Dziecko 2 – łatwiej czy trudniej?

Dziecko 2 – łatwiej czy trudniej?

O tym jak to będzie jak urodzę Milenkę słyszałam w kółko dwie skrajnie niepodobne do siebie przepowiednie. Miało być albo super łatwiej albo super trudniej. Teraz już wiem skąd brały się te rozbieżności. Otóż można brać pod uwagę DWÓJKĘ DZIECI i DRUGIE DZIECKO. I rzeczywiście… jest skrajnie inaczej. Przynajmniej na początku :)

Mati podczas naszego pobytu w szpitalu i kilku pierwszych dni w domu był na wakacjolach u babci i dziadzia. Mogliśmy więc w pełni skupić się tylko na jednym dziecku przerabiając tym samym temat DRUGIE DZIECKO a nie od razu DWÓJKA DZIECI :) Te mamy, które wróciły do domu z noworodkiem, wprost w ramiona stęsknionego dziecka nr 1 doskonale wiedzą co mam na myśli :) Z perspektywy kilku dni z dwójką dzieci w domu, te pierwsze, we dwoje dla jednego noworodka, uważam za sielankę, pomimo tego, że cesarka tym razem dała mi dużo bardziej w kość. Co by nie było, było łatwiej. Doświadczenie zdobyte przy pierwszym dziecku i jako takie obycie z maluszkiem daje spokój, który łagodzi stres nawet w sytuacjach, w których mamy z czymś pod górkę. Tak jak u nas było np. z kąpielą Milenki. Po prostu wezwaliśmy do siebie położną i patrzyliśmy się na to jak myje nasze dziecko tak, jakbyśmy robili to pierwszy raz. W pewnym momencie przestałam się przyznawać, że mam już jedno dziecko bo było mi głupio, że dopytuję o to, co już przerabiałam :)

Musiałam przejść instruktaż przewijania dziewczynki (no sorry, po chłopcu, to wszystko wcale nie jest takie oczywiste!) i zebrać cięgi za nieprawidłowe odbijanie :) Ale przynajmniej nie drżę już (tak bardzo) kiedy nie usłyszę tego odbicia bo pamiętam, że z Matim też tak miałam i pełnię bezpieczeństwa w takiej sytuacji zapewniało mu położenie go na boczku. Nie boję się już tak bardzo samego noszenia tego kruchego ciałka, bo wiem jak to się robi. Nie wybiegam też przerażona na szpitalny korytarz, sądząc, że moje dziecko ma jakąś przerażającą chorobę, podczas gdy ono tylko ulało. Dużo dało mi też doświadczenie z problemami z karmieniem i zbyt dużą utratą wagi maluszka, dzięki czemu łatwiej wygrzebałam się z dołka pod tytułem „nigdy nie uda mi się karmić po cesarce”. Ale o karmieniu i przebojach ze szpitala opowiem Wam w oddzielnym wpisie bo nie obyło się bez płaczu i załamki i tym razem. Na szczęście już wszystko ok, a malutka przybiera na piersi przepięknie. 300 gramów w 3 dni! Heloooł! Brawa dla tej Panienki :) No dobra, dla mnie trochę też ;)

No właśnie… karmienie piersią. Milenka je aktualnie średnio co godzinę – półtorej. Pół godziny zajmuje mi zmiana pieluszki, karmienie i odbicie więc pomiędzy karmieniami zostaje mi pół – max godzina. Czasem włączają jej się jakieś dłuższe drzemki, które są dla mnie wybawieniem w nocy, ale ostatnie noce, co półtorej godziny z zegarkiem w ręku :) Do tego jak widzisz… pracuję, właściwie od samego początku. Niestety tak się wszystko ułożyło, że nie jest mi dane spokojne leżakowanie z córeczką, ale jak tylko nadrobię zaległości, udaję się na zasłużony urlop. Właśnie do mnie dotarło, że dla Ciebie to ja właściwie od Świąt Bożego Narodzenia urlopuję, bo przecież na blogu pustki, a i w socialach pojawiałam się przez te 3 miesiące tak mało, ale ja w tym czasie pracowałam jeszcze bardziej intensywnie niż w grudniu :) Także możesz sobie wyobrazić poziom mojego zmęczenia… Mój organizm domaga się przynajmniej tygodnia lenistwa, a mój mózg podpowiada mi bonus w postaci kolejnych takich siedmiu dni, więc pewnie niedługo znów na trochę zniknę, ale wybacz, muszę nadrobić zarwany połóg ;) Z drugiej strony może to i dobrze, bo dzięki obowiązkom szybciej stanęłam na nogi i mam mniej czasu na moje hormonalne rozkminki, a wierz mi, tym razem baby blues też mnie nie ominął :)

