Bu! Straszę Cię! To ja, słomiana matka. Słomiana od kilku dni bo moje dziecko przejęli teściowie. Pączek wyjechał na kolonie do Dziadzia Zdzicha i Babci Nikoli a stare Pąki kursują w tą i z powrotem między mieszkaniem a domem i doprowadzają swoje życie do porządku. Jest już coraz lepiej. Po batalii z producentem drzwi w końcu otrzymaliśmy 7 z 8 zamówionych i zerwaliśmy umowę z producentem kanap. Ale o tym będzie inny wpis. Może nawet już kolejny :) Ten ma być o klątwie. O swoistym naznaczeniu matek. A szczególnie tych słomianych. Może nie do końca tu pasuje to określenie bo słomiana to w sumie wdowa jest, ale szybkość z jaką w dzisiejszych czasach przetwarzamy informacje pewnie nawet nie pozwoliła Ci zastanowić się nad poprawnością językową tego neologizmu. No i dobrze. Bo nie o poprawność w tym wszystkim chodzi a o… KLĄTWĘ!
Każda matka (nie kłam, że Ty nie) chociaż raz w życiu marzyła o tym, żeby podesłać swoje dzieciątko do dziadziów. Do drugiej mamy, do dużego pokoju do taty, do… gdziekolwiek podesłać żeby tylko chociaż chwilę odpocząć. A odpoczywanie matki bez dziecka nie wygląda tak jak odpoczywanie normalnego człowieka. Matka, która może swoje dziecko powierzyć w opiekę zaufanej (dostatecznie zaufanej) osobie, odpoczywa OGARNIAJĄC ŚWIAT. Żeby zrobić jak najwięcej w czasie, w którym nagle jest pojedynczym bytem, po to, żeby w momencie kiedy się znów rozdwoi, jak najwięcej spraw było już za nią. BY ŻYŁO SIĘ LEPIEJ :) A jak się ma to hasło do prawdy, to już każdy z nas wie.
Słomiana matka żyje w przeświadczeniu, że da radę. Że jest już duża i wie, że jej dziecku nic złego się nie dzieje a ten czas, który powinna poświęcić zbawianiu świata (swojego osobistego) nie może zostać zaburzony… czym? No właśnie, czym sobie te słomiane matki (na czele ze mną) uprzykrzają czas bez dziecka?
1. Opowiadaniem o dziecku znajomym. Szczególnie tym bezdzietnym, którzy nie podniecają się informacją o tym, kiedy Twoje dziecko zaczęło ząbkować i w jak magiczny sposób do tego doszłaś. Ostatnio zanudzałam znajomych wyliczaniem kiedy dokładnie mój kochany Pączuś zaczął ząbkować, jak charakterystycznie wtedy płakał, jakie było uczucie malutkich ząbeczków, które udało mi się wyczuć palcem… o matko palę się ze wstydu!!! Spojrzenie znajomych było bezcenne. To była taka sałatka, której głównymi składnikami było przerażenie, troska, obrzydzenie i znudzenie. Biedni znajomi… Biedna ja!
2. Oglądaniem filmików/zdjęć na komórce (nie daj Bóg masz Instagram). Na to się łapie nawet mój Maciek! Stoimy na światłach jak dwa ćwoki, ludzie trąbią na nas z każdej strony ale nieeeee, ważne jest, że właśnie oglądamy filmik, w którym Mati kłóci się z tatą o wychodzenie z samochodu. O ten dokładnie (zanim skończyłam pisać to co w nawiasie obejrzałam go z 10 razy). Albooooo ukochane nasze stopiczki brudne jakby dopiero co przyszły z Hobbitonu (o te, całuje mamusia, kocha ojojojojoj). No właśnie… już się rozkręcam, już bym Ci zaraz tu nawrzucała słodziaśnych słodziutkich słodzieństw, które rozczulają mnie podwójnie, kiedy nie ma w pobliżu mojego dziecka.
