Niedługo się wyprowadzamy z naszego mieszkanka na warszawskim Bródnie. Szkoda mi go będzie. Mam taki sentyment. W tym miesiącu minęło już 5 lat jak tu mieszkam. To tylko 5 lat a wydaje mi się, że przeżyłam tu całą wieczoność. Były szalone imprezy, były seanse gry w Buzz na PlayStation z przyjaciółmi. Były pierwsze randki z mężem na balkonie (wtedy jeszcze „nie-mężem”, ale poszło tak gładko, że nie pamiętam już o tym, że kiedyś nie byliśmy małżeństwem ;) Kuuurcze no, kawał życia tu spędziłam. A teraz mam tak po prostu wynająć moje ukochane mieszkanko komuś obcemu. I zaufać… że nic się nie stanie, że meble na wymiar nadal będą na wymiar a balkon w zabudowie zabudowy nie zgubi. Najlepiej byłoby wynająć je młodemu małżeństwu albo parze. Tak, żeby ograniczyć ryzyko dzikich imprez i bitwy na pomidory pośrodku salonu. Ale nawet przy parze ryzyko istnieje. Można się jakoś przed tym zabezpieczyć?
Dwa miesiące temu odezwał się do mnie Dulux z propozycją przetestowania farby EasyCare. Farba miała być plamoodporna, hydrofobowa (czyli ma mieć fobię przed hydrą… a w tym wypadku hydra to woda, soczki i inne keczupy). Tutaj możesz zobaczyć jak to działa. A dla zawziętych użytkowników (czyt. dla mnie) miała być 10x odporniejsza na ścieranie niż standardowa farba. Na test oczywiście się zgodziłam. Ja wiedziałam na co się godzę… Dulux z pewnością nie :) Ta biedna biała ściana, którą pomalowałam 5 tygodni temu dzisiaj przeszła szkołę życia. Uznałam, że jeśli coś takiego na rynku istnieje i nie świeci się jak psu jajca bo nie jest farbą olejną to wykorzystam to również w nowym domu. Nie wiem do czego będzie zdolny Mati w przyszłości, nie wiem ile bitew na pomidory stoczymy w nowych murach. Kto to wie, co się tam będzie działo :) Dobrze by było znaleźć strażnika, który zadba chociaż o spokój ścian.
Mała przypominajka sprzed 5 tygodni. Jak test to test. Jak wymagania to wymagania. Albo będzie dobrze, albo „gary muwałt”.
Najpierw chciałam sprawdzić krycie farby więc użyłam swojej inwencji twórczej i naszkicowałam piękną grafikę na ścianie inspirowaną obrazami mojego syna przedstawiającymi „koko”. Zdolności plastyczne mamy na podobnym poziomie więc możesz śmiało uznać, że rysunek zrobił mój pierworodny. Jak za chwilkę zobaczysz na zdjęciach, farba już po pierwszym przejechaniu wałkiem pokryła mój malunek. Punkt dla Ciebie Dulux! Za prawdomówność w nazewnictwie też punkt bo Nieskazitelna Biel (tak się nazywa mój kolor) rzeczywiście jest nieskazitelna… Tylko tego nie widać bo mi się słońce zmieniało podczas zdjęć! :)
Dzisiaj nasza bródnowska ściana przeszła istne piekło. Mati – moje najgrzeczniejsze dziecko, patrzył się dzisiaj na mnie jak na wariata i powtarzał po swojemu kilkakrotnie to co mu powiedziałam. Nie potrafił zrozumieć, że mama POZWALA MU rysować po ścianach. O tak sobie dzisiaj wyglądaliśmy. Mniej więcej ;)
Do tej pory Pączek codziennie odbywał sobie sesyjkę „malowania koko” i odrysowywania rączki na tablicy Janod. Jest strona tablicowa do rysowania kredą, jest magnetyczna strona do malowania flamastrami, jest też rolka papieru przyczepiana magnesami, po której można rysować kredkami, malować farbami, wszystko można. Wszystkomogąca ta tablica. Robinhood wśród zabawek. Zabiera czas bogatym i oddaje biednym (czytaj – mi). No i niby dzień jak co dzień. „Malu-malu”, „Rysu-rysu”, „Teges-szmeges”…
Aż tu nagle ponad głową, słychać zdecydowane: „Synu, dzisiaj rysuj sobie po ścianach”.
No i stało się. Mati się tak rozpędził w znakowaniu ścian, że nawet nie zauważał, że miażdży sobie kredką paluszek. Standardowo byłoby zaraz „boli” i „ała” ale gdzie tam! Szaleństwo na maksa. Ja też się rozkręciłam i postanowiłam dokonać testu ostatecznego. TESTU CZARNEGO FLAMASTRA (słyszysz tą muzykę grozy w tle?) Tak. Ja wiem, że flamaster na ścianie to już nie jest plamka. Ale chciałam sprawdzić. Bo przecież farba miała być też odporna na ścieranie więc … potraktujmy ją czymś co ścierania na bank będzie wymagało! Przemawiam więc do mojego syna po raz wtóry: „Mateuszu Janie użyj flamastra na ścianie” (bałam się przy tych słowach bardziej niż przy „tak” przed ołtarzem. Ale jakoś to z siebie wydusiłam.
Po chwili namysłu jednak „ogarnął” i to był mój błąd. Bo Pączek podszedł do zadania bardzo ambitnie i załatwił również stolik i krzesełko…
Później oczywiście zabrał się za sprzątanie jak to na złote dziecko przystało, ale puściłam go wolno po czym przeszłam do kolejnego etapu testowania. Niestety nie miałam możliwości nagrania filmu, ale wydaje mi się, że udało mi się udokumentować działanie farby. Czerwona kredka zeszła do zera zwykłą gąbką zmoczoną w wodzie. Flamaster wodą zejść nie chciał więc potraktowałam ścianę… płynem do szyb w spray’u. Tarłam długo i kurcze… zeszło. I co najlepsze zszedł tylko flamaster a nie tak jak się spodziewałam – farba. Potraktowałam farbę Duluxa środkiem do czyszczenia okien a ona nawet nie zakwiliła! Dulux… to już w sumie 3:0 dla Ciebie. Mamy już: dobre pokrywanie, zmywalność wodą, odporność na ścieranie i coś o czym nie wiedziałeś Duluxie – odporność na płyn do mycia szyb :)
Przyjrzyj się jeszcze raz temu zdjęciu. To właśnie tą kreskę zostawiłam na koniec żeby pokazać cząstkowy efekt. Kreska jest już nieco starta żebyś nie pomyślała, że najpierw zrobiłam zdjęcie a później rysowałam po ścianie :) Dookoła już czysto.
Tak wyglądało mycie kredki. Najpierw się rozpuszczała, później zmywała do końca. Na zdjęciach zostawiłam jeszcze kilka delikatnych smug żeby pokazać, że to ściana po pomalowaniu kredką a nie przed ;)
A tu jeszcze w międzyczasie znalazłam taką kropeczkę na ścianie, która może być punktem odniesienia. Doczyszczona ściana z kropeczką na końcu voila!
I na koniec ostatni teścik. Jedzonko. Czyli „kawa” (kakao, które Pączek spożywa zawsze rano z „paką” czyli kanapką) i ulubiona część posiłku mojego męża czyli keczupik, o którym już kiedyś Ci wspominałam przy okazji opowieści o parówkowym potworze ;) Papier zostawiony na podłodze specjalnie, żeby pokazać Ci, że zdjęcia są robione kolejno. Ketchup ścierany specjalnie kawałkami żeby nie było, że… lałam od dołu ;)
Ufff… to chyba najdłuższy wpis w moim życiu. Urobiłam się przy tym teście jak wołek. Ale z pełną świadomością mogę Ci polecić farbę Dulux EasyCare jeśli Twoje dziecko lubi sobie urządzić na ścianie sztalugę albo cel do rzucania „pakami” :) Tak więc małe sprostowanie do tytułu wpisu. Jak najbardziej, możesz powtarzać ten test, ale najpierw musisz pomalować sobie ściany farbą EasyCare i odczekać 28 dni aż nabierze swoich właściwości.
UWAGA KONKURS!
Dla tych, którzy dotrwali ze mną do końca wpisu mam jeszcze niespodziankę. Mam dla Was 3 zestawy farb (kolor do wyboru), którymi możecie odmalować pokoik Waszego dziecka. 7,5 litra wystarczy w sumie do pomalowania mega wielkiego pokoju. Ale umówmy się, że to do dziecięcego :)
Żeby wziąć udział w naszym konkursie wystarczy, że opowiesz zabawną historię z udziałem Twojego malucha. Tworzenie tego testu tak mnie rozbawiło, że mam ochotę jeszcze trochę się pośmiać :) Teraz Twoja kolej ;)
Konkurs potrwa do 31 lipca. Wyniki w tym wpisie 2 sierpnia POWODZENIA!
