3 słowa do Niej…

3 słowa do Niej…

Dochodzi 10:00, niedługo usłyszę znajome puk, puk, puk tak charakterystyczne, tak delikatne „bo może malutki śpi”. Ciepło czy zimno, plucha, zawierucha ONA zawsze tu dotrze. Z tą samą serdecznością i bezinteresownością co dzień. I wierzcie mi, albo nie, ale jej szczęście kiedy otwieram drzwi z NIM na rękach jest niemal namacalne. Jej oczy jakby szukały jego widoku, żeby od wejścia naładować się miłością. Jej oczy… smutne odkąd pamiętam…

Było nas dwoje. Młodszy brat i ja. Dla niej to wystarczająco dużo, żeby żyć. A teraz pojawił się on. W najtrudniejszym dla niej momencie. I wierzę, że to nie przypadek. Że to wszystko właśnie tak miało się potoczyć. Bo w chwili, kiedy złudzenia przestają wystarczać, w chwili, kiedy zostaje sama, bez perspektyw taki maluszek daje jej radość i wiarę w to, że ma dla kogo żyć i walczyć. Bo oto kolejne życie znów jej potrzebuje. Kolejne małe życie staje się dla niej sensem dalszego istnienia.

Bo ON jej potrzebuje. Ja też jej potrzebuję. Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo…

Oczytała się młoda panna książek, zajrzała w każdy zakątek globalnej sieci i ubzdurała sobie, że już całą dostępną wiedzę zjadła i przetrawiła 10 razy. Życie to zweryfikowało w przeciągu sekundy. Wszystkie mądrości ludowe okazały się bezużyteczne w obliczu pierwszego płaczu mojego dziecka. Kiedy serce Ci się kraja bo widzisz, że cierpi a nie masz pojęcia jak mu pomóc. A skąd ona to wiedziała? Wiedziała wszystko i nauczyła mnie wszystkiego.

I kiedy tak patrzę, jak siedzi nieruchomo przez 3 godziny trzymając małego w ramionach „bo Misio zasnął i nie chcę żeby się obudził”, jak biegnie do wózka pogłaskać go po główce „bo się biednemu coś przyśniło”, jak płacze razem z nim, kiedy widzi jego łzy na policzkach… wtedy jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi. Bo wiem, że ta dwójka kocha się bezgranicznie i cieszy swoją obecnością. Bo wiem, że jest ktoś poza nami-rodzicami, kto oddałby życie za moje dziecko.

A teraz płaczę ja sama… bo dopiero po czasie zrozumiałam jaki cios zadałam jej będąc w szpitalu. Przeżywała to wszystko razem ze mną. Gdyby mogła przeżyłaby to za mnie. A ja nie chciałam żadnych odwiedzin. Poród był dla mnie traumatycznym przeżyciem. Nie miałam siły. Fizycznej i psychicznej.  Nie chciałam żeby oglądał mnie ktokolwiek. Ale czy ktokolwiek miał oznaczać również ją? Nie powinien. Tak bardzo chciała nas zobaczyć.

Nigdy nie zapomnę jej oczu, kiedy ujrzała mnie i jego razem. Zmęczonych, ale już bezpiecznych. Teraz to rozumiem zaglądając nieskończoną ilość razy do łóżeczka żeby upewnić się czy oby na pewno oddycha, czy nie jest mu zimno, czy … cokolwiek. Strach o własne dziecko to największa trauma jaka może przytrafić się matce. Ona drżała o naszą dwójkę. Chciała na własne oczy upewnić się, że jest już dobrze. A ja myślałam, że wystarczy przecież SMS. Przecież nas jeszcze zobaczy. Przecież zrozumie, że nie spałam całą noc więc muszę łapać każdą możliwą chwilę na odpoczynek. Boże jak ja mogłam jej to zrobić i kazać jej czekać. Ona tęskniła za nami już zanim od nas wyszła. A ja myślałam tylko o sobie…

Przepraszam Cię mamo… wiem, że mi wybaczyłaś od razu bo taka jest matczyna miłość.

Dziękuję Ci mamo… że dzięki Tobie rozumiem czym jest bezinteresowność.

Proszę Cię mamo… nigdy mnie nie opuszczaj…

      Bakuś i Baba Iwąka (2) Bakuś i Baba Iwąka (1) Bakuś i Baba Iwąka (3) Bakuś i Baba Iwąka (4) Bakuś i Baba Iwąka (6) Bakuś i Baba Iwąka (5)