Nowa, lepsza JA

Nowa, lepsza JA

„Zmienisz podejście do życia”, „zdystansujesz się”, „przewartościujesz swoje ja”… Na to liczyłam, ale nie wierzyłam, że tak się stanie. No bo jak mogę „zmienić podejście do życia” i nagle przestać się martwić o każdy kolejny dzień? Mieć tylko jeden cel – szczęście mojego dziecka i mojej rodziny i gdzieś mieć całą resztę? Nagle zacząć się cieszyć każdą nową minką mojego szkraba, płakać ze wzruszenia kiedy z przejęciem mi tłumaczy „aghr” „aggg” „haaaag” (whatever it means:)) i turlać się ze śmiechu kiedy z nieznanych powodów próbuje zmieścić całą rączkę w buzi.

Jak mogę się zdystansować i przewartościować swoje ja, skoro przez całe życie stresowałam się każdą negatywną opinią na mój temat (może i tego nie pokazywałam, ale tak było), skoro bolała mnie każda zawiedziona przyjaźń, skoro obwiniałam wyłącznie siebie za wszystko co złe w życiu, skoro wiecznie byłam niewystarczająco idealna dla samej siebie i wiecznie „czegoś” mi brakowało?
Ciąża przewraca wszystko do góry nogami, ale pokazuje też, że do tej pory wcale nie było tak źle:) Oglądając zdjęcia sprzed roku w końcu zakochałam się w swoich seksownych kształtach. Zaglądając do szafy okazało się, że od zawsze miałam co na siebie włożyć i takiej kolekcji ciuchów pozazdrościłaby mi niejedna bizneswoman z topowych spółek. I nagle dociera do mnie, że mało która dziewczyna w moim wieku zaszła tak wysoko  i mogła pozwolić sobie na ZASŁUŻONĄ PRZERWĘ.

Obstawiam, że co mądrzejsze jednostki zrobią sobie ze mnie zaraz mielonego za taką nieskromność, ale chyba właśnie na tym polega też ten czar bycia „nową ja” – mam to gdzieś. Nie chcę uczyć mojego dziecka takiego podejścia do życia. Jeśli ma ładne oczy to ma wiedzieć, że są ładne i nie są za małe, a jeśli będzie przytłustym pulpetem to … ma myśleć, że tak nie jest:)

Każdy dzień jest podobny do poprzedniego i nagle to stało się piękne. Bo maluszek zaczyna funkcjonować w jakimś schemacie, bo wiem kiedy prawdopodobnie będę miała czas na kawę i kiedy uda mi się cokolwiek zjeść:) A każdy ekstra czas wyskakujący nieoczekiwanie to nie dotychczasowa nuda i wolne tylko prezent od losu na załatwienie czegoś z „niekończącej się listy”, która cały czas tkwi w mojej głowie. Tak właśnie jest teraz kiedy udało mi się wygospodarować chwilkę na bloga (Bakusia udało się oszukać i wystrojony spacerowo wirtualnie przemierza przestworza balkonu:)

Najbardziej bałam, że będzie mi brakowało podróży. Przecież z tego składało się moje dotychczasowe życie… praca była moim życiem. Nawet po ślubie zamiast polecieć gdzieś z mężem dobro firmy było ważniejsze – delegacja do Niemiec a za dwa tygodnie do Wielkiej Brytanii. Całe szczęście, że się opamiętałam i nie poleciałam do Chin w 6 miesiącu ciąży.

Czułam, że potrzebuję tego wszystkiego, że to już „pora na mnie”, ale nie miałam pojęcia co to tak naprawdę oznacza. Teraz wiem:) I kocham moje życie takim jakie je otrzymuję. Moje dziecko jest zdrowe, piękne, wyjątkowe i to jest najważniejsze. Okazało się kto jest prawdziwym przyjacielem, na kogo mogę liczyć. A ile kontaktów się „odgrzało” dzięki maluszkowi! A przecież to dopiero 2 miesiące od kiedy Bakuś jest z nami.

JESTEM SZCZĘŚLIWA!!! Pomimo tych bezsennych nocy, sińców pod oczami i rozstępów. Teraz już wiem, że będzie dobrze, sińce w końcu zginą, rozstępy jakoś usunę a ten mały skarb będzie ze mną już na zawsze. Do podróżowania wrócę. Tak sobie to wszystko ustawię, że będziemy podróżować wszyscy – razem. W końcu zrozumiałam i z przekonaniem zaczęłam mówić to proste: „Będzie dobrze”:)

20130905_121958

DSC_3540

DSC_3546

DSC_3547

DSC_3597

DSC_3571

Bakuś:

Koszulka – George

Spodenki – George

Przyjaciel Bakusia – Gutek – Smyk