Pewnie każda z Was ma czasem takie rozkminki? A co by było… gdybym mogła jeszcze raz pójść do liceum, a co by było gdybym mogła jeszcze raz wybrać kierunek studiów itd., itd. Ja ostatnio zastanawiałam się nad tym, co bym zrobiła, gdybym mogła jeszcze raz przeżyć swoją ciążę.
Zanim w nią zaszłam planowałam, że nadrobię zaległości w literaturze, nauczę się kolejnego języka, rozkręcę jakiś biznes, bo przecież na zwolnieniu będzie tyyyyyle wolnego czasu. Przestawię się na zdrowe odżywianie i tak już zostanie mi na zawsze. Będę miała piękny malutki, okrąglutki brzusio, zgrabne nóżki i masę energii.
No… tak właśnie planowałam i, co prawda, część z moich planów zrealizowałam, jednak niektóre, niekoniecznie z mojego wyboru, poszły w zupełnie inną stronę. Zamiast pięknego malutkiego brzuszka taszczyłam przed sobą wielki, wyglądający na bliźniaki bęben, a moje zgrabne nóżki chyba obrały sobie za cel zebranie w sobie całej wody świata, dzięki czemu nie odróżniałam ud od kolan i kostek a jedynymi butami, w które potrafiłam wcisnąć swoje raciczki były gumofilce (dziadka, żeby trochę rozchodzone były!).
Kiedy ostatnio zobaczyłam, jak moje dziecko trzęsie się ze złości, włączyły mi się wyrzuty sumienia… Bo tyle się trąbi o tym, że dziecko będzie nerwowe jeśli matka ma stresy w ciąży. A ja – chcąc nie chcąc – zaserwowałam mojemu dziecku niezłą nerwówkę. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, odcięłabym się od telefonów i wszystkiego, co stresogenne. Bo świadomość tego, że to „może przeze mnie” moje dziecko właśnie w tym momencie zaciska rączki, zdenerwowane bardziej niż powinno, jest zabójcza.
Gdybym mogła jeszcze raz przeżyć moją ciążę, nie pracowałabym tyle. Poszłabym od razu na zwolnienie. Bo wszystkie podróże służbowe, deadline’y z projektami i godziny spędzone w pozycji siedzącej przed komputerem są w ciąży sto razy większym wysiłkiem dla organizmu.
Zrobiłabym sobie sesję brzuszkową pomimo tego, że wyglądałam jak Buka. Bo teraz mam tylko kilka fotek ze smutną ze zmęczenia miną, a przecież nie było tak cały czas. Było wiele pięknych chwil, kiedy czułam się jak w prawdziwym STANIE BŁOGOSŁAWIONYM. Ech… mogłam już wtedy założyć tego bloga i wszystko Wam spisywać. O! No właśnie o to mi chodzi! Szkoda, że wtedy o tym nie pomyślałam.
Odżywiałabym się inaczej. Nie jadłabym tych wszystkich Donaldów i Kentaków. Bo podejrzewam, że te pociążowe kilogramy, które teraz jeszcze ze mnie nie spadły to same czisy, nagetsy i o’fisze.
Częściej robiłabym sobie badania krwi. Mój lekarz jakoś tak niezaspecjalnie wiedział, co się dzieje dookoła. Musiałam mu sama przypominać, że jakieś badania może byśmy zrobili. I taka ciemna, nieświadoma chodziłam sobie do niego na pogaduszki twarzą w… wiecie co :) wiernie ufając w to, że skoro profesor, to niemożliwe żeby tak lekceważąco podchodził do tematu. A on może i nielekceważąco podchodził, tylko głowę miał facet w … wiecie czym… w chmurach (Haaaaa, ale Was zrobiłam :)) i nie pamiętał czy badania były, czy nie było.
Druga ciąża, drugie dziecko, to już nie to samo. Jesteśmy bogatsze o doświadczenia. Te dobre i te złe. Ja postanowiłam, że nie mogę skrzywdzić świata tylko jednym dzieckiem. Takich słodkości mam zamiar wypuścić na rynek całą serię :) I mam nadzieję, że tym razem dzięki doświadczeniu i wiedzy, których brakowało mi przy pierwszej ciąży będzie duuuużo łatwiej, dużo lżej i dużo bezpieczniej. Trzymajcie kciuki!
A Wy mamuśki? Co byście zmieniły w swojej ciąży gdybyście mogły cofnąć czas?
