WPADLIŚMY… Nasz syn poznał prawdę…

WPADLIŚMY… Nasz syn poznał prawdę…

Tytuł, który właśnie przeczytałaś to zapowiedź grozy i katastrofy. BUUU!!! Bój się! Bójmy my się obydwie :) Bo serio katastrofa się wydarzyła a co gorsza, może się wydarzyć kolejny raz. O co chodzi? O M-I-K-O-Ł-A-J-A… Powiem szyfrem, bo obok stoi Milenka i boję się, że skoro już tak dobrze #móvi to jeszcze się okaże, że i czyta :) No więc… MATI JUŻ WIE… przez przypadek. No dobra… przez głupotę rodziców :)

Nie uwierzysz jak to się stało. Sama w to nie wierzę! Mieliśmy już wszystko załatwione. Matiego nie dziwili Mikołajowie w centrach handlowych. Nawet strój Mikołaja wiszący w naszej szafie go nie dziwił! On wiedział, że przebieranki w Mikołaja to taka tradycja wśród dorosłych. No bo w końcu jego własny tata przebierał się za szalonego Mikołaja w naszym zeszłorocznym teledysku chociażby. Fejkowi Mikołaje… Mikołajowie :) nie robili na nim żadnego wrażenia bo wytłumaczyliśmy mu, że prawdziwego Mikołaja widziało tylko kilkoro wytrwałych dzieci na świecie. Mati pisał co roku list do Mikołaja i cieszył się, że Mikołaj list zabrał zostawiając swoją odpowiedź. Nawet trzymał się zaleceń Mikołaja z listu! Przez jakąś godzinę, ale się trzymał :)

I wiesz co… no żenada roku po prostu. Mój telefon łączy się z telewizorem kiedy próbujemy wybrać jakiś film na YouTube. Telefon staje się po prostu czymś w rodzaju pilota. I rzeczywiście wygodniej się wtedy wpisuje te wyszukiwane hasła więc często z tego korzystamy. Tyle, że Mati kiedy pierwszy raz zarejestrował, że „telewizor sam wpisuje jakieś literki” zaczął się pytać kto to. I właściwie sam rzucił, że MOŻE TO MIKOŁAJ? To nic, że było bliżej Wielkanocy niż Bożego Narodzenia. Mikołaj patrzy przez cały rok przecież :) No więc jak usłyszałam, że to Mikołaj, pociągnęłam temat i napisałam z telefonu Matiemu na ekranie, że „Tak Mati, zgadłeś. Tu Mikołaj. Słuchaj się rodziców i nie denerwuj się na Milenkę, kiedy zabiera Ci zabawki. Jest jeszcze malutka.” I wyobraź sobie, że ten biedny Mati, zadarł głowę w sufit i wykrzyczał „Dobrze Mikołaju! Przepraszam! Już nie będę! A czy teraz możesz mi pomóc wybrać MAJNKRAFT w jutubie?”. No wiesz… Mikołaj odpisał oczywiście, że nie ma problemu i wpisał hasło Matiemu za co ten biedaczyna jeszcze podziękował :) Zaczęliśmy wykorzystywać ten patent na przekazywanie Matiemu pouczeń co do jego występków. Mikołaj miał u niego niesssamowity posłuch. Właściwie to ten jutubowo-telewizorowy Mikołaj miał u Matiego większy posłuch niż rodzice i wszyscy dziadkowie razem wzięci. No bo wiesz… Mikołaj wszystko widzi a stawka jest wysoka – prezent na gwiazdkę jest jeden, a zasługiwać sobie na niego trzeba cały rok.

W pewnym momencie sprawa wymknęła nam się spod kontroli, bo Mati zamiast wpisywać hasła w YT, zaczął zwracać się do Mikolaja za każdym razem. Ot, normalna sytuacja – w każdym domu Mikołaj przecież czuwa nad wyszukiwarką filmów na telewizorowym jutubie :) No dobra… czujesz już absurdalność i śmieszność tej sytuacji? Połącz to jeszcze z bloopersami z naszych filmów, które ujawniają moje zdolności aktorskie :) JAK MNIE COŚ ŚMIESZY TO JA SIĘ NIE POTRAFIĘ KURCZĘ NIE ŚMIAĆ NOOO!!! :) No i kiedy tak siedziałam w fotelu i dusiłam się ze śmiechu kolejny raz (pół roku trwała ta farsa) Mati W KOŃCU zwrócił uwagę na to, że „Ty mamo zawsze się głupio śmiejesz jak Mikołaj się odzywa! I Tobie to nic nie mówi tylko do mnie wszystko zawsze! Uważaj! Bo na Ciebie też patrzy! I dostaniesz pod choinkę rajstopy z dziurami, zobaczysz!”

Noooo to wyobraź sobie jak spektakularnie wyglądał mój wybuch tłumionego pół roku śmiechu :) A, że ja mam z Maćkiem jakiś łączący nas siódmy zmysł, dołączył do mnie Maciek. Noooo i po ptokach. To znaczy, myślałam, że po ptokach bo Mati zamiast powiedzieć, że AHA! MIKOŁAJ NIE ISTNIEJE! powiedział: Jesteś okrutna! Mikołaj Ci tego nie wybaczy!. Uuuups…

I wiesz co… było mi już tak głupio, że uznałam, że tylko opowieść o tym jaka jest prawda o Świętym Mikołaju zrekompensuje Matiemu złamane serce.

