy dzień nas do tego przybliża. Jeśli zepniemy poślady, do końca następnego tygodnia przygotujemy nasze mieszkanie do wynajmu (ma ktoś ochotę na dwupokojowe słodziutkie gniazdko na warszawskim Targówku?). W piątek, po miesięcznych bojach, spodziewam się w końcu montażu drzwi, chociaż… z nimi (jeszcze daję FIRMIE jedną szansę i nie podaję jej nazwy) nic nie wiadomo. Jeśli teraz zawalą obiecuję tu i teraz, że wywołam burzę. A jeśli jesteś z Warszawy i masz zamiar zamawiać tu drzwi napisz do mnie koniecznie na priv. Przestrzegę Cię przed pewnym pośrednikiem :) Niedługo przyjadą do nas kanapy, i ława, zasłony do salonu i sztukateria. Wszystko idzie do przodu, ale jest tak jak się spodziewałam – nie spieszy nam się już tak bardzo bo w naszym domu, JUŻ DA SIĘ ŻYĆ bez kanap i sztukaterii :)
Czuję się coraz bardziej wolna, coraz bardziej szczęśliwa. Codziennie rano oglądam boski widok białego od szronu i śniegu, porannego pola za oknami salonu. Wychodzę na spacery z dzieckiem i mężem na prawdziwe łono natury i zza obiektywu obserwuję rosnącą więź pomiędzy dwoma najważniejszymi facetami w moim życiu. Nie jeżdżę już w tą i nazad z wywieszonym jęzorem, nie wkurzam się na niesłownych robotników (no trochę się wkurzam, bo już wychodzą fuszerki, które porobili, ale o tym oddzielny wpis już na dniach). Z długiej listy zaległych blogowych spraw skreśliłam już prawie wszystko. W końcu uruchomiłam newsletter, na który zapisała się kosmiczna ilość osób, której totalnie się nie spodziewałam. (Newsletter tutaj). Wszystkie bieżące sprawy, które się dzieją przeniosę właśnie na newsletter. Tu, na blogu pozostaną tylko przemyślenia na konkretne tematy. Nie chcę Cię zanudzać suchymi faktami z mojego życia. Z drugiej strony widzę, że jest masa dziewczyn, które chcą być na bieżąco z tym co dzieje się u mnie, bo wtedy więcej „rozumieją” z kolejnych wpisów. Uznałam, że taki oldschoolowy list wysyłany tylko do wybranych będzie najlepszym rozwiązaniem.
Mam w końcu czas na czytanie zaległych książek, na rozkoszowanie się smakiem sernika teściowej (jest zarąbisty mamo! nie słuchaj taty!) na kocu, przed kominkiem. Mam czas na przemyślenia, na modlitwę… Po takiej gonitwie, jaką zasponsorowałam sobie w ciągu ostatnich 3 lat, nawet w dniu przepełnionym po brzegi jestem w stanie wygospodarować dla siebie czas na swoje własne przyjemności.
Jestem wolna. Szczerze wolna. I Tobie również życzę tego samego. Nie z okazji Nowego Roku czy prawosławnej Wigilii… z okazji Twojego życia. Które masz tylko jedno :*
Jeśli podobał Ci się ten wpis, będzie mi niesamowicie miło, jeśli nagrodzisz go… lajkiem na Facebooku.
W obliczu spadających zasięgów, to dla mnie najlepsza nagroda jaką mogę od Ciebie odebrać za pracę nad tym wpisem.
Koniecznie zajrzyj na mój Instagram –> TUTAJ <–
A jeśli pragniesz bardziej intymnego związku, przyjmij moje oświadczyny i… zapisz się na mój Newsletter –> TUTAJ <–
Przepiękne zdjecia! :) jak zrobilaś takie efekty? jakiego programu uzywasz do obróbki zdjęć? z góry dzięki za odp :)
Nic dodać.. nic ująć!