Hmmm, cóż za deklaracja :) Oj u mnie drugie też będzie, przypuszczam że zaraz po przeprowadzce do DE. Co bym zmieniła? Też bym zrobiła sesję. A reszta – zależy od samopoczucia. Źle znosiłam ciążę psychicznie (tego się chyba nie da zmienić). Dla mnie druga ciąża jest taką zagadką że szok. Co będzie z alergią? Jak to przeżyć? Przecież leków nie wolno brać. A na wizytę do alergologa czeka się pół roku, to co, pójdę dopiero w siódmym miesiącu? o.O
No ale czekaj, jak wiesz już na co masz alergię to po co znów do alergologa bo nie czaję?
Trzeba by było się skonsultować, co z tym robić w ciąży. Żeby żyć.
O matko…
Ale ja mam nadzieję, że przez burzę hormonów w ciąży alergia się cofnie :D taka moja teoria
Super przemyślenia, fajnie się czyta. Ja też duzo bym zmieniła jeżeli jeszcze raz bym mogła przezyc ciążę (tą samą)… Przede wszystkim bym nie pracowała prawie do 8 miesiąca, szybciej bym zaczęła szykowac wyprawkę, nie odbyłabym tylu długich podróży bo każda była mega męcząca (teraz z mlodym też są okrutne i je ograniczam!!!), zdecydowałabym się na sesję z brzusiem, co miesiac bym robila zdj w tym samym miejscu, może bym poszla na szkole rodzenia!?, na pewno bym zapłaciła za prywatną salę w szpitalu, szybciej bym kupiła laktator elektryczny i sięgnęła porady doradcy laktacyjnego przy takich samych ooblemach jakie mialam – ale mimo wszystko karmie piersią!!!! (miesiac walki)… Oj duzo bym mogla wymieniać, ale mimo wszystko jestem szczęśliwą mamą!!!
Ja nie dałam rady :( Jak się nagle kranik zakręcił tak kaput i po ptokach :(
A mimo wszystko masz cudownego synusia!!! :-)
Dodam może jeszczeciąży, że zawsze planowalam i myslalam o mojej ciazy jako „czas idealny” a suma sunarum nie wiem kiedy to zlecialo… I tak sobie myślę, że my kobiety zawsze po fakcie myślimy co mogłyśm zrobić :-P a w efekcie byłoby podobnie :-)
Ja zawsze wychodzę z założenia, że gdybym w przeszłości zrobił coś inaczej, dzisiaj nie byłbym tym, kim jestem. Czyli jeśli nie byłabyś nerwowa w ciąży, mogłabyś bagatelizować nerwowe zachowanie córki, a tak – poświęcasz jej więcej uwagi. I bardzo dobrze. Bo na takie zachowanie najlepszym lekarstwem jest bliskość rodzica.
no oprócz tego, że mam synka a nie córkę to wszystko się zgadza ;)
Tak czytam Wasze komentarze dziewczynki i myślę, że mi się poszcześcilo. Sesję ciążową zrobiłam (Marta Lipińska dziękuję Ci kocgana) dokładnie na półtorej doby przed porodem. Zdjęcia są piękne i nie wyglądam na nich jak potwór może też dlatego, że przytylam tylko 14kg. W ciąży nie pracowałam – specyfika pracy, a we wszelakie sprzęty typu laktator też się wyposażyłam Bbo wiedziałam, że zaraz będę musiała wrócić na studia. Ciąża „dopadła” mnie między pierwszym a drugim rokiem mgr.
Z tych słabych rzeczy bo takie oczywiście też były to moje huśtawki emocjonalne. Pierwszy trymestr miałam okropny, dawałam wszystkim tak popalić, że aż dziw, że mnie nie eksmitowali. No i cycki – ja nie szalałam z ilością produkowanego mleka, moje dziecko z chęcią jedzenia. Tak więc ściągalam żeby wiedzieć ile zjadła …
A teraz odstawiamy pieluchy i też jest zabawnie…
Ania i dzięki Bogu, że są takie mamy jak Ty bo dzięki temu mam nadzieję na to, że kolejna moja ciąża będzie jednak idealna :)
Co do huśtawki nastroju – ufff na szczęście mnie to ominęło w ciąży, no może parę razy zdarzyło się zachwianie, ale to chyba bardziej było zmęczenie. Nie miałam też zachcianek :-) za to teraz – nie raz mam ochote wyjsc z siebie, beczeć „bo tak” i wymyślać co bym zjadła :-P
Gdybym mogła cofnąć czas dokonałabym innych wyborów w życiu, jak każdy, ale czy w ciąży bym coś zmieniłs? Niekoniecznie. Dzisiaj moja córa jest zdrowa, a kto wie czy zmiana chociażby jednej minuty nie wywołałaby efektu motyla.
no tak… to zawsze koniec moich rozważań :)
Ja bym poszła na L4 w 4 miesiącu a nie 9. Nie siedziałam tyle przed kompem i więcej bym się uśmiechała.. Cała ciążę chodziłam smutna i niezadowolona jakby ktoś mnie pokazał a ja tak naprawdę planowałam to dziecko i bardzo tego pragnęłam.
