To będzie trudny test. Baaaardzo trudny test. Uwaga, zaczynamy. Siądź przed Twoim dzieckiem w momencie, w którym jest pochłonięte jakąkolwiek czynnością. Najlepiej gdyby to była zabawa jakimś przedmiotem. Weź do ręki cokolwiek. Dosłownie cokolwiek i zacznij się tym bawić. Co robi Twoje dziecko? Niech zgadnę. Porzuca dotychczasową czynność i żywo interesuje się tym, co jest właśnie w Twoich rękach. Brawo! Test zaliczony, z Twoim dzieckiem jest wszystko w porządku :)
Wiecie na czym dokładnie polega facylitacja społeczna? A proszę, zaserwuję Wam regułkę: odczuwaniem mobilizującego napięcia w obecności innych osób, którego efektem jest lepszy poziom wykonania zadań przy audytorium, niż w samotności. Przekładając to na nasz rodzicielski język miłości, nasze dziecko potrzebuje kompana do zabaw. Zabawa z rodzeństwem, kolegami, rodzicami pochłania je podwójnie. Dziecku nie wystarczy kupić zabawki. Z dzieckiem trzeba się jeszcze tymi zabawkami pobawić. A my, współcześni, zaganiani rodzice, często o tym zapominamy.
Udział rodziców w zabawie dziecka ma 3 fachowo nazwane poziomy:
- Towarzyszenie – jesteśmy obecni przy dziecku, utrzymujemy z nim kontakt wzrokowy, bijemy brawo kiedy uda mu się coś zrobić, mówimy do niego podczas wykonywania codziennych czynności. Towarzyszenie to ciut więcej niż samo przebywanie z dzieckiem. Z czasem dziecko zaczyna świadomie nas zaczepiać zachowaniami, które wywoływały naszą reakcję. Mati np. staje przede mną w drugim końcu pokoju i głośno się śmieje albo robi ukłony :) A kiedy podchodzi do Cotton Ballsów, wysuwa do nich rączkę ale po chwili odkręca się, żeby sprawdzić czy tym razem też mu powiem stanowczo, że „Nie wolno gnieść kuleczek”.
- Interakcja – odpowiadamy na zaczepki słowne, podnosimy upuszczone zabawki, bawimy się w „a-ku-ku”, podajemy zabawkę i pokazujemy jak działa. My jesteśmy ostatnio na etapie „pokazywania świata” czyli Mati wskazuje na coś paluszkiem a My mówimy co to jest, albo odwrotnie, pytamy „Gdzie są Babuszki (kocha moje matrioszki, które stoją na półce)” albo „Gdzie jest światełko” i to małe rozgląda się po pokoju a zanim pokaże już się szeroko uśmiecha bo wie, że będziemy go chwalić. Jej… to takie proste a tyle jest w tym radości i dla nas i dla niego!
- Współdziałanie – tu najważniejsze jest „odgrywanie ról” i naprzemienne wykonywanie jakiś czynności. Tu już przydadzą nam się zabawki. Naszą ulubioną a zarazem najprostszą formą współdziałania jest rzucanie do siebie piłeczką. To ukochana zabawa Bakusiątka. Krzyczy, piszczy, cały się trzęsie z radości jak widzi, że biorę piłkę i ją do niego rzucam a później jak do mnie ją odrzuci (robi to zaskakująco celnie) ja biję mu brawo więc chłopak jest już w siódmym niebie :)Tu sprawdzają się też dobrze wszelkiego rodzaju sortery. Podajemy dziecku klocek i podpowiadamy gdzie powinien go włożyć a później jego zadaniem jest już włożenie dopasowanie go do otworu. Nooo i jeszcze ulubiona zabawa z tatą czyli – tata pracuje nad ułożeniem wieży ze wszystkich dostępnych zabawek, dziecko grzecznie czeka aż skończy, po czym jednym zgrabnym ruchem rujnuje krwawicę ojca ;)
Pewnie się zastanawiacie skąd takie fachowe określenia w moim słowniku? :) Podpowiem Wam. Pamiętacie Panią Justynę Korzeniewską z TEGO wpisu? To psycholog współpracująca z marką Fisher-Price. Dzięki kolejnej odsłonie kampanii „Pobawmy się”, znów miałam przyjemność zaczerpnąć kilka mądrości od Pani Justyny i muszę Wam przyznać, że taka systematyzacja naszych obserwacji, nazwanie tego co dzieje się z naszym dzieckiem po imieniu to super sprawa. Bo niby to nie są dla rodzica jakieś nowości, ale ja na własnym przykładzie stwierdzam, że teraz patrzę na zachowania mojego dziecka z większym zainteresowaniem. Jego rozwój mnie fascynuje a zabawa z nim nie jest tylko „zabawianiem pomiędzy drzemkami”, jest czymś więcej. Wy też tak macie?
