O tym, że jestem staromodna i nie mam zamiaru tego zmieniać!

O tym, że jestem staromodna i nie mam zamiaru tego zmieniać!

Należę do osób, które lubią wiedzieć dlaczego coś robią. Lubię wiedzieć dlaczego w Polsce je się karpia podczas wigilijnej kolacji, dlaczego kultowym kwiatkiem na Dzień Kobiet jest goździk i po co w Niedzielę Palmową święci się palemki. Dopóki nie zostałam mamą, chodziło tylko o zaspokojenie mojej ciekawości. Teraz, mam na pokładzie małego ludka, który wymusza na mnie wiedzę dosłownie o wszystkim. Święta Bożego Narodzenia jakoś przetrwałam. Udało mi się upozorować Świętego Mikołaja, który przyleciał z nieba na saniach tak, żeby pomiędzy bajki, wpleść historię tego prawdziwego Świętego Mikołaja – biskupa, a w Boże Narodzenie zabrałam go do kościoła na „Urodzinki Pana Jezusa”, żeby Świętym Mikołajem nie przyćmić największej wartości tego święta.

PSSST!!! Doczytaj wpis do końca, bo czeka tam na Ciebie niespodzianka! :)

Teraz czeka nas pierwsza świadoma Wielkanoc. Dotychczasowych Mati nie był w stanie ogarnąć swoim 2-letnim umysłem, ale teraz taki się z niego zrobił inteligent, że czasem nie wiem co gościowi odpowiedzieć! Parę dni temu zrobiliśmy sobie próbne pisanki, pokazywałam mu koszyczek na święconkę i upominki, które zawieziemy na Lubelszczyznę. Opowiedziałam o tym skąd wziął się baranek, skąd kurczaczek, a skąd zajączek. Dlaczego robimy kolorowe jajka i  dlaczego w koszyczku zanosimy do kościoła sól i pieprz, a nie słodycze, które Mati motywował tym, że tata ma kiełbasę, mama ma jajka, a Matunio cekoladki! Coś w tym jest. Może się złamię i stworzę nową tradycję ;)

Ale żeby tworzyć nowe, wypada znać stare. I ja w tym roku odrobiłam pracę domową ze wszystkich wielkanocnych zwyczajów. Wiem już co przyszło skąd, jak powinno to wszystko wyglądać, żeby było tradycyjnie, a gdzie możemy otworzyć się na jakieś nowości, nadal pamiętając o tym, co w Świętach Wielkiej Nocy jest najważniejsze. Aaaa! I żeby była jasność – ja nie wyniosłam tego z domu :) To nie jest tak, że mam mózg zryty przez moherowych rodziców. Nic z tych rzeczy. Co prawda owszem, obchodziliśmy Wielkanoc, ale nigdy bez większego zagłębiania się w to wszystko. I wiesz co? Jak już sama założyłam rodzinę, w totalnie nowym dla mnie miejscu, z symboliczną przeprowadzką do nowego domu, dotarło do mnie, że chcę, żeby Mati miał jak najwięcej wspomnień. Takich wspomnień, które dadzą mu poczucie bezpieczeństwa, nadadzą jakiś rytm i sens temu wszystkiemu. Chcę, żeby miał przepiękne wspomnienia. Żeby kiedyś powiedział swojej żonie: „Wiesz co, a u nas w domu to było tak…”. To dla mnie naprawdę ważne, bo znam sporo przykładów rodzin, które święta traktowały jak czas orki, tyrki i bezsensownego latania z wywieszonym językiem, tylko po to, żeby na koniec zapytać „I na co to wszystko było?”. Ja chcę, żeby mój syn wiedział po co to wszystko właśnie jest. Żeby rozumiał co następuje po czym, a przede wszystkim DLACZEGO w ogóle następuje. Obrałam sobie za punkt honoru nauczenie mojego syna rodzinności i czerpania radości z tego, że już niedługo Wielkanoc i będziemy robili to i to i to, a później będzie majówka i wtedy pewnie będzie impreza ze znajomymi rodziców w ogrodzie i wujek Jaro pogra ze mną w piłkę i będzie tak grał co roku, z coraz starszym Matim, który na takie cykliczne wydarzenia będzie czekał jak na pierwszą gwiazdkę na niebie. I piękne i naszpikowane symboliką będzie dla niego nie tylko Boże Narodzenia, ale jeszcze kilka innych, ważnych wydarzeń w roku. W ten właśnie sposób chcę budować jego poczucie bezpieczeństwa, o którym Ci wspominałam. Poczucie przynależności do swojej rodziny i chęci spędzania wolnych dni z nią, a nie przed komputerem czy telewizorem. I to nie są puste frazesy! Ja naprawdę tak czuję. Przy Matim odżyły moje wspomnienia z dzieciństwa. Przeanalizowałam je już wzdłuż i wszerz, wyciągnęłam wnioski i zamierzam zrobić wszystko po swojemu. Tak jak czuję. A czuję, że czuję dobrze ;)