Wyniki konkursuuuuu :) (co się uśmiałam z Waszych tekstów to moje) :) Zakładajcie blogi bo jesteście mistrzami (mistrzyniami) ;) A tymczasem gratuluję wygranym i ocieram łezki przegranym. Przykro mi, ale mam tylko 3 nagrody :( Kolejne konkursy już wkrótce kochani. Głowy do góry :)
Magda-Lenka
Dołączyłam do Twoich czytelników całkiem niedawno- wiesz, że już wszystko nadrobiłam :) I tak po prostu- Lubię Cię :) My też wykańczamy nowy dom/ lub jak kto woli- on wykańcza nas:) /. W naszym obecnym mieszkaniu mój 20-miesięczny syn wykazywał niebywałą inwencję twórczą! Mamy koko, bumbum i tratata wymalowane mistrzowską łapką na ścianach :D Prawdziwy z niego malarz abstrakcjonista. Całkiem niedawno odmalowywaliśmy naszą sypialnię. Już było po wszystkiemu, już taśmy zerwane i fanfary w tle a wtem- jakaś cisza głucha w mieszkaniu zapanowała. Ale spoko- myślę! Karol dostał jabłko ( w całości, obrane jednak ze skórki) i nektarynkę ( również pozbawioną pokrowca)- stąd ta cisza- siedzi i szamie. O jakże się myliłaś matko! Intuicja zawiodła mnie z kuchni wprost w progi odmalowanej kilka dni wcześniej sypialni – widok był przerażający! Moje dziecko przejechało jabłuszkiem i rzeczoną nektarynką WSZYSTKIE CZTERY ŚCIANY… WOKOŁO! Także tego. Na wysokości +/- 50 cm od podłogi była cudowna dwupasmowa autostrada dla bumbumów:) i co najlepsze- mogły jeździć naokoło:D Ja mam tylko jedno pytanie- dlaczego On nie wpadł na to PRZED malowaniem??!! Pozdrawiam całą Bakusiową Familię:*
Alex
Witam, śledzę bloga od dłuższego czasu i zdecydowanie bardziej wolę czytać Twoje wpisy niż moje wypociny. Ale z racji konkursu spróbuję opisać, co miało miejsce u nas w tym miesiącu ;) Mój 21miesieczny Igi, wymaga w tym okresie stu procentowego zainteresowania- jesli zajmę sie czymś innym to on będąc cicho, na pewno wymyśli dla mnie mega niespodziankę. Tak było tym razem. Igi dostal nowe krzeselko i stoliczek. Zaraz po tym kupilam mu duzy blok rysunkowy i kredki- woskowe (nie wiem gdzie to wyczytałam, ale uznalam wlasnie te kredki za najodpowiedniejsze!) Ludzie kochani, jaki byl zadowolony! Jak ładnie robił „malu malu”… Zadowolona ze mam chwile dla siebie, zajrzałam do garczka, pralki, nawet pozamiatalam i zmylam podlogi, normalnie super rewelka itp. Czysto wreszcie czysto i pranie jest i obiad prawie!! Kurcze, ale to małe jest grzeczne, za grzeczne, olsnilo mnie wreszcie ze za cicho sie bawi, bo gdy jest cicho to przeciez zabawa rosnie w potęgę wiec coś psoci! Zagladam a ten do mnie „ciotam”? Ja: „nic” i patrze…i patrze i patrze i niewierze. A ten stoi z niebieska kredką w tej małej psotnej raczce, przebierajac swoimi zwinnymi paluszkami, spoglada na mnie pełen dumy i uśmiecha sie szyderczo. A ja dalej patrze i nie wierze. Zadzwonilam do tatusia i mówię: „wiesz co zrobił Twoj synio? Nie? To ja Ci powiem. Nauczyl sie malowac, istny Picasso, na kartce jedna krzywa linia, az jedna! A gdybys widzial te szlaczki na dywanie, ah te węże na sofie takie niebieskie! A na desce do prasowania piękne kółka. No i wąż jak boa co polknal słonia… I lusto ma odbicie swojego nowego tatuażu oczywiscie niebieskiego :) nie uszlo na sucho tez naszemu losiowi na biegunach, nocnikowi, scianie i jezdzikowi. Nawet na oknie, ooo czerwone węże! Jakie groźne. ” to bylo na tyle w ten dzien, 5dni pozniej zobaczylam cudowne wężyki na balkonie, na nowo odmalowanym balkonie. Nie pytajcie jak długo mylam. Niektore szlaczki zostaly do teraz, bo sie poprostu nie da zmyc. Do okiennic polecam zmywacz do paznokci, ale ten z lepszej półki ;) ale co tam z meblami… Najwazniejsza byla dobra zabawa mojego szkraba :* (ciesze sie, ze niedlugo sie przeprowadzamy)
Teresa
Nasza historia miała miejsce ok. 2 lata temu:-) Wprowadziliśmy się w końcu do wynajmowanego mieszkniaa,a jak to wiadomo wcześniej trzeba zrobić remont.Wszystko nowiutkie, czysciutkie, poprostu cud,miód,malina :-) no i w koncu nadeszła ta wymarzona noc(a dodam że nasz Bączek miał wtedy ok 7 miesięcy).Wszystko ładnie,pięknie Kubuś wykapany, wiec pora na kolacje, dodam że,pierwszy i ostatni raz Mały dostał kaszkę Bobovita o smaku bananowym,tak zaczął po niej wymiotowal że wszystko wylądowało na pięknie pomalowanej ścianie(do dzisiejszego dnia została tłusta plama która ciężko pokryć):-( I chyba strasznie mu zbrzudla bo już nigdy jej nie tknął a co najlepsze teraz ma 2 i pół roku i nadal nie chce jeść bananów pod każdą postacią,mówi że są bleee…;-)A teraz tłumaczę sobie że przechodzi bunt dwu latka bo co by mu piszącego do ręki nie wpadło czy to jest kredka,flamaster, farby a nawet ostatnio marker to wszystko ląduje na ścianach, są tak zmazane że strach kogoś do domu zapraszać,bo się odrazu wystraszy i ucieknie ;-)
Przeżylismy malowanie po scianach naszej Handzinki, doskonale wie, że nie można… a jednak nieograniczone możliwosci jakie dają bardzo się spodobały. Najlepsze jest chowanie kredki/flamastra za plecami, jak zostanie przyłapana na gorącym uczynku, zupełnie tak, jakby za schowaniem za plecami narzędzia zbrodni rysunek również miał zniknąć. Mimo że Hania wie, że malowanie po scianach jest złe, uwielbia chwalić sie swoimi małymi dziełami sztuki… pomalowanie pokoju na nowo pozwoliłoby jej mieć większe pole do popisu, toć niewiele już przestrzeni jej zostało:)
Hmmm… akurat dziś przydarzyła się Nam, a raczej mi, krótka i śmieszna sytuacja. Do tej pory jak przypomnę sobie z jaką miną i powagą przemówiła do mnie moja 3-letnia pociecha śmieje się w głos.
Upalne popołudnie. Młodszy syn śpi, główna bohaterka Maja ogląda bajki. Relaksuje się przy kawce i gazetce. Majka przypomina sobie o mamie i przychodzi się przytulić, po czym kładzie się na moich nogach. Po kilku minutach podnosi głowę i przygląda się z zapałem mojemu pieprzykowi na wewnętrznej stronie ud. Mina poważna i z przejęciem moje dziecko przemówiło: „Mamo, osrałaś się!”. Chwila konsternacji i wybuchłam śmiechem:-)
Może zaczne od początku.. Wprowadzilismy się do mieszkania w kwietniu już teraz mamy kilka odcisków na ścianach po naszym 16- miesięcznym synku. Co chwilę patrzę czy Młody nie zostawił gdzieś po sobie śladu, jak narazie mamy odcisk banana w salonie, kilka innych udało się zmyć, w pokoiku u Szymona przestalam ścierać bo zaczęło już schodzić z farbą. Ale przejdzmy do sedna. Mąż w pracy.. Ja musialam za potrzeba.. Patrzę niczego nie ma w pobliżu niebezpiecznego …szybciutko ide i takim samym tempem wracam z łazienki.. I co zastaje???!!! Mój przedpokój ściany akurat naprzeciwko drzwi wejściowych zostały ,,ochrzczone,, moim dwufazowy(tłustym) płynem do demakijazu oczu.. Nie zdziwilo mnie to że wygrzebał go z mojej torebki ale to jak go odkrecil.. Łzy w oczach normalnie pierwszy raz płakalam z powodu kilku-dziesieciu plam-ek na ścianie.. Mowie trzeba malować a bo nie dodalam że jak chciałam je ścierać mydłem, plynem do naczyń to plamy zmieniały się na jakiś dziwny kolor… Nawet do męża zrozpaczona dzwonilam.. Po chwili usiadlam, spojrzalam na Młodego jak sciera ta sama szmatką co ja, ścianę pobrudzona i zaczełam się śmiać tak że chyba sąsiedzi słyszeli, to nic że starlam do tynku co niektore plamy a i tak widać to nic.. Wiesz co jest najlepsze? Wyszłam z Małym na spacer jak wrocilam nie było śladu po tłustych plamach po płynie do demakijazu !:D może historyjka nie do końca śmieszna ale ja po wszystkim miałam ubaw po pachy, oczywiście sama z siebie ;) przydałby się taka farbą odporna na Szymona:P nie chce sobie wyobrazić jak nasze mieszkanie będzie wyglądało po roku..
Mówisz, że chcesz śmieszną historyjkę? Wyobraź sobie to… Kupiłam Synkowi nowe łóżeczko, taaaakie piękne, że hej! Biało-dębowy kolor cuuudo! (Mój Tytusek jest w podobnym wieku jak Wasz Pączek) Z mężem wzięliśmy się wieczorem za jego złożenie. Na następny dzień rano Tytulo, gdy zobaczył nowy mebelek był zachwycony! Od razu do niego wskoczył, pomimo że nie było w nim materaca ;) Ale dla niego najważniejsze było, że jest na nim namalowany piesek. Chodził, głaskał malunek i dawał mu buziaki. No słodycz nad słodyczami! A że to było rano, to Mamusia musiała się ogarnąć w łazience… wracam po dłuższej chwili w pełnym rynsztunku a tu mój Trzpiot siedzi w łóżeczku i mówi do mnie zadowolony „siiiisiiii” – czyli pisi pisi! :O patrzę na Niego, a On trzyma w łapce zaginiony od dnia poprzedniego ołówek! :O na bank sam go sobie gdzieś skitrał! :P patrzę na wnętrze łóżeczka – przypominam, że jest białe- a tam piękne maziaje mojego małego Picasso! WSZĘDZIEEEEEEEEEEE!!! Wewnątrz, na zewnątrz! Ale mało tego! Patrzę na ścianę, a i jej się nie upiekło! Patrzę na drugą ścianę, a i ona wymalowana! Nawet ramie okiennej się oberwało buhahaaaa! Noooo padłam! Myślałam, że posikam się ze śmiechu i przerażenia zarazem :P Moje przerażenie wzrosło w momencie, gdy okazało się, że specjalna gąbka do mycia ścian nie daje rady z łóżeczkiem! Ahhhh co się nakombinowałam, żeby NOWIUTKIE łóżeczko doprowadzić do ładu ;) i do tej pory dziękuję Bogu, że to był tylko ołówek, bo moje ściany raczej nie przetrwałyby większego kalibru :P teraz „siiiisiii” robimy tylko ołówkiem przy biurku tatusia ;)
No to bierzemy udział ;-)
Sytuacja miała miejsce kilka tygodni temu :). Związana z TĄ (https://www.youtube.com/watch?v=UGb8CSNXPyg) reklamą ;)
Pewnego popołudnia siedzieliśmy z Panem Mężem na kanapie, a w tle buczał telewizor. Pojawiła się wyżej wymieniona reklama, a mój pierworodny chodził po pokoju bez celu z kubkiem niekapkiem w ręku. Przyglądamy mu się przez chwilę, jednym okiem oglądając reklamę… i nagle wybuchamy niepohamowanym śmiechem! Przy słowach: przyszłość twojego dziecka zaczyna się już dziś (czy jakoś tak) mój mały K. zaczął bujać się w miejscu na piętach, z kubkiem w buzi i jedną ręką wsadzoną w spodnie uśmiechając się conajmniej głupkowato! Mąż na to krzyknął: Synu, nie mów że zostaniesz żulem?!, na co K. rozkosznie odpowiedział tatusiowi „taaaaaak”! Taką więc o to przyszłość wywróżył sobie mój syn, mam jednak nadzieję że po prostu nie wie co mówi!
A druga sytuacja, szybka, z ostatniego weekendu. Wracamy z mężem po całym dniu stęsknieni za młodym, biorę jegomościa na ręce i pytam: Co fajnego dzisiaj robiłeś z babcią?!, na co K. odpowiada: OBIAD! :) Taka atrakcja!
– Kochanie jak robi krowa?
– muuu
– super, a owieczka?
– beeee beeee
– taak! swietnie! A piesek?
– wow wow
– taak! a kurczaczek?
– kuciaciek niam niam! – glaszczac sie po brzuchu odpowiedzial potomek
Padlam, bo w sumie to kurczaczek przeciez niewiele robi, ale jest pyszny :)
Kurczaczek ma rowniez inne zastosowanie, od kiedy przypadkiem chlapnelam gadajac z potomkiem, ze kurczaczka nie ma bo polecial, trzymajac w reku lapke na muchy i probujac podczas tej jakze waznej konwersacji upolowac muche, moje dziecko uparcie wsiada na lapke na muchy i wola, ze jest kuciaciek gnajac na lapce jakna koniku.
Pewnego to było razu,
na malutkim metrażu.
Mama wielką tablicę przykleiła
i mazać na niej kredą pozwoliła.
Ale przykazała!
Tylko i wyłącznie na tablicy malować kazała!
Po czym kredę małemu Kubusiowi dała
i kawkę sobie podała.
Taka dumna z syna była,
gazetkę sobie rozłożyła.
Z uśmiechem wielkim spojrzała
i po chwili za głowę się złapała!
Cały pokój, cały Kuba!
Ściany, stolik i kawałek kubła!
Wszystko w kredzie umazane!
Co ja zrobię!? Ręce mam związane!
I kupować farbę musiała,
teraz przy tekście Bakusiowo się uśmiała!
Duluxa trzeba nam było,
żeby się to nigdy nie powtórzyło.
