Właśnie do mnie dotarło, że osoby, które nie przeczytają tego wpisu, a jednak zakodują co im tam śmignęło na facebookowej tablicy, uznają, że zamiast wanienki używam do kąpieli Milenki kuchennego zlewu wypełnionego mlekiem i kwiatami :) Walnięta w głowę ta Baku Matka… :)
Nieee, jeszcze nie jest ze mną tak źle. Marzyłam o takiej sesji jeszcze kiedy byłam w ciąży. Wiem, że jest kompletnie oderwana od rzeczywistości a jedynym elementem łączącym ją z tym jak kąpiel Milenki wygląda na co dzień jest butelka szamponu Emolium Dermocare stojąca w tle, która rzeczywiście jest stałym elementem naszych kąpieli, ale wiesz jak ja kocham zdjęcia. Spełniłam swoje kolejne fotograficzne marzenie :) Ale już zejdźmy na ziemię. Obiecałam oprócz pięknych zdjęć zdradzić Ci też mój patent na mycie dziecka.
No więc zaczęło się od tego, że kiedyś, kiedyś, jeszcze podczas pierwszych kąpieli Matiego oberwała się nam wanienka. Traf chciał, że ja okropnie panikowałam jeszcze zanim to się wydarzyło i Maciek zawsze trzymał Matiego dosyć mocno, tylko dla mojego spokoju ducha, że nie poleci mu główka, że się nie wyślizgnie, że się nie nałyka wody… domyślasz się pewnie jak może panikować młoda mama :) Okazało się, że ta moja panika i nadgorliwość w tym wypadku się przydała, bo kiedy opadała wanienka, Maciek i tak trzymał Matiego w górze, więc poleciały mu do dołu tylko nóżki. Reszta została w powietrzu. Ale wyobraź sobie co ja wtedy poczułam! Matko jedyna! Do dzisiaj pamiętam to uczucie ściśnięcia klatki piersiowej, które pojawiło się w ułamek sekundy. To było STRASZNE. Od tamtej pory zaczęliśmy myć Matiego w wanience na podłodze, a Maciek ganiał z salonu do łazienki. Łazienkę mieliśmy tak malutką, że nie mogliśmy go kąpać tam (od razu odpowiadam na rodzące się watpliwości co do naszego ilorazu inteligencji) :) Kiedy Mati podrósł, zaczęliśmy kąpać go w wannie narożnej w naszej tyci łazience. Pamiętasz go? Zobacz TUTAJ filmik z wanny :) OOO a TUTAJ mój szczyt fotograficznych umiejętności na tamte czasy :) Trochę się podszkoliłam od tego czasu co? :)
Kiedy kompletowaliśmy wyprawkę dla Milenki postawiliśmy na przewijak z wanienką w jednym. Bałam się tych wszystkich stojaków i innych cudów po tym co przeżyliśmy z Matim więc uznałam, że jeden „mebel” będzie bezpieczniejszy. I rzeczywiście był! A do tego mega wygodny dla naszych biednych kręgosłupów :) Schody pojawiły się kiedy wyjechaliśmy na wakacje do Xanadu. Pompowana wanienka, za którą zapłaciłam dwie stówy, okazała się mało wygodnym rozwiązaniem. Przymierzyliśmy do niej Milenkę raz. I spuściliśmy powietrze :)
No powiem Ci, że to był dla mnie mega problem, bo ja należę do tych fatalistycznych panikar, które widzą w głowie dokładne obrazy najgorszych wypadków. Wizja wyślizgującej się nam z rąk Milenki nie pozwoliła mi na mycie jej nad wanną. Miała dopiero 4 miesiące więc trzeba jej było trzymać nawet główkę. Co tu robić? DOBRA. DAWAJ JĄ! Wchodzę z nią do wanny. Od tamtego dnia nie użyliśmy już naszej wanienki z przewijaka ani razu. Do dzisiaj myję ją sama, z lekką asystą Maćka, który czeka z rozłożonym ręcznikiem przed prysznicem albo wanną i zabiera Milenkę do sypialni. Ale to tylko udogodnienie. Radziłam sobie sama z myciem jeszcze wtedy, kiedy musiałam podtrzymywać główkę Milenki!
Jeśli też jesteś takim trzęsiportkiem jak ja spróbuj tego patentu! Siadam po turecku pod prysznicem albo w wannie, a w tym „gniazdku”, które tworzyło się z moich splecionych nóg, układałam sobie Milenkę. Miała opartą główkę o moją nogę, była bardzo blisko mnie a ja miałam dwie wolne ręce więc na spokojnie radziłam sobie sama ze spłukiwaniem nawet główki z szamponu. Co prawda nie ma obaw, bo nasz szampon nie szczypie w oczy, ale już sama woda dostająca się do oczu może zestresować. Tutaj totalny luzik bo MASZ DWIE RĘCE :) A jeszcze mając tatusia w pobliżu, macie 4 wolne ręce. Super, super patent :)
Zwróć tylko uwagę na to, żeby kosmetyki, których używasz miały pompkę. To dużo wygodniejsze bo możesz użyć ich jedną ręką. No i sorry… wychodzą zawsze dużo taniej :) Z własnego doświadczenia mogę polecić Ci Emolium. Wiesz, że ja jestem wielką fanką tej marki już od długiego czasu i używam jej produktów też sama, ale do tej pory nie mówiłam Ci jeszcze o szamponie. A myślę, że szampon nawilżający Emolium to taki power-product tej marki. Ma super skład. Rekomenduje go nawet Polskie Towarzystwo Pediatryczne. Ja mam jakieś zboczenie odnośnie mocznika. Kosmetyki z mocznikiem działają na moją skórę tak fajnie, że jeśli widzę mocznik w składzie, muszę wypróbować ten produkt :) Oprócz mocznika jest alantoina i pantenol, które łagodzą podrażnienia i masa innych cudów, którymi tu się nie będę mądrzyła bo się aż tak nie znam :) Będę go próbowała używać sama jak tylko skończę mój szampon. Pod ostatnim vlogiem, w którym przyznałam się do tego, że myję twarz żelem do higieny intymnej, dostałam sporo podpowiedzi, żeby spróbować myć nim też włosy. A ten szampon też ma kwas mlekowy, który przywraca właściwe pH skórze głowy więc tak sobie pomyślałam, że będzie dobrym „pomostem” i próbą bo jednak co do włosów mam jakieś takie opory… boję się, że żel do higieny intymnej może mieć zbyt mało składników potrzebnych włosom… Tylko jeszcze muszę znaleźć fajną odżywkę, która będzie z tym szamponem współgrała bo co prawda Milenkowych włosków nie plącze, ale moje pewnie już tak. U mnie bez odżywki ani rusz :)
Dobra wracamy do kąpieli bąbla bo na matkę przeszłyśmy jakimś dziwnym trafem :) Teraz przeszłyśmy już z Milenką do wanny bo mi skubana spod prysznica zaczyna uciekać. A jeszcze nie odróżnia mokrych płytek od dywanu więc moje serce, znów raz po raz odbierało strzały adrenaliny :) A to co się dzieje w wannie to już jest kosmos. Nie ma, że woda leci do oczu. Nie ma, że nie da się oddychać. Ważne, żeby tłuc rączkami i nóżkami jak najmocniej, bo wtedy jest największa zabawa :)
Oj co to dziecko wyprawiało podczas tej sesji… Jest woda – jest impreza :) A jeszcze jakieś pływające „zabawki”? Paaaanie! Dobrze, że udało mi się tych kilka zdjęć ustrzelić bo taki piękny widoczek miałam tylko przez chwilę :)