Wow w 9 miesiacu?! To już nawet ja takim hardkorem nie bylam :)
Ty mamuśka nie gadaj, tylko już bierzcie się do roboty z Panem M.!!!! ;)
Musisz najpierw wykurzyć tych zza ściany ;) :*
Ja korzystałabym z wszystkich niepisanych przywilejów dla ciężarnych, właśnie po to by się nie denerwować…znam skądś te zaciśnięte piąstki. Wygląda przeuroczo:)
Ja jedyne co bym cofnęła to urządzenie pokoju dla małej pt KIBUS PUCHATEK! Na którego uparł sie mąż :p na szczescie juz po remoncie :) buziaki
Bakusiowa,zachodz w kolejną ciąże i pokazuje nam ładny brzuszek,wyprawke itp:-)
Ja nie jestem w ciąży, ani nie mam dziecka, ale bardzo bym chciała i za kilka miesięcy będziemy poważnie zabierać się do roboty :) Regularnie od dłuższego czasu czytam wszystkie wpisy i dziękuję za to, ze one powstają! Dzięki temu będę mogła bardziej świadomie podejść do tematu i zapewne popełnię o wiele mniej błędów :) Dziękuję!
Po tym wpisie też przemyślałam moją ciążę. Za tydzień mam nadzieję powitać na świecie moją Córeczkę, bo ciąża już troszkę mi się przejadła. Stan to i owszem piękny, pewna jestem że będzie mi bardzo brakowało tych kopiących od środka nóżek i dziwnych kształtów brzucha, ale…. rwa kulszowa, bóle kości ogonowej, niemożność swobodnego wstania z łóżka lub kanapy jednak trochę dają w kość:-)
Co do planów ciążowych, to dokładam się całą sobą do wpisu. Ja też miałam zamiar tyyyyyyle zrobić:-) Na zwolnieniu byłam już praktycznie od drugiego miesiąca, ale co z tego, skoro musiałam trzy miesiące plackiem leżeć. Trochę książek poczytałam w tym czasie, ale o siebie zadbałam tak, że teraz mam 26 kg na plusie:-/ Z pozytywów to tylko tyle, że sesję ciążową sobie z mężem na urodziny zafundowaliśmy:-)
PS. Dziękuję za możliwość czytania tak fajnego bloga:-)
Pozdrawiam
Na wstępie napiszę,że niedawno trafiłam na Twojego bloga przeglądając blogi i nominacje tego roku. Wydałaś mi się znajoma i dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że chodziłyśmy do tego samego liceum. Ten sam rocznik, tylko ja do klasy biol-chem. Jaki ten świat mały. Ogólnie bardzo spodobał mi się Twój blog i co jakiś czas tu zaglądam. Co do wpisu,to tak często bywa, gdy ciąża nie bywa planowana. Ja zanim zaszłam w ciąże poszłam do gin. zrobić podstawowe badania, przez kolejne 3 msc brałam kwas foliowy i w czerwcu zeszłego roku zaszłam w ciążę a 1 marca ’14 urodziłam zdrowego synka. Przed ciążą przeczytałam masę poradników, dlatego zdrowo się odżywiałam, sporo odpoczywałam i nie pracowałam dużo max. 6h dziennie prawie do 8 msc i to tylko dlatego, że czułam się rewelacyjnie a naprawdę nie chciałam siedzieć w domu a akurat moja praca na to pozwała. Brzuszek miałam niewielki a dzidziuś też malutki ważył 2,720kg. W sierpniu wyprowadziliśmy się z bloku do własnego domu pod miastem więc głownie zajmowałam się jego urządzaniem ze szczególnym naciskiem na pokój dla dziecka.Dziś mój synek ma prawie 4msc, od 1, 5 msc przesypia całe noce,karmie piersią. Wszyscy dookoła, łącznie z moimi rodzicami, mówią mi, że nie wiem, że mam dziecko,(pewnie musiałam dać im popalić jak byłam mała)bo jest tak grzeczny, prawie w ogóle nie płacze, dużo się śmieje, wszystko go interesuje i naprawdę nie mogę uwierzyć, że jest tak niesamowity.Już w ciąży wiedziałam, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i u nas tak faktycznie było. Długo czekałam na synka, skończyłam studia, znalazłam stało pracę, żeby móc pójść na urlop. Pomimo iż wyszłam za mąż w wieku 22 lat,po 5 latach znajomości, wiedziałam, że na dziecko jeszcze za wcześnie, a kiedy