Wszystkie jesteśmy „Złymi Mamuśkami”

Wszystkie jesteśmy „Złymi Mamuśkami”

To był mój pierwszy raz. Całe szczęście, że było ciemno – wstydziłam się trochę mniej, chociaż nie powiem… nadal było mi z tym nieco dziwnie. Wniosek? Z mężem fajniej, ale w pojedynkę też daje radę. Co prawda zrobiłam to trochę w odwecie bo Maciek zrobił to beze mnie jako pierwszy, dokładnie tydzień temu. Z niejakim Jasonem B. Musiałam go jakoś przebić…  poszłam więc na całość i umówiłam się od razu z sześcioma… „Złymi Mamuśkami”.

To moja pierwsza samotna randka w kinie (kto ogląda relacje na żywo z naszego IG, ten wiedział od początku o co chodzi). Maciek tydzień temu pojechał na Jasona Bourne’a zostawiając mnie pod opieką naszego synka. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że 5 sierpnia do kin wchodzą „Złe Mamuśki”. Jedyny film, na obejrzeniu którego naprawdę mi zależało. Zazwyczaj odpuszczam stwierdzając, że przecież niedługo wyjdzie na DVD. Nie tym razem :) I wiesz co? Wcale się nie nastawiałam na wielkie ŁAŁ. Po prostu chciałam zobaczyć coś, co prawdopodobnie będzie o mnie. I to wcale nie dlatego, że uważam się za złą matkę. Nieee! Po prostu komedie romantyczne nagle przestały mnie dotyczyć. Teraz, oglądając komedie romantyczne z zapowiadającym sielankę happy endem czułam się trochę wykluczona. Przecież ja już to wszystko mam za sobą. Ani tu się wczuć w rolę bohaterów, ani powspominać… no bezsens. „Złe Mamuśki” dały mi nadzieję na miłą odmianę. To był pierwszy film, który oglądałam Z CIEKAWOŚCI. Czy było warto? Przedstawiam Ci moją nietypową recenzję.

Powinnam teraz zacząć chyba od hasła: Złe Mamuśki – obsada, ale… nie znam tych aktorek. Tzn. nie znam ich nazwisk. Buzie kojarzę :) W swoim życiu miałam tylko 3 aktorów, których filmografie pochłonęłam w całości: Jennifer Anniston, Nicolas Cage i Tom Hanks. To moje trio absolutne. Pójdę na każdy film z ich udziałem w ciemno (chociaż „Uczeń Czarnoksiężnika” trochę zachwiał moje uznanie dla wyborów Nicolasa). Nie wiem też kto „Złe Matki” wyreżyserował. Nic by mi to nie dało bo nie znam reżyserów. Po co Ci to piszę? Po to, żeby Ci pokazać, że taki ze mnie kinomaniak jak z koziej dupy trąba. Nie wiem jak się recenzuje filmy, wiem za to, że całym sercem chciałabym Cię zachęcić do obejrzenia „Złych Mamusiek”. Wydaje mi się, że skoro zaglądasz na Bakusiowo, to ten film też przypadnie Ci do gustu. Jest lekki, momentami przerysowany ale w tym tkwi jego urok. Film idealnie przedstawia rozterki współczesnych matek, które za wszelką cenę próbują być perfekcyjne, bądź brak swojej perfekcji chcą przed światem ukryć. Puenta filmu doskonale oddaje moje podejście do macierzyństwa – WYLUZUJ. Nie ma co przeginać ani w jedną ani w drugą stronę. Macierzyństwo to nie żaden sprawdzian. To po prostu kolejny etap życia, przez który powinnyśmy przechodzić w zgodzie ze sobą a nie dla poklasku otoczenia. Bo to otoczenie też wcale nie jest takie idealne i warte oklasków.