Czytając ten wpis, żałuję że nie było go 1,5 roku wcześniej jak urządzaliśmy swoje mieszkanie :(
Po długim remoncie, tynkowaniu, szpachlowaniu, malowaniu, lakierowaniu itp. nareszcie mogliśmy odpocząć! :) Synek miał wtedy 9 miesięcy, a znajomi pytali jak udało nam się stworzyć tak „smerfastyczną” ścianę w jego pokoju. Zachwyt ścianą nie trwał długo i to nie synek zaczął swój rozdział z malowaniem po ścianach jako pierwszy, a jego tatuś. Zachwycony synem i nowym mieszkaniem, tak potrząsnął butelką z mlekiem że na ścianie powstał wodospad. Niestety farba nie była odporna :( W późniejszym czasie do plam z mleka dołączyły brudne rączki synka, kredki, autka jeżdżące „wysioko” a pokój prosi się o odmalowanie. Dziękuję za ten wpis, teraz już wiem jaką farbą wymalować ściany i nie martwić się nowymi plamkami :D
A więc tak w pewien piękny dzień (tak się zdarzyło że był to dzień mamy) jak przystało w rytuale moim i mojego synka przyszedł czas na drzemkę. Zaprowadziłam swojego kurczaczka do jego pokoju ułożyłam otuliłam kołderką i wyszłam z pokoju zająć się domowymi obowiązkami. Nastała cisza więc zmierzam do pokoju malucha pewna że śpi w najlepsze, otwieram drzwi i w tym momencie moim oczom ukazał się mój syn, stał w swoim łóżeczku w ręku trzymał czarną kredkę i malował po ścianie. Po pytaniu co robi stwierdził tak ” maluje dla ciebie drzewko i chmurki mamusi ” po tych słowach wymiękłam :D
A tak poza konkursem – czy tłuste plamy też ogarnia? Eksplodowała nam oliwka i za cholerę nie chce zejść :P Ciekawa jestem, czy istnieje farba, która daję radę w takich sytuacjach…
Istnieje. Istnieje nawet farba, która znosi test bułki z masłem, kocich łap i psiego ocierania się o ścianę. Nie „jorkowego” czy innego małego krzykadła :-D
A jaka to?
Opowiadałam mojemu 4-letniemu synkowi bajeczkę na dobranoc o Kopciuszku…,,Kopciuszek nie miał mamy tylko macochę” mamusiu a co to jest cocha zapytał synuś.Płakałam ze śmiechu a gdy doszliśmy do momentu gdy Kopciuszek gubi pantofelek to Maurycy zapytał; ,,mamusiu a dlaczego Kopciuszek zgubił klapciochy?” no padłam ze śmiechu.Kreatywny ten nasz bąbelek hehe.
Nasza historia miała miejsce ok. 2 lata temu:-)
Wprowadziliśmy się w końcu do wynajmowanego mieszkniaa,a jak to wiadomo wcześniej trzeba zrobić remont.Wszystko nowiutkie, czysciutkie, poprostu cud,miód,malina :-) no i w koncu nadeszła ta wymarzona noc(a dodam że nasz Bączek miał wtedy ok 7 miesięcy).Wszystko ładnie,pięknie Kubuś wykapany, wiec pora na kolacje, dodam że,pierwszy i ostatni raz Mały dostał kaszkę Bobovita o smaku bananowym,tak zaczął po niej wymiotowal że wszystko wylądowało na pięknie pomalowanej ścianie(do dzisiejszego dnia została tłusta plama która ciężko pokryć):-(
I chyba strasznie mu zbrzudla bo już nigdy jej nie tknął a co najlepsze teraz ma 2 i pół roku i nadal nie chce jeść bananów pod każdą postacią,mówi że są bleee…;-)
A teraz tłumaczę sobie że przechodzi bunt dwu latka bo co by mu piszącego do ręki nie wpadło czy to jest kredka,flamaster, farby a nawet ostatnio marker to wszystko ląduje na ścianach, są tak zmazane że strach kogoś do domu zapraszać,bo się odrazu wystraszy i ucieknie ;-)
Podobną sytuację mieliśmy z moją siostrzenicą :) Jakiś czas temu jak spotykaliśmy się wszyscy w rodzinnym domu (studiujemy). Każdy chyba testował pamięć swojej pociechy pytając jak nazywają się członkowie rodziny, tak było i tym razem. Chłopak mojej siostry (wujek Oli) nazywa się Tomek, a ponieważ Mała odpowiadając na pytania o imię osoby zawsze zaczynała od „to” (np. To Karolina), Tomek został przemianowany na Mek :) :)
Oj chyba to nie ten komentarz na który chciałam odpowiedzieć :(
Mój synek dorwał kiedyś kredki, kiedy akurat byłam w innym pokoju… zaniepokoiła mnie chwila (dosłownie 2 sekundy!) ciszy, więc zajrzałam…. ściana okazała się idelanym miejscem do przetestowania wszystkich kolorów….;) Zawsze sądziłam, że w takiej sytuacji strasznie się zdenerwuje…. jednak ciężko było mi powstrzymać się od śmiechu;p Zawołałam tatę młodego do obejrzenia dzieła. Ten próbując zachować powagę ( co nie przychodziło mu łatwo :D) pyta syna: ” Milan! Co to ma być?!” a Milan dumnie odpowiedział ” AUTO!” Chciałam tylko zaznaczyć, że miał niewiele ponad roki był to pierwszy raz kiedy powiedział inne słowo niż Mama i Tata ;D
Moja corcia codziennie robi cos nowego jej pokoj to pracownia artystki na scianach sa jej odbite raczki jak malowala farbami . Po zabawie z babcia w robienie makijazu sa odbite jej usteczka ze szminki bo przeciez sciana jest taka dobra;) A zabawna sytuacja z wczoraj bedac u mojej mamy ktora ma pokoj po generalnym remoncie emi miala raczki calutkie z jagodek i co zrobila poszla sie wytrzec o sciane bo przeciez sciana jest dobra do wszystkiego ;)))) taka ta moja 2 letnia rozrabiaka ;)) Pozdrawiam serdecznie ;)
Sytuacja też związana z tematem ścian. Jestem w kuchni, ogarniam obiad, a moja 3,5 letnia córka bawi się sama w salonie. Mieszam spokojnie w garnkach i z Nią rozmawiam, przekonana, że i tym razem grzecznie się bawi. Na moment nastaje cisza-nim zdążę sprawdzić co ze sobą niesie słyszę głośne: „Mamusiu, przepraszam, że maluję po ścianie”. Gdy to usłyszałam, a po chwili i zobaczyłam, nie wiedziałam, jak zachować powagę. Mała namiętnie rysowała ołówkiem mały kawałek ściany, w tak niewidocznym miejscu, że spokojnie mogła mi o tym nie powiedzieć. A ja do tej pory nie wiem, co mnie tak bardzo rozbawiło: jej szczere wyznanie i skrucha, bez zaprzestania złej czynności, czy też ulga, gdy zobaczyłam za co Ona tak przeprasza.
Moja pociecha ma tylko rok i sześć miesięcy ale potrafi zaleźć za skórę domownikom. Otóż Antoś ma rodzeństwo które jest duuuużo starsze od niego i często się kłócą (oni twierdzą że wymieniają argumenty) a ten brzdąc potrafi wpaść w środek tego chaosu nakrzyczeć na nich po swojemu ,oni wybuchają śmiechem i tak kończą się ich kłótnie.Kolejne zdarzenie miało miejsce dziś mieszkamy na wsi więc synek biega po podwórku w spodenkach bez koszulki bo sobie zmoczył no więc uznałam że nalejemy mu wody do muszelki to sobie posiedzi i pochlapie się.Popatrzyłam na niego chwilę i poszłam do tunelu 5 m dalej i słyszę ,,Mama mama koko, niania (tak w skrócie woła na siostrę) koko ”. Idę do niego z córką i pytam co się stało a on pokazuje na nóżkę i brzuszek i mówi ,,KOKO,, patrzę za śladami bo myślałam że kura mu coś zrobiła, a to nie kura tylko owad o nazwie bąk go ugryzł.Śmiałam się smarując żelem ugryzienia i myśląc jakie to moje dziecko jeszcze wyrazy wymyśli.
Sytuacja też związana z tematem ścian. Jestem w kuchni, ogarniam obiad, a moja 3,5 letnia córka bawi się sama w salonie. Mieszam spokojnie w garnkach i z Nią rozmawiam, przekonana, że i tym razem grzecznie się bawi. Na moment nastaje cisza-nim zdążę sprawdzić co ze sobą niesie słyszę głośne: „Mamusiu, przepraszam, że maluję po ścianie”. Gdy to usłyszałam, a po chwili i zobaczyłam, nie wiedziałam, jak zachować powagę. Mała namiętnie rysowała ołówkiem mały kawałek ściany, w tak niewidocznym miejscu, że spokojnie mogła mi o tym nie powiedzieć. A ja do tej pory nie wiem, co mnie tak bardzo rozbawiło: jej szczere wyznanie i skrucha, bez zaprzestania złej czynności, czy też ulga, gdy zobaczyłam za co Ona tak przeprasza :)
Witam, śledzę bloga od dłuższego czasu i zdecydowanie bardziej wolę czytać Twoje wpisy niż moje wypociny. Ale z racji konkursu spróbuję opisać, co miało miejsce u nas w tym miesiącu ;)
Mój 21miesieczny Igi, wymaga w tym okresie stu procentowego zainteresowania- jesli zajmę sie czymś innym to on będąc cicho, na pewno wymyśli dla mnie mega niespodziankę. Tak było tym razem. Igi dostal nowe krzeselko i stoliczek. Zaraz po tym kupilam mu duzy blok rysunkowy i kredki- woskowe (nie wiem gdzie to wyczytałam, ale uznalam wlasnie te kredki za najodpowiedniejsze!) Ludzie kochani, jaki byl zadowolony! Jak ładnie robił „malu malu”… Zadowolona ze mam chwile dla siebie, zajrzałam do garczka, pralki, nawet pozamiatalam i zmylam podlogi, normalnie super rewelka itp. Czysto wreszcie czysto i pranie jest i obiad prawie!! Kurcze, ale to małe jest grzeczne, za grzeczne, olsnilo mnie wreszcie ze za cicho sie bawi, bo gdy jest cicho to przeciez zabawa rosnie w potęgę wiec coś psoci! Zagladam a ten do mnie „ciotam”? Ja: „nic” i patrze…i patrze i patrze i niewierze. A ten stoi z niebieska kredką w tej małej psotnej raczce, przebierajac swoimi zwinnymi paluszkami, spoglada na mnie pełen dumy i uśmiecha sie szyderczo. A ja dalej patrze i nie wierze. Zadzwonilam do tatusia i mówię: „wiesz co zrobił Twoj synio? Nie? To ja Ci powiem. Nauczyl sie malowac, istny Picasso, na kartce jedna krzywa linia, az jedna! A gdybys widzial te szlaczki na dywanie, ah te węże na sofie takie niebieskie! A na desce do prasowania piękne kółka. No i wąż jak boa co polknal słonia… I lusto ma odbicie swojego nowego tatuażu oczywiscie niebieskiego :) nie uszlo na sucho tez naszemu losiowi na biegunach, nocnikowi, scianie i jezdzikowi. Nawet na oknie, ooo czerwone węże! Jakie groźne. ” to bylo na tyle w ten dzien, 5dni pozniej zobaczylam cudowne wężyki na balkonie, na nowo odmalowanym balkonie. Nie pytajcie jak długo mylam. Niektore szlaczki zostaly do teraz, bo sie poprostu nie da zmyc. Do okiennic polecam zmywacz do paznokci, ale ten z lepszej półki ;) ale co tam z meblami… Najwazniejsza byla dobra zabawa mojego szkraba :* (ciesze sie, ze niedlugo sie przeprowadzamy)
-kochanie, chciałabyś braciszka? (brat siedzi w brzuchu i się przysłuchuje rozmowie – jak myślę…)
-a po cio? – brwi podniesione do góry mówią wszystko… albo to czekoladka albo coś interesującego.
-żebyś mogła się z nim bawić, chodzić na spacery?
-a po cio?
-żeby Ci było raźniej.
-cio? – tak tak, wiecie co to za mina….. O.O
-no żeby Ci było raźniej. weselej. no wiesz… jak będziecie we dwójkę to nigdy nie będziecie się nudzić.
-a cemu?
(po 15-tym „a cemu?” wracamy do punktu wyjścia…)
-bo będziecie się razem bawić…………………………………
-a w cio?
-jest mnóstwo zabaw dla dzieci.
-mjoże (może). -zawsze tak mówi jak moja odpowiedz ją nie satysfakcjonuje.
(ech)
-to chcesz braciszka czy nie?
-tjak.