Ja tak z innej beczki – skąd masz narożnik? Jest idealny!
Łał, zadziwiające jak bardzo dzieci są do siebie podobne w tym wieku, jeśli chodzi o zachowanie. U nas z wieżą dokładnie to samo… Tata układa do nieba, a MałyA jednym ruchem buch i znowu to samo ;) P.S. jako zakochana w Rosji i w rosyjskiej kulturze (nie mylić z kulturą, a raczej brakiem kultury rozwiązywania konfliktów) moją uwagę przyciągnął fakt posiadania matrioszek ;)
Nasza niunia tez ma taki garnuszek, ma prawie 10miesiecy ale jestesny na etapie „mama wklada w garnuszek klocki a niunia wyciaga i rozrzuca, potem mama zbiera i znow wklada a cora rozrzuca” i tak moglaby caly dzien :)
Zabawa w syneczkiem to fajne chwile i ten jego błysk w oku gdy np. podaję mu zabaweczkę i uśmiech najszczerszy na świecie :) PS. Już brakowało tu Bakusia :)
Wszystko pilnie notuję w kajecie. Będę konsekwentnie testować na Małej S. Niech dziękuje Bakusiowej Mamie :)
Mój Kajtek kończy niebawem 7 miesięcy i ma ulubioną jedną grzechotkę, którą we wszystko uderza w co na trafi :) Oczywiście dopiero uczy się siadać, ale za to całkiem zgrabnie pełza :) i dociera prawie wszędzie :) I dość często gdy dotrze do rzeczy na której mu bardzo zależy tak głośno pieje z zachwytu że sąsiadka po drugiej stronie ulicy go słyszy :) A najszczęśliwszy jest gdy mu podnoszę rzeczy a on specjalnie je puszcza :) Wtedy jest niesamowita radocha :)
Moja córka 13 msc. jeszcze do niedawna wolała się bawić sama, za to ostatnio czego nie robi, to odwraca się i nam pokazuje, ale podaje….i już wiemy, że szuka towarzystwa do zabawy :)
Swoją drogą, nie miałam świadomości, że udział rodziców w zabawie z dzieckiem jest jakoś fachowo nazwany.
http://www.dwaplusplus.blogspot.com
Pierwsza myśl jak przeczytałam tytuł posta „że co? „, a następnie „aaaaaaa „. Ufff, czyli to normalne i nietylko ja tak mam. No cóż fajnie wiedzieć, że nie jestem odosobniona i że to zachowanie ma fachową nazwę. Mogę teraz szpanowac przed znajomymi: )
Wooooow to teraz już wiem, co robię i czuję się dzięki temu taka….świadoma i ważna :)) Dziękuję! Moje dziecko najabrdziej zaskoczyło mnie kiedy najpierw przyniosło mi do salonu z przedpokoju moje buty, a następnie swoje co oznaczało chęć wyjścia na spacer ;D teraz już jest na tyle kumaty (13ms), że wie które buty należą do Taty, które do Mamy a które są Jego, kiedy nie reaguję na jego „zaczepkę”, bierze buty Taty i u niego”żebrze” :pp
Notuje i chowam na dno szuflady aż do momentu kiedy ja zostanę mamą :D dzięki moja topbloger <3
Jasne, że też tak mam :) Obserwowanie, jak rozwija się dziecko, jest czymś cudownym :)
http://www.matka-polka.com
To cudowna sprawa patrzeć na rozwój dziecka, na rozwijające zabawy i widok jak dziecko z tego „czerpie”.
No i przefajna sprawa to rodzeństwo, widzę po moich maluchach jak są ze sobą zżyci, jedno jest za drugim, no i wspólna zabawa daje im tyyyyle radości :)
To zjawisko na pewno wystepuje u naszegi jamnika :-). Gdybysmy się bawiły z Alą choćby kawałkiem sznurka pies chce też :-) I na odwrót też to działa bo Ala też próbuję podkradac psie piszczalki.
Wiem że to glupie ale piszę to zeby pokazać że dziecko może mieć różnych towarzyszy zabaw i równie dobrą frajdę.
Malwinka! Bys chociaz nogi ogolila! :D
Świetny artykuł, nie miałam pojęcia o terminie „facylitacja społeczna” :)
@Dora- nie znam Cię, ale już Cię lubię! scroluje szybko w górę po przeczytaniu Twojego komentarza i nagle są nogi…. popłakałam się:):):)