Trochę obawiałam się tego, że cały film pójdzie w skrajność i będzie jednym wielkim podniecaniem się „nieperfekcyjnością” mam.  Taką dziwną modę zaobserwowałam, szczególnie wśród mam internetowych. Albo jesteś perfekcyjna albo nieperfekcyjna. Dwie strony barykady. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim staram się przecisnąć z tą moją koncepcją „rodzicielstwa wyluzowanego” (pamiętasz ten tekst?), ale co ja mogę, jedna sama ;) Najlepiej to widać w komentarzach do MEMów. Jak wstawisz tekst o miłości do dziecka to Ci piszą, że cukierkowo. Jak napiszesz, że Cię dziecko wkurza to dostajesz po głowie od bojowniczek rodzicielstwa bliskości. Odwieczna wojna. Tak jakby jedno wykluczało drugie. A przecież i z takich i z takich emocji składa się macierzyństwo. Naprawdę nie rozumiem, przed kim i po co tak wiele osób udaje. Przecież wszystkie wiemy jaka jest prawda.

„Złe Mamuśki” w humorystyczny, lekko przerysowany sposób ukazują prawdziwe oblicze współczesnych mam. Pokazują, że wiele problemów tworzymy sobie same nie potrafiąc przeciwstawić się „systemowi”. Pokazują nam klatkę perfekcyjności, do której same się pchamy wiedząc, że przecież nie da się być idealną we wszystkim. A jeśli już dokumentnie sobie z czymś nie radzimy, zaczynamy podkreślać na każdym kroku jakie to jesteśmy dumne z tego, że jesteśmy beznadziejne. I don’t get it…

Fajny film. Serio po prostu fajny film bez wielkiego och i ach. Przy produkcji musiał pomagać sztab matek bo film naszpikowany jest smaczkami, przy których mimowolnie zaczynasz przytakiwać albo uśmiechasz się sama do siebie z myślą „to o mnie”. To taka lekka i przyjemna komedia dla matek – zdecydowanie do obejrzenia z koleżankami, albo w pojedynkę. Mężowie nie ogarną :) Fabuła jest niesamowicie uproszczona, ale nie wymagajmy od filmu, który ma być dla nas lekką rozrywką, jakiegoś spektakularnego scenariusza, zwrotów akcji i zaskoczenia na koniec. Wkurzyłabym się gdyby tak było :)

Wszystkie jesteśmy filmowymi „Złymi Mamuśkami”. Nie jesteśmy już dwudziestkami, mamy słabsze głowy niż 10 lat temu, rzadziej nosimy obcasy a na weselach rozglądamy się po innych uczestniczkach czy JUŻ założyły baleriny bo nasze pięty nie wytrzymują tych dodatkowych 10 pociążowych kilogramów. Codziennie walczymy z czasem i mężami którzy bardzo często nas nie rozumieją (dopóki nie zobaczą sami jak to jest, ale jak mają zobaczyć skoro nie dajemy im poczuć pełni naszych codziennych obowiązków?), marzy nam się ciepła kawa, śniadanie w ciszy, obiad na siedząco… a jeśli wyjdziemy z domu przypomnieć sobie „stare dobre czasy” punkt 23:00 jesteśmy z powrotem. Tak to już jest. Nie ma co wymagać od siebie szaleństwa, zdrowia i podejścia do życia sprzed dekady. W drugą stronę też nie warto przesadzać, oszukując otoczenie, że jesteśmy idealne bo i tak nam nikt nie uwierzy. LUZ! Nie dajmy się zwariować ani w jedną ani w drugą stronę.

Wyrwij się na ten film. Zostaw męża z dzieciakami w domu, kup sobie pakę popcornu, rodzynki w czekoladzie i colę zero żeby było dietetycznie, wyłącz telefon, obejrzyj świetny film, wróć do domu i … z zaskoczeniem zauważ, że świat się nie skończył. Dzieci żyją, ojciec jeszcze oddycha… można spokojnie zamawiać pizzę na obiad. Każdy będzie zadowolony :)

A jeśli mi nie ufasz… obejrzyj sobie trailer. Idź! Mówię Ci! Chcę dla Ciebie dobrze :)