Twoje dziecko nie chce jeść warzyw?

Twoje dziecko nie chce jeść warzyw?

Jeśli Twoje dziecko gardzi pomidorem na kanapce, dusi się od samego widoku pietruszki w rosole, a jarmuż kojarzy mu się tylko z czerwonym przekreśleniem nauczyciela na sprawdzonym dyktandzie – ten wpis jest dla Ciebie. To dyktando podałam jako przykład nie bez powodu. Otóż z dzisiejszego wpisu skorzystają w szczególności mamy starszaków. Uczniów właściwie, bo starszaki to w przedszkolu prawda?

Mój jaśnie syn, starszakami w swoim przedszkolu aktualnie już szczerze gardzi. Nie dziwię mu się. Ma koleś nowych znajomych. ZE SZKOŁY! Czujesz to? Nasz 3-latek zaliczył już pierwszą lekcję w prawdziwej  ławce, w prawdziwej szkole. Usłyszał prawdziwy dzwonek i nawet wybiegł z nowymi kumplami z klasy na przerwę. O zgrozo! kiedy zobaczyłam jego małą postać pomiędzy rozentuzjazmowanymi dzwonkiem 4-klasistami, pierwszy raz w życiu poczułam co oznacza „zmrożona krew”. Na szczęście obyło się bez odwiedzin u Pani pielęgniarki (chociaż ja po tym obrazku miałam ochotę położyć się na kozetce u pedagoga szkolnego). No, ale to tak w ramach ploteczek :) Wracamy do tematu warzyw i niejadków, które przy odrobinie sprytu, będą piszczały na hasło „sałatka” (niejadki, nie warzywa).

Jakiś czas temu, odwiedziliśmy szkołę podstawową w Olsztynie, żeby wziąć udział, w warsztatach „Zielona Kraina”, które organizowane są w szkołach w całej Polsce, w ramach ogólnopolskiej akcji promującej edukację żywieniową wśród dzieci i młodzieży. Brzmi drętwo nie? Kiedy zobaczyłam rozwrzeszczane towarzystwo wbiegające do klasy, wymieniliśmy z Maćkiem porozumiewawcze spojrzenia, mówiące mniej więcej to: „Gdzie z warzywem do tych drożdżówkowców! Dwie młodziutkie dziewczyny przeciwko dwudziestoosobowej zorganizowanej grupie przestępczej o pseudonimie „4 C”. Te dzieci prędzej zjedzą te dziewczyny niż jakiekolwiek warzywo”. Tak. Zdecydowanie to mówiły nasze spojrzenia. Jednak już po pierwszych słowach jednej z prowadzących, dotarło do nas jak bardzo się myliliśmy. Iga jednym krótkim zdaniem zamknęła usta młodocianym członkom mafii: „Jeśli będziecie z nami współpracowali, pokażemy Wam, jak wyprodukować samemu czekoladę!”. Cisza jak makiem zasiał. Pacyfikacja towarzystwa. No to do boju dziewczyny.

Iga i Marlena (dietetyczki z zespołu „Zielona Kraina”), zabrały dzieciaki w podróż po piramidzie żywieniowej w kapitalny sposób. One tę piramidę tylko narysowały. To dzieciaki zgadywały po małych podpowiedziach, co powinno się znajdować na poszczególnych jej poziomach. Każdy z poziomów był przez nie doświadczany namacalnie. Dzieciaki uczyły się rozróżniać rodzaje kasz, odróżniać wspomniany jarmuż od szpinaku i roszponki, a każdy, komu udało się odpowiedzieć na pytanie osiągał szacunek reszty grupy. Towarzystwo przekrzykiwało się w odpowiedziach, ręce fruwały w powietrzu jedna za drugą. W końcu gra toczyła się o czekoladę, której umiejętność samodzielnego wytwarzania, dla przeciętnego czwartoklasisty byłaby jak odnalezienie kamienia filozoficznego przez alchemików. W akcji, dzielnie brał nawet udział Mati, który słusznie zauważył, że „i to i to seler” :)

Po części teoretycznej, przyszła wyczekiwana część praktyczna. Najpierw dzieciaki przegrały zakład o to, że w przygotowanym wspólnie koktajlu, wyczują smak szpinaku, później zrobiły własnoręczne sałatki, gdzie kluczem do sukcesu okazał się po prostu W-Y-B-Ó-R. Dzieciaki, mając do wyboru różne rodzaje kolorowych warzyw i nasion (i oczywiście nic poza nimi), walczyły o każdy liść sałaty, a proste sałatki okazywały się zjadliwe i niegroźne dla życia. O proszę, popatrz tylko. Szkoda, że zdjęcia nie pokazują trzęsących się nad talerzami uszu.

Na koniec, zasłużony sekret nieśmiertelności, czyli przepis na własne czekoladki. Tobie też go podam, bo moja czarodziejska kula mówi mi, że nieobce jest Ci hasło PMS i jego następstwa w postaci gastro-postradania zmysłów. Nie musisz mi dziękować. Wystarczy, że podeślesz paletę tych pyszności za jakieś 3 dni. Akurat wkroczę w tę straszliwą fazę :)

PRZEPIS NA CZEKOLADKI –> TUTAJ

PRZEPIS NA SAŁATKĘ –> TUTAJ

PRZEPIS NA KOKTAJL –> TUTAJ

Te czekoladki były naprawdę przepyszne! Co prawda nie było warunków do schłodzenia ich, dlatego wyszły takie miękkie, ale… who cares! Liczy się fakt, że to zdrowa czekolada, która zdecydowanie lepiej działa na organizm niż jej sklepowy odpowiednik. Dzieciaki były zachwycone i naprawdę szczerze nakręcone na zmiany nawyków żywieniowych. „Zielona Kraina” zachęciła je do eksperymentowania w kuchni. Reszta należy już do rodziców, którzy muszą ten płomień podtrzymać, ale obstawiam, że skoro zdecydowali się na zaproszenie „Zielonej Krainy” do ich szkoły, to nie zaprzepaszczą takiej szansy.

No właśnie. Bo „Zieloną Krainę” możesz zaprosić do szkoły swojego dziecka również Ty. To nic nie kosztuje! Korzystaj póki program trwa. Taka okazja, może się już nie powtórzyć :) Szczegóły TUTAJ.