Mam świadomość tego, że wśród dziewczyn, które czytają Bakusiowo, znajdą się i takie, które różne święta traktują jako dni wolne od pracy, które można poświęcić na wyjątkowy czas z rodziną. I ja to rozumiem jak najbardziej. Nie bój się, nie będzie nawracania :) Ale naprawdę szczerze zachęcam Cię do tego, żebyś o tych wszystkich wielkanocnych symbolach swojemu dziecku opowiedziała. Jest ich kilka, a właściwie zaobserwowałam, że większość z nich ma korzenie świeckie, nie religijne. To tak jak z choinką na Święta Bożego Narodzenia. Na pustyni raczej choinek nie było ;) Z resztą stajenka też nie była naszą drewnianą stajenką z kartek świątecznych, ale dzisiaj nie o Bożym Narodzeniu, a o Wielkanocy. Uwaga. Wielkanocne KNOW – HOW w jednym miejscu. Już Cię młodzież nie zaskoczy pytaniem :)

Po co się święci palmy?

Palmy święci się na pamiątkę uroczystego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, który rozpoczyna Wielki Tydzień. W tamtych czasach, kiedy do miasta wjeżdżała ważna osoba, zwyczaj nakazywał, żeby jej droga była ukwiecona. Coś na wzór czerwonego dywanu na galach :) Wtedy taki czerwony dywan robiło się z zielonych palm. Jako, że w naszym klimacie nie występują palmy, używało się do tego gałązek wierzbowych. Później dały o sobie znać talenty kół gospodyń wiejskich, które produkowały piękne, ozdobne i bajecznie kolorowe palemki, z różnych zbóż i barwionych traw. Moja ciocia robiła takie cuda. Ciekawe czy nadal robi. Ale by zrobiła karierę, gdyby były wtedy już blogi DIY ;)

Dlaczego maluje się pisanki?

Malowanie pisanek to nie do końca zwyczaj wywodzący się z Biblii. Właściwie to chrześcijanie go sobie zapożyczyli, podobnie jak zajączka, o którym zaraz napiszę Ci trochę więcej. Jajko jest w wielu kulturach uznawane za symbol nowego życia. Dla chrześcijan dodatkowo jako symbol starego (skorupka) i nowego (żółtko) testamentu – symbolu zawarcia nowego przymierza z Bogiem. Święcenie jaj ma swój początek wśród zakonników, którzy post przed Wielkanocą przestrzegali tak surowo, że nie jedli nawet jajek. Poświęcone jajka miały więc niesamowitą symbolikę. U mnie w domu na przykład, robiliśmy tak, że jajkiem się dzieliliśmy podobnie jak opłatkiem w Wigilię. Seniorka rodu, czyli moja babcia wygłaszała swoją przemowę w stylu „Zdrowia, szczęścia i radości” ;) i wszyscy częstowali się święconym jajkiem, kiełbasą, chrzanem, solą itd.

Legenda głosi, że święta Magdalena, po drodze do grobu Jezusa, kupiła jajka dla Apostołów. Kiedy spotkała Zmartwychwstałego Chrystusa zobaczyła, że nawet jajka, z radości zmieniły kolor. Stąd zwyczaj malowania jajek na Wielkanoc. Jest on duuuużo starszy, bo już w Egipcie czy w Chinach ozdabiano jajka, ale u nas przyjął się doskonale. Ja mam największy sentyment do takich dwóch drewnianych pisanek, które mojej mamie dała moja prababcia – Helena. Te pisanki były w koszyczku wielkanocnym u nas punktem obowiązkowym. Ciekawe czy jeszcze gdzieś są…

Dlaczego symbolem wielkanocnym jest baranek?