3. Dzwonieniem do osób opiekujących się maluchem, żeby… porozmawiać z dzieckiem, a jak nie rozmawia to chociaż posłuchać jak oddycha albo zapytać siedemdziesiąty raz w ciągu doby czy wszystko okej, czy nie płacze, czy nie głodne, czy nie tęskni, a jeszcze to się przypomniało i to i to, i jeszcze tamto a przecież bez tamtego to dziecko nie przeżyje bo to ważniejsze niż tlen i… chora jesteś matko wiesz o tym? :)
4. Wykupowaniem całego działu dziecięcego w akcie żalu za grzech pozostawienia swojego największego skarbu pod opieką OBCYCH! Wiesz co ja robię? W momencie, kiedy wychodzę na zakupy i nie ma mnie przez kilka godzin, nie potrafię wrócić bez prezentu. Bo zła ze mnie mama, bo chociaż puzelka kupię albo samochodzik, no bo jak ja mogłam zostawić swoje biedne dziecko na pastwę… TATY i tak z własnego widzi mi się pojechać sobie jak gdyby nigdy nic do Rossmana po pieluszki i kaszę. No wstydź się matko! Idź się i biczuj!
5. A ten punkt nie będzie nazwany jednym zdaniem. Ten punkt będzie opisem dziwnego niewytłumaczalnego zjawiska jakim jest ISTOTA SŁOMIANEGO MACIERZYŃSTWA. Bo słomiana matka wie, że jej dziecku nic nie grozi. Słomiana matka wie, że jej dziecko cieszy się z kolonii u dziadziów i gra w balona z dziadziem i robi kawkę z babcią… Słomiana matka ma stuprocentową pewność słuszności swojej decyzji. Bo wie, że nie leży w tym czasie do góry brzuchem, że pracuje, załatwia, ogarnia… Właściwie to powinna tylko dziękować wszechświatowi ta nasza słomiana matka, że słomianą matką może zostać od czas do czasu. Bo nie wszystkie mają taką możliwość, ale… ale przewrotność kobiecego umysłu przy okazji macierzyństwa pokazuje swoje prawdziwe ja. Działa na 200% swoich możliwości i nie pozwala na spokojny sen. Włącza wyrzuty sumienia obustronne. Z jednej strony, że gdzieś tam w świcie, biedne dziecko porzucone na pastwę ukochanych dziadków… a z drugiej strony,… że pierwsza strona. No by jak można sobie psuć jedyny taki czas, jedyną szansę na odpoczynek, na nadrobienie zaległości, na niespieszne zakupy i film z mężem nieprzerywany zmianami pieluszki, robieniem kamady na kolację numer 1 2 i 3 i ciągłym dolewaniem siocku… ale…. ale ja tak za tą kamadą i siockiem tęsknię :( I za tymi „spagetkami” rozrzuconymi po całym salonie, za sosem pomidorowym w kapciu (bo tam „się schował”)… TĘSKNIĘ <3
Jak jest z Tobą? Powiedz, że nie jestem sama i też tak masz. Chociaż w jednym punkciku pliiiizzz. Bo zaraz się okaże, że nie jestem żadną Słomianą Matką a Matką Wariatką! :D
Jeśli podobał Ci się ten wpis, będzie mi niesamowicie miło, jeśli nagrodzisz go… lajkiem na Facebooku.
W obliczu spadających zasięgów, to dla mnie najlepsza nagroda jaką mogę od Ciebie dostać za pracę nad wpisem.
