5 minusów naszego domu, przez które go sprzedajemy❌ [+ 5 plusów, które zastosujemy w nowym?]

5 minusów naszego domu, przez które go sprzedajemy❌ [+ 5 plusów, które zastosujemy w nowym?]

No i stało się. Decyzja podjęta. Pomimo WIELKIEJ miłości do naszego domu postanowiliśmy się z nim pożegnać. Myśl o budowie nowego, tym razem idealnego domu, zawsze ucinałam tym, że szkoda mi życia i nerwów a dodatkowo, co nam po nowym domu, skoro dzieci pójdą nam na studia i nasze potrzeby nie będą już takie duże. I patrz, że ja taką myślą żyłam ostatnie 2 lata (bo od takiego czasu już te myśli do mnie wracają i krowy jedne, nie chcą odejść). Kilka tygodni temu poszłam jednak w tych wizualizacjach o krok dalej i przeliczyłam ile lat mieliby Mati i Milenka, kiedy wprowadzalibyśmy się do nowego domu…

Baku Matka – mistrz matematyki

Założyłam na budowę i urządzanie 3 lata. Taki wynik jest przy moim temperamencie i tempie realizowania wyznaczonych celów nierealny, bo znając mnie zamkniemy się w połowie czasu :) No dobra, do brzegu Malwinko… no więc uwaga. Moje dzieci, które miałyby rzekomo iść na studia wtedy, kiedy wybudujemy dom, będą miały za 3 lata… 9 i 4 lata :) Haaaa :) Nie pytaj mnie skąd ten mój dotychczasowy tok myślowy :) Z matematyką od zawsze było u mnie kiepsko. No, ale od kiedy dotarło do mnie, że ja jak najbardziej mam czas na wybudowanie nowego domu i pomieszkanie w nim z dzieciakami minimum 15 kolejnych lat, ta myśl NIE DAJE MI SPOKOJU :) A jeszcze jak sobie pomyślę o tym, że mieszkamy pod Warszawą, a nie gdzieś w Chąśnie koło Baniochy, skąd moje pełnoletnie dzieci musiałyby wyprowadzić się na studia, dociera do mnie, że JAK NAJBARDZIEJ, plan nowego domu wcale nie jest taki poroniony :)

Kochamy nasz dom. Co mi więc strzeliło do łba?

Ano to, że my z tego domu pracujemy. I właściwie dom byłby idealny, gdyby nie był też miejscem mojej pracy :) Nie ma takiej możliwości, żebym wynajęła sobie jakieś biuro bo moja praca polega na pokazywaniu naszego życia rodzinnego. Muszę mieć pod ręką kuchnię. Muszę mieć możliwość zrobienia zdjęć w pokoju dziecięcym. Muszę mieć swoją łazienkę. Swoje podwórko. Nasze sesje robimy w domu, albo na podwórku. Filmy dzieją się u nas. Nie w jakimś wynajętym studio. Sprzęt musimy trzymać w domu. 28 zabawek do kolejnego wpisu, kurier przywozi nam do domu. Stertę ciuszków do kolejnego zestawienia muszę mieć gdzie trzymać. W grudniu muszę mieć ubrane dwie choinki bo nie mogę Ci pokazywać zdjęć ciągle z jednego pomieszczenia. A przez cały rok te dwie choinki gdzieś trzeba trzymać. W naszym przypadku, nasz dom jest studiem nagraniowym, magazynem i biurem. Kiedy się tutaj przeprowadzaliśmy z naszego malutkiego mieszkanka w Warszawie, wydawało nam się, że będzie idealnie. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia. Ten dotyczący pracy i ten dotyczący życia w naszym domu. Bo po kilku latach mieszkania w naszym ukochanym domku, wiemy, co nam życie utrudnia, ale też co nam je ułatwia.