wreszcie po kolejnych czterech latach byłam gotowa było tak jak zaplanowałam. Każdej kobiecie mogę życzyć jedynie takiej stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa jakie miałam sama, bo to jest najważniejsze, kiedy czujemy, że jesteśmy kochane a nasz partner chce tego dziecka nawet bardziej niż my to nie ma nic piękniejszego jak cieszyć się tym wspólnym przeżywanie ciąży. Wiem, że nie wszyscy mają tyle szczęścia, dlatego czasem się boję, że chyba mam za dużo naraz:-) Mam tylko nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się zajść w kolejną ciążę. Pozdrawiam Cie gorąco i życzę powodzenia. Monika
No to piękna historia :) Ja też chodziłam do lekarza wcześniej, brałam dodatkowy kwas foliowy, żelazo itd. Później lekarza zmieniłam i się zaczęło :) Trzymam kciuki za kolejne bobo. My też już się przygotowujemy :)
Oj jak ja wam zazdroszczę takich „normalnych” dylematów :)
Moja ciąża była pasmem komplikacji i stresów i ciągle zadaje sobie pytanie jakbym zrobiła test o 3 dni później, jakby trafiła do innego gina, który od razu dał mi leki, a nie chodziłabym z świadomością poronienia przez 2 tygodnie, to tylko skończyłoby się na tabletkach, a nie nogach pod sufitem przez 32 tygodnie. Zastanawiam się, czy gdybym nie zrobiła badań na niepłodność nie usłyszałabym diagnozy o niepłodności a wiadomość o ciąży nie traktowałabym jak cudu, tylko jako coś normalnego. Na pewno nie czytałabym o komplikacjach w ciąży. Nie wylądowałabym na IP i nie usłyszała, że moje dziecko jak umrze to dlatego, że to jest selekcja jak wypadanie słabszych włosów. Żałuje, oj bardzo żałuje tego namiaru wiedzy i usłyszanych słów.
Kiedy w końcu wstałam w 38 tygodniu zrobiłam sobie sesję :) mam chociaż tą piękną pamiątkę. Ja zadaje sobie jeszcze pytanie, cz gdybym tego dnia nie poszła na IP to nie zaczęli by indukcji i może te wody co mi odeszły też by odeszły i poród przebieg by naturalnie i nie skończył się rzezią niewiniątek.
Ja MARZYŁAM o pracy w ciąży, a od 6 tygodnia leżałam plackiem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Do dziś ZAZDROSZCZĘ ciężarnym, które mogą funkcjonować normalnie. W sumie nie robiłam nic co robią normalne ciężarne, więc nie wiem co mogą żałować. Co do jedzenie, to nie mam wyrzutów :P jadłam co chciałam, mrożoną sklepową pizzę, spagetti z lodami czekoladowymi, a pod koniec kubełek lodów dziennie. Ale miałam taryfę ulgową w wadze, bo wymiotując rzuciłam 7kg :)
I to wszystko podsumowując i odpowiadając na komentarz Blog Ojciec. Gdyby to wszystko przebiegło inaczej, normalniej miała bym dwójkę czy moją wymarzoną trójkę dzieci. A teraz nie chcę już nigdy więcej. Tak więc ukształtowała to moje życie, nasze zycie i model rodziny 2+1
Masz szansę wszystko zmienić i osiągnąć cele których nie udało Ci się odhaczyć w pierwszej ciąży :) Do dzieła! :D
A ja bym nic nie zmieniła z okresu ciąży. Duzo odpoczywalam, leniuchowałam, czytalam ksiazki, spotykalam sie ze znajomymi. Od 8 t.c. na zwolnieniu ze względu na mdłości. Tylko remont domu mnie męczył, ale wiadomo, ze musielismy przygotować sie na przyjście na swiat wymarzonego dziecka:)
Zmieniłam coś w drugiej ciązy: odżywiałam się zdrowo. I nagle okazało się, że nie tyję jak prosiak, że wody nie gromadzę, że nogi mi nie puchną, że cera jest piękna, a ja aż do dnia porodu chodzę na obcasach… W pierwszej ciąży żywiłam się świństwem i sama sobie jestem winna i mam tylko nadzieję, że nie odbije się to na zdrowiu mojej córki. Wstyd mi za siebie, ale i dumna jestem z tego, że w końcu odkryłam, o co w życiu chodzi :)