Zapraszam Cię też na mój Instagram –> TUTAJ <–
A jeśli pragniesz intymnego związku, przyjmij moje oświadczyny i… zapisz się na Newsletter –> TUTAJ <–
Wpis tak mnie poruszył jakbym o sobie czytała :) No punkt w punkt się wszystko zgadza i aż się łezka w oku kręci :)
Nie martw się kochana ja też tak mam. Jak moja córcia wyjeżdża z dziadkami na wakacje to musze zadzwonić 100 tys razy dziennie i zapytać co u niej, porozmawiać z nią i zapytać czy nie tęskni. Zapewniam Cię ze nie jesteś sama. Każda matka chyba tak ma (no chyba ze się myle)
Ha! Też tak mam! Nooo może nie dzwonie 70 razy… W zasadzie czasami nie dzwonie ani razu w obawie że moje dziecko sobie przypomni o moim istnieniu ;p ale idąc na zakupy… To działa podświadomie! O zgrozo jak nie wyjdę z czymś dla młodego!
Próbuję się zapisać do newslettera i ciągle pojawia się, że email nieprawidłowy :(
kobieto ! uwielbiam Cię <3
Ja matka trójki ogromnie tęsknię za momentami kiedy zostanę sama. Przez pierwszą godzinę ogarniam świat przez kolejne pół ogarniam siebie a potem co sekundę zerkam na telefon i cała siła woli powstrzymuje się aby nie zadzwonić.
To już taka nasza doła.
Niestety, nasz maluch nie ma dokąd jechać na „kolonie”, więc słomiana matka zostaje tylko gdy ja wyjeżdżam (na kilka godzin) do szkoły, a to już zupełnie inna sytuacja. Ale uważam ze Twoje zachowanie jest zupełnie normalne ;) Pozdrawiam.
A Ja powiem, ze Wariatka! Ciesz sie, ze masz wspanialomyslnych tesciow. Zalatwianie niektorych spraw remontowo-budowlano-papierowych z dzieckiem to kosmos! Ja tak nie mam I wszedzie taszczysz za soba to dziecko, to jest dopiero atrakcja!
Też uważam, że powinnaś się cieszyć, że możesz podrzucić teściom dziecko na tak długo i pozałatwiać swoje swoje sprawy, albo wyjechać na wakacje. To wcale nie jest takie oczywiste, że dziadkowie zajmują się wnukami. Wcale nie muszą mieć na to ochoty. Albo zwyczajnie mogą pracować i nie mieć czasu. To wielki prezent od losu.
Punkt w punkt ja:/
Nie potrafię odpocząć, nawet jak nie ma przy mnie dzieci.Odpocząć psychicznie nie potrafię, bo cały czas myślę i odczuwam wyrzuty sumienia. ehhh. taki to los;p
A ja oddycham z radością wolnością, ale zauważyłam, że wtedy mąż zaczyna jakoś więcej znajomym opowiadać o córce ;) Choć oczywiście są chwile, że w obojgu totalna rozklejka następuje ;)
Normalnie wariatka.. tylko się nie martw ja też..A teraz jak pomyślę że będzie 2.. to zostanę wariatka do kwadratu!!
Jaki ten Matunio grubaśny na buźce. Pytanie mam typowe odnośnie maluchów jako, że w podobnym wieku są. Jak odzie Wam nocnikowanie ? Matunio wybiera sie do przedszkola ?
I z tego się nigdy, nigdy nie wyrasta! Będziemy tak miały do końca życia! Tylko, że nie będziemy dzwonić do „nianio-opiekuno-babcio-dziadków”, a bezpośrednio do dzieci już studentów…Już zawsze będziemy ICH mieć gdzieś w tyle głowy, nawet jak będą mieć 25 lat, pracę, drugą połowę i własne (niezależne) życie i nawet jeśli my będziemy się już mogły w spokoju świętym relaksować z Małżonkami naszymi na plaży na Mauritiusie:) Matki Oszalałe – to choroba, na która my Rodzice cierpimy Wszyscy!
