Od dwóch tygodni uczymy Matiego wspólnej modlitwy. Nie jest to jakiś specjalny wiek, od którego powinno się uczyć dziecko modlić. Po prostu do tej pory nie praktykowaliśmy wspólnego modlenia się. O tym dlaczego w końcu zaczęliśmy to robić opowiem Ci innym razem. Na razie musi Ci wystarczyć informacja o tym, że kilka tygodni temu spędziliśmy z Maćkiem najpiękniejszą „randkę” trwającą całe 2 dni. Dla bardzo, bardzo niecierpliwych podaję dokładne namiary na miejsce, w którym ta randka się odbyła. Kliknij TUTAJ. Może zanim ja się zbiorę na moje wynurzenia, Ty załapiesz się jeszcze na takie nietypowe randes vous ;) Z całego serca polecam i już wracam do naszego modlącego się 4-latka.
Modlimy się codziennie, w ten sam sposób. Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Aniele Boży. Po tych trzech modlitwach, które Mati mówi już z nami płynnie, przechodzimy do formuły której nauczyła mnie przed kilkoma laty książka „Zbyt zajęci, by się NIE modlić” (o ta TUTAJ), którą przy okazji baaaaardzo Ci polecam. Według autora, powinno się Boga codziennie przeprosić, podziękować i poprosić. Wtedy nasza modlitwa jest zrównoważona, a Boga traktujemy tak jak powinniśmy, a nie jak wróżkę zębuszkę czy innego dżina z butelki, co to robi czary mary i spełnia nasze życzenia.
Żeby nauczyć Matiego tej formuły sami, głośno mówimy za co przepraszamy itd. Kilka dni temu zaczynał Maciek. Kiedy przepraszał głośno za to, że krzyczał na Matiego podczas kąpieli i dał się ponieść emocjom, zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko co robimy jest dobre z psychologicznego punktu widzenia. No bo wiesz… Ojciec przeprasza za to, że krzyczał pokazując, że to było złe. Co wtedy myśli dziecko? Że cała sytuacja to wina taty. Że ono było OK skoro tata teraz przeprasza.
Odpłynęłam rozmyślając nad tym, czy oby nie robimy dziecku wody z mózgu, kiedy głos zabrał Mati. Pierwsze wypowiedziane przez niego zdanie totalnie mnie rozwaliło. No po prostu szok. Spojrzeliśmy na siebie z Maćkiem wytrzeszczając ze zdziwienia oczy, podczas gdy Mati, wpatrzony w krzyżyk na ścianie, ze szczerością dziecka i mądrością dorosłego kontynuował swoją modlitwę:
„Przepraszam za to, że źle się zachowywałem w wannie i nie słuchałem taty. Tata się przez to bardzo zdenerwował…” itd. Mówił to z taką skruchą i taką smutną minką jakby całym sobą przeżywał swój błąd. To było widać! Przeprosił też za to, że nie posprzątał samochodów, że nie słuchał się mamy w sklepie i właściwie to przeanalizował cały dzień, zachowując ciąg logiczny zdarzeń! Pięknie podziękował za zabawę na kuleczkach, za to, że zbudował z tatą kolejkę z torów itd. Podziękował też za to, że go „Panie Boze” wysłuchał i już nie ma kataru. Pamiętał, że kilka dni wcześniej o to prosił i świadomie cieszył się, że dostał to, na czym mu zależało.
Kiedy przyszła pora trzeciej części, czyli prośby moje oczy praktycznie wypadły mi z oczodołów…. Wiesz o co poprosił? O to, żeby był grzeczny. Gość wyłapał, że my prosimy o cierpliwość i siłę do pewnych postaw i w kilka dni nauczył się czegoś, do czego ja doszłam dopiero w wieku 30 lat! Że możemy prosić o to, żeby być dobrymi ludźmi. Że to też może dać nam Bóg. No hej! Dla mnie to jest wyższy poziom wiary, bo ja bardzo długo pojmowałam ją w kategoriach „zrób to sam”. Szacun dla tego Bąbla, że tak świadomie do tego podchodzi.
Jedna wieczorna modlitwa. 15 minut… a może nawet i mniej, a zrozumiałam tyle ile czytałabym przez kilka miesięcy w mądrych książkach o dzieciach. 4-latek analizuje głębiej niż nam się wydaje. Wie więcej niż go o to podejrzewamy. Łapie szybciej niż wielu dorosłych…
Nawet jeśli jesteś niewierząca polecam Ci tę prostą praktykę. Usiądź wieczorem z dzieckiem, całą rodziną. I jeśli nie dla Boga, to w ramach własnego rozwoju i osobistej refleksji, naucz dziecko przepraszania, dziękowania i proszenia. A jeśli nie wierzysz w to, że jest ktoś, kto te prośby wysłuchuje, wyraź to po prostu jako swoje pragnienia i cele. Bo chyba wszyscy chcemy być lepszymi ludźmi niezależnie od tego w co wierzymy prawda? Naucz dziecko analizować pokazując, że Ty to robisz i obserwuj jego rozwój – będzie postępował z dnia na dzień. Dzieci są mądrzejsze niż nam się wydaje.
Oddajesz mi wiarę, że na świecie są mądrzy ludzie. Dziękuje. Wszystkiego dobrego.
Piękny i ważny wpis! Pozdrawiam!