Uwielbiam czytac Twoje posty! Czekam z niecierpliwością aż pojawi się następny! Zaglądam tu codziennie, Twoje wyznania są takie prosto z serca, baaardzo przyjemnie się je czyta, a z każdym wpisem czuję niedosyt. Życzę Ci wszystkiego dobrego!;*
Jak zwykle piękne napisane . Zdjęcia śliczne i wyrażają mnóstwo emocji. Czytając twój wpis zrobiłam podsumowanie roku i uświadomiłam sobie jaki on był wspaniały pod wieloma względami .Zwolniłam tempo zaczęłam doceniać małe rzeczy i cieszyć się z każdej wspólnie spędzonej chwili z córką i mężem. Ja każdemu życzę żeby miał możliwość zwolnienia tempa i spojrzenia na świat przez pryzmat właśnie tych drobnostek które nas otaczają codziennie .
Czytam Cię od pewnego czasu i po mimo naszego tak różnego gustu myślę, że mógłbyśmy zostać przyjaciółkami, bo na najważniejsze sprawy w życiu mamy podobny pogląd :-)
Zgadzam się w 100%. Zawsze warto zwolnić na chwilę i cieszyć się tym co jest tu i teraz :)
Malwina, czytam twojego bloga od czasu do czasu i niektóre wpisy naprawdę są ciekawe i warte uwagi. Niestety moim zdaniem ten do nich nie należy. Mam wrażenie ze po prostu chcesz i lubisz się wyróżniać. Ale modna jest przeprowadzka na wieś, rzucenie korporacji, białe meble w pokoju dziecięcym oraz slow life o którym piszesz. Jest teraz moda na gotowanie dzieciom zamiast kupowania słoików, wkładanie dżemu do pięknych słoików. Mam wrażenie, że bardzo dużo rzeczy o których piszesz i się zachwycasz to właśnie obowiązująca moda. Nie wspominając o prośbie o lajki. Teraz wszystko musi być zlajkowane. Bez tego nim istnieje i nie jest ważne. Czy naprawdę? Pozdrawiam
A gdzie teraz mieszkacie, bo to mi gdzieś umknęło? :)
Życzenia traktuję bardzo osobiście ;-)
Zdjęcia cudowne, magiczne, wspaniałe!
Ja już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że moje postanowienia muszę wprowadzać z dnia na dzień. Bo póki trzyma się mnie jeszcze energia i optymizm związany z nowym działaniem, mam szansę coś zrobić. Z czasem energia opada i wychodzi… Z resztą wszyscy wiedzą co, więc nie będę pisać ;)
Pozdrawiam i życzę spokojnego nowego roku w nowym miejscu :)
Od jakiegoś czasu nie wyświetlają mi się zdjęcia na Twoim blogu, jeśli przeglądam go na Macu. O dziwo, na ajfonie wszystko wyświetla się ok, tak samo gdy korzystam z komputera z windowsem. A na Macu biało..;) widoczne jest tylko to pierwsze zdjęcie tytułowe. Czy wiesz czym może to być spowodowane? Może któryś z czytelników już Ci zgłaszał taką 'usterkę’? ;)
Niestety kolejny raz zapisac sie na newsletter sie nie moge a wiadomosci dalej brak…czy to tylko dla wybranych czy lista osob jest podzielona ?
Hej.ja zwolnilam juz dawno.u od kilku lat wypinam sie na sylwestra.bo …nic nie musze.i wiesz co – nasz dorosły syn zyje tak samoe jak my- spokojnie.powoli .ciesząc sie kazda pierdola.wszystkiego dobrego
Boże, jakie piękne zdjęcia!!! Poza zdjęciami, to uwielbiam Twoje wpisy o sensie życia, o wolności… Marzy mi się takie spokojne życie, gdy nic nie muszę. Ale muszę, machina korpo pracuje, a ja obiecuję sobie, że przyjdzie taki dzień, że po prostu będę się w pracy realizować wtedy, kiedy ja chcę! A nie, kiedy muszę.
