Wakacje. Przerwa od szkoły, przedszkola, żłobka. Urlop niani, urlopy współpracowników Twoich, męża… Wszystko na nie. Niby pogoda piękna, ale nie ma kiedy z niej korzystać. Niby słońce praży a Ty dalej szlachetna kość słoniowa zamiast hebanu. Weekend zamiast z odpoczynkiem kojarzy Ci się z porządkami w domu, gotowaniem i zabawianiem znudzonego brakiem zajęć dziecka. Czy wakacje matki już zawsze będą tak wyglądały?
I wtedy wchodzę ja… cała na biało :) Znasz ten dowcip prawda? Jeśli nie, to wpisz sobie „cały na biało” żebyś łapała te moje betony bo ja się czasem zapominam a to dobry dowcip jest! OK. Wracamy do tematu. No więc wtedy wchodzę ja… z moim patentem na weekendy, w których matka też wypoczywa. Na weekendy, na które oprócz całej rodziny, z utęsknieniem czekasz również Ty. I to wcale nie dlatego, że w weekend można zrobić więcej, bo w domu mąż ;) Ja po weekendzie jestem wy-po-czę-ta. A jeśli zastosujesz się do moich wskazówek wypoczniesz i Ty! Mówię Ci!
W weekendy nie gotuję. Wspominałam Ci o tym „kilka wpisów temu” :) Jedyne co mogę mieszać w kuchni to driny dla mnie i mojego szanownego męża. Na to się nie obrażam. Na gotowanie jak najbardziej. Od kiedy 2 lata temu pierwszy raz trafiliśmy na Targ Śniadaniowy nad morzem i dowiedzieliśmy się, że takie wydarzenia odbywają się w całej Polsce, przynajmniej jeden z weekendowych dni spędzamy śniadaniowo w plenerze. Robimy sobie taki wiesz… dzień slow food. Najlepiej z przyjaciółmi, którzy nocują u nas już w piątek. Dla Matiego to raj zabawy z wujkami i ciociami, dla nas chwilowe odsapnięcie. Tylko pamiętaj żeby zapraszać starych dobrych przyjaciół a nie jakieś nadęte „bątą” bo ze znajomymi typu „bątą” ani się nie wygadasz, ani się nie wyśmiejesz, ani nie wypoczniesz… samo ANI. Z resztą, pewnie selekcja znajomych po narodzinach dziecka nie jest Ci obca. Po prostu na niektóre osoby nagle zaczyna Ci być szkoda Twojego cennego czasu. I słusznie! Spożytkuj go na relaks.
Jak to zrobić żeby nie gotować, a jednocześnie usatysfakcjonować wszystkich? Nasz sprawdzony sposób to… Targ Śniadaniowy (na zdjęciach kadry z targu na warszawskim Żoliborzu). Pyszności z całego świata od Chińczyka po American Burgera – coś dla Maćka. Fantastyczny wybór produktów vege i eko czyli to, co uwielbiam najbardziej ja. Mati aktualnie żywi się „kucackiem i jajecniką” i nic innego nie wchodzi w grę, ale i to i to bez problemu na Targu Śniadaniowym znajdziesz. Ba! Nawet GRANAT NA TEŚCIOWĄ znajdziesz! Maciek już dla swojej zakupił :) To w odwecie za tą pomidorową, którą ja przyszykowałam na moją ;) Na bank :)
Oprócz pyszności typu mega szaszłyk, który swoją drogą, minęłam z myślą „Boże, kto w taki upał zje szaszłyka?” po czym zobaczyłam mojego męża wybierającego największy okaz z rusztu… na Targu Śniadaniowym możesz kupić fajne hipsterskie gadżety, ekologiczne warzywa i zioła i od razu nauczyć się gotować z tego co kupisz :) Na strefie Kropli Beskidu, na którą zapraszałam warszawskie czytelniczki (BTW. Dzięki za przybycie dziewczyny! Bardzo miło było mi Was poznać, zwizualizować, zobaczyć. <3) oglądałam mistrza kulinarnych szaleństw Damiana Kordasa znanego Ci pewnie z programu Master Chef. Nauczyliśmy się robić domową granolę (przepis na końcu wpisu).