No właśnie, dzieje się… a gdzie w tym wszystkim DRUGIE DZIECKO? Ano moje kochane drugie dziecko (a właściwie to pierwsze) jest tak zakochane w młodszej siostrzyczce, że aż… stwarza dla niej zagrożenie :) Pierwszego dnia, Mati przygotował dla Milenki „obiadek” złożony z migdałów i kłócił się ze mną pół godziny o to, że orzechy są zdrowe i samego mleczka taka malutka dzidzia nie może pić, bo będzie cały czas malutka i nie urośnie, a w ogóle to nie wolno dużo mleka bo boli brzuszek :) Później chciał ją koniecznie kąpać i obraził się na nas za to, że pozwoliliśmy mu tylko podawać gąbkę, której ostatecznie nawet nie użyliśmy. A kiedy wyciągnęliśmy Malutką z wody i zaczęła nam płakać, schował się za łóżkiem przerażony, że zrobiliśmy jej krzywdę, więc zamiast działać wspólnie, żeby uspokoić jedno dziecko, musieliśmy się rozdzielić, żeby uspokajać dwójkę :)

No właśnie… rozdzielić. To jest to, co bardzo mnie boli, bo my z Maćkiem zawsze wszystko RAZEM. Wspólnie. A teraz jedno z tym, które chce spać, drugie z tym, które nie potrafi się przestawić na tryb „musisz być ciszej bo Milenka śpi”. Nie jest tak oczywiście cały dzień, ale ja widzę różnicę i mówię szczerze – wcale to fajne nie jest. No i wiadomo, że muszę więcej być z maluszkiem, przez co szkoda mi starszaka. Chociaż z tego co mówi Maciek, to bardziej mnie szkoda, że się tym stresuję, bo u Matiego objawów niedoboru witaminy M. zwanej mamą za specjalnie już nie widać :) Bardzo szybko uzupełnił braki… za szybko… buuu :(

No to jak w końcu jest z tym dzieckiem 2? Łatwiej czy trudniej? Moja odpowiedź brzmi: „i tak i tak”. Bo łatwiej jest zdecydowanie i odczuwam to na każdym kroku, pomimo tego, że sporo już zapomniałam. Ale z drugiej strony… jest też trudniej, bo kurczę no… masz dwójkę dzieci a nie jedno. A Ty jesteś nadal jedna i nie potrafisz w cudowny sposób pomnożyć energii… Ale wiesz co potrafisz pomnożyć? Miłość, bo kochasz teraz dwa razy więcej, a im więcej miłości w życiu, tym więcej szczęścia. I ja to szczęście czuję wręcz namacalnie kiedy patrzę na tę parkę. Nic nie daje w życiu tyle szczęścia co dzieci. Nic. Zgodzisz się ze mną, prawda? :)

Twoja M.

PS. Tak, tak, na tym zdjęciu to nasza mała gwiazdeczka :) W sobotę Milenka miała swoją pierwszą w życiu sesję, w warszawskim studio u Dominiki Skrzypek. Niedługo pokażę Wam więcej kadrów. Są boskie! Zajrzyj do Dominiki TUTAJ. Ta dziewczyna nie robi zdjęć, ona je czaruje :)