Jako szalenie doświadczona matka ;) stwierdzam, że najważniejsze to przetrwać pierwsze pół roku od porodu. Jeśli nie dasz sie zabić w ciągu pierwszych 6 miesięcy – przeżyjesz kolejne… minimum 3. Więcej nie mogę zagwarantować bo nie wiem co będzie jutro, ale obserwacje mojego 9-miesięcznego narybka wskazują na tendencję spadkową: ilości nerwów, nieprzespanych nocy i telefonów do męża z pytaniem: „Kiedy wrócisz, bo padam na twarz?”. Tak więc, przyszła mamo, mamo dziecka w wieku do 6 miesięcy – DASZ RADĘ!
Zanim zaserwuję Ci porcję zmian pozytywnych i negatywnych (żeby nie było) nakarm swoje zmęczone oczy przepięknym widokiem słodkiego dzieciątka, którym już niedługo stanie się to małe w brzuchu kopiące Cię w obolałe żebra albo to poza brzuchem gryzące twoje biedne piersi i domagające się noszenia 24h/dobę.
1. KUPA – sama jej jakość chyba nigdy nie zmieni się na lepsze bądź gorsze. Jedno jest ważne. Kiedy Twoje dziecko zacznie stawać przy meblach to znak, że stanie też w wannie. Do czego zmierzam? Do tego, że nareszcie nie bawię się w wycieranie mojego dziecka stertą mokrych chusteczek. Kiedy słyszę znajome postękiwania „wiem, że coś się dzieje”. Po zakończeniu „tematu” dzieciaczka do wanienki szybko siup, prysznic w dłoń i po sprawie. Ostatnio posadziłam go nawet na nocniczku, ale po jednym soczystym pierdnięciu mi się rozpłakał bo chyba za duży kupiliśmy i echo za bardzo niosło więc na razie nocniczek robi za eksponat.
2. KĄPIEL – od kiedy Bakusiątko zaczęło nam siadać kąpiele stały się dla mnie prawdziwą przyjemnością. Piję sobie wtedy kakałko, oglądam telewizję, odpowiadam na komentarze na blogu. Jak to zrobić? To proste! Wystarczy przy tej kąpieli nie być :) Temat kąpania przejął nasz tatko. Ja zajmuję się tylko rozebraniem i dostarczeniem dziecka pod adres: „łazienka”. Pojawiam się tam dopiero na hasło „Malwinkaaaaaa chodź już!”. Po stanie zamoczenia mojego męża i podłogi stwierdzam poziom funu podczas kąpieli (zazwyczaj osiąga poziom extreme), owijam młodzież w ręcznik i udaję się z nim do pokoju w celu dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
3. PAPU – od kilku dni słyszę „mniam mniam mniam” w wersji siedmiozębnej. W końcu! Mieliśmy poważny problem z jedzeniem wszystkiego co nie z butelki. Mati pluł, wkładał palce do buzi (zobaczcie filmik –> TU), zrywał śliniaczek, wyrywał miseczkę itd. Muszę powiedzieć moje ulubione słowo „MA-SA-KRA”. Nie pytajcie skąd, nie pytajcie jak, nie pytajcie dlaczego, nagle Bakusiątko opędzlowało nam cały słoiczek marchewki z ziemniaczkami (na zachwyty mięskiem nie ma co liczyć, chyba poszedł w mamusię). Jak na razie jest okej. Słoiczek dziennie znika. Alleluja!