Opowiedziałam mu o biskupie, który żył około 1700 lat temu, na terenie dzisiejszej Turcji, którą Mati kocha z wiadomych powodów :) Opowiedziałam o tym, że był jedynakiem z wieeeeelkim majątkiem, któremu radość z pieniędzy dawał dopiero ten moment, w którym mógł obdarować kogoś ubogiego a szczególnie jeśli było to dziecko. Za życia, oprócz rozdawania prezentów pomagał wielu ludziom, niektórych ratując nawet od śmierci, dlatego był uwielbiany przez ludzi. Ludzie, którzy się modlili za jego wstawiennictwem otrzymywali wielkie łaski. Działy się nawet cuda. Na pamiątkę jego działalności zaczęto obdarowywać się prezentami i pomagać sobie wzajemnie w okolicach 6 grudnia – na pamiątkę jego śmierci a tym samym w okolicy świąt Bożego Narodzenia.

I tak właśnie docieramy do roku 2020, w którym tak samo jak 1700 lat temu, największą z wartości dla kogoś i największą z radości jaką możemy dać samym sobie jest… pomaganie i obdarowywanie innych. I nie trzeba być rodzicem, który pracuje więc ma pieniądze (albo dostaje je od banku jak twierdził do niedawna Mati), żeby być takim Świętym Mikołajem. Wystarczy przykryć tatę kocem, kiedy przyśnie na podłodze… podczas „zabawy” z dziećmi :) Wystarczy pomóc Milence ułożyć puzzle, kiedy irytuje się, że NIE ŁUMI :) Wystarczy narysować mamie laurkę z napisem kocham i wyjątkowo narysować jej włosy żeby chociaż na laurce miała :) Dużo może zrobić nawet taki 7-latek, który nie ma jeszcze swoich pieniędzy na prezenty. A Święty Mikołaj tak naprawdę jest i patrzy na nas z nieba i zapisuje te wszystkie dobre uczynki, żeby później pokazać je Panu Bogu :) Więc zgadza się prawie wszystko. Tylko w takiej wersji „dorosłej” dla 7-letniego Matiego :)

I wiesz co… cieszę się, że tak się stało. Bo Mati teraz wspomina o Świętym Mikołaju z nieba i mówi, że chce być taki jak on. Świadomość tego, że Mikołaj nie jest postacią magiczną, a człowiekiem z krwi i kości, który po prostu pomagał, na tyle, na ile mógł i właśnie to dawało mu radość, zadziałała na Matiego jeszcze lepiej. W sumie to i na mnie działa, muszę przyznać.

Bo kiedy dociera do mnie, ilu mam dookoła siebie Mikołajów, którzy małymi gestami pomagają mi dzień po dniu… ten pokręcony świat staje się piękniejszy…

Maciejku… dziękuję Ci, za każde śniadanie do łóżka i herbatę do… komputera, kiedy wiesz, że robota pali mi się w rękach i zapominam o tym, że wypada coś jeść, albo pić. I za każdą tabletkę musującą, rozpuszczoną w szklance wody, kiedy pęka mi głowa od kolejnej migreny. I za to, że dajesz mi pospać w weekend i zabierasz rano dzieci, żeby mnie nie budziły :)

Nie będę teraz wymieniała wszystkich Mikołajów, którzy są dookoła mnie i pomagają mi czasem nawet nie wiedząc jak bardzo :) Bo wiesz jak to jest. Bywa tak, że masz okrrrropną chandrę, masz wszystkiego dosyć, czujesz się paskudnie i nie masz ochoty wyściubiać nosa za drzwi domu, ale kuuurczak, skończył Ci się makaron muszelki a Twoje dzieci jedzą pomidorówkę tylko i wyłącznie z muszelkami i koniec! I to jest jedyny moment,  w którym błogosławisz te maski, bo przynajmniej nie widać spod nich jak w rzeczywistości wyglądasz :) I stajesz w drzwiach sklepu i 09:59… godzina dla seniora – sajonara! AAAACH! Ale ja tylko makaron muszelki proszę Pani! Niet, bo się nie wyrobisz. Niet nie podam. Niet. Niet. Niet. No dobra… przyjadę za 2 godziny… znów. Trudno. Jestem życiowym pechowcem. Nie wiem co się dzieje dookoła mnie. Właśnie straciłam czas, niech ten 2020 idzie sobie już być 2020 gdzie indziej, blaaaa, blaaaa. I kiedy odkręcasz się na pięcie widzisz Panią Cecylkę, która uśmiecha się do Ciebie zza przyłbicy, mija Cię ze znaczącym „Pani poczeka” a po chwili pojawia się w drzwiach z paczką makaronu muszelki :) I wręcza Ci najpiękniejszy prezent jaki możesz dostać w ciągu najbliższych 2 godzin :) I kasy jeszcze nie chce! Bo „to drobiazg” :) No czy to nie jest Mikołaj? Tylko dnia codziennego? Wróciłam tam po tych dwóch godzinach i kupiłam czekoladowego mikołaja. I zostawiłam „pod ladą” żeby Pani ekspedientka, Pani Cecylce ode mnie przekazała przy najbliższej wizycie. Pani Cecylko dziękuję jeszcze raz! :)

Jeśli chcesz obdarować swojego osobistego Mikołaja dnia codziennego masz teraz na to super okazję! TUTAJ zostawiam Ci link do facebookowego bota, który obsługuje automatycznie konkurs Milki. Kliknij tylko w link, a bot już Cię poprowadzi :) Zgłoś swojego „Mikołaja” i opisz krótko co dobrego zrobił (może to być nawet mama, która upiekła Ci ciasto) :) Milka codziennie nagradza 25 osób. Do wygrania dwa pudełka słodyczy – jedno dla Ciebie a drugie możesz podarować swojemu „Mikołajowi” :) Konkurs trwa do 9 grudnia więc zostało nam już tylko kilka dni.

A wracając do Matiego… Jego mamy już z głowy – oby teraz dotrzymał tajemnicy i pozwolił Milence żyć w tej bajce przez najbliższe lata. Chyba, że matka znów jakiś numer wykręci ;)