Siedziałam sama pośrodku ciemnej sali. Łzy płynęły mi po policzkach jedna za drugą. Wstydziłam się bo nie wiedziałam czy obok nie siedzi ktoś znajomy. A przecież płakać z takiego powodu to wstyd. To takie nieprofesjonalne. Przecież to zwykła bajka… a może jednak niezwykła?
Na początku zapowiadało się nieciekawie. Inna od standardowej grafika. Inna od standardowej tematyka. Inna od standardowej muzyka. I bohaterka, która nic nie mówi. No pięknie myślę sobie. Że też to dostało nominację do Oscara? Minęło 5 minut a mi popłynęła pierwsza łza po policzku. Pierwsza łza, która tak bardzo rozumiała małego chłopca, który stracił swoją mamę. Dlaczego ją stracił dowiedziałam się dopiero na koniec bajki. Ale nie powód jej odejścia był najważniejszy. Najważniejszy był skutek…
Mały chłopiec był wręcz agresywny w stosunku do swojej siostry – niemowy. Nienawidził jej za to, że zajęła miejsce jego mamy. Ojciec natomiast dziewczynkę ubóstwiał. Kochał ją nad życie bo przypominała mu jego żonę. Żonę, która opuściła go tak nieoczekiwanie wykrzykując tylko „wybaczcie mi” na pożegnanie.
Bajka ukazuje prawdziwy ból i bezradność mężczyzny, który stracił swoją miłość. Ukazuje nieszczęście jego matki, której serce zamienia się w kamień w obronie przed uczuciami, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Jedno wydarzenie wywołuje kilka zupełnie odmiennych postaw. Jestem przekonana, że każdą z nich będziesz rozumiała. Każdą z nich niemal poczujesz bo bajka jest zrobiona fenomenalnie.
Konstrukcja bajki jest prawdziwym majstersztykiem. Dziecko zachwyca się elementami „dziecięcymi”, rodzic „dorosłymi”. Dwie odmienne płaszczyzny skupione w jednej całości. Piękna oprawa muzyczna, nietuzinkowa grafika. Klimat prawdziwych irlandzkich legend, dreszczyk strachu i burza emocji. Coś pięknego!
Bajka nafaszerowana jest symbolami i alegoriami. Fabuła jest skonstruowana tak, że splatają się ze sobą dwie dokładnie te same historie, jedna ze świata ludzkiego inna z magicznego, ale nadal są to te same wątki, które w kulminacyjnym momencie łączą się ze sobą i kończą happy endem. Może nie do końca happy bo ja chciałabym żeby wszystko się cofnęło, ale tak jednak nie jest…
„Sekrety Morza” bo o tej bajce mowa, porwały moje serce i umysł. Oglądałam ją kilka tygodni temu a nadal mam przed oczami te sceny, od których serce zaczyna mocniej bić. Byłam sceptycznie nastawiona do tej produkcji. Przyznaję się bez bicia. Kiedy bajka się zaczęła nadal powątpiewałam. Ale wystarczyło 5 minut i hipnotyzujący śpiew selkie żeby dać się zaczarować.
Koniecznie obejrzyj tą bajkę. Jest inna. Ale między innymi właśnie przez to piękna i wyjątkowa.
*Wpis powstał w ramach współpracy z VUE MOVIE DISTRIBUTION dystrybutorem bajki.
Namówiłaś mnie – trzeba obejrzeć ;)
Od jakiego wieku, Twoim zdaniem, dziecko będzie „gotowe” na tę bajkę?
Mnie zachwyca kreska w tej bajce…dawno już takiej nie widziałam…
Oj tak, coś zupełnie innego :)
Uwielbiam INNE bajki … oglądamy razem z córką i zawsze jest zachwycona ;) Na Sekrety Morza wybieramy się już za momencik do kina ;)
Czy bajka jest odpowiednia dla 3 letniego dziecka? Czy raczej za małe?
Kurcze wiesz co Ewa… nie mam 3-latka i przyznam się, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie „poziomu rozwoju” (wiem, że to głupio brzmi, ale wiesz o co mi chodzi na bank :) ). Dialogi są proste. Niesamowicie proste więc wydaje mi się, że na spokojnie powinien je zrozumieć taki mały ludek. Jedyne co mnie zastanawia to scena z taką sową, która goni tego chłopca i wystawia przez dziurkę takie grrrrooooźźźźne oko. To oko było straszne i nawet w mojej pamięci zapadło. Kurcze… Mati mój by się nie wystraszył, ale on jest mniejszy. Pewnie by to przeoczył. Nie wiem jak 3-latek…
Miałam pójść z Wiki, ale teraz się zastanawiam – nie wydaje Ci się, że to będzie za trudna bajka dla trzylatki?
O pacz :) Właśnie pisałam o tym:) „…nie mam 3-latka i przyznam się, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie „poziomu rozwoju” (wiem, że to głupio brzmi, ale wiesz o co mi chodzi na bank :) ). Dialogi są proste. Niesamowicie proste więc wydaje mi się, że na spokojnie powinien je zrozumieć taki mały ludek. Jedyne co mnie zastanawia to scena z taką sową, która goni tego chłopca i wystawia przez dziurkę takie grrrrooooźźźźne oko. To oko było straszne i nawet w mojej pamięci zapadło. Kurcze… Mati mój by się nie wystraszył, ale on jest mniejszy. Pewnie by to przeoczył. Nie wiem jak 3-latek…” :)
no patrz… jeszcze nigdy nie płakałam na bajce. No z wyjątkiem Króla Lwa :)
Piszesz tak pięknie o tej bajce, że już się w niej zakochałam! :) Dzięki Tobie na pewno obejrzę :)
na pewno ją zobaczę. zapowiada się ciekawie. dziekuje
Hej. Zaciekawiła mnie Twoja recenzja. Normalnie pewnie bym szerokim łukiem ominęła taką bajeczkę, ale teraz szukam kina, które jeszcze ją wyświetla. Jakim cudem nie słyszałam o tej bajce wcześniej?