-a będziesz się z nim grzecznie bawić i pożyczać mu swoje zabawki?
-tjjjjjak.
-a będzie mógł spać w Twoim pokoju?
-eeeee tjak…? – (to słynne pytające przeciąganie….) – człowiek od razu wie co jest na rzeczy.
– na zawsze?
-njeeeee. mama! njeee. – gdyby dosięgła popukałaby mnie w czoło…..
-a to jak długo będzie mógł u Ciebie spać?
-tjoszkę. (potakujące…. :))
ECH. Nie pogadasz… Nie ma argumentów z czekolady – nie pogadasz. Nie.
Nie wiem czy to jest zabawne ale mnie bardzo rozśmieszyło. ;-) Nasza córcia ma co prawda dopiero pół roku ale już jest bardzo rezolutna. Rozumie też jak mówimy jej że się misiów nie gryzie bo będą smutne. Wiec dzisiaj sytuacja taka: poszłam wstawić pranie i małą w łóżku zostawiłam bo widziałam że bawi się ładnie. Ale nagle zrobiło się cicho… zbyt cicho. Wchodzę do sypialni i pytam: Niunia co robisz? Na co moja pociecha spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym :”ja nie winna” i szybko przestała gryźć misia. Ten wzrok mnie rozbawił.
A tak na marginesie to właśnie planujemy małej własny kąt (czytaj cztery ściany) urządzić. ;-)
Takie zdarzenie. Wybieramy się z córką na popołudniowy spacer. Sprawdzam posiadanie niezbędnych rzeczy: buty mam, telefon, torebka jest, wózek również, picie spakowane. Oko, wychodzimy. Dzwi zamknięte. Rzekłam więc do córy „No uciekaj już na dwór”. Widzę jej zmieszanie, koncentrację na jednym punkcie. Myślę „Wtf”. Wtem pierworodna podnosi wzrok i z mina mówiąca „Matka chyba oszalała”, mowi do mnie „A buty nie mogę? „. Dobrze, że mówić potrafi bo by poszła na spacer bez butów:p Niewiadomo kiedy zauważyłabym ich brak:)
Dołączyłam do Twoich czytelników całkiem niedawno- wiesz, że już wszystko nadrobiłam :) I tak po prostu- Lubię Cię :)
My też wykańczamy nowy dom/ lub jak kto woli- on wykańcza nas:) /. W naszym obecnym mieszkaniu mój 20-miesięczny syn wykazywał niebywałą inwencję twórczą! Mamy koko, bumbum i tratata wymalowane mistrzowską łapką na ścianach :D Prawdziwy z niego malarz abstrakcjonista. Całkiem niedawno odmalowywaliśmy naszą sypialnię. Już było po wszystkiemu, już taśmy zerwane i fanfary w tle a wtem- jakaś cisza głucha w mieszkaniu zapanowała. Ale spoko- myślę! Karol dostał jabłko ( w całości, obrane jednak ze skórki) i nektarynkę ( również pozbawioną pokrowca)- stąd ta cisza- siedzi i szamie. O jakże się myliłaś matko! Intuicja zawiodła mnie z kuchni wprost w progi odmalowanej kilka dni wcześniej sypialni – widok był przerażający! Moje dziecko przejechało jabłuszkiem i rzeczoną nektarynką WSZYSTKIE CZTERY ŚCIANY… WOKOŁO! Także tego. Na wysokości +/- 50 cm od podłogi była cudowna dwupasmowa autostrada dla bumbumów:) i co najlepsze- mogły jeździć naokoło:D Ja mam tylko jedno pytanie- dlaczego On nie wpadł na to PRZED malowaniem??!!
Pozdrawiam całą Bakusiową Familię:*
Nasza córcia (rok i 3 miesiące) zaczyna powoli składać pierwsze proste zdania. Kładziemy ją spać. Mała żegna się z wszystkimi misiami (pa pa, pa pa). Zamyka oczy i mówi:
– Mama ci-pa, mama ci-pa. – tu spojrzenie i uśmieszek mojego męża bezcenne ;). I za chwilę:
– Tata cia-pa, tata cia-pa. – I już nie wytrzymaliśmy. Rechot poszedł. Mała śmiała się z nami (przez sen).
Przejrzała nas jak nic ;), dziecko prawdę Ci powie. Zresztą niedaleko pada jabłko od jabłoni. Kiedy byłam mała, ciut starsza niż moja córka, mama zabrała mnie na wycieczkę pociągiem z Zakopanego do domu, na Mazury. Chcąc pochwalić się przy wszystkich, jakie to jej dziecko jest inteligentne i wygadane, pyta się na głos:
– Olusiu, co widziałaś, gó…, gó…
– Gówno. – I to był koniec popisywania się dzieckiem w przedziale ;).
Muahahahahaha You made my day! :D
Nie wiem czy sytuacja do konkursu ma być związana ze ścianami i malowaniem ale u nas taka ostatnio się wydarzyla :)
Prawde mówiąc nawet nie wiem kiedy „to” się stało. Moja 3letnia Wika od zawsze wiedziała że po ścianach nie malujemy; zawsze o tym pamiętała, ma swoje miejsca do malunków. A tu nagle któregoś dnia wchodzę do domu, patrzę a w przedsionku piękne malowidła na ścianie!!!! Zawał, no zawał! Nie byłam przyzwyczajona na takie „niespodzianki”. Więc wołam moje dziecko aby pouczyć i pytam co to jest??. Wika ze stoickim spokojem odpowiada ” no ślimak mama, nie widać że to ślimak? A tak się starałam” W tym momencie zeszło ze mnie lekkie zdenerwowanie a pojawił się atak śmiechu :) Przecież to tylko ślimak ;) teraz mamy ślimaka w domu :) chyba nie będziemy do „wyganiać” a farby bardzo chętnie przygarniemy gdyż właśnie planujemy urządzić pokój Wiki i chcemy zacząć od malowania :)
Sylwester – moja córka miała 3 lata. Zaprosiliśmy znajomych z dziećmi i tak sobie siedzieliśmy wieczorkiem. Oczywiście były fajerwerki (takie niskie, co to odpala się na ziemi a one wirują), dobrze widoczne dla malutkich oczu wyglądających zza szyby. Oczywiście tata i wujek byli głównymi operatorami fajerwerków. Czasem dłużej trwało odpalanie niż sam show.
Kiedy kilka dni później byliśmy na rodzinnej uroczystości. No i ktoś zapytał – a wy co robiliście w Sylwestra?
Nastała cisza i moja córka powiedziała „tata palił trawę”….
Musiałam tłumaczyć, że chodziło o to, że tata odpalał na trawie (no bo teraz nie ma śniegu nawet w Nowy Rok) fajerwerki.
Kiedy mój synek miał około 3,5 roku poszedł ze mną do warzywniaka na zakupy. Z wielkim zainteresowaniem przyglądał się wszystkiemu i wymieniał: „Arbuzy, banany, truskawki, jabuszka, ziemniaczki, marchewki…” Nagle pociągnął mnie mocno za rękę i krzyknął: „Mamo popatrz jakie śliczne małe zielone kapustki! Kupimy?” Sprzedawczyni popatrzyła się na nas dziwnie, a ja odpowiedziałam: ” Kochanie ale to jest agrest!”…. :))
Moja siostrzenica przez pewien czas na brokuł mówiła drzewo :) wiadomo, bo kształtem przypomina koronę drzew :)
A ja mam pytanie jak to wyglada gdy plamy nie wytrzemy na swiezo? Dajmy na to nie zauwazylismy i tak sobie to tam schnie po soczku czy innym czyms mokrym czy magia farby dalej dziala?:)
Moja córka (l.3) uderzyła się o stół. Podchodzi do mnie:
– Mamo przeproś mnie.
– Hmmm, ale ja nic ci nie zrobiłam.
– No tak. Ale możesz mnie przeprosić
Kiedyś, w porywach kreatywności, zaczęłam lepić z moim młodym figurki Wielkanocne z masy solnej. Nalepiliśmy, że hu hu – baranki, owieczki, kurczaczki, jajka na patyczkach i takie tam inne bajery.
Kilka dni schło sobie to grzecznie na grzejniku, a ja wciąż powtarzałam synkowi : „Jak wyschnie, pomalujemy”.
Pech chciał, że do domu przyplątała nam się grypa – mnie i męża rozłożyła na łopatki, młodego szczęściem ominęła.
I gdyby nie ta grypa… bo to przez nią oboje usnęliśmy jak dzieci na naszym łóżku – na nasze usprawiedliwienie – młody też spał. Tyle, że obudził się przed nami.
I, jak na grzeczne dziecko przystało, nie budził rodziców, tylko poszedł sobie do salonu, na nasze nowe kanapy – z materiałowym obiciem! materiałowym! – zdjął z grzejniczków te wszystkie wielkanocne figurki, wziął naszykowane wcześniej farbki i zabrał się za malowanie. I okazało się, że bez pędzelków też da radę… a jak.
Teraz wyobraźcie sobie moją minę, kiedy wchodzę do salonu i nawet nie wiem, na co skierować wzrok. Na nasze piękne figurki, teraz pomalowane WSZYSTKIE na czarno, co do jednej? Na kanapy, CAŁE usmarowane mieszaniną różnokolorowych farb? Na dywan, chciwie wpijający leniwie wylewającą się czerwoną farbkę? Czy wreszcie, na dziecko usmarowane po same łokcie, dosłownie!, w kolorowej brei?
W sumie, teraz wydaje mi się to śmieszne. Ale od tamtej pory minęły trzy lata, młody jest dumnym pięciolatkiem i tego nie pamięta, a ja za to zapamiętam na zawsze:)
Nasza historia nie jest związana ze ścianami ale z prawdomownymi producentami i na pewno zapamiętam ja do końca życia;-) Kupiłam sobie rok temu nowiutkiego samsunga s5 i zadowolona wgrałem na niego mnóstwo piosenek i bajek dla mojego Kondzia,który miał wtedy półtora roku.Siedział sobie któregoś dnia mój kawaler na nocniku z rana i oglądał bajeczkę na telefonie, wiec korzystając z okazji poszłam zrobić sobie śniadanko. Po minucie mój rozrabiaka krzyczy że chce bajkę i okazało się ze telefon wpadł mu do nocnika z „zawartością” :-) Uśmiałam się wyciągając go i muszę przyznać,że w tym przypadku producent,tak jak przy farbie, miał rację i telefon okazał się odporny na wodę i inne nieczystości :-)
wypróbowałam farbę o podobnych właściwościach. Pomalowaliśmy ściany przeszło 2 lata temu i … działa !!!! zmywa się :) wierzę, że dulux również jest na takim samym poziomie sądząc po Waszych domowych testach :)
Podobno jak sie jest w ciąży to coś sie dzieje z podejmowaniem decyzji tzn. Podejmuje sie decyzje których normalnie by sie nie podjęło. No i ja sie o tym przekonałam. Urządzaliśmy nasz mały domek i w pokoju córki mam koszmarny kolor na ścianie. A taki cudny wydawał sie na pasku papieru. Kiedy zobaczyłam pomalowany pokój ryczałam jak bóbr. Kiedy mała sie urodziła to juz w ogóle nie mogłam patrzeć na to, no ale mąż powiedział, ze nie będzie kupował nowej farby bo ta jest dobra. A mnie sie tak marzy biała ściana. Córka urosła i ma swoje teksty. Ostatnio mowi do taty: tato przytulmy sie. Tylko tak do sześciu. Jeden, dwa, trzy, cztery, piec, siedem,osiem…
Nie no jakby żona mi poketchupowała ściany to chyba bym na zawał zszedł. Tak kocham ketchup że zlizałbym go ze ściany:) A zabawna historia przydarzyła mi się wczoraj. Mam w domu szalona trzylatkę ,która swojej mamie ciąglę mówi: Kocham Cie,Mamusiu,kocham,moja ukochana,ulubiona,a do mnie nic…no staram sięjak moge.Wychodze z sibie wymyślając magiczne zabawy a córcia uwięła sie i raz na rok mi mówi że mnie kocha.Wczoraj wieczorem leżała juz w łóżeczku i mówi :”Mamusiniu Kocham Cię!” . No to ja pytam: „A mnie córeczko,a mnie?Tatus cię kocha ,a ty?”