Co nam wyszło? Czyli plusy naszego domu, które będziemy przenosić na 100% do kolejnego

Pralnia w zabudowie umieszczona w łazience

Jaka to jest wygodaaa! Jakie to jest dobreee! Polecam absolutnie każdemu. Wygospodarowaliśmy sobie dużą łazienkę zamiast dwóch mniejszych na piętrze. O tym napiszę więcej za chwilę. Na jednej ścianie mamy lustro z szafkami na kosmetyki. Na drugiej, tej pod skosem. Zrobiliśmy wannę i ciąg zabudowy, dzięki której mamy dłuuugi roboczy blat na ręczniki, pranie i masę przechodnich gadżetów (no dobra… moje porozwalane kosmetyki) :) W szafkach ukryliśmy 4 oddzielne szuflady na brudne ubrania, dzięki czemu od razu segregujemy ciuchy kolorystycznie. W kolejnej szafce stoi sobie schowana suszarka do ubrań, później pralka a na końcu szafka, w której trzymamy detergenty. O tak jak tutaj:

pralnia-w-lazience

A tak to wygląda po otworzeniu drzwiczek :) (te ze sprzętem Ci pokażę bo te do brudów jakoś niespecjalnie fotogeniczne są hahaha) :)

Suszarka w domu to zbawienie. To coś, co ułatwia życie NIE-SA-MO-WI-CIE. Nie mamy żadnych sznurków, metalowych suszarek. Nie bawimy się w rozwieszanie prania i w końcu nie złorzeczymy na polski klimat zimą :) Przynajmniej nie z powodu zwisających na sznurku nad wanną skarpet i bokserek :) Z większością suszarek jest jednak jeden problem… ubrania się niestety często kurczą no i nie wysuszysz w niej swetrów ani innych delikatnych tkanin. A ja do swetrów mam meeeega słabość :) Chyba, że suszarka wykaże się odrobiną… inteligencji ;)

Testujemy teraz nowy zestaw pralka + suszarka z nowej linii LG VIVACE, które od tych dotychczas przez nas używanych różnią się m.in. właśnie tym, że są inteligentne (AI DD) :) Suszarka i pralka są wyposażone w czujniki, które automatycznie wykrywają poziom wilgotności, dobierają optymalny czas suszenia i temperaturę, dzięki czemu chronią dzianiny i delikatne tkaniny. Co ciekawe, pralka i suszarka łączą się ze sobą przez WiFi, dzięki czemu suszarka, zanim włożymy do niej pranie, już wie, jakie tkaniny prała pralka :) Dobre to jeeeeeest! :) A jeśli chodzi o ciekawostki o pralce, to ma certyfikat BAF (brytyjskiej Fundacji ds. Alergii), czyli coś, co docenią alergicy. Z pomocą pary, usuwa 99,9% roztoczy i kurzu z ubrań. No i jest głębsza niż standardowe suszarki dzięki czemu, bardziej pojemna.

Czekaj, czekaj, teraz pora na matkę pozującą na tle pralki i suszarki :) W swetrze (przypadkowo akurat – to nie jest przekaz podprogowy tylko prawdziwa miłość do swetrów) :)

Dobra ze mnie modelka co? :) Proszę Państwa, oto matka… w swoim naturalnym środowisku :P
A tu jeszcze matka na robocie… Podział obowiązków widać jak na dłoni. Matka tyra, a ojciec pajacuje :) MACIEK! TY MASZ ZE MNĄ ZA DOBRZE!!! :)

Jak wygląda dokładnie nasza łazienka zobaczysz we wpisie –> TUTAJ. W nowym domu raczej też pozostaniemy przy bieli. Ale myślę, że czymś ją przełamiemy. Bo już mi się taka biel biel biel… znudziła :) Jako baza jak najbardziej, ale trochę przesadziłam. Mogłam chociaż płytki w prysznicu i obudowę wanny zrobić w drewnopodobnych płytkach :) Tylko bałam się, że nie będą mi pasowały do szarego kamienia.

