WRÓCILIŚMY NA LUBELSZCZYZNĘ! ??

WRÓCILIŚMY NA LUBELSZCZYZNĘ! ??

O tym, że Maciek pochodzi z Poniatowej (też na lubelszczyźnie) wiecie. Pojawia się często na naszych storiesach kiedy odwiedzamy rodzinne strony Maćka. O tym, że ja również jestem lubelską dziewczyną wie niewiele z Was. Zdecydowana większość myśli, że moje rodzinne strony to Brok nad Bugiem gdzie mieszka moja babcia i siostra mojej mamy – słynna Betti Spaghetti :) A tu niespodzianka :) Malwina Bakalarz wychowała się w małym miasteczku na Lubelszczyźnie o jakże romantycznej nazwie… RYKI :) I wreszcie, po jakiś 10 latach na stare śmieci wróciła :) Chociaż wypadałoby powiedzieć na stare pola, łąki i lasy a nie śmieci, bo akurat Lubelszczyzna to niesamowicie czyste, zielone, rolnicze tereny, gdzie oddycha się ZUPEŁNIE inaczej niż nawet na naszej podwarszawskiej wioseczce :)

Jestem typowym przykładem akademickiego dziecka, które pierwsze lata swojego życia spędziło w dużym mieście, gdzie mój tata – imprezowy studencik politechniki warszawskiej poznał mamę – nie mniej imprezową mieszkankę śledzikowej części Mazowsza, która przyjechała do stolicy „za praco”. Mama przez całe życie śmiała się, że myślała, że bierze sobie warszawiaka a jak przyszło co do czego to się okazało, że na zmówiny trzeba było jechać do „jakiś Ryk” na Lubelszczyźnie. Ja tam nic nie mówię… no dobra powiem :) Jaki rodowity Warszawiak mieszka w akademiku? Miłość ślepa jest… ewidentnie :)

No, ale studia się skończyły a więc Leszek Iwonkę i Malwinkę do PeKaEsa zapakował i przyjechał do rodzinnego domu, gdzie jako najmłodszy z rodzeństwa miał zamieszkać ze swoimi rodzicami co by się nimi do starości opiekować. No i w sumie tak było. Dziadek Stasio odszedł kiedy miałam 5 lat, za to babcia Ola doczekała aż Milenki.

Oto i moja ulica Żytnia, która nie zmieniła się NIC przez te wszystkie lata. Tędy codziennie chodziłam do przedszkola, podstawówki, gimnazjum, liceum. Tu odprowadzałyśmy się w tę i nazad z moją przyjaciółką Kasią (która później była moją świadkową na ślubie a jej mąż jest chrzestnym Milenki) :)

Pokazałabym Wam ten dom, ale było mi głupio robić zdjęcia bo dom, po „przemieszkaniu” 3 pokoleń rodziny Trzcińskich (w tym domu, razem z babcią mieszkał jeszcze mój brat z żoną i dzieckiem), przestał być domem rodziny Trzcińskich. Moja babcia odeszła, moja mama przeprowadziła się do Warszawy a brat z rodziną i mój tata do Płocka. Jeszcze obwodnicy się Ryki doczekały więc od lat właściwie, jedyne co robię to macham z daleka kościołowi ryckiemu z tej obwodnicy, jadąc dalej, do maćkowej Poniatowej. Wyobraźcie więc sobie co czułam spacerując po tylu latach po ryckich uliczkach i pokazując dzieciakom gdzie mama chodziła do szkoły, gdzie do przedszkola a gdzie biegała na próby chóru kościelnego :) Taaak… kościół jest zdecydowanie najbardziej charakterystycznym punktem panoramy Ryk. Kościół i Mleczarnia Rycka. Ci którzy przez ryki przejeżdżali kojarzą obydwa te punkty. Ci, którzy nie mieli okazji kojarzą moje Ryki z… SERA Z RYK :) Zawsze, kiedy ktoś w kolejce przede mną w sklepie prosi o „Rycki Edam”, albo „Hit z Ryk” uśmiecham się sama do siebie. Z taką dumą, wiecie :) W stylu: „kuuurczę nie wiesz, że ja stamtąd właśnie jestem” z krainy mlekiem i serem słynącej hahaha :) Ale wiecie co? Coś w tym naszym ryckim serze musi być bo mój Maciek, który z Rykami ma tyle wspólnego co nic (poznaliśmy się w Warszawie i u mnie był może z 5 razy w odwiedzinach u taty i babci), ZAWSZE kupuje ser z Ryk. I mówi, że to wcale nie przez moje sentymenty bo „ser żółty jest jak złoto w kuchni i sentymenty na bok” tylko przez smak :) No, ale co tu się dziwić. Zobaczcie tylko jakie to są rolnicze tereny. Jakim powietrzem krówki z okolic oddychają, jaką trawusię muszą sobie z łączek skubać :)

Zwróciliście uwagę na niebieski BALON? :) To balon, z którego SM Ryki słynie na całą Polskę. I jeśli gdzieś kiedyś na jakiejś balonowej imprezie w Polsce byłyście, możliwe, że tego wariata będziecie kojarzyć :) Często go widać nad panoramą Ryk, jak sobie śmiga ponad lubelskimi polami i pastwiskami :)