A ona spojrzała na mnie i zaczęła mocno drapac sie po głowie i mówi:
„Ciebie też tak swędzi głowa?”
Kurtyna…
Osiemnaście lat temu przeprowadziliśmy się do wymarzonego mieszkania. Byliśmy wtedy rok po ślubie. Pachnące, czyste nasze upragnione cztery kąty. Mówią, że pierwsza noc w nowym mieszkaniu jest najważniejsza. Więc zrobiłam się na bóstwo- makijaż, sexy bielizna, perfumy, mieliśmy pamiętać tę noc. Czekałam na niego, przed północą wracał z pracy. Zgasiłam światło i tkwiłam tak w stanie oczekiwania, wino chłodziło się w lodówce. Kiedy usłyszałam dźwięk klucza w drzwiach, szybko chciałam przenieść się z salonu do sypialni. Rozkład pomieszczeń pomyliłam, zamiast w prawo pobiegłam w lewo i zatrzymałam się na ścianie kuchennej zostawiając na niej podkład, szminkę i pachnący lecz tłusty balsam do ciała. Tej nocy nie zapomnimy. W czarnej bieliźnie, popijając wino próbowaliśmy zmyć wszystkie tłuste plamy ze ściany. Konieczne było drugie krycie (ściany farbą). No, tak męża rozluźniłam :-)
Historia mrożąca krew w żyłach, która z perspektywy upływającego czasu stała się zabawna.
Zabawa w chowanego. Dużo dzieci i ja. Oczywiście kto będzie szukał? Dorosły, bo przecież dzieci uwielbiają się chować. Raz, dwa, trzy szukam… Dobra jedno za krzakiem, drugie za murkiem, trzecie pod samochodem… A gdzie moje? 5 minut, 10 minut, 15 minut… Przestało być śmiesznie! Wszyscy chodzimy i szukamy mojego synka. Nigdzie go nie ma. Nasza zguba znalazła się po ponad godzinie. Spał sobie smacznie na tyłach podwórka w… betoniarce! Nie wiem jak tam wlazł ale te wstrętne urządzenie szybko zniknęło z podwórka. Żeby było śmieszniej to do tej pory podczas zabawy w chowanego zdarza mu się zasnąć w kryjówce ;)
Gdy w domu jest więcej niż jedno dziecko często pojawia się problem zrzucania winy na siebie i skarżenia. Nas oczywiście też to dotyczy i to bardzo często. W tej historyjce również obarczani winą innej osoby się pojawi.
Pora śniadania. Tatuś z zapałem szykuje kanapeczki swoim córeczką. Wyciąga z lodówki żółty ser i w żartach mówi:
„Kto zrobił dziury w serze? Która powyjadała takie kółka?”
Dwie córeczki. Pięciolatka i trzy latka zaczynają się kłócić.
„To ona tatusiu. Ja widziałam”
„Przecież ja bym tak nie zrobiła. Tato!”
Płacz, kłótnie, przepychanki słowne i… śmiech rodziców ;) Dosłownie kulaliśmy się po podłodze ze śmiechu!
Mój Olo rozmawia dzisiaj z babcią:
– umiem już robić siku na stojąco, a Hania (siostra) nie umie
– mhm, Hania jest dziewczynką i nie siusia na stojąco- mówi babcia
– nieee…mama urwała jej siusiaka i to dlatego
Babcia parsknęła śmiechem i ja też :D zmiana płci? Bez problemu, wystarczy urwać ;P
***
Popołudniowy relaksik na tarasie, przybiega Olo.
-mamo Hania nie musi już dzisiaj myć włosów?
-?!?!
Wbiegam do domu w obawie,że polowa jest już pod wodą a przynajmniej łazienka i…na swojej drodze spotykam Hankę :D Nitki makaronu we włosach zdradzają co dzisiaj „robiło” za szampon :)
Moj czteroletni syno Maciejo bawi się w swoim pokoiku. W pewnej chwili przylatuje do mnie z takim oto pytaniem:
– Mamoooo, czy ja jestem jeszcze uczulony na koty?
– (??????), a dlaczego pytasz?
– BO JA PRZECIEŻ NIE JEM KOTÓW -.-
I co biedna matka ma odpowiedzieć?
Julka (lat 3) wraca z przedszkola. Pytam się:
– Co dzisiaj robiliście? Pani cyatała nam bajeczkę o bolsuku..
– To super. Podobała Ci się bajeczka?
-Baldzo
Kolejny dzień to samo pytanie i ta sama odpowiedź. I tak cały tydzień. W piątek nie wytrzymałam i pytam:
– To Wasza Pani nie zna innych bajeczek?
– Zna, dzisiaj cytała nam o Stefanie
– A kto to jest Stefan?
– Bolsuk… :-)
Więc było to tak, popołudniu jak codzień przed drzemka mojej Nadusi wołam ją aby posprzątała razem z mamą swoje zabawki. Mama troszkę pomogła ale w międzyczasie zostawiłam ją prosząc już tylko o wrzucenie klocków do pudełka. Pewna swego że kredki są wszystkie sprzatnięte i schowane żeby Nadusie nie kusilo malowanie po ścianie poszłam zrobić jej picie :) nagle zrobiło się o dziwo za cicho ( wszystkie wiemy co to oznacza) więc krzyczę: Nadusia, co robisz? Cisza.. :) pytam ponownie cisza :) jeszcze raz i słyszę „Nić”. Ale słysząc jakieś dziwne szuranie zblizam się do pokoju z piciem. Wchodzę a Nadia z kredka w ręku stoi przed pomalowana ściana ;p to miało być to ” nić” :):) z wielkim uśmiechem oddała mi kredke i zabrała picie :) jakby tego było mało, oczywiście farba miała być plamoodporna więc zadowolona mama wzięła mokra szmatke i chciała zetrzeć malunki. Niestety kolor farby był czerwony i próbując wycierac malowidła córki doprawilam ścianę i zamiast czerwonej ściany został kolor różowy :p wtedy byłam Bardziej zła na siebie niż na córkę :p do tej pory ściana czeka na pomalowanie a minęły już 3 msc :p
Wydarzyło się to dwadzieścia kilka lat temu. Dziadkowie właśnie zakończyli remont mieszkania, który obejmował oczywiście malowanie ścian. Zaprosili moich rodziców wraz z dziećmi na oglądanie efektów. Gdy dorośli oglądali kolejne pomieszczenia, ja zeby sie nie nudzić upiększyłam dziadkom ścianę w przedpokoju rysunkami domków, drzewek, słoneczek… Kiedy rodzice to zobaczyli mieli chęć obedrzeć mnie ze skóry. Ale to im się dostało od dziadków – powiedzieli, że tak pięknych obrazków nie należy zmywać, a wogole to mają natychmiast zapisać mnie na zajęcia plastyczne ponieważ jestem WYBITNIE utalentowana plastycznie ps. Nie mam za grosz talentu do rysowania. Dziadkowie musieli mnie bardzo kochać :)
Robię z żoną spaghetti w kuchni. Nasz trzyletni synek siedzi przy stole i rysuje coś na kartce. Chwila naszej nieuwagi i stół sosnowy zostaje pomalowany kredkami ołówkowymi, nawet „poryty”. Zamarliśmy oboje. Sos się przypala, my nad tym stołem ręce rozkładamy, ja szoruję, żona stara się te rysy polerować. Synek siedzi i nas obserwuje. Mówię pod nosem: ” nie zejdzie, ni chuja”. Wtem nasz Mateuszek z uśmiechem: ” tak tato, niech będzie, huja” ( niech będzie, hura). I radośnie bił sobie brawo pokazując potem wszystkim nas odwiedzającym swoje dzieło krzycząc radosne „huja”! :-)
Moja historia nie będzie najśmieszniejsza na świecie; jest za to moją życiową najszczęśliwszą historią z happy end’em.
Od stycznia diagnozowano mnie w kierunku raka szyjki macicy i macicy (tak, tak – oba na raz). Przechodziłam wszystkie możliwe badania i najgorsze zabiegi i procedury diagnostyczne. Koniec końców okazało się, że jestem z każdej strony kompletnie zdrowa, a prawdopodobnie pomylono mój wynik z cytologii. Na jednej z ostatnich wizyt u mojego ginekologa (pozdrowienia p. Marceli!) dostałam receptę: „Dominik x1 dziennie”. Dominik to mój narzeczony, którego miałam dawkować sobie z przyjemnością zamiast zbędnych (na szczęście) medykamentów. Po niecałych dwóch miesiącach robiłam jeszcze kontrolne USG, na którego pięknym obrazie, oprócz samego zdrowia, było widać coś jeszcze – moje przyszłe maleństwo, które ma teraz 14 tygodni i jest najlepszym wynikiem diagnostyki raka, jakiego mogłabym się spodziewać. Następna w planach jest przeprowadzka do większego mieszkania, gdzie można będzie urządzić odpowiedni pokoik dziecięcy. Mam nadzieję, że pomoże mi Dulux :)
PS. Mój ginekolog twierdzi, że jestem najwierniej trzymającą się zaleceń lekarskich pacjentką, jaką w życiu spotkał, a ja wiem że nigdy nie będę miała problemu z wyjaśnieniem potomkowi skąd się biorą dzieci. No jak to skąd? Z recepty! :)
Parę tygodni temu pojechałam z trzyletnim synem na wakacje, na parę dni, nad polskie morze. Był to wyjazd zorganizowany, więc zaplanowane były również wycieczki. Na jedną z nich się skusiłam. Zwiedzanie Kołobrzegu, z trzylatkiem – pomysł genialny. Chodziliśmy więc pomiędzy kamieniczkami, oglądaliśmy fontannę i słuchaliśmy pana przewodnika. Trzyletni syn nie miał siły chodzić, więc co chwilę jęczał, że chce na rączki. Kulminacja synkowej bezsilności nastąpiła w momencie, kiedy weszliśmy do kościoła, żeby obejrzeć wnętrze i posłuchać kolejnej opowieści. Pan przewodnik zaprowadził nas w na prawdę nudne dla trzylatka miejsce, i opowiadał o tym, jak wysokie są poszczególne cześci kościoła. W momencie, kiedy pan skończył opowiadać i nastała totalna cisza, syn podniósł do góry rękę, wskazując na sufit, i powiedział: 'Mama, patrz, ku*wa jak wysoko!’.
Kilka lat temu gdy córka miała około 3 lat pojechaliśmy w odwiedziny do dziadków. Dorośli zaczęli się krzątać się przy robieniu obiadu, a dziecię korzystając z chwili nieuwagi zawędrowało do pokoju dziadka i przeszperało skutecznie szufladę biurka. Po jakimś czasie weszłam do pokoju i ujrzałam moja małą artystkę na kolanach z czarnym (wodoodpornym!) markerem w ręku, która kończy swoje dzieło na panelach podłogowych. Krzyknęła tylko: „Co Ty robisz?!” Na co moja córa spojrzała na mnie oczami kota ze Shreka mówiąc: „To dziadek …” :D
Mój siostrzeniec Jakub chciał mamusi namalować tęcze na ścianie w pokoju. Chwycił kredki ile rączki zmieściły i okreznymi ruchami malował tęcze. Pod koniec swojego dzieła weszła do pokoju mama. Na widok malowidła mało nie zeszła na zawał. Młody dostał delikatny
Opr usiadł na progu i płakał. Mama podeszła do niego i pyta czy wogóle wie czemu płacze? On odpowiada ze jest mu przykro.
M:Teraz Ci przykro?
J: Tak! Bo tamtej ściany nie zdążyłem domalować.
Zawsze wieczorem odbywamy z synem rozmowy wieczorne. Któregoś razu pytam:
Szymonku ( 5,5 lat) kim ty będziesz jak będziesz duży?
S: Ja mamo będę księdzem.
M: A czemu chcesz być księdzem?