4. „ZOŚ SAMOŚ” – taki nam się zrobił samodzielny ten synaszek, że czasem przecieram oczy ze zdumienia. Wystarczy, że jestem w tym samym pomieszczeniu i po sprawie. Sam sobie chodzi (raczkuje) pomiędzy zabawkami, przychodzi do mnie kiedy chce się przytulić, odchodzi, kiedy ma mnie dosyć. Szafki pozaklejane taśmą, bramka odgradza salon od reszty mieszkania, pozwalam sobie nawet na siedzenie do niego tyłem od czasu do czasu. Oczywiście komputer na kanapie a mama na podłodze, bo przecież kiedy tylko siądę do stołu, dziecko jest od razu zainteresowane akurat tą częścią pokoju (a do najbezpieczniejszych nie należy), więc mój kręgosłup jeszcze SPA związanego z ludzkim siedzeniem nie doznał, ale czuję, że ten dzień się zbliża. :)
5. SPANIE – jeszcze do tego pięknego momentu przespania całej nocy nie dotarłam, ale oprócz drobnych incydentów w końcu nam się to nocne życie unormowało. Tatuś z synusiem zasypiają między 21 a 22, a mamusia zanim zmęczenie odbierze jej władzę w powiekach ma dla siebie około 2-3 godziny. Przed położeniem się spać przenoszę Bakusiątko do łóżeczka, karmię i wiem, że czekają mnie 3 szalone godziny rozpustnego, leniwego snu. Po 3 godzinach: krzyk, przedzieranie się przez gąszcz kołder zmieszanych z nogami Bakusiowego Taty, 6 miarek do podgrzanej wody, trzask łamanego kręgosłupa nad łóżeczkiem, dziecięca paszcza, podróż powrotna do kuchni na palcach okraszona kwiecistymi epitetami podczas złośliwego skrzypienia paneli, przygotowanie ekwipunku na kolejny zryw za 3 godziny, podróż powrotna zabarwiona jeszcze piękniejszym bukietem słownym (rozbudzona jestem bardziej kreatywna), batalia o „jaśka” skradzionego przez męża podczas mojej nieobecności iiii… cieplutka kołderka :)
Kuuuurcze, chciałam jeszcze trochę popisać, ale młodzież domaga się przytulania. Skończę… kiedyś :) See U :)
To u Ciebie jak u mnie kąpiel należy do taty,a ja w tym czasie ogarniam pochłonięte tajfunem mieszkanie :) Uśmiałam się czytając dzisiejszy Twój tekst. Uwielbiam :*
Uwielbiam twój dowcip i lekkość z jaką piszesz :-) Przy opisie z nocnikiem usmialam się najbardziej a punkt 5-jakbym czytala o samej sobie!:D Mój syn jest młodszy od Bakusia o miesiąc i jeszcze tydzień temu miałam dokładnie tak samo w nocy…Zaczelam małemu dawać wodę zamiast mleka i teraz nawet jak się przebudzi w nocy to butelkę wypluwa.No i chodzimy z nim 2razy dziennie na spacery,ostatni kończy się tuz przed kąpielą, łącznie jesteśmy na dworzu lekko pojazd 6h…ale dzięki temu(taka jest moja optymistyczna wersja hehe) młody śpi od 21 do 7:30 jednym ciagiem!:-) Ale nie cieszę się przedwcześnie bo juz tyle razy moj syn dawał mi takie złudne nadzieje,że jestem juz nauczona lekkiego dystansu do takich jego zachowań ;)Zapewne wszystko wróci do normy jak zacznie mu wychodzic 8 ząb… U nas z jedzeniem jest dokładnie taka sama sytuacja,żeby Antek zjadł cały obiadem to muszę chyba ze 4 razy włączyć Rybkę Mini Mini na tablecie,bo inaczej to zapomnij mamo o jedzeniu!
widze progres w zdjęciach matka! :D a króliczek przesłodki;)
Uwaga pocieszania ciąg dalszy, moje ma już 10 miesięcy i nadal żyjemy (i ja i On) dziś było już blisko końca jednego z nas, ale dotrwaliśmy Młody śpi. Punkt o spaniu jakbym czytała o sobie. Również rzucę jakimś soczystym mięskiem podczas powrotu z pokoju Janiego bo to panel zaświszczy, bo coś kopnę itp. itd. :D Genialny tekst!
Zdecydowanie masz rację. Ja nawet ostatnio zaczęłam twierdzić, że mogłabym mieć dwa takie egzemplarze w domu. Zmęczenia już prawie nie pamiętam :-)
Hmm, u mnie wszystko należy do… MNIE :D No ale sama wiesz, jak jest. Z górki? Czy ja wiem? Może jest łatwiej przez to, że przyzwyczajasz się już do roli mamy, przystosowujesz swoje życie do tego małego grzybka :) Ale fizycznie? Przygotuj się na uciekające dziecię, ściągające wszystko mimo że po raz 7467846-ty powiedziałaś NIE. Przygotuj się na pozdzierane tapety, popisane ulubione książki :) Dzisiaj siedziałam sobie pod blokiem z babcią (prabcią Lidki) a To małe mi uciekło. Przebiegło całą długość bloku i poszło w stronę parku nie oglądając się nawet czy mama jest czy nie o.O A mama musiała uskutecznić sprint!
