„Nie wszystko złoto co się świeci” pierwszy raz nabrało sensu w najbardziej namacalny z możliwych sposobów. W życiu dajemy się nabrać na różne zabiegi. Na czyjś dobry PR, na czyjeś obietnice bez pokrycia. Zazwyczaj wkurzamy się, dajemy ujście swoim emocjom tworząc jakiś kwiecisty poemat po łacinie i wracamy do swoich obowiązków. A ja będę „be”, będę okrutna i poznam Was z kimś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się najsłodszą z możliwych słodzinek. Piękny, pulchniutki „Chomik – przedrzeźniacz”, który w rzeczywistości jest wilkiem w owczej skórze (a w naszym przypadku wilkiem w chomiczej skórze).
„Porusza główką, powtarza krótkie wyrazy i zdania.” Taki opis widnieje w tej gazetce promocyjnej. Do tego piękne zdjęcie biało-szarego pluszaka, którego chce się schrupać już za samo futerko. Przypomniały mi się zaraz nasze „Stefany” – dwie chomiczki dżungarskie, które mieszkały kiedyś ze mną i moją przyjaciółką na studiach. Myślę sobie – Mati musi mieć tego wariata. No i pocięliśmy z Maćkiem po pracy prosto do Carrefoura. Już na miejscu zwróciłam uwagę na to, że jakoś mu się ta główka zbyt brutalnie macha, ale w głowie miałam obraz zachwyconego Matunia, kiedy chomik powtórzy jego „Atuni Sindembej”.
W drodze powrotnej nie mogłam wytrzymać i jeszcze w samochodzie włączyłam nasz nowy nabytek. I co? I żal ściskający pośladki niestety! Chomik trząsł się jak szalony a zamiast powtarzać to co mówiłam powtarzał szum samochodu i to w tak przerażającym stylu, że wyłączyłam go czym prędzej. Postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę w domu, bez zbędnych szumów. Jak się domyślacie po tytule wpisu niestety względna cisza w domu w niczym nie pomogła. Matunio podskoczył wystraszony kiedy misiek zaczął bujać się na wszystkie strony i skrzeczeć jakieś niezrozumiałe słowa z kiepskiej jakości głośników.
Kochani. Obrywa mi się często za to, że hołduję hasłu „nie stać mnie na kupowanie tanich rzeczy” ale tak niestety jest. Wydałam 3 dychy na coś, co kompletnie nie nadaje się do używania. Zabawka miała powtarzać krótkie zdania i słowa a wydaje z siebie przerażająco głośny bełkot łamany szumem. Na rynku jest dużo bubli, wiem. Nie sztuką jest opisać kiepską zabawkę, która kosztuje mało i adekwatnie do swojej ceny się zachowuje. Jest jednak druga część tej historii.
Taki traf, że w dniu, w którym kupiliśmy Matiemu chomika przyjechała do nas Nikolka z rodzicami. Moja mama, chcąc jej coś podarować wpadła na pomysł kupienia jej takiego samego pluszaka. Ale jak to moja mama, zawsze coś jej się pokiełbasi i zamiast do Carrefoura pojechała do Tesco. I wyobraźcie sobie, że przywiozła z tego Tesco świstaka, który też działa na tej samej zasadzie z małą różnicą: rusza się delikatniej, odpowiada czysto, z odpowiednim poziomem głośności, jest po prostu idealny. Taki właśnie jaki powinien być chomik z Carrefour. A wiecie ile kosztował? Niecałe 50 zł. Powiedzcie mi teraz co lepiej zrobić: kupić coś co jest do dupy i umoczyć 3 dychy czy dołożyć i mieć coś, co będzie cieszyło nasze dziecko i nas? I to jest właśnie to, o czym Wam zawsze powtarzam. To, przez co mi się obrywa. A ja będę nadal trzymała się swoich przekonań. Lepiej mieć jedną droższą rzecz niż trzy, które nadają się tylko do śmietnika.
Gdyby ktoś miał jednak ochotę trochę pocierpieć za grzechy jeszcze za życia gorąco polecam sprawienie sobie ślicznie wyglądającego chomiczka, który po włączeniu magicznego ON potrafi zepsuć humor nawet mi (a mi zepsuć humor jest niesamowicie ciężko). Chomiczek wyhaczony z oferty Carrefour tutaj.
Polać tej pani.