Gotowy żywopłot z bluszczu

Maciek strrrrrasznie się na mnie wkurzał jak wymyśliłam ten bluszcz. Rzeczywiście sporo za to zapłaciliśmy, ale już pierwszego dnia, po montażu paneli, przyznał mi rację. To najlepsza inwestycja jaką zrobiliśmy w naszym domu. No może oprócz przebudowy tarasu :) Bluszcz jest zimozielony. Trochę tylko ciemnieje, ale liście zostają cały czas. Rośnie jak szalony. Tworzy gęstą, zbitą ścianę, która daje mega efekt wizualny z jednej strony a z drugiej, daje jednak dużo intymności. Co prawda sąsiadów przez płot (przez bluszcz właściwie) mamy fajnych i nie mieliśmy potrzeby odgradzania się akurat od nich, więc cała ściana pomiędzy nami to tylko kwestia wizualna, ale są też tacy, którzy jeszcze zanim poznali nas na żywo, już nas nie lubili :) :) :) Pewnie znasz te klimaty :) Zawsze musi się trafić jeden wyjątek potwierdzający regułę :)

Teraz planujemy kupić dosyć sporą działkę bo chciałabym zmieścić na niej nie jeden a dwa domy (opowiem Ci o tym w innym wpisie), więc kupno takiego bluszczu zrujnowałoby nasz budżet doszczętnie. Ale plus jest taki, że kupimy działkę wcześniej, więc będziemy mogli obsadzić ogrodzenie małymi sadzonkami, które na pewno się rozrosną zanim się wprowadzimy. Zostaniemy przy tej odmianie zimozielonej. To był strzał w 10.

Nawodnienie działki

Zostajemy jeszcze przez chwilę przy zewnętrznych klimatach. Nawodnienie to jest coś, co wychwalamy pod niebiosa przez cały sezon. Wyjeżdżamy na wakacje i nie martwimy się o to, że pozdychają nam rośliny albo wyschnie trawa. Maciek nie musi też biegać z sikawką wieczorami. I tak mamy meeeega mało czasu. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałyby nasze wieczory gdyby jeszcze musiał podlewać trawnik :) Z nawodnieniem jest jednak jeden myk. Musisz mieć dokładnie rozplanowane gdzie co będzie stało, gdzie będzie posadzona jaka roślinka, żeby doprowadzić do niej linie kroplujące itd. Później niby można to przerabiać, ale zawsze wiąże się to ze zdejmowaniem trawnika i kombinowaniem. Więcej o kwestii ogrodu powiem Ci już przy MINUSACH bo będzie jeden, bardzo dla mnie ważny, dotyczący właśnie terenu dookoła domu.

Większe pokoje dla dzieci

Kupowaliśmy dom, który budował dla nas deweloper. Z góry było wiadomo, że będzie to projekt OPAŁEK 2G. Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym nie… wywróciła wszystkiego do góry nogami :) Zamieniłam mniejszą kuchnię z większym gabinetem wydzielając w ten sposób oddzielną część wypoczynkową i oddzielną jadalnianą, z której wchodzi się do większej niż zakładał projekt kuchni. Na górze natomiast zrezygnowałam z dwóch łazienek na rzecz jednej, dużej, w której jak widziałaś wyżej mieści się i duża wanna i obszerna kabina prysznicowa i pralnio-suszarnia :)

Przestawiałam ściany jak w Simsach :) Ale wyczarowałam dzięki temu dużą sypialnię, z caaaaałą ścianą zabudowaną szafami, gdzie nawet wystający komin udało mi się przykryć grzejnikiem, który jest też… lustrem :)

W pokoju Milenki zastosowałam ten sam trick z szafą, która przykryła skos i dała nam mega dużo miejsca na składowanie ciuchów po dzieciakach i gadżetów do kolejnych wpisów. Tak… pokój Milenki nazywamy Showroomem – dzieci bawią się głównie u Matiego, a w tym pokoiku nagrywamy filmy, robimy zdjęcia i składujemy TONĘ blogowych i vlogowych gadżetów :) Co najważniejsze, pokój Milenki jest przestronny. W pierwotnym projekcie, pokoje dzieci były mikro tycie. A przestrzeń zabierała mało praktyczna garderoba i łazienka przy sypialni rodziców. Nieee wiem… ja tam się wychowywałam w domu, w którym łazienka była jedna i jakoś musieliśmy się nią podzielić. Mieszkamy tu już 3 lata i ani razu nie pomyślałam o tym, że przydałaby nam się druga łazienka. A normalne są u nas dwudniowe imprezy po kilkanaście osób :)

