To już rok od Tamtego Dnia…. Rok od cicho tykającego zegara w poczekalni, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Nie wyobrażasz sobie co czułam czekając długie godziny, zastanawiając się jak bardzo słowa jednej osoby zmienią moje życie. Wiedziałam, że niezależnie od tego, co usłyszę nic nie będzie już takie jak do tej pory.
Miałam się zgłosić po Nowym Roku. Nie dałam rady. Musiałam to wiedzieć wcześniej. Moje serce nie przeżyłoby kolejnych dwóch tygodni niepewności. Bałam się… tak bardzo się bałam…
Chciałam napisać to wszystko inaczej, ale powoli zaczyna brakować mi słów… zaczynam czuć to co wtedy. To wszystko jest takie żywe. Widzę siebie, siedzącą w kąciku, trzymającą Jego rękę. Płakałam. On też nie wytrzymał. Nie obchodziło nas, że tyle osób dookoła, że pomyślą, że nienormalni. Nic się dla nas nie liczyło.
Im większe łzy spływały po moich policzkach, tym większy ból widziałam w Nim. Nie wiedział jak mi pomóc, nie potrafił znaleźć słów, gestów, które coś by zmieniły. Nie znalazłby… Siedzieliśmy tak w milczeniu, od czasu do czasu nieśmiało uśmiechając się do siebie. „Będzie dobrze…” usłyszałam kiedy nadeszła moja kolej…
To najdłuższe 5 minut w moim życiu. Napięcie, ściśnięte gardło… cisza, lekarz nic nie mówi. Nie chce mi powiedzieć? Coś jest nie tak? Czekałam jakby na wyrok… 2 tygodnie wcześniej usłyszałam coś, co nie pozwalało mi normalnie funkcjonować przez te wszystkie dni. „Ciąża jest, ale proszę się nie nastawiać. Musimy zobaczyć, czy serce będzie biło.” Koniec, dziękuję, do widzenia…
Czekali wszyscy: Baby, Dziadzie, Ciocie, Wujki… Synku… na tych kilka rytmicznych uderzeń czekało tyle osób. I każdy „bał się cieszyć”. Każdy się bał… jak ja miałam się nie bać skoro bał się KAŻDY? Każdy oprócz jednej osoby – Twojego Taty Skarbie… Twój Tata od początku mówił, że jesteśmy stworzeni do bycia szczęśliwymi i nic nie może tego zmienić. Wszystko było jak w bajce do tej pory i bajką pozostanie na zawsze. Chciałam mu ufać, wierzyć w to wszystko, ale tak bardzo bałam się zawodu… A On cierpiał widząc mój strach, nie mogąc mi ulżyć. Wiedział, że Ja nie wyobrażałam sobie, już życia bez Ciebie. Gdybyś Ty zniknął, zniknęłabym ja… Nie przeżyłabym tego…
W końcu doczekałam się. Pomimo tego, że przyszłam wcześniej niż powinnam… Dokładnie rok temu usłyszałam bicie Twojego serduszka Kochanie. Dokładnie rok temu staliśmy z Twoim Tatą przytuleni pośród spadających płatków śniegu i płakaliśmy… ze szczęścia.
Ten dźwięk był najpiękniejszym gwiazdkowym prezentem jaki kiedykolwiek miałam dostać…
Pięknie to napisałaś. Ale się zryczałam… tak dokładnie przekazałaś co czujemy w takiej chwili my matki.
I Ojcowie :) Może nie wszyscy pokazują, ale przeżywają to tak samo jak my…
Jutro mnie czeka badanie.. niepewność czy usłyszymy serduszko jest okropna..
Trzymam mocno kciuki!
Też miałam taką historię. Tylko, że ja nie usłyszałam tego dźwięku…
Aga… przykro mi… wierzę w to, że jeszcze kiedyś usłyszysz…
usłyszysz na pewno, wiem co mówię, bo sama przez to przeszłam a teraz mój mały szkrab słodko koło mnie śpi. trzeba tylko w to uwierzyć :) świetny, wzruszający tekst. bardzo mi się tu podoba.
I ja się popłakałam, u mnie było podobnie. Tylko, że wylądowałam w szpitalu z tzw. „plamieniami”. Tam USG i lekarz, którego nienawidzę do tej pory „Zarodka nie widać, serca nie słychać, przyjść za tydzień. Następna!”