S: Bo każdy ksiądz ma ładny samochód.
Kolejny wieczór znów rozmawiamy. Młody opowiada o swojej ulubionej koleżance z przedszkola i mówi;
S: Mamo wiesz Asia będzie kiedyś moja dziewczyną?
M: Jak dziewczyną jak Ty chcesz być księdzem?
S: A w czym to przeszkadza?
Moja historia tez jest o pomalowanych scianach przez malego artyste. W ubieglym roku ledwo co wprowadzilismy sie do naszego nowego domku sciany przeszly extra test wytrzymalosciowy. Raz na 3 minuty zeszlam do piwnicy wyniesc smieci a moj 2 letni rozrabiaka siedzial i patrzyl na bajeczki…ani nie drgnal, nawet nie poruszal powiekami bo byl tak zapatrzony wiec korzystajac z chwili bezruchu syna skoczylam do tej nieszczesnej piwnicy, wracajac spokojnym krokiem do gory o malo nie spadlam ze schodow….cala sciana, sufit(bo to poddasze),kaloryfer, rogowka i jej poduszki zostaly udekorowane CZERWONYM MARKEREM! Probowalam wszystkich znanych mi sposobow, wkoncu skorzystalam z rady WUJKA GOOGLE i tam wspanialy pomysl aby spryskac malunek lakierem do wlosow, wiec biore szybko urwisa za reke z zamiarem pojscia do sklepu w poszukiwaniu super specyfiku ale zamarlam widzac wymalowane stopy i nogi, pol buzi i rece ale w markerowskich tatuazach….PADLAM! Efekt ciezkiej pracy mojego syna nawet udokumentowalam zeby mial pamiatke! Sciany zamalowane, na syficie lekkie rozowawe kreseczki ( farba z markera wsiakla do plyt kartonowo gipsowych) tapczan wyszorowany, dziecko wypucowane olejem spozywczym bo to byl najdelikatniejszy sposob na jego mloda skorke a lakier tylko pogorszyl sprawe bo rozmazal obrazy.
Nie mam historii ale fajnie, że jest ten test. U mnie malowanie za dwa trzy miesiące i sama nie wiem co robić. Ściany będą białe a z dwoma artystkami pewnie będzie co ścierać. Sama nie zaryzykowałabym płynem do szyb :D …. szalona. Muszę to pokazać mojemu „upartemu mężowi” może jakoś go przekonam :)
Nasza cuuudowna historyja sprzed 3 tygodni…Teściowa molestowała nas, że dziecięcia naszego nie zabieramy do kościoła, a to trzeba, a to niech się uczy, bla bla, a że mieliśmy zaplanowanego gryla i teściowa miała popilnować syna, coby mamusia nie zmieniła zdania, mąż zabrał Staśka do kościoła ;) Młody (3,5 roku) to żywe stworzenie, pałętał się po kościele, zaglądał tu i tam, kiedy ksiądz zbierał tacę na cały kościół zapytał męża: Tatuś, a po co dla Pana Boga pieniądzy? Ale to wciąż nic…W pewnym momencie do konfesjonału nieopodal przyszedł ksiądz, usiadł do środka i czekał na grzeszników ;) Ale że nikogo nie było, syn nasz podchodzi do niego i mówi: A ty co tak siedzisz i nic nie mówisz?! Pewnie się zesrałeś!…
Mąż marzył o tym, by zapaść się pod ziemię, każdy wkoło jak żyw, kto słyszał, nie był w stanie powstrzymać dzikiego rechotu ;) Także ten … ;) W roli głównej: Staś, lat 3,5 ;)
To i my się podzielimy historią- świeża świeżuteńka, z weekendu :)
Pojechaliśmy z Wojtusiem do Dziadków na wieś. Wojtuś wpada rozpędzony do kuchni, Babcia obstawiona słoikami, rondelkami i wiaderkami z owocami. Rozejrzał się, pozaglądał do słoików i wiaderek i pyta- Babciu, a co robisz? Przebieram porzeczki Wojtusiu. Mój syn podumał, porozglądał się jeszcze raz i z poważną miną pyta- Babciu, a Ty przebierasz czarne w czerwone,? Bo czarne się ubrudziły i trzeba je teraz przebrać, tak?…
To teraz już wiecie skąd się biorą czerwone porzeczki :)
Bartek pewnego zimowego popoludnia zazyczyl sobie budyn, a jak Ksieciunio sobie zyczy trzeba od razu przystapuc do dzialania zeby sie mu nie odwidzialo. Tak wiec zabralam sie do przygotowania. Gdy juz byl gotowy do jedzenia przynioslam mojemu chorowitkowi do lozka (wtedy zmogla nas ospa) zabral sie do jedzenia wiec go zostawilam na jakies 5min. Gdy wrocilam sprawdzic jak sobie radzi to zastalam nie tylko jego „w kropkach” ale tez cale lozko i sciane :D wszedzie byl budyn tylko nie w malej Bartasowej buzi :D jak to zobaczylam to nie wiedzialam czy mam sie smiac czy tez plakac :)
Sytuacja z przed kilku dni. Mama czyli ja robi porządki w szafkach. Sprawdzam czy dana rzecz się nadaje do uzytku. Przeglądałam długopisy i ołówki temperowałam kredki dla mojej 19 miesięcznej córci. Nie wiem kiedy to się stało, ale nastała podejrzana cisza. Matka wiedziała, że coś się święci. Niedawno umyta podłoga była cała wymalowana kredkami. Nie umiałam się gniewać tylko się rozesmiałam i zawołałam męża :-) Adusia chowała kredki za sobą i miała taką niewinną minkę ;-)
A ja tak poza konkursem, gdzie kupiliście takie świetne sztalugi? do tej pory widziałam tylko takie jak tablica, a te nadają się świetnie do malowania kredkami :)
Któregoś dnia postanowiliśmy z siostrą, że wybierzemy się w góry na wycieczkę z jej córką:).Była sobota piękny dzień mowie do siostry pakuj się autobus mamy o 10.00 damy radę i się zbieramy.Gdy już jechaliśmy autobusem oczywiście Maja musiała siedzieć koło okna by podziwiać widoki bo to pierwszy raz jechała tak daleko mając 4 lata..Gdy byliśmy już niedaleko za oknem było widać już górskie łąki i pasące się owce i krowy.Maja nagle krzyknęła ,,Mamo patrz,jaki wielki Pies” ja z siostra w śmiech ludzie w autobusie w śmiech kierowca chyba najgłośniej.Taki to był wesoły autobus.Maja zdziwiona ale jeszcze wtedy nie wiedziała ze krowa może być innego koloru niż czarna w białe łaty.Majka nie zważając na śmiechy siedziała sobie zachwycona z noskiem w szybie i podziwiała swojego psa
Mój synek ma 2 lata. Ostatnio kupiłam mu ciastolinę na wypróbowanie, czy zaciekawi go zabawa tym glutem. Oczywiście, mały od razu podłapał. Jednak po jakimś czasie ciastolina zrobiła się twarda i zaczęła się kruszyć (nie wspominając o tym, że poprzyklejały się do niej okruchy, sierść kota, kurz i inne brudy). Pewnego razu synek przyniósł mi kubeczek z ciastoliną i kazał spłaszczyć, aby mógł w niej odciskać swoje auta. Wzięłam do ręki i próbowałam ją ugniatać, ale nic z tego nie wychodziło. W tym samym czasie skończyło mi się robić pranie. Wstałam i idąc do łazienki, aby wyciągnąć pranie z pralki, mówiłam do synka, że ciastolina już jest be, brudna i trzeba będzie ją wyrzucić. Kilka razy powtórzyłam, że się wybrudziła. Synek niewiele myśląc chwycił placek z ciastoliny, poczekał aż wyciągnę pranie z pralki, i wrzucił go do bębna. Zamknął drzwi pralki i pojemnik na proszek, nastawił program i gdybym nie zareagowała, to włączyłby pralkę :D No bo, skoro ciastolina brudna, to trzeba wyprać, czyż nie? ;)
Oczywiście takich sytuacji było wiele, ale wywołana do odpowiedzi przypominam sobie jedną, niestety niezwiązaną z brudzeniem ścian bo te się chyba każdej z nas przytrafiły i przytrafiają.
Małe wprowadzenie – Ignacy na dziadka oraz mężczyzn, którzy nie są już dziećmi mówi „Dadziu”.
Otóż Ignacy jest fanem motoryzacji, ale jak wiadomo nie każdy resorak przechodzi crush testy autorstwa dwulatka. Ale zdarzają się autka, które wymagają jedynie ponownego złożenia, a nie ponownego kupienia. Tak też było w przypadku żółtego ferarri czy innego porsche, któremu to Ignacy zdjął oponki i potem nie bardzo wiedział jak wrócić do stanu poprzedniego. Udał się po pomoc do mnie, a że ja z techniką tudzież technologią jestem trochę na bakier, też nie bardzo umiałam sobie poradzić… Dodatkowo autko przy każdym dotknięciu tylnych kół nagniatało melodyjkę rodem z odpustów i wiejskich potupajek. Moja nieporadność i cierpliwość sięgnęły granic, więc rzuciłam soczyste i stanowcze: „No co, za dziadostwo!” Na co mój syn niczym skowronek zaczął skakać i krzyczeć: „Dadziu! Dadziu! Baba! Baba!”. Wniosek jest taki – dziadostwo, dziadostwu nierówne ;D
Ooo! U nas też etap twórczy!
Córka pięknie rysuje ołówkiem i kredkami po kartkach, cały blok rysunkowy zamalowany choćby miała być na każdej stronie tylko jedna kreska bądź kółkopodobne coś :)
Wszystkie twórcze malunki są tam gdzie pownniny, gdy mama patrzy, ale są momenty że coś mi umknie.
Takim właśnie sposobem artyzm przeniósł się na ścianę :)
I tak chodzi z tą kredką, niby tu maluje po kartkach, ale w chwili przerwy wędrówka do drugiego pokoju.. ale! ściany takie smutne, niekolorowe przecież w tym „korytarzu” między pokojem a kuchnią, hmm.. mama akurat nie patrzy to maznę tu troszkę koloru! :D
I tak w kilku miejscach powstały nowe ozdoby na ścianę, a później Królewna podchodzi i pokazuje paluszkiem, że ściana pomalowana a jak pytamy kto tam tak porysował, uśmiecha się tym swoim łobuzerskim uśmiechem nr 1230843.. i słyszymy „dzi-dzi” (patrz: młodszy 5-miesięczny brat, który póki co turla się tylko na łóżku na boki).
A że ostatnio i dupka jakaś ciężka, to Niunia przyozdobiła nam panele na podłodze – bo wszystkie takie jednolite i nudne, a kartka akurat jakaś taka małego formatu :)
Pozdrawiamy! ;)
Oto takie dwie historie mi się przypominają pierwsza to _
Rozmowa z Krzysiem ( mamusia chciała poprawnej wymowy nauczyć )
ja: Powiedz pajac
Krzyś: Pajać
ja: powiedz osioł
K:ocioł
ja:-przepraszam
K: BASIAM
JA:A Łoś?
K: Tato ….i tu nagle razem śmiejemy się
Druga to –
Kiedy uczyłam paciorka moją Emkę:
„Aniele Boży Stróżu mój…… ”
na to Emka : „Nie Twój tylko MÓJ”
dalej…. „ty zawsze przy mnie stój,
rano…. (tu zrobiłam przerwę żeby dać szansę Emce)
a Emka: … ” obudź się !!!”
Nie muszę dodawać, że już nie zdołałam zakończyć modlitwy bo padłam ze śmiechu.