W ramach cyklu „Kropla na Trawie”, na strefie Kropli Beskidu można było pod patronatem Instytuty Matki i Dziecka odbyć bezpłatną konsultację z ortopedą i zagrać w grę a właściwie to zachęcić do grania swoje dziecko a samemu rozpłaszczyć się na wielkich fotelach w cieniu drzew i oddać błogim obserwacjom leniwie płynących po niebie chmur. Brzuchy pełne, organizm nawodniony, tętno spokojne, nastrój bajkowy… uwielbiam Targ Śniadaniowy. Taki trochę hipster ze mnie chyba, ale czuję ten klimat całą sobą. Nie tylko ja. Masa Warszawiaków spędza w ten sposób weekendowe poranki. Hostessy z Kropli Beskidu nie nadążały z wydawaniem bidonów (za 3 butelki plastikowe po wodzie i zdjęcie w czadowej fotobudce każdy dostawał ekstra bidon) – o taki:
Fajna inicjatywa prawda? Jak się dowiedziałam chodzi o głębszą ideę. Nie wiem czy wiesz, ale butelki Kropli są w 30% złożone z materiałów roślinnych. To nie jest taki sobie „zwykły plastik”. Lubię takie nienachalne akcje, które niosą ze sobą dodatkową wartość. Mati okupował globus od pierwszej chwili wejścia na teren Targu. Z resztą nie tylko Mati… gobus w ciągu kilkudziesięciu minut był zapełniony butelkami :) Biodegradowalnymi! A co!
I jeszcze Ci pokażę jak fajnie można zająć dziecko w takim miejscu. Oprócz spacerowania i oglądania burzy kolorów na straganach, co i zajmuje i „męczy” dziecko wrażeniami na Targu Śniadaniowym czekają darmowe gry dla dzieci. Zabawy ruchowe dla dzieci to moja ulubiona forma rozrywki w takich miejscach. Wiesz dlaczego? Bo są DLA DZIECI :D Dorosły może tylko na początku pokazać o co kaman a później oglądać sobie jednym okiem wspominane wcześniej chmurki a drugim obserwować latorośl :) Ale zawsze to dla jednego oka luz prawda? A jeszcze jeśli pojedziesz tam z mężem to już laba. Ty na „sako” albo i „sake” jeśli masz ochotę bo przysmaki kuchni japońskiej masz pod nosem a mąż stęskniony za dzieckiem przez cały tydzień „niech pacza” :)
Widzisz w tle ile tam jest dzieciaków?! Niestety ze względu na ochronę wizerunku postanowiłam nie pokazywać innych osób bo musiałabym prosić tłumy o oddzielną zgodę :) Jesteś więc skazana na nasze facjaty do końca wpisu. Ale patrz się „w głąb” zdjęć. Serio, gdyby dwa lata temu ktoś mi powiedział, że cała Polska tak ochoczo będzie „wspólnie śniadaniowała” nie uwierzyłabym.
W Warszawie targ odbywa się i w soboty i w niedziele w sumie w czterech miejscach. Stoisko Kropli z jej darmowymi bidonami i masą super przyjemnych aktywności znajdziesz na Żoliborzu i Mokotowie. Kto wie? Może się tam spotkamy? My na targ jeździmy najczęściej jak możemy. Wyluzowani ludzie dookoła wprowadzają Cię w taki „chillowy” nastrój, pełne brzuchy bez ślęczenia nad garami są milion razy przyjemniejsze od najlepszej pomidorowej ;) a zaaferowane aktywnościami dziecko, pół dnia gardzi Twoim towarzystwem a następną połowę przesypia wymęczone zabawą :) Polecam :)
A! Zapomniałabym! Poniżej obiecany przepis na domową granolę :)
Czas przygotowania – 60 minut (15 minut mieszania składników + 30 minut pieczenia w piekarniku + 15 minut studzenia)
Składniki na domową granolę:
2 szklanki orzechów (mix dowolny: włoskich, migdałów, pini, co sobie stryjenka życzy)
2 szklanki płatków owsianych
1/2 szklanki pestek dyni
1/2 szklanki suszonej żurawiny
1/2 szklanki rodzynek
1/2 szklanki miodu lub syropu z agawy (albo syropu klonowego, ale to już ma bardzo charakterystyczny smak)
1/4 łyżeczki cynamonu
Jak zrobić domową granolę?
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Mieszamy wszystkie orzechy i pestki ze spoiwem. Wykładamy nimi blachę po czym posypujemy wszystko cynamonem. Pieczemy przez 30 minut, co 10 minut mieszając żeby wszystko zarumieniło nam się tak samo.
Odstawiamy do ostudzenia. Po ostudzeniu łamiemy i mieszamy z żurawiną i rodzynkami. #omnomnom <3 PYCHA <3