Wyobrażasz sobie?
Tydzień później przeżywałam to samo co ty. Po tygodniu płaczu i nieprzespanych nocy czekaliśmy na cud. Teraz mój cud ma 6,5 miesiąca ;-)
Ci wszyscy nieczuli lekarze muszą być bardzo nieszczęśliwymi osobami… w życiu zawodowym, prywatnym, nie wiem, ale nie wierzę w to, że istnieje coś takiego jak znieczulica zawodowa. Ja może i lekarzem nie byłam do tej pory, ale o ludzkich uczuciach nie zapominałam w swojej pracy i często gęsto właśnie nimi się kierowałam…
To najlepsze co mogło nas spotkać… takie rosnące z dnia na dzień szczęście :)
Nie rozumiem dlaczego tak lekarze traktuja biednych rodzicow. Jakies chore. Po co tak stresowac przyszlego rodzica… Czy moge zapytac dlaczego byly problemy? Ja mam dosyc dobre wspomnienia z pierwszej wizyty. Dlatego tez chce wiedziec co moze byc nie tak.
Ja plamienie miałam w sumie nie wiadomo skąd. Po prostu „czasem tak się zdarza”- usłyszałam tylko i już. I do końca trzeciego miesiąca brałam tabletkę na podtrzymanie ciąży. Potem już wszystko było w porządku.
A to, że serca nie było słychać było winą źle obliczonego wieku ciąży. Mój synek był po prostu jakiś tydzień młodszy niż wskazywało badanie i stąd całe zamieszanie.
Rozumiem. Teraz to wszystko ma sens. Czasami jest rzeczywiscie za wczesnie na badanie wykrywajace serduszko. Ja poszlam kurat w 7 tygodniu wiec bez problemow. Ja tez plamilam i mowiono mi ze to sie zdarza ze nie ma sie czym martwic i po prostu czulam ze nie mam powodow do niepokoju, wiedzialam ze bedzie dobrze:)Okazalo sie ze mam za nisko lozysko i dlatego plamie. Ale nigdy nie spotkalam sie z tak zimnym traktowaniem, zawsze lekarze i polozne byli bardzo sympatyczni, ciepli i pomocni. Nikt mnie nie dolowal, nie straszyl, nie odsylal… Wspolczuje ze mialas takie okropne doswiadczenie. Mam nadzieje ze w koncu to sie zmieni w Polsce. Pozdrawiam
WordPressa nie pojęłam, ale bloga w końcu założyłam! Tak już podglądam od dłuższego czasu i Ciebie i innych, że w końcu mnie naszło- może i ja spróbuję? Na razie niepewnie i małymi kroczkami, troszkę podpatrywałam Ciebie! (przepraszam!) i mam nadzieję, że nie pogniewasz się za podobną nazwę bloga, ale trylion innych, które wymyśliłam, były już zajęte i zajrzyj jeśli będziesz miała ochotę ;-)
Całusy dla śpiącego już pewnie Bakusia ;)
(wcześniej- maltikeks) :))
Jest mi baaaardzo miło, że podoba Ci się blog:) I nie ma za co przepraszać – jestem dumna, że Bakusiowo jest inspiracją dla kogoś :) My po Nowym Roku ruszamy z nowym szablonem i ogólnie będą wieeeeelkie zmiany :) A z nazwą też mieliśmy takie przeboje jak ty. Miały być Bakusie, ale jakieś serki homogenizowane nas ubiegły i tak zostało Bakusiowo :)
Bakuś jeszcze rozrabia :) I również przekazuje całusy tylko te jego trochę (bardzo) obślinione :)
Ale te bardzo obślinione buziaki są najbardziej urocze i przemiłe :D
To specjalnie dla Ciebie zadedykuję następną sesję :) Będzie baaardzo obśliniona :)
Oh będę baaardzo szczęśliwa za taki prezencik :D
Od jutra zaczynam dzień od przeczytania Twoich wpisów kochana!!! Bo po co się malować jak zaraz i tak szlag trafi całą robotę !! ;P
Ciociu jutro planuję mniej wzruszeń – śmiało smaruj oko ;)
Trzymam za słowo ;DD
płakam.
wiem co czujesz.
po jednej straconej ciąży,
gdy usłyszałam bicie następnej, łzy leciały jak groch.