Chyba ostatnio po głowach krążą nam podobne myśli. To już któryś z kolei wpis, którym czytasz w moich myślach… pozdrawiam :*
W nowym domu życzę Wam jak najmniej usterek i futrzanego czworonoga :)
Mam synka w wieku Matiego, rowniez marzy mi sie domek podworko i rodzenstwo dla Igiego. Ale najpierw, trzeba znaleźć stala prace (z tym ciezko) no i mieszkania na wynajm drogie :( aktualnie mieszkamy pod warszawa i codziennie stoimy w korkach do pracy (zenada). Wy jakie macie to mieszkanko, jakie oplaty?
Napisz na aleksandra9310@gmail.com
Pozdrawiam!:)
Ps. Moda lubi sie powtarzac, Twoje oko zaraz będzie hitem :D
Nasza gorączka sylwestrowa polegała na wykorzystaniu dziecka do pompowania balonów, przygotowania kolacji i kreacji Lidki, bo królowa musi błyszczeć :P
A teraz konkrety, konkrety. Naucz mnie robić takie zdjęcia! Już i teraz :P
Cuuuuuuuudne zdjęcia:)
Kiedy zrobisz warsztaty fotograficzne? Piękne zdjęcia i świetny wpis!
Zdjecia są cudowne. Totalnie mnie zauroczyły. Patrze i patrze i patrze… :)
Piękne zdjęcia, ahhhh …
Czekam na obiecany wpis o Twojej karierze fotografa (czym, jak, gdzie) i co jakiś czas będę się przypominać
widać, że Mateusz jest bardziej związany z ojcem niż z Tobą
Moje postanowienia noworoczne i nie tylko, zapisuję na początku kalendarza. Na początku a nie na końcu. Widzę je codziennie albo dwa razy dziennie.
Dzięki temu nigdy nie zapominam jakie cele sobie wyznaczyłam.
Ktoś mi powiedział:
„Bakusiowo robi teraz cudowne zdjęcia”. Oto jestem! ZAKOCHANA! :) :) Dobra robota
Jak zawsze prześliczna sesja :)
I zgodzę się z Tobą w 100% – każdy musi iść swoim torem. Jak się damy zagonić do tego życiowego kołowrotka (a w Warszawie jest to niestety niemal nie do uniknięcia) to prędzej czy później zwariujemy chcąc zadowolić wszystkich, tylko nie samego siebie. Pęd bo tak „trzeba”, pęd bo ktoś tak uznał.
Ja też mam gdzieś to co inni uznają za modę. Że w tym sezonie trzeba to czy tamto. Jak to powiedział Oscar Wilde : „Z życia trzeba wybierać to co najlepsze dla siebie”… samego. I absolutnie trzeba zwolnić, żeby życie przez palce nam nie uciekło.
Cudownie, że jesteście wreszcie u siebie, choćby i bez tych kanap. W końcu przyjadą, a domu i tak nie tworzą przecież meble :)
Im dłuzej czytam Twojego bloga tym bardziej zachciało mi się znowu pisać ;) cudowna jest ta wasza społeczność blogerska. Więc i ja spróbowałam dołączyć.
Mam w związku z tym jedno pytanie, mam nadzieję że się nie pogniewasz – czy zakładając bloga posiłkowałaś się jakimiś poradnikami itp czy sama wszystko ogarnęłaś? To dla mnie czarna magia, bo nawet nie wiem jak dodać do bloga swojego fanpejdża czy jakieś inne gadżety… Byłabym wdzięczna za jakieś wskazówki :)
PS. Cudowne zdjęcia do tego wpisu! Serio!
Przeczytaj książki tego pana –> http://www.jasonhunt.pl :) To Ci wystarczy w zupełności :)
Czy któraś z Was mogłaby zamieścic link do drugiego bloga mamy Bakusiowej ? Newsletter nadal do mnie nie dotarl