Super jest taka modlitwa. Sama praktykuję ją z dziećmi (3 i 4 lata)od kilku miesięcy i przynosi to efekty. Gdy modlę sie o każdego członka rodziny i dziękuję za niego oraz przepraszam za różne moje zle postawy i zachowania względem dzieci, widzą one moją szczerość i biorą przykład. Również przepraszają i uświadamiają sobie swoje postepowanie w ciagu całego dnia. Zawsze tez zaczynamy dziękczynieniem. Każdy zaczynając modlitwę dziekuje za rzeczy które sie wydarzyły w ciagu dnia, co Uczy ich wdzięczności i uświadamiania sobie miłych rzeczy, bo warto na nie zwracać uwagę :) Same dobre rzeczy z takiej modlitwy wynikają, dzieciaki ją uwielbiają i same sie domagają kiedy ja zapomnę. Ważne jest tez to, ze nie zmuszam ich do niej, dlatego tez pewnie lubią ten czas wieczornych opowieści biblijnych, modlitwy i spania :) pozdrawiam :)
Świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie
Moja córka modli się aby nasz nienarodzony Dzidziuś urodził się zdrowy. Zawsze mnie to rozczula
Świetny artykuł :)
A ja się wzruszyłam, to takie szczere jak dzieci potrafią chwytać za serce. I to jest nagroda dla ridzuca, dziecko chłonie to co mu przekażemy. Brawo dla Was
Chwała Jezusowi :)
Ja jestem wierząca i już dawno (posiadając 3 dzieci) odkryłam jak bardzo wiara pomaga w wychowaniu. Bardzo żal mi niewierzących gdy muszą się zmierzyć na z wytłumaczeniem kilkulatkowi zjawiska śmierci. Brawo dla Bakusia…mega zuch ????
Hej! Jestem pełna podziwu. Serio! Naprawdę gorąco podziwiam Waszego malucha i Was. Nasza malutka ma dopiero 15 miesięcy, ale już modlę się przy niej a na spacerze zatrzymujemy się przed kapliczką i modlimy głośno, prosimy Pana Boga i przepraszamy. Tak naprawdę szalenie rzadko stosujemy regułki. Ona uśmiecha się i patrzy na figurkę Matki Boskiej i Jezuska – zdawałoby się z dużą dozą świadomości. Zdecydowanie spróbujemy z nią rozmawiać w ten sposób, kiedy będzie ciut starsza jak Wasz Mati. Pozdrawiam kochana! <3
Z modlitwą w naszej rodzinie wiąże się historia, którą wspominamy do dzisiaj jako stare konie a wydarzyła się prawie 30 lat temu. Była jesień, mieszkaliśmy w małej miejscowości i wtedy tam był okres prac polowych. Ojciec wtedy pracował na zmiany, do tego mieliśmy duże gospodarstwo, jak oni to z mamą ogarniali mając nas trójkę kilkulatków to nie mam pojęcia. I w tej naszej wiejskiej rzeczywistości miała nadejśc sobota, a wraz z nią wozenie..obornika (mechanizacja na poziomie zero, ręczne ładowanie na wóz i potem rozrzucanie po polu). Mój Młody -wtedy może 3latek cały tydzień chodził za nami i pytał o to, nie mógł się doczekać co to będzie się działo, hasła w stylu 'wożenie gnoju’ tak działały na jego wyobraźnię że o niczym innym nie mówił. I w piątek wieczorem, przed tym WAŻNYM dniem, klękamy wszyscy rządkiem do modlitwy i każdy dziękuje i prosi i przeprasza. Między nami ojciec, który wrócił po 48 godzinach z pracy bo zamienial się żeby mieć wolną sobotę i wozić ten nieszczęsny obornik. I przyszła kolej na Młodego. I słuchamy wszyscy 'Panie Boże, proszę Cię o takie małe dziecięce…WIDŁY DO ROZRZUCANIA GNOJU żebym mógł pomagać tatusiowi jutro żeby nie był już zmęczony… ’. Mina ojca – bezcenna :D Jak się łatwo domyślić, takich wideł w domu nie było. Ale ojciec był tym tak poruszony że wstał o 4 i spawal i zrobił dla Młodego te widły. I potem po wozeniu gnoju, zmęczony, po 5 godzinach snu…poszedł do pracy. Oczywiście nie był aż tak zmęczony, bo Młody cały dzień szczęśliwy 'pomagał’ :D
Ciesze się ze o Tym tak otwarcie piszesz! W dzisiejszym świecie tak trudno przyznać soe do Wiary! Chyba A jesteście w DK coś mi soe tak zdaje:)
Słowo Milagro w języku hiszpańskim oznacza „cud”. A w końcu narodziny i dziecko w rodzinie to prawdziwy cud więc pasuje!????
Lena mi sie nigdy nie podobało bo każda dziewczynka na ulicy ma tak na imię. Nawet nie trzeba pytać. Jak któraś nie nazywa się Lena to robię wielkie „wow” i zostaje juz tylko Julka! Lenka i Julka. Jak wszystkie te dziewczynki pójdą do szkoły to w klasie będzie trzeba mówić po nazwisku.
Ale Milena to nie Lena więc uff. ????
Imiona swoich dzieci pozostawie w tajemnicy,a co!????
Pozdrawiam autorkę i forumowiczki.
Piękne :) nie mogę się doczekać, aż nasza mała zacznie mówić i rozumieć na tyle, że włączymy ją w naszą duchowość. Wiara to coś niesamowitego, naprawdę nie wiem, jakbym sobie bez niej w życiu poradziła. Od jakiegoś czasu próbuję wdrożyć modlitwę z mężem, ale wychodzi ona tylko raz na jakiś czas i to raczej pokracznie. Zmotywowałaś mnie do tego, żeby bardziej się do tego przyłożyć i żeby był to już przyjemny nawyk, gdy nasza córka będzie gotowa się do nas przyłączyć. Uwielbiam śledzić Twoje działania, jesteś niesamowitą osobą!
Piękny artykuł! Wzruszyłam się. Mam nadzieję, że i w mojej rodzinie modlitwa tak właśnie będzie wyglądała.