Teraz mamy za to super facetów!
<3
Boże… nie wiedziałam… Ja bym nie przeżyła… Nie wiem co powiedzieć. Tego się pewnie nigdy nie zapomina…
Aga Cieszę się, że jest już Kubi, że możesz się nim chwalić całemu światu i ten świat go pokochał jak widać :) Ucałuj go od cioci i przytul od „dzidzi” :*
To jeden z pierwszych parentingowych, które mi się podobają, myślałam, że nie idtnieją dobre blogi :)
no cóż zapraszam również do siebie :)
http://mamabajtla.blogspot.com/
Asia nie widziałaś w takim razie jeszcze buuby, makóweczek, szafeczki, wronka… zakochasz się w blogosferze, ja co chwila znajduję kolejną perełkę:) Zajrzę na pewno do Ciebie:) Nooo i dziękuję za ciepłe słowa :)
Wzruszający tekst… Przykre jest to, że tak wiele kobiet to przeżyło.
Doskonale wiem o czym piszesz, bo dwa razy przez to przechodziłam i tylko jedna historia zakończyła się happy endem.
A teraz drżę, bo za kilka dni… będę siedziała w „poczekalni”…
Trzymam za Ciebie kciuki… i za to malutkie serduszko. Żeby zabiło specjalnie dla Ciebie :*
Pięknie to napisałaś. U mnie niestety nie było happy endu :(
Rozumiem ten ból i ten strach, aż za dobrze …
Ja ide jutro się przekonać…
Łzy płyną same ze wzruszenia i również wspominam bardzo wzruszająco ujrzane na monitorku pierwsze bicie serca mojego skarba, jak szłam przez rynek z uśmiechem od ucha do ucha i łzami w oczach . Dla tych którzy pragną tego doznać nie poddawajcie się dziewczyny trzymam kciuki za was i za happy end :)
Bakusiowa mamo a czy na końcu nie powinno być ,,Dokładnie DWA lata temu usłyszałam bicie Twojego seduszka”:) Przynajmiej tak wskazuje tytuł teksu tak pięknke napisanego :) aż wróciłam do swoich grudniowych wspomień również sprzed 2lat :)
Ajććć Ty pisałaś to rok temu:) przepraszam mój bład:)
Dreszcze nacalym ciele…..kazda matka to przezywa co najmniej raz i kazdy ojciec. :) Za to Kocham blogi Twoj i inne tez ze przywoluja takie wspomnienia:)
Jeju, ja w pierwszej ciąży miałam plamienia, trochę ponad pierwszy trymestr leki na podtrzymanie. Mimo, że ciąża nie planowana, odkąd się dowiedziałam to nie wyobrażałam sobie już życia bez mojej córeczki, każdego dnia walka z całym światem, z losem by było dobrze, a potem ciężki poród i znowu strach, że ją stracę. A teraz ma już ponad 3 lata i przy każdej chorobie, przy każdym stłuczonym kolanku, przy każdej jej łezce czuję to samo.
Z niecierpliwością czekam na kolejne posty i muszę Ci pogratulować z zazdrością, bo przyciągasz jak magnes :). Kiedyś pisałam do Ciebie o poradę, żeby odnaleźć się w tej blogosferze czy o coś tam związanego z blogowaniem, teraz już sama nie pamiętam na pewno masz trylion takich wiadomości, wiec odpowiedzi się nie doczekałam ;). Teraz jakoś sobie radzimy i masz rację, że blogosfera wciąga :). Blogi Twoich koleżanek tez są świetne! Także chylę przed Wami czoła ;)
Przepraszam jeśli nie odpisałam. Staram się odpisywać na wszystkie wiadomości, ale przyznaję się, że mam z tym problemy :( Zobacz… nawet na komentarze odpisuję po 2 dniach. Ech… nie ogarniam ostatnio :) Powodzenia! Trzymam kciuki za rozwój!
Ja usłyszałam, że poroniłam. Kiedy po dwóch tygodniach bólu zgłosiłam się do innego gina, czekanie w poczekalni z tymi ciężarnymi było katorgą.