Pokój Matiego jest PRZE-ZAJE-SUPER :) Jest duży, jasny, dzięki oknom dachowym, ustawny i przytulny. Nooo oprócz jednego minusa, o którym napiszę Ci za chwilę. Ale on dotyczy całego piętra naszego domu :) Urządzaliśmy go na szybko, kiedy Mati miał 3 latka. Akurat zgłosił się do nas wtedy Meblik, z propozycją współpracy. Meble pasowały idealnie więc pokój Matiego jest jedynym, w którym postawiliśmy gotowe meble. Gdybyśmy się nie wyprowadzali pewnie myślałabym już nad zabudową bo jest sporo fajnych wnęk, które można by było zamienić na szafę, ale skoro decyzja podjęta to już go nie będziemy ruszać. I tak, płynnie przechodzimy do kolejnego punktu, który polecam Ci z całego serca…

… meble na wymiar

Najlepsza z wygód, najlepsza z możliwych inwestycji, NAJLEPSZE co można zrobić dla siebie i swojego domu. Mieszkamy tu już 3 lata i nawet przez chwilę nie pomyślałam, że któryś z pokoi został zaprojektowany źle. Że mogłam jakąś szafkę zrobić inaczej. Nie mogę tego powiedzieć o kuchni, ale o tym za chwilkę :) Bo to bardziej złożony temat :)

Meble na wymiar nie dość, że wyglądają tak, jak sobie to wymyślisz, to jeszcze powiększają przestrzeń. Tak wyglądała wnęka w pokoju Milenki:

To było jeszcze za czasów, kiedy ten pokoik był pokojem Matiego. Pamiętają to tylko nasze najstarsze czytelniczki :)

A tak wygląda to to teraz, kiedy zabudowaliśmy wnękę aż po same drzwi robiąc tym samym w środku szafę, do której można wejść :) Pod zdjęciem wrzucę Ci film z pokojem Milenki.

Jak wygląda szafa w środku możesz podejrzeć na tym filmie (ustawiłam Ci już odpowiednią minutę):

A tutaj zabudowa w naszej sypialni. Tutaj też jest ukryty skos w szafie po prawej stronie. Jest dokładnie taki sam jak widzisz nad łóżkiem :)

 

O tutaj w filmie zobaczysz jak szafa wygląda w środku :) Ustawiłam Ci już odpowiednią minutę :)

No dobra, to teraz pora naaaa… MINUSY, które zadecydowały właściwie za nas :)

Minusy, które ja Ci podam, mogą być dla Ciebie bez sensu. Może Ci się wydawać, że przesadzam. Że narzekam. Że mi się w odwłoku poprzewracało :) Zupełnie nie o to chodzi. Ja na nasz dom nie narzekam. Ja go KOCHAM :) I gdyby prawo mówiło, że nowy dom musi być zupełnie inny niż poprzedni to ja już w tym zostałabym do końca życia :) Jestem przezadowolona z tego jak go urządziliśmy. Z naszej lokalizacji. Z naszego ogrodu. Z rozwiązań, które tu zastosowaliśmy. Ktoś, kto od nas ten dom kupi, na pewno nie będzie narzekał. No chyba, że będzie blogerem i jutuberem parentingowym. Ale z tego co mi wiadomo to na razie jesteśmy jedynym takim kombo działającym w Polsce na taką skalę więc to już musiałby być ktoś spoza naszego kraju :)

My chcemy zbudować nowy dom z dwóch powodów:

1. Bo chcemy wygodniej pracować

2. Bo możemy :)

A jeśli już będziemy to robić to chcemy uniknąć rzeczy, które mogłyby być w naszym obecnym domu lepiej przemyślane, a Tobie, jeśli jesteś na etapie poszukiwań, chciałabym zwrócić na nie uwagę bo to jest to, na co zdarza się nam narzekać, natomiast na to, na co wyrzygam się zaraz w pierwszej kolejności to już jest coś co nas ewidentnie wkurza i ogranicza :)