my mamy wiewióreczke 'co wszystko powtarza’ brązową, ta sama seria. ubaw z małżem mamy po pachi, ale Bubek się jej boi! ;)
Ta wiewiórka to właśnie ta fajna :) Ta z tesco, jest jeszcze małpka i pingwin. I te są spoko. A ten dziad… fuj fuj :)
moi teściowie lubią kupować nam tego typu zabawki mimo, że nasz synek się ich boi.. i tym sposobem mamy powtarzającego chomika, śpiewającą krowę i chodzącego, przewracającego się psa…i wszystkie schowane w szafie ;) ja takim zabawkom mówię stanowczo nie, nie ważne ile by kosztowały ;)
Hahaha przewracający się pies musi być wyczesem :)
Hahaha.. Skad ja to znam.. W piatek jak co dzien wybralismy sie z Fifim po zakupy.. Zaszlismy do pobliskiego sklepu z roznymi bzdetami; gospodarstwo domowe, kosmetyka, ubrania oraz zabawki. Fifi wypatrzył na pułce Tomka.. Z bajki „tomek i przyjaciele” a że zblizaja sie mikolajki i tak mialam mu cos kupic.. A wiec wzielismy Tomka, pani jeszcze sprawdzila czy dziala i dala mu do raczki.. Weszlismy do klatki, Fifi podniecony ze zaraz bedzie mogl przetestowac zabawke, upuscil w progu drzwi do domu.. I co sie stalo? Kolka odlamaly sie, zabawka nie jezdzi.. A zeby bylo smieszniej wczoraj odpadl komin.. Zabawka kosztowala co prawda 12zl.. Pozniej plulam sobie w twarz ze nie pojechalismy do bstoku i nie kupilismy czegos pozadniejszego. A sympatyczna pani ze sklepu proponowala nam wiekszego Tomka w cenie 27zl.. Dzieki Bogu ze nie skusila Nas..
Cena nie jest tak istotna, istotniejsza jest marka… bo czasami możemy kupić markowe rzeczy w niższych cenach i nie są to buble, czy towary gorszej jakości tylko po prostu promocja cenowa w danym sklepie. Tak przy okazji mikołajek było, albo i nadal jest, że w carrefurze stolik fisher prica kosztował 89zł, a w tesco jak dobrze pamiętam ok 150zł. Były identyczne. I tutaj raczej zasada kupować droższe nie ma sensu !
Anabelka, nie popadajmy w skrajności :) Wszyscy wiemy o tym, że te same produkty można nabyć w różnych cenach. Zasada „kupować droższe” nie ma tutaj zastosowania. O tym chyba nie trzeba wspominać :)
Tak tak.. żebyśmy się rozumiały – bo z tym to u nas ciężko… pierwsze zdanie ma tu zastosowanie :) a to drugie to taka moja obserwacja… Chociaż…. nie każdy rozumie promocje cenowe … Dla niektórych promocja=przecena …
Anabelka, my to chyba musimy się spotkać i obgadać co-nie-co „na mokro” ;)
Też mi się zdarza kupić bubel. Kiedyś odpuszczałam, teraz oddaję do reklamacji/zwrotu – nawet jeśli to tylko parę dych. Nauczyłam się szanować pieniądze i wkurza mnie to coraz bardziej kiedy ktoś mnie oszukuje, wyciąga z portfela kilkadzisiąt złotych licząc że niezadowolony klient jakoś to przełknie, nie będzie miał ochoty/czasu bawić się w reklamacje.
Mój problem polega na tym, że mogłam „wypróbować” zabawkę bo można było nacisnąć i sprawdzić na żywo w sklepie. Tylko, że w takich centrach jest tak głośno, że się nie da :) Ale i tak mam wyrzuty sumienia, że tak zjechałam naszego chomiczka. Patrzy się z kąta na mnie takimi smutnymi oczkami :(
A My kiedyś z allegro kupiliśmy wyczesaną rzecz … koszt 25-30 zł … a frajdy co nie miara … mamy już go ponad rok … i skubaniec jak na razie nie do zajechania ! świetnie powtarza i dość długie zdania i wydaje śmieszne odgłosy … można po nim chodzić, na niego siadać, rzucać i nic kompletnie się z nim nie dzieje … E-PAD lub TABLET gadający kot Tomek ! megaśny !
Rzeczywiście, lepiej czasem wydać więcej i cieszyć się z zakupów ;-).
Zamiast kupować dziecku wątpliwej jakości zabawki lepiej zabrać je do miejsca stworzonego dla nich! Do miejsca gdzie sen i jawa przeplatają się ze sobą. Gdzie rzeczywistość tworzą barwy. Czyli na Imibalę do naszego teatru. Tak wygląda to na żywo: https://www.youtube.com/watch?v=Q6azU6yoRyg :)
Będąc w pepco widziałam podobnego chomika. Włączyłam i wypróbowałam. Nie ruszał się, ale dźwięki które wydawał były skrzeczące i nijak nie można było go zrozumieć. Kosztował ok 25 zł. Zdecydowanie lepiej dołożyć.
Ty to nawet jak o zwykłej zabawce piszesz, to robisz to zręcznie, ciekawie – że nawet dla niedzieciatej osoby to jest ciekawe:):*
Niestety większość tego typu zabawek w marketach/allegro w tej kwocie wydają z siebie dźwięki, których dzieci się boją. W gazetce wygląda super, później jest rozczarowanie.
Ech, skąd ja to znam? Młody ma w kolekcji kilka aut upolowanych na jakichś jarmarkach i straganach z pamiątkami na urlopie nad Bałtykiem. Chińszczyzna aż boli, plastik pewnie promieniuje na kilometr, ale Młody je kocha, więc niestety nie mogę ich ukradkiem wyrzucić ;)
Przerazil mnie komentarz o promienujacej chinszczyznie… Mamy takowej pierdylion :(