Mąż był ze mną, bo z mdłości nie potrafiłam ustać. Kiedy weszliśmy do gabinetu spodziewaliśmy się najgorszego, że to poronienie coś mi na stałe zrobiło i już nie będziemy mogli się starać.
„Widzi Pani ten punkt?”
„To serce, serce dziecka”
Niestety potem nie było też różowo. Ale Chibi urodziła się zdrowa i piękna :)
Wróciły wspomnienia. .. ja miałam umowioną wizytę do gina juz z 2 miesiące wcześniej, klasycznie cytologia i te sprawy. .. w międzyczasie test pokazał ze jestem w ciąży:) niestety bylo zbyt wcześnie żeby usłyszeć serce i tym samyn potwierdzić ciążę. … proszę się zgłosić za dwa tygodnie. .. najdłuższe 2 tyg mojego życia… i do tego mąż w delegacji podczas najważniejszej wizyty…. ale wszystko było dobrze;-) swietowałam kupując pierwsze skarpetki dla naszej Dzidzi;-) a za 3 tygodnie witamy ją na świecie:)
Jak ja Cie rozumiem … bylam dokladnie w identycznej sytuacji. Zrobilam test byl pozytywny pamietam jak plakalam ze szczescia. Potem umowiona wizyta u lekarza, ale zeby nie isc bez niczego zrobilam poziom bHCG wyszedl wysoki, po 48h powtorzylam, spadl o 800 jednostek, z wynikiem w reku i placzem weszlismy z mezem do gabinetu, przplakalam caly czas siedzac w poczekalni. Lekarz spojrzal na wynik, zrobil USG i powiedzial, ze ciaza ok. 5 tyg, a w zasadzie pecherzyk ciazowy. Kazal sie wstrzymac z radoscia 2 tygodnie i powiedzial, ze na razie mozna traktowac jako pelnowartosciowa ciaze i za dwa tyg okaze sie, czy uslyszymy serduszko. To tez byly dla nas najgorsze dwa tygodnie. Tak bardzo pragnelismy tego malenstwa. Kiedy uslyszelismy po 2 tyg tetno oboje plakalismy w gabinecie z radosci… teraz jestem w 6 miesiacu, synus rosnie i dokazuje w brzuchu ale to sa najbardziej ukochane i wyczekane kopniaki na swiecie, a w maju bedzie juz z nami :)
Niestety ja przezylam juz to wszystko 2 krotnie też poszłam wcześniej do lekarza i był tylko pęcherzyk ciążowy gdy po 2 tygodniach poszłam pęcherzyk urósł serduszka dalej nie było. Lekarz kazał poczekać jeszcze tydzień. To był najgorszy miesiąc w moim życiu a w zasadzie trwa ten czas do tej pory. Okazało się że rozwój pęcherzyka się zatrzymał a serduszko nie bije. Do tej pory nie mogę się pozbierać a minelo ponad 7 tygodni od zabiegu. Najpierw czekanie a później moje serce rozsypało się na kawałki i już 1 zawsze będzie brakować.
Nam nie było dane usłyszeć tego dźwięku dwa razy. Pierwszą Ciąża usg… nic nie stuka… 24.11 krwawienie, szpital. W drodze do domu dotarło do mnie co się stało ogromny ból, pustka…
Kolejna Ciąża długie minuty w poczekalni… jest bije pięknie miarowo i termin porodu jak grom z nieba 24.11. Teraz moje serduszko ma 4 latka a my po kolejnym poronieniu w między czasie, obecnie znów patrzymy jak rytmicznie stuka ten punkcik na monitorze… A za miesiąc przytulimy ja do siebie
Ja słyszałam tylko raz bicie serduszka mojej córki na drugiej wizycie już nie biło…
Wiem co czułaś, z tym, że u mnie 2 razy serduszko przestało bić ???? po moim policzku nie płynęły łzy lecz kamienie ????
Ja po 3 tygodniach czekania niestety nie usłyszałam tej „pięknej melodii”. Mimo iż mija juz 2 miesiac od tego czasu ja nadal nie mogę zapomniec i pozbyc sie mysli co by bylo gdyby….
Byliśmy wczoraj. Miesiąc płaczu obaw. W szpitalu powiedzieli mi że serduszko jest wątpliwe. I dokładnie o 20.40 usłyszeliśmy i zobaczyliśmy nasza Fasolke ???? a to już 2miesiac ????