Krótki garaż

Matuszko jedyna kto to wymyślił, żeby garaż miał 5,20 długości. Toż to przestępstwo jest! Nasz garaż jest teoretycznie na 2 samochody. Maciek 2 wprowadził tam tylko raz. Tak żeby sprawdzić czy się w ogóle da. Teraz, kiedy dojechał do nas dodruk TIMY (taaaaak! Wznowiliśmy sprzedaaaaż!!! Link TUTAJ). Tak naprawdę nasz dwustanowiskowy garaż z ledwością mieści jeden samochód. Nie wierz nigdy w to, co rysują na projektach. To ściema jest przeokropna.

My na szczęście pomyśleliśmy i kupując samochód zmierzyliśmy, czy uda się przejść pomiędzy samochodem a opuszczoną bramą garażową. Musieliśmy zrezygnować z kupna większego, który podobał nam się bardziej na rzecz trochę krótszego. Dzięki temu możemy jeszcze w miarę swobodnie przejść za samochodem i otworzyć bagażnik. Nasz sąsiad już o tym nie pomyślał. I kiedy widzę jak jego dzieci, zimą, przechodzą z rozgrzanego samochodu, przy otwartej bramie do domu to aż mną wzdryga.

Z naszym garażem nie da się zrobić nic. Z przodu jest już ściana nośna, która dzieli garaż od kotłowni. I dupa blada. Można tylko żonglować samochodami. A przy 4 osobowej rodzinie fajnie jest jeździć czymś większym :) Także my plan mamy taki, że dopóki chaty nie wybudujemy, samochodu już nie zmieniamy. Ten jest wymierzony, na styk. Idealny :)

Moja podpowiedź? Szukaj garażu, który będzie miał 6 metrów chociaż w głąb. Może być węższy, ale niech będzie długi. Bo będziesz płakać.

Skosy na piętrze

Niby można je pomysłowo zabudować, ale po co? Po kiego grzyba ja się pytam? Maciek płakał nad tymi skosami już kiedy wybieraliśmy dom. Ja nie chciałam go słuchać. Powiedziałam, że damy radę. No i fakt, daliśmy i to w mistrzowskim stylu. Właśnie dzięki meblom na wymiar. Fakt jest jednak taki, że skosy bardzo ograniczają i jeśli może ich nie być, albo być mniej. Bo one mają też swój urok i szkoda z nich rezygnować zupełnie bo na przykład okna dachowe dają super światło w pokoju – efekt nieporównywalny do takich normalnych okien. No, ale co za dużo to niezdrowo. U nas jest ich zdecydowanie zbyt dużo. Zastanawiamy się w ogóle nad parterowym domem tym razem. Powoli do tej myśli dorastam :) No i na pewno mniej fikuśny z zewnątrz, Fajnie wyglądają te wszystkie balkoniki, milion spadów dachu, ale szczerze… średnio się to w środku odczuwa :)

Brak piwnicy

Albo chociaż jakiejś sensownej spiżarki. Jakoś serce mnie boli, kiedy wynosimy przetwory do garażu. Garaż to garaż jest! A u nas garaż to jest składownia wózków, które jeszcze nam zalegają po akcji #FuraMilenki chociaż obdarowaliśmy nimi pół świata. Teraz mamy tu jeszcze palety z dodrukowanym Timą. Samochód. Samochód Matiego. Rowery sztuk 4. Milion gratów Maćka a pomiędzy tym wszystkim… grzybki marynowane, dżemiki, buraczki… Choćbyśmy znaleźli super projekt domu, który będzie idealny w każdym calu, a nie będzie w nim spiżarki z prawdziwego zdarzenia, nie wezmę! I jak Ci pokażę jakiś projekt, a dopatrzysz się, że spiżarni nie ma, walnij mnie wirtualnie w głowę – BŁAGAM. My mamy kuchnię zabudowaną szafkami pod sufit. Miejsca mamy od groma i ciut ciut. Ale nie mamy gdzie trzymać ziemniaków, cebuli, batatów i słoików. Marchewki w lodówce. Cebula na oknie. Ziemniaki pod zlewem. Ja wiem, że tak się da żyć, ale jeśli już mamy wymieniać ten dom na lepszy model to ma być IDEALNY pod każdym względem. Więc spiżarka musi być musowo.