Bakuś jest tak śliczniutko pulchniutki, że w życiu do głowy by mi nie przyszło, że może gardzić jedzonkiem :) Dzielna matka jesteś – stawać co 3 godzinki i nie narzekać!!! Piękne zdj i świetne odzienie, skąd ?
Ale slodziutkie te fotki! Ja zawsze mowie, ze najtrudniej mi bylo przez pierwsze 3 miesiace. Reszta to pikus. Pozdrawiam cieplutko :)
Ale słodziaszek z Bakusiątka :*
U nas z kąpielą jest dokładnie tak samo aż do dnia dzisiejszego ;p
U mnie jest na odwrot. Do 6 miesiaca byla sielanka, dziecie duzo spalo, ja mialam czas dla siebie, zeby cos ogarnac itp, byl spokojny, wiecznie zadowolony i plakal tylko z waznego powodu (jedzenie, pielucha). Teraz… nie moge odejsc na krok, bo od razu histeria, rzucanie sie na podloge i walenie glowa o wszystko co wywola bol (sciany, narozniki, podloga, framugi…). Juz nie jest tak latwo go uspokoic jak kiedys. Teraz moze zajac to nawet i godzine a maly i tak bedzie sie wyrywac, rzucac, gryzc, bic, pluc… Z jedzeniem to samo. Byl malutki wszystko zjadal ze smakiem. Teraz coraz wiekszy niejadek, a ja coraz bardziej musze sie nagimnastykowac byc zjadl cala porcje. Jedynie mam szczescie ze snem. Od 6 tygodnia zycia przesypia cale noce (tzn od19:30 do ok 6-7 ) wiec w tym temacie wspoluczuje Wam i powiem szczerze – nie wiem jak to jest. Podsumowujac – jest gorzej niz jak byl malutki. Nie wiem czy to tylko moje dziecko przechodzi taki okres buntu (15 miesiecy) czy inne mamy tez sie mecza (daj znac Malwinka jak maly skonczy roczek – bo wlasnie wtedy u nas zaczelo robic sie bardzo ciezko). Buzka dla kroliczka:) <3
Fajnie widać radość jaką czerpiesz z bycia mamusią ;) A czasem Mati w nocy się nie uśmiecha do Ciebie jak przychodzisz z butelką do niego? :) Bo mój Kajtek jak tylko mnie zobaczy nad łóżkiem potrafi krzyknąć z radości :D
Rozbawił mnie Twój post
Dopiero tu trafilam przeczytalam kilka notek i uwielbiam Twojego bloga!! I macie cudnego synka:-)
Bardzo fajnie się czyta Twoje wpisy Malwinko:-) Ja na razie nie wyobrażam sobie naszego życia z Kornelką, ale dam się porwać macierzyństwu:-) Pociesza mnie fakt jak dobrze sobie radzisz i znajdujesz jeszcze czas dla nas, więc może i ja dam radę?:-)
Jejku, jak ten czas szybko leci… moje dziecię ma już 6 lat! (no…prawie…za miesiąc:)). Mam mnóstwo zdjęć z okresu jak była „mała”, ale chwile są takie ulotne, a pamięć taka zawodna. Żałuję, że nie pamiętam każdego dnia :D Czasem chciałabym, żeby była taka mała… a to już do 1. klasy będziemy się szykować :)))
Genialne!! Twoj blog wciąga mnie jak odkurzacz :) Jak mały tylko spi zaraz nadrabiam zaległości w czytaniu :) Mój bąbel skończył 6 miesięcy i własnie tak jest że teraz już z górki :) codzienne zabawy wygłupy smiechy chichy :) cud miód malina :) niestety coś tak czuje ze to cisza przed burzą :) niestety mój bąbello nie ma jeszcze ani jednego ząbka i tylko czekać aż pierwszy z pierwszych będzie chciał wyjść na światło dzienne i zepsuć tą sielankę :) cóż łudzę sie tylko że może nie będzie tak źle?? hehehe pozdrawiam Ciebie i Twojego uroczego synka!!! zdjęcia są megaaaa:)