Namiastkę ryckiego klimatu mam więc na codzień w postaci produktów z ryckiej mleczarni a więc taki najbardziej nostalgiczny klimacik jaki może być – smaki dzieciństwa :) Milenka jest fanką sera w plasterkach. Najlepszy jak twierdzi jest taki „niedziurawy” czyli dla niewtajemniczonych – śmietankowy (zaraz Wam pokażę na zdjęciu). Chociaż, jak jej zwinę w rulonik to dziury się zakrywają i jak się okazuje, wtedy smakuje inaczej. Tutaj w tle, na zdjęciu dwa nowe produkty czyli ser tarty i… masełkoooo. U nas masło idzie tonami. Milenka jak jadła masło łyżeczką od bobasa, tak je dalej. Ja tłumaczę sobie, że jak położę więcej masła na chleb to będę miała bardziej keto posiłek więc sadzę jak wariat :) Cieszę się, że teraz i masełko będę mogła „z moich stron” kupować. Ja to jestem sentymentalny człowiek :)

To ten serek „niedziurawy” milenkowy :)
A tu proszę – masełko prosto od lubelskich krówek, które się pasą na najczystszych ekologicznie terenach polski.

Aaaaa no i chciałabym tu jeszcze się pochwalić, że nie jestem jedyną jutuberką z Ryk! Jest jeszcze jedna jutuberka… mleczarnia :) TUTAJ zostawiam Wam link do kanału kulinarnego, gdzie znajdziecie filmiki z przepisami na posiłki na każdą porę. Bardzo fajnie zrobione, w formie takich szybkich nagrań flat lay – ja z takich przepisów video lubię korzystać najbardziej bo zabierają najmniej czasu. Widzę, że subskrybentów nasza jutuberka – mleczarnia ma około 600. Zostawcie jej tam suba, co by do tysiaka dobiła. Pamiętam jak ja się nie mogłam doczekać na ten pierwszy tysiąc :)

Teraz już nikt nie będzie miał wątpliwości co do mojej ciąży ;) Nie – nie jest spożywcza :) Chociaż… ta sesja była wyjątkowo obfita w… spożywanie :P

Ryki są urocze. Szczególnie moja Żytnia i Wspólna – druga z najczęściej uczęszczanych przeze mnie ulic. Żytnią szło się w stronę liceum, w stronę szpitala i w stronę mleczarni. Wspólną szło się w stronę kościoła i parku „na jarmołówce”. My z Kasią byłyśmy z tej wiejskiej strony miasteczka. Była też część typowo blokowa, było „stare miasto” z ryneczkiem w klimacie takich pożydowskich zabudowań, ale ja klimat wiejsko-drzewiasty byłam od zawsze i najprzyjemniejsze wspomnienia mam ze spacerowania tutaj:

Pola zaraz za moim domem, niedaleko mojej szkoły podstawowej i gimnazjum.

I tutaj:

Najcudowniejsza ze wszystkich ulic w Rykach, ulica Wspólna prowadząca do kościoła :)

Chciałam Wam pokazać moje przedszkole, podstawówkę, liceum itd. ale kurczę… wszystko pozamykane na kłódki. Przez płot focić nie będę. Na szczęście kościół jak otwarty był tak jest :) Ciekawe czy ktoś z Was kojarzy:

Brzuch nie brzuch, ta sesja może być jedyną jaką moje dzieci w Rykach uświadczą, to się matka poświęciła :)
O proszę, jak mamusia zdjątko ustrzeli to norrrmalnie jak nie moje dzieci :)
Proszę jakie pozowanko z tatusiem! Kuuurczę… kto by pomyślał, że dokładnie 26 lat temu, w maju, szłam po tym samym chodniku na swoją pierwszą Komunię. Ludzie! 26 lat! A mi się wydaje, że to wczoraj było!
I pozowanko z mamusią… oczywiście nie może być normalnie bo „normalnie” już było zarezerwowane dla tatusia, a więc albo dostosowujesz się matko do nas i robisz głupią minę, albo zdjęcia pamiątkowego mieć nie będziesz WCALE :) Zgadnijcie, którą z alternatyw wybrałam ;)

Akurat trafiliśmy na Dzień Dziedzictwa Lokalnego „pod pałacykiem”. Nie wiem czy tak się dalej mówi, ale za moich czasów tak się mówiło. Ryki odkąd pamiętam miały super zorganizowany ludowy zespół taneczny i ludowy zespół wokalny (tutaj to się w sumie nazywa Zespół Śpiewaczy). W okolicach działała masa kół gospodyń wiejskich a kiedy przychodził czas dożynek, caaaały park w Rykach był ustrojony ludowym rękodziełem. Dziwić się w sumie, że ja taka wiejska dziołcha, jak ja z jednej strony sercem z moimi brokowiakami – sljedzikami a z drugiej, niby w mieście wychowana, ale mieście na rolniczej eko – lubelszczyźnie :) No uwielbiam te klimaty :) A żebyście widzieli jak Maciek czadu dawał pod sceną!

O proszę jaką sobie foteczkę pamiątkową ustrzeliłam z Paniami w naszych regionalnych strojach :)

Na koniec jeszcze jedno spojrzenie na Ryki i okolice z lotu ptaka. A właściwie to z lotu balonu :) Jest klimat, prawda? Niby nowoczesna obwodnica, niby technologicznie ta Lubelszczyzna idzie do przodu czego dowodem jest taka nowoczesna SM Ryki, która ze swoimi produktami dociera do wszystkich Polaków, ale z drugiej strony jest ten rolniczy klimat, który jeszcze dłuuugo się nie zmieni. I dobrze. Niech taki zostanie jak najdłużej.

Ciekawa jestem czy dacie radę wypatrzeć dwie wieżyczki kościoła ryckiego :)

Wpis powstał we współpracy reklamowej ze Spółdzielnią Mleczarską Ryki