Kolejny rewelacyjny wpis…aż się mało nie posikałam i to czytając o farbach :-P Mistrzostwo Świata z Tobą :-) co do historii wymuszających zmianę majt było ich wiele…jako mama 5 latka i 22 miesięczniaka sama już nie pamiętam wielu…jednak jedna szczególnie mi utkwiła w pamięci, a dlaczego bo przede wszystkim wszyscy kładli się ze śmiechu a ja siedziałam wmurowana…był jakiś tam obiad rodzinny jakaś uroczystość u nas w domku…mój Większy wówczas niespełna 3 latek…babcie jak to babcie słysząc moje pochwały „mój synuś umie już wierszyk…o tym i o tym i o tym”…i co babcie na to…”Kochany wnusiu powiedz nam jakiś wierszyk”…z reguły nie dał się namówić a tu niespodzianka….Synuś zaczyna z dobitnym pokazywaniem…”Tu rozumek Tu gadajka Tu pępuszek a Tu JAJKA” ….Mały skończył ja BURAK całkowity bo kto ga nauczył????….wszyscy kładli się ze śmiechu jednocześnie bijąc brawo…a ja no cóż mogliby mnie spokojnie powiesić na ścianie byłam jak płaskorzeźba :-P ale co się reszta uśmiała to ich :-) :-) :-) :-)
P.S. cudnego wierszyka nauczył mojego pierworodnego…Dziadek…acw sumie raz czy dwa mu powiedział i klops :-P …żeby nie było że matka uczy ;-)
Bakusie dorzucę od siebie historię sprzed roku :)
Pewnego dnia jadąc komunikacją miejską, mój niespełna roczny wtedy Synek, jak zawsze- bardzo wiercił się w wózku. Moje starania by zająć Go którąś z zabawek lub chociaż chrupkiem, nie przyniosły żadnego efektu.
Zaczęło robić się tłoczno, obok nas stanęły trzy młode dziewczyny. Ponieważ było ciepło , jedna z nich odwrócona tyłem miała spodnie, które bardzo podkreślały – nie powiem- jędrną pupę. Synowi ewidentnie pani się spodobała bo lustrował ją przez długi czas. W którymś momencie Jego rączka -niby mimowolnie- poszła w górę i uchwyciła… pośladek owej pani. Na pewno nie przypadkowo, bo uścisnął ze dwa razy jakby chciał sprawdzić czy jest wystarczająco jędrny :)
Odwróciła się zaskoczona ( pewnie z myślą że jakiś burak ją zaczepia) ale zaraz na jej twarzy pojawił się uśmiech. Widownia też miała ubaw, szczególnie gdy Syn ponownie chciał pani dotknąć.
Przeprosiłam ją i zwróciłam się do Synka, że spróbujemy za 20 lat tę panią odnależć.
Chwytając się za głowę ,wybuchnął gromkim śmiechem i w swój charakterystyczny sposób jęknął ’ oooo-neeee’
Śmiechu było co niemiara :)
Co prawda jestesmy juz po remoncie alee farba dziecioodporna chyba kazdej matce się przyda, remontowalismy mieszkanie od zera nie bylo w ni doslownie NICZEGO co umożliwiałoby żyvie w nim remont trwał ponad dwa lata, ciągle nie jest skończony i wymaga doszlifowań ale wreszczcie jest nawsze własne mimo że ciasne 31m2 ;) ALE nie o tym miałam uradowani z mężem że mamy piękne mieszkanko w które włożyliśmy duszę i serce przeprowadziliśmy sie W KOŃCU od moich rodziców z „łezką w oku” obserwowaliśmy jak nasz (obecnie 10 miesieczny) synek bawi się w swoim odnowionym pokoiku do czasu… Kubuś ma ekologiczne drewniane klocki a to z rysunkami a to z liczbami i literkami, nie byłoby w tym nic dziwnego, klocki jak klocki ALEEEE te klocki pokryte są jakąś mega wredną farbą która pozostawiała przeokropne ślady na ścianach! Zupełnie jakby rysowal po nich kredkami :o chwilowo się załamała – dopiero co pomalowane a tu już takie arcydzieło i gdyby nie to że syn miał niezłą frajdę z rysowania klockami po ścianie ja wyszłabym z siebie i stanęła obok :p aaa i dodam że farba również miała być odporna na ścieranie ale z odpornością nie miała nic wspólnego i kiedy zobaczyłam jak pięknie kolor schodzi postanowiłam zostawić arcydzieło syna na pamiątkę :p chociaż nie ukrywam że wolałabym aby go tam nie było :p
Ale się rozpisałam ^^
Jak sobie przypomnę tą śmieszną sytuacje to zaraz śmiać mi się chce.Pojechałam z moją córeczką na ostatnie badanie bioderek.Już miałam z Nią wchodzić do gabinetu kiedy poczułam dziwny fetor ;D no a jak moja córcia zrobiła kupkę w najmniej oczekiwanym momencie.Musiałam przepuścić inną mamę z dzieckiem i zabrać się do przebrania dziecka.Na domiar złego spojrzałam do torby nie mam pampersa dobrze że inna mamusia mi pożyczyła.Na początku ta sytuacja mnie przerosła ale później nie mogłam się opanować ze śmiechem :)
Mam 2 synalków jeden dumny 6-cio latek bo od września pierwsza klasa, drugi zaś 2 letni psotnik. Historii śmiesznych jest baaardzo dużo…
Jedna z nich dotycząca malowania to mianowicie taka:
Mąż ( zapalony pracownik robót wykończeniowych :-P) ciągle w domu coś tworzy, zmienia. Na przedpokoju mamy takie kwadraty z plyty kartonowej. Chcieliśmy odnowić na nich kolor więc kochany tatuś pozwolił starszemu (WTEDY MIAŁ 2,5 ROKU) porysować po nich bo przecież tatuś ma dobrą farbę niech dziecko ma radochę…a co tam. Dzieła sztuki były piękne jednak happy end nie był taki szczęśliwy jak Tatuś sobie wyobraził. Otwiera farbę, którą wcześniej były owe kwadraty pomalowane … patrzy a tu ZWARZONA… Patrzę na męża już zły… Ale półgłosem mówi „dobra to się ubiorę i pojadę kupić farbę”. Kuba słysząc to zadowolony że jeszcze może malować. Tatuś przecież mu pozwolił:-). Tatuś wraca z farbą… maluje na raz – no widać. Na drugi raz napewno pokryje. Poszła druga warstwa – no nadal widać. Już widzę nerwy. I jego końcowy tekst bezcenny „BO TA MAMA JAK ZWYKLE WYMYŚLI RYSOWANIA PO ŚCIANACH” . No jak zwykle wszystko na biedną Mamę. Teraz młodszy zaczyna dawać się weznaki ostatnio przyszedł, wziął mnie za rękę i ciągnie do kuchni. Wchodzę pokazuje swoim małym paluszkiem tiuu. A tu kuchnia pomalowana niebieskim mazakiem.Całe szczęście mokrą ściereczką się zmyło. A krzesło od biurka w łazience to STANDART. Przecież ten mały łobuziaczek ciągle wchodził na biurko i starszemu zrzucał wszystkie samochody lego. Pozdrawiam Cię Bakusiowa Mamo. Uwielbiam Twojego bloga :-)
U mojej córki w przedszkolu co jakiś czas hitem był inny tekst…któregoś razu jedziemy do przedszkola całą rodzinką,a Fruzia na cały tramwaj do męża mego :
– Tatusiu,a umyłeś dzisiaj dupe?!
Ludzie w śmiech,a my wyjazd na najbliższym przystanku
Na następny dzień Małż jechał sam z Fruzinką obok bezdomny i niezbyt przyjemny zapach,a Mała:
-Tatusiu,ale nie wolno pierdzieć jak są ludzie bo pouciekają,albo umarnom,bo coś ci weszło w tyłek i zdechło śmierdziuszku.
Łukasz miał traume i nie chciał już prowadzić Małej :) a ja jak o tym pomyślę to dławíę się śmiechem.
Śmieszna historyjka zwiazana z malowaniem bardzo krótka
Jestem mama dwojki dzieci corka dwa latka syn 5 lat
Postanowilam odmalowac ich pogrezdane sciany w pokoiku. W trakcie malowania do pokoju weszla coreczka i glosno krzyknela O nieee!!! Na co jej braciszek odpowiedzial „Nie martw sie pomalujemy jeszcze raz”
Gdy to uslyszlam usmiechnelam sie i powtorzylam ze czyste sciany sa ladiejsze niz pogrezdane na co moj maly ” To po co je malujesz? ”
Kupilam jakas farbe która miala byc odporna na zmywanie, nstety po kilku myciach blaknie i brzydko wyglada…
To ja króciutko…. Moja 3,5-letnia córeczka wchodzi do łazienki, gdy się ubieram.
-Mama goła, mama goła…. :)-krzyczy bez opamiętania.
-Nie podglądaj mnie-mówię do Niej ukrywając moje „skarby”.
-Nie podglądam Cię, tylko patrzę jak się ubierasz!-wyjaśniła:)
Przebrnelam przez ten wpis i wiesz co daj jaki chcesz kolor bo chyba nie widzialas jeszcze scian na wysokosci metra w koleczka po dlugopisie-jak zmywa sie dlugopis? Nie wiem ale moze Zosia artystka dwuletnia nam powie bo kiedy mama na chwile zamknela oczy w sypialni zosia grzecznie bawila sie cichutko i namalowala mamie laurke-trwala bo na scianie ;)) wiec uwazaj jak zasypiasz za dnia bo sciany przyciagaja dzieciaczki.
Historia dnia dzisiejszego…byliśmy w Augustowie w Lidlu, wchodzimy, bierzemy duży wózek, a tu kobieta pchnie się na mnie, moje dzieci i żonę…więc mówię do synka: Synu, uważaj na panią, spokojnie…Co tam, tatuś? Uważaj, misiu…I na stronie mówię do żony: uwaga, kobieta czołg, spychający spychacz (pchnie się na nas, nie bacząc, że to przecież dzieci, fuck!), i synek, stanął naprzeciwko wielkiego wózka wielkiej matrony i rzecze: tatuś, gdzie ta kobieta czołg i spychacz? zniesmaczona dama oddaliła się czem prędzej, ku słońcu, nara, pa – pomyślałem, dumny z syna ;)
Owa sytuacja miała miejsce dość nie dawno.
Siedzę z córką przy herbatce i ciasteczkach gdy nagle słyszę..
Gabi : Mamusiu a wiesz jak się nazywa Pan, który robi biszkopty???
Ja : Hmm … niech pomyślę ??
Gabi : PAN SŁODYCZAK :D:D:D
Byłam bardzo rozbawiona tym co powiedziała tym bardziej ,ze mówiła to tak strasznie poważnie i z ogromną pewnością,że tak właśnie owy Pan się nazywa :D:D
Moja trzylatka to chyba najgrzeczniejsze dziecko świata,w życiu nie usłyszałam żeby z jej ust padło brzydkie słowo,a przekleństwo to juz wcale.Dlatego ta historia tak mnie rozbawiła.
Leżymy sobie wieczorem,córcia zasypia,a ja jej tłumacze ,że jak skończy się sierpien to założy plecak na plecy i pójdzie do przedszkola,a on wybuchła śmiechem i mówi
:
„Weź się ode mnie odwal”!
Nic dodac nic ując:)
Ostatnio będąc u znajomych, mój synek Ksawery miał okazje poznać młodszego kolegę trzyletniego Marcinka. Bardzo mu się spodobała wspólna zabawa i zaczął nam wiercić dziurę w brzuchu o młodsze rodzeństwo. Obowiązkowo powinien to być chłopczyk i oczywiście musi mieć co najmniej trzy latka. Przy okazji tej rozmowy uświadomiliśmy,że rola starszego brata wiąże się z odpowiedzialnością i pomocą z jego strony. Ksawery niewzruszony stwierdził,że jego kolega z przedszkola Łukasz opowiadał mu,że jego siostra ciągle krzyczy, nosi pieluchę i nie bawi się w Piratów. Nie wzruszony Ksawery ostatecznie oznajmił: „Siostry czy brat jeden czort. Ważne jest,że będzie od dzidziusia śmierdziało, a mój nos tego nie wytrzyma i będę musiał przeprowadzić się do Waszej sypialni. Będę znów mógł z Wami spać. Hip Hip! Hurra.” Powiem szczerze! Oniemiałam!