Ja w takich chwilach zaczynam przeglądać wszelkie archiwalne zdjęcia :)
Znam to doskonale. Ja nawet jak świr ostatni biorę ze sobą jakąś bluzeczkę, albo kocyk córki i wącham go ukradkiem przed snem. :D
Nie chcę Cię martwić,ale jesteś Matka Wariatka, ale spokojnie bo ja też! :-) wszystkie punkty się zgadzają,ja bym jeszcze dopisała,że pod nieobecność młodej już planuje jak jej wynagrodze, że biedną,małą, bezbronną puściłam do tej babci,która rozpieszcza nad życie i skrzywdzić nie da. A ja myślę że zła matka że mnie bo dziecka się pozbylam… A dziecko najszczesliwsze na świecie jest u dziadków,też tak miałam :-)
Nie mam tak, na szczęście. Czasem tylko cos Zuzi kupie ale tylko czasem. A co do zostawiania malej z dziadkami to chetnie.. Ale dziadkowie nie chca jej juz brac bo tak daje im do wiwatu (pozwalają sobie na to) ze oddaja ja z powrotem po jednym dniu.. Ojciec tez sie nigdy dzieckiem nie zajmie wiec niestety nie odpoczne predko od dziecka :( ehh wez mo ja ktos na tydzien to sie wyspie :(
Dziewczyny jak na moje oko to wy jednak jesteście matki- wariatki;) Kiedy ja mam możliwość oddać dziecko pod opiekę dziadków (co nie dzieje się zbyt czesto), jestem wniebowzięta. Pierwszą rzeczą, jaką robię jest zaparzenie pysznej kawki i wypicie jej w spokoju;) Jeśli dzwonię do dziadków to po to, żeby sie upewnić jak długo pozostało mi jeszcze cieszyć się wolnością;) Co nie zmienia faktu, że jak moja mała wróci to czuję, że się za nią bardzo stęskniłam i mam znacznie więcej energii i chęci do wspólnej zabawy:) Dziewczyny, wypoczęta mama to szczesliwa mama, a szczesliwa mama to szczesliwe dziecko:)))
Ja tak bardzo, ale to bardzo marzę o drzemce. Już nie pamiętam kiedy się zdrzemnęłam, o wyspaniu juz nie wspomnę :)
Niestety muszę powiedzieć, że ma tak samo. Ostatnio pomyślałam nawet, że to normalne nie jest. Idę z mężem na koncert i ciałem jestem na koncercie, a duchem w domu przy dzieciach :)
moja najmłodsza córka na pierwszej nocce u dziadków.. czizas, jak Cię rozumiem :)
Świetny wpis, dzięki i zapraszam do siebie
http://mamawobcasach.blog.pl
A JA TAK NIE MAM!!! HA HA HA :)
Ja tez tak mam ! I najlepsze jest to ,ze akurat jutro mam randkę z moim mężem (oczywiscie długo planowana) ,córka spi u dziadków ,a ja juz mam wyrzuty sumienia ,ze ona tam idzie spac i sie zastanawiam czy dobrze robię ,ze ją chce „zostawić” …bo jak ona przeżyje noc bez mamy a raczej mama bez corki..aaaa? oszaleje! ?
Dokladnie mam tak samo i to x3. Pomimo ze moje najstarsze dziecie ma juz lat 11!!! To i tak wszystko to przerabiam za kazdym ” porzuceniem” i dzwonie co chwila i tesknie i mysle i tyle z relaksu hihi. Taki los mamy :-)
Mam i ja :-)
U mnie to jest tak ,, Z dzieckiem źle, ale bez niego jeszcze gorzej” Kiedy mam go na głowie marzę aby ktoś mnie odciążył. Kiedy w końcu już tak się dzieje to tęsknię jak cholera….Matka już tak ma.
Matka Wariatka dołącza się! Córcia pojechała z tatą na weekend do dziadków, a ja zamiast korzystać z tego, że mam pod opieką tylko jedną, to dzwonię, pytam czy wszystko dobrze i tęsknię jak cholera. A to tylko 3 dni!
Co poradzić jak Kocham to małe stworzenie i tak cicho i pusto w domu bez Niej.