3-miesięczny rachunek sumienia …

3-miesięczny rachunek sumienia …

Jutro miną 3 miesiące od kiedy Bakuś jest z nami. Początki były ciężkie, ale to przez cesarkę (nieuniknioną), o której napiszę Wam w innej notce, ale czuję, że muszę, bo może będę przestrogą dla reszty. Wędzidełko, kolki, zanik kupki… trochę się działo:) I dzieje nadal, ale teraz już jesteśmy starymi noworodkowymi wygami i uwaga ogłoszenie: Jeśli chodzi o chęć posiadania drugiego dziecka, przeprowadzone na grupie reprezentatywnej składającej się z mojej osoby badanie dowodzi, że włącza się ona po 8 tygodniach od porodu:) Codziennie myślę o tym, co tu zrobić, żeby przenieść się do większego mieszkania i móc poczynić Bakusiowi małą Bakusinkę do kompletu : ) :) :)

Fajnie, fajnie, kolorowo, ale jest jeszcze jedna myśl, która spędza mi resztki przerywanego snu z oczu: JAK JA WYGLĄDAM???!!!

W ciąży starałam się o tym nie myśleć, ale brzuch powiększający się do rozmiaru XXXXL i ciągłe pytania przechodniów: „ooo bliźniaki?” skutecznie mi to utrudniały. Chodziłam… zaraz, zaraz, ja nie chodziłam… ja się turlałam co chwila do sklepu po truskawki i lody i chyba są tego efekty… nie wyglądam zbyt apetycznie:)

„Ślicznie wyglądasz. Wracasz do siebie błyskawicznie. Oj nie przejmuj się, mały ważył prawie 5kg, przecież nie będziesz od razu tyczką.” Racja, racja, ale jakoś czuję, że to nie zależy tylko od organizmu i szczególnie w moim przypadku zanim „wrócę do siebie” będę musiała troszkę popracować. I chyba nadszedł ten moment… I ogłaszam to oficjalnie na blogu – może będzie mi łatwiej, jak będę wiedziała, że ktoś trzyma kciuki… Tylko trzymajcie te kciuki serio:)

Może wśród Was, są też takie jak ja, które borykają się z rozstępami i wydają masę pieniędzy na kremy, które nic nie dają, albo co gorsza już mają w dupie i nie smarują się niczym. Nie wciskają się w swoje ubrania sprzed ciąży i krążą dzień w dzień w dzień w dwóch bluzkach na zmianę, ale kupić nowej nie ma sensu „Bo przecież zaraz schudnę…”:)

Dziewczyny. Dałam sobie 3 miesiące. Schudłam tyle ile było mi dane, wypadły mi wszystkie ponadprogramowe włosy, z których tak się cieszyłam w ciąży, wsmarowałam już z moje popękane uda miliony (bez efektu). Ogłaszam co następuje:

1. Na potrzeby nas wszystkich przeprowadzę test cudnego urządzenia Vacu Well in Red, które ma mnie po 20 treningach wyszczuplić i ujędrnić. Jeśli żadnej różnicy nie zobaczę po 10 zabiegach to pewnie skończy się na tych 10, bo wątpię, żebym nagle po 11 zobaczyła kolosalną różnicę z efektami po 10 treningach. – to na początek, takie turbo co by się troszkę lepiej poczuć.

2. Po miesiącu treningów na Vacu Well, przenoszę się przed telewizor i próbuję poczciwej Ewy Chodakowskiej, cudotwórczyni nr 1, polecanej przez kilka moich koleżanek. Ale, żeby nie umrzeć od razu, bo przecież dziecię me matki potrzebuje będę robiła trening z Tomeczkiem. Podobno lżejszy i skupia się bardziej na spalaniu tkanki tłuszczowej a nie rozwijaniu mięśni. Dla zainteresowanych, sprzedaję dalej: http://www.youtube.com/watch?v=bdr_ZbdcpSo

3. Dieta. No to jest najtrudniejsze w naszym przypadku, kiedy dziecię wysysa z nas resztki życia o 5 rano a w lodówce pustki, bo nie było czasu na zrobienie czegokolwiek. Ale coś wymyślę. Koniec z życiem na szarlotce przez cały dzień czy podjadaniem po karmieniu o 23. Zaprzęgnę do roboty Dużego Tatusia, niech trochę popracuje na piękną figurkę żoneczki;)

4. Rozstępy. Słuchajcie… nie ma co sobie udowadniać bezsensownie, że kolejny krem nie działa. NIE ZADZIAŁA. Zamiast tego odłóżmy pieniądze na zabieg. Dzwoniłam do kilku miejsc wykonujących zabieg usuwania rozstępów laserem. Potrzebujemy 3 zabiegów na „całkowite pozbycie się”. Nie wierzę w całkowite pozbycie się, ale jeśli babka mówi, że pozbędę się całkowicie istnieje szansa na to, że efekt będzie kolosalny. Na gruponach i tym podobnych taki zabieg można wykupić za 600-700 zł. Tak więc przed nami 2000 do uzbierania. Dłuuuga droga. No i taki zabieg można zrobię dopiero po 6 miesiącu i broń Boże karmić piersią przy tym… droga się wydłuża… A ja na tą długą drogę zainwestowałam 300zł i kupiłam 200ml kolagenu, który podobno jest rzeczywiście kolagenem. A to przecież włókna kolagenowe nam się pozrywały drogie mamy i stąd piękne paseczki na ciele. NIE KUPUJCIE. Ja najpierw wypróbuję i Wam powiem, czy warto. Bo oczywiście na forach każdy zachwala, ale wiadomo, że to sami sprzedawcy. No więc ja mam zamiar w końcu to przetestować. Podobno rozstępy pokrywają się cienką powłoczką. Inni mówią, że kolagen nie jest w stanie przeniknąć przez skórę i że to ściema. Zobaczymy. Wolę wydać 300zł na kilkumiesięczną kurację niż po 30zł tygodniowo na cepany śmierdzące cebulą czy inne niedziałające cuda.

Trzymajcie za mnie kciuki:) A ja tymczasem podążam na śniadanko – pierwsze wyzwanie, bo jesteśmy aktualnie u teściów, którzy uwielbiają rozpieszczać mnie smakołykami:)