Pułapka…

Pułapka…

Zaczyna się robić gorąco. Bardzo gorąco. Wieczorem zasypiam myjąc zęby, rano Maciek musi mnie przypalać lokówką żebym w ogóle otworzyła oko. Jadąc do pracy zastanawiam się jak wyrobić się z „etatem”, wracając z pracy zastanawiam się jak wyrobić się z blogiem. I wszystko byłoby w porządku. Jakoś bym to przetrwała bo przecież „coś się dzieje”, ale mam pewien problem. Narastający problem…

Bakusiątko potrzebuje coraz więcej uwagi. Ja potrzebuję coraz więcej jego małej osóbki. Kocham go coraz bardziej. Z dnia na dzień uzależniam się od jego błękitnych oczek i dołeczków w policzkach coraz mocniej. Z dnia na dzień niezbędna dawka kontaktu z moim synkiem rośnie. A czasu jest coraz mniej… i mniej. Pułapka, w którą wpędziło mnie moje życie zaciska na moim gardle niewidzialną linę.

Jestem matką. Matką, zakochaną w swoim dziecku do granic wytrzymałości. Matką, która jak powietrza potrzebuje przytulenia swojego dziecka, ucałowania jego stópek, wspólnego spaceru. Chłonę opowieści mojej mamy, która opowiada mi co Pączek danego dnia wymyślił, czym ją rozśmieszył, czym zaskoczył. Chłonę i ciągle mi mało. Wiem, że Ty mnie zrozumiesz. Skoro czytasz tego bloga to jesteś matką, albo chcesz nią być, albo po prostu  jesteś podobna do mnie… Wyobraź sobie, że coś, co daje Ci najwięcej szczęścia, coś co jest dla Ciebie priorytetem musisz przyjmować w ograniczonych dawkach. Z prozaicznych powodów, którymi są niedobór czasu i nadmiar obowiązków. Co czujesz? Ja czuję tęsknotę i nieuzasadniony żal do otaczającego mnie świata. Bo ten świat kręci się za szybko. Zdecydowanie za szybko.

Rozmawiałam dzisiaj z moją Agą. Wyrwałam Pani Dobie te nędzne 15 minut na rozmowę żeby się wyżalić. Że nie ma czasu, że za dużo się dzieje, że brakuje mi oddechu. A Aga tym swoim rozmarzonym głosikiem powiada, że to świetnie! Że łał, że coś się dzieje. Że czad czaderson. I ma rację. Ma kurcze rację bo pamiętam jak na macierzyńskim brakowało mi ludzi, pędu, kata na lewym nadgarstku, który bezlitośnie wymuszał na mnie organizację czasu co do minuty. Pamiętam to i cieszę się, że tyle się dzieje, ale z drugiej strony… no właśnie. Zawsze jest ta druga strona medalu. Zawsze jest tak, że jeśli decydujesz się na wypełnienie kalendarza po brzegi Pani Doba będzie dla Ciebie za krótka. A jeśli z pracy zrezygnujesz w imię miłości, w imię celebrowania chwil spędzonych z dzieckiem czegoś zaczyna Ci brakować.

To moje pierwsze dziecko. Nie chcę czegoś przegapić, czegoś pominąć. Pisałam Ci już o tym tutaj. Ale z drugiej strony… to moje jedyne życie. Nie chcę kiedyś żałować, że go nie wykorzystałam, że nie spełniłam swoich marzeń. Ba! Żeby tu tylko o moje marzenia się rozchodziło. Przecież pracuję po to, żeby spełniać nasze wspólne marzenia! Moje, mojego męża, kiedyś mojego dziecka… Ech… Ty też masz wrażenie, że życie zastawia na nas pułapki? Że zapędza nas w kozi róg, w którym musimy wybierać? Jak to mawia Baba Iwąka: „albo rybki, albo pipki”. Zawsze to nieszczęsne „albo”. A ja chcę i to i to. I jak tu się z tej pułapki wydostać? No jak?

Pułapka Bakusiowo Blog Parentingowy Fotografia (6) Pułapka Bakusiowo Blog Parentingowy Fotografia (5) Pułapka Bakusiowo Blog Parentingowy Fotografia (7) Pułapka Bakusiowo Blog Parentingowy Fotografia (2) Pułapka Bakusiowo Blog Parentingowy Fotografia (1) Pułapka Bakusiowo Blog Parentingowy Fotografia (3) Pułapka Bakusiowo Blog Parentingowy Fotografia (4)