Kuchnia w literkę „U”

A skoro już jesteśmy przy kuchni to teraz opowieść o tym, że zrobiliśmy kuchnię, która jest idealna, ale… nie dla rodziny, która nagrywa w domu filmy i robi zdjęcia. Wiesz jak powstało to zdjęcie?

Maciek robił je przez… to okno :)

Logistycznie, dla człowieka, który kuchni używa tylko do gotowania, taki układ i to co zrobiliśmy w kuchni to mistrzostwo. Mamy zabudowę pod sam sufit, dzięki czemu w tych najwyższych półkach z szybami, mamy miejsce na duża zastawę na 12 osób z wazami, filiżankami, kubkami itd. Po jednej stronie zastawa, po drugiej szkło. Używamy tego od święta więc nie przeszkadza nam to, że na codzień jest wysoko.

Zlew pod oknem był od zawsze moim marzeniem. Niestety zaczął nim być zanim zostałam matką z internetu, która produkuje filmy i sesje we własnym domu :) W kolejnym domu na 100% zrobimy wyspę. Teraz, używamy takiej przenośnej. Rozkładamy ją tylko na czas zdjęć. Później ląduje w naszym domku narzędziowym :) Teoretycznie możemy przebudować kuchnię, ale szczerze… szkoda mi kasy w nią włożonej. Wiem, że brzmi to bez sensu, ale… wolę wybudować drugi dom :) A ktoś, kto kupi od nas ten, na pewno będzie z obecnego układu kuchni zadowolony :)

Brak drzew na działce

To już ostatni minus, z którym próbowałam walczyć sadząc duże drzewa kupione ze szkółki, niestety 2 brzozy się nie przyjęły (mają za mokro) a sadzenie kolejnego wiązałoby się z wjazdem niesamowicie ciężkiego samochodu z dźwigiem na nasze podwórko bo te duże drzewa to są już setki kilogramów, które trzeba wysoko podnieść, żeby włożyć do wykopanej pod nie dziury. Nie ma sensu już rujnować trawnika :)

Nasze osiedle jest wybudowane w szczerym polu. Wiatr z zachodu wieje czasem tak mocno, że nie da się zjeść obiadu na tarasie a Maciek musi chować grilla za mur żeby mu kiełby nie zwiało :) Bluszcz razem z siatką zabezpieczającą dał baaardzo dużo. Ale na wysokość ogrodzenia :) A tu, żeby ten wiatr powstrzymać, potrzeba lasu w pobliżu :) Nic innego :)

Widzisz te dwie brzózki po prawej stronie? To było w roku, w którym zrobiliśmy ogród. Bluszcz zarósł jeszcze bardziej. Drzewka na podwórku urosły. Do siatki, na której jest na zdjęciu kilka pędów winogron, w tym roku, Maciek musiał dorabiać już wysokie rurki z podporami na to, co urosło w górę. Winogrona w sezonie dają nam już zwartą, zieloną ścianę (i mega słodkie owoce). Niestety te brzózki, które widzisz za siatką to właśnie te, które umarły :( Z 3 została tylko jedna bidota :(

Zabudowa tarasu biała altana blog bakusiowo1

Jak widzisz, minusy naszego domu nie są jakieś kosmiczne. To już są bardziej moje życzenia co do nowej miejscówki. Nigdzie nam się nie spieszy. Nie mamy ciśnienia na przeprowadzkę jak najszybciej bo dobrze nam tu gdzie jesteśmy. Ale nie mamy też ciśnienia na mieszkanie tu do końca życia. Projekt NOWY DOM rozpoczynamy więc na wiosnę! Znów będę mogła pobawić się w Simsy w realu i zaplanować i urządzić nowe przestrzenie :) Oby mnie to nie uzależniło!!! Oooo nie! Stanowczo i ostatecznie oświadczam, że ten drugi dom, to już będzie nasz ostatni :)