Ta historia wydarzyła się jakoś w wakacje gdy mój synek skończył roczek. Położyłam go na drzemkę o normalnej porze pamiętam że kiepsko się tego dnia czułam (było strasznie upalnie a ja byłam w ciąży ). Hubert miał na sobie koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki, jak zawsze przebralam mu pieluche i dałam butelkę z mlekiem. Sama poszłam się położyć do drugiego pokoju. Nic nie wskazywało że coś się wydarzy. Udało mi się troszkę pospać gdy się obudziłam Hubert nadal spał tak mi się przynajmniej wydawało gdyż w mieszkaniu panowała bloga cisza. Przechodząc do łazienki zobaczyłam że Hubert sie wierci ale od razu nie weszłam do niego, ponieważ nie był jeszcze cicho. Wreszcie po niego poszłam gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się istny armagedon który zmalowal mój syn. Ściana, łóżeczko, pościel wraz z moim synem było całe wysmarowane kupą, a on stał uśmiechnięty i wyciagal do mnie rączki. Nie wiem czy byłam bardziej na niego zła czy zszokowana. Czekało mnie sprzątanie tego całego bałaganu. Zaczęłam od kąpieli mojego Picassa. Na szczęście po tej przygodzie nie został ślad oprócz tego w mojej pamięci. Żałuję tylko że nie uwiecznilam tego wydarzenia na zdjęciu. Okazało się również że kupa powstała od dużej ilości zjedzonych jabłek tuż przed drzemka. Mój syn tego dnia pierwszy i ostatni raz ściągnął sobie pieluszkę, gdyż od tego dnia zawsze ubieram mu body.
Z moim synem historii opowiedzieć mogę wiele
nieraz z tego śmiali się rodzina i przyjaciele !
A opowiem właśnie historię sprzed 2 lat kiedy malowałem
wtedy też telefon o odebraniu syna z przedszkola odebrałem.
No i bach, wsiadłem w samochód i pojechałem
czym prędzej dziecko z przedszkola zabrałem !
Wróciliśmy do domu,ja byłem w trakcie malowania
cóż mogłem zrobić z synem? Zaangażowałem go do bojowego zadania!
Dałem mu kartkę, farbki i miał malować po starej gazecie
czy mnie posłuchał? Myście sobie co chcecie !
B BAWIŁ się chwilę tym co mu zadałem, a gdy się odwróciłem
A ANALOGICZNIE na jego „brak” uwagę zwróciłem !
K KATEGORYCZNIE zakazałem mu się oddalać,a gdzieś wyruszył
U UNIKAJĄC mojego wzroku, w domu się zawieruszył !
S SPONTANICZNIE zeskoczyłem z drabiny i go szukałem
I IDEALNE miejsce do zabawy w chowanego miałem !
O OWY szkrab schował się za łóżko i tam majsterkował
W WIELOBARWNIE naszą nową sofę farbką pomalował !
O OKRZYK wzniosłem, co powie żona? Będzie wszakże zrozpaczona !
I szybko plamę wyszorowałem, niewiele widać pozostało . Cofnąłem się pod drabinę .Miałem wszystko składać by zając się synem.A ten ? Podleciał z drugiej strony, pchnął drabinę, która się tylko zachwiała – lecz kubeł żółtej farby na mą twarz wylała ! Na domiar złego weszła własnie żona, która zrobiła przeciąg i wszystkie gazety oblepiły mnie jak strach na wróble ! Ona- chwyciła się za głowę . A ja ? Siadłem sobie z wrażenia, tak że ugrzązłem w wiadrze … Do teraz wszyscy mają ze mnie polewkę, a snowi się upiekło .
Teraz jego ściany wymagają pomalowania (a raczej zamalowania jego bazgrołów – sorry arcydzieł, w końców mówi sam o sobie że jest Piscasso ) . Pozdrawiam Brudny Tata , Tomasz
W nowym domku, który kupiliśmy z mężem na wsi odwiedziła Nas teściowa (dodam, że to bardzo elegancka kobieta!), która w swym trzyletnim wnuku jest zakochana do szaleństwa. Zawitała do pokoju synka i zaczęło się od razu: „a ti ti ti…”, „a kuci kuci…” czego on naprawdę nie znosi. Ten w mgnieniu oka wyrwał się babci z objęć, chwycił szybko kubek kakao, chlusnął nim babcię oblewając pół ściany i wykrzyczał: „Ja się tak nie bawię! Teraz babcia musi mi posprzątać w pokoju!”. Ha ha padłam, ale teściowej do śmiechu nie było!
Sorry ale muszę to powiedzieć … Rozje… mnie na łopatki tym wpisem, już dawno się tak nie uśmiałam ! A zdjęcie z chmurką „Nie rozumiem tej kobiety „? Po prostu mistrzostwo ! Ta mina mówi sama za siebie !!!!!
A teraz wracając do tego co chciałam właśnie napisać, to odpowiedź na pytanie konkursowe .
Gdy urodziła się córeczka , musieliśmy zrezygnować z wynajmowania mieszkania i przenieść się do rodziców . Otrzymaliśmy tam stary pokój, z paskudnymi ścianami .. Córeczka była jeszcze za mała by odświeżyć go (ten smród garby jest dla maleństwa niezdrowy) , dlatego zaczekaliśmy i „przebidowaliśmy” w tak okropnym pokoju do 3 roku życia Nadii. No i stało się . Nadszedł dzień malowania . Tata i mąż zabrali się do tego z wielkim zapałem, by jak najszybciej skończyć (bo w tym czasie mieliśmy łóżko wstawione do kuchni) . No i bach, bach skończyli bardzo szybko . Pokój został zamknięty .
Nasza mała Niunia wiedziała, że nie wolno tam wchodzić . Podczas śniadania nagle gdzieś znikła.Zanim się zorientowaliśmy było już za późno ! Pobiegła do pokoju, wzięła swoje farbki i tak pobazgrała ścianę, że aż się popłakałam (na same ciemnie kolory trudne do zamaskowania, i jeszcze kredkami wyryła dziury w ścianie ) . Padłam ! Poddałam się . Tyle czekałam na ten remont i co ? Wszystko na marne !
Gdy zobaczyła moją rozpacz , popłakała się . Córeczka wpadła w histerię, że zrobiła „coś”źle . Przynajmniej zrozumiała . Pobiegła do kuchni, tam wyciągnęła swoje pieniążki (50 zł które dostała od taty chrzestnego) i dałami mówiąc „Mas mamusiu ! Kup nowa fajbę ,ale juz nie plac”. O jak wtedy wybuchłam płaczem ! Rozkleiłam się totalnie . Tu złość, tu wzruszenie … Kupiliśmy farbę, trochę gipsu i zakryliśmy wszystkie bazgroły . Już prawie wszystko było skończone ,kiedy córcia mnie zawołała. Szłam tak szybko wpatrzona w nią, że wdepnęłam w wiadro po farbie, tak że zniszczyłam swoje kapcie … Moja Niunia? Zaczęła się śmiać i od tamtej pory w domu mówia na mnie „gapa” .
Ciężko jest wybrać zabawną historię jeśli w ciągu dwóch lat było ich multum.
Filek nie lubi obcinania pazurków i jestem zmuszona robić to na śpiocha. Zabieram się ostatnio do swych czynności a i sprzęt już w gotowości. Uff udało się obciąć aż 5 pazurków jeszcze tylko 15. Niestety przy próbie zabrania się za następnych 5 przez sen Dziecię moje tym śmiesznym tonem „ojj”. Normalnie nie sposób było prychnąć śmiechem słysząc nawet przez sen te upomnienie
Natalia moja 4 letnia córka,biegała po domu i przewróciła się w przedpokoju.Uderzyła głową w ścianę aż zadudniło.Stojąc w kuchni,pytam:
-Natalka,żyjesz?
Mała odpowiada:
-Żyję,żyję,ale jestem walnięta. :)
Rozłozyła mnie na łopatki :)
Witam i całuję was gorąco!
Co za zaszczyt mnie kopnął, aż nie moge uwierzyć ;) Wspanialy prezent na przeprowadzkę, jeszcze nie ochlonelam po przyjeciu weselnym, które bylo w ubiegłą sobotę, wlasnie wybierałam podróż poślubna, kliknelam na nowy wpisik…i te zalegle a tu taaaaka niespodzianka! Jak się skontaktowac??
napisz mi swój adres i nr telefonu na kontakt@pixelsonfire.pl no i kolor farby oczywiście wybierz sobie ze strony Duluxa. Pamiętaj, żeby wybierać kolory EASYCARE te są plamoodporne :) No i… gratuluję potrójnie :)
Malwinko. Wszyscy (chyba bo nie wszystkim wpisom poświęciłam czas) piszą o teście farby ( inna sprawa że odważny ). Piszę do ciebie bo widzę że masz ten sam dylemat który ja w samotności przerabiałam rok temu. Przeprowadzka do domu. Zostawienie swojego idealnego wypieszczonego mieszkanka obcym ludziom. Ja to przeszłam i… nie było łatwo. Kiedy zabieraliśmy ostatnie nasze rzeczy lokatorzy zostawali w naszym mieszkaniu więc żegnali nas z otwartych drzwi. Czułam się jak bezdomna. Przeprowadzałam się w życiu 6 razy. To sporo jak na 31lat życia. Ale tym razem było naprawdę okropnie. W tym mieszkanku były nasze ( z mężem) pierwsze randki, tu cieszyliśmy się sobą po ślubie, tu urodziła się córcia. Mój mąż nie znosi warszawy ( tłumu, pędu, korków) Ja czerpałam z miasta energię. Wyprowadziliśmy się na wieś. Dziś dwa i pół roku później nauczyłam się mieszkać na peryferiach i kubka kawy na tarasie i swojego ogrodu (który wymaga jeszcze baaaardzo dużo pracy) nie zamieniła bym na nic innego. Do mieszkania jak jadę to już nie czuję się jak u siebie. Mieszkanie przeszło zapachem innych ludzi. Dziś wszystko co łączy się z mieszkaniem to „sprawy do załatwienia”. Zaufaj ludziom, ale ze zniszczeniami się pogódź. U nas po 2 latach to tylko podrapana podłoga w jednym miejscu i przypalony papierosem blat ale to w sumie nic takiego biorąc pod uwagę ludzkie możliwości i nasze obawy. Moja rada. Pogódź się z tymi uczuciami bo są one naturalne i oczywiste.Skoncentruj się na tworzeniu nowego miejsca. Ciesz się tym. Nowe mebelki urządzanie, planowanie pomaga. A czas przyniesie ulgę. Dziś jak jadę ze 160m domu do 43m mieszkania to się zastanawiam jak my się tam mieściliśmy. Napisz do mnie jeśli chcesz o tym dogadać. agnieszka_lag@o2.pl Życzę powodzenia i trzymam kciuki. Pozdrawiam Agnieszka S.
Kurcze Aga jak Ty mądrze życiowo to napisałaś… Zaraz skrobnę nowy wpis i piszę maila :)
Kochana, mam dylemat co do koloru, Ponieważ mieszkanie które niedługo będziemy wynajmować jest w kolorach biało-czerwonych (biale sciany, czerwone dodatki). Nuda, więc pasuje tu pistacja z duluxa? Czy sugerujesz cos w innym odcieniu? Z góry dziękuję, bo to jest wszystkooo dzięki Tobie :)
Bardzo pomocny wpis, właśnie zakupiłam farbę do całego domu:) a swoją drogą zakochałam się w waszej sztaludze, jeśli byłabyś skłonna zdradzić gdzie ją kupiłaś albo chociaż jak się nazywa taki zestaw wiedziałabym chociaż jak zacząć szukać. byłabym dozgonnie wdzięczna.
widzę, że Pączek miał niezłą radochę :-) wcale mu się nie dziwię :-) moja Agusia też ostatnio brała udział w takim przyjemnym dla niej teście, tylko że bez mojej wiedzy. Pomalowała ścianę w kuchni kredkami, na szczęście ściany mamy pomalowane plamoodpornym Magnat Ceramic i udało się zmyć jej „twórczość”. :-)