Chrześcijaństwo wywodzi się z Judaizmu, a Żydzi wierzyli, że składając w ofierze baranka, będą w stanie przebłagać go za swoje grzechy. Baranek był składany w ofierze co roku, podczas święta Paschy, które upamiętniało wyjście z niewoli egipskiej. Baranek był symbolem posłuszeństwa i niewinności, a w wierze katolickiej, barankiem jest sam Chrystus, który złożył się w ofierze, za nasze grzechy. Baranek jest zazwyczaj przedstawiany z czerwoną chorągwią, jako symbol zwycięstwa nad śmiercią. Piękny symbol, bardzo zrozumiały dla mnie i to właśnie jeden z tych symboli, które pamiętam z rodzinnego domu, kiedy sprzeczaliśmy się z moim bratem, kto w tym roku zjada głowę cukrowego baranka :) Wojna była zawsze na całego, aż ostatecznie wkurzało się na nas, któreś z rodziców i odgryzało głowę samo… a my musieliśmy się podzielić tym, co zostało. Mistrzowie :) Rozgrywali to kapitalnie :)

 

Skąd wziął się wielkanocny zajączek?

Zajączek przykicał do nas najprawdopodobniej z Niemiec, chociaż widać bardzo dużą zbieżność w obrzędach również w Anglii. Jest świeckim symbolem, który bardziej kojarzy się z przyjściem wiosny, niż obrzędami Wielkiej Nocy, chociaż doczytałam się gdzieś w odmętach internetu, że istnieje ślad w interpretacji Psalmu 103, przez św. Augustyna, w który zające i jeże ukryte w skale miałyby symbolizować grzeszników, dla których Jezus jest schronieniem. Całkiem ciekawe. Moooże, mooooże… jednak najczęstsze komentarze jakie czytałam o wielkanocnym zajączku dotyczyły bogini Eostre, która symbolizowała wiosnę i odrodzenie. Zajączek, oprócz tego, że jest utożsamiany w wielu kulturach przede wszystkim  z płodnością, według świeckiej tradycji, w wielkanocny poranek, chowa w ogrodzie smakołyki dla dzieci. A jak dzieci, to zawsze miło jest jakieś drobiazgi podczas rodzinnego spotkania sobie rozdać, więc zając coraz częściej obdarowuje też i starszych członków rodzin. U mnie na Lubelszczyźnie tego zwyczaju nie znaliśmy. Na Mazowszu, skąd pochodzi moja mama, też nie. Owszem, zajączek jako jeden z symboli wielkanocnych od zawsze przewijał się w mojej świadomości, ale nigdy nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. Teraz już wiem. I cieszę się, że mogłam bez zająknięcia odpowiedzieć na pytanie mojego syna. Jeden – zero dla mnie gościu! :) Spróbuj matkę zażyć jakimś pytaniem o większym stopniu trudności. Na przykład o to, dlaczego ten poczciwy zajączek jest uważany za symbol płodności? I co to w ogóle jest płodność mamoooo? ;)

(: NIESPODZIANKAAAAA :)

A skoro już mowa o zajączkach, które obdarowują słodkościami, to mam dla Ciebie niespodziankę :) O północy 6 kwietnia 2017 (czyli właściwie już za chwilę, na blog przykica kultowy Gold Bunny od Lindt i ukryje się w kilku różnych miejscach NA GŁÓWNEJ STRONIE). Policz zajączki, które ukryły się na głównej stronie bloga –> www.bakusiowo.pl <— i szybko klikaj TUTAJ, żeby zostawić poprawną odpowiedź na stronie konkursowej, na której króliczek rozdaje przeeeesłodkie nagrody :) W sam raz na wielkanocne upominki dla rodziny (albo małą chwilę przyjemności) ;) Ciekawe czy znajdziesz je wszystkie :) POWODZENIAAA!