Nie powiem Ci ile jest na świecie matek, ale w ciemno obstawiam, że każdego dnia, co najmniej jedna z nas słyszy któreś z poniższych haseł :) Ech… taki już nasz matczyny żywot. Staram się wpuszczać jednym i wypuszczać drugim uchem te teksty i serio wychodzi mi to coraz lepiej, chociaż… są takie trzy literki w życiu kobiety, które rujnują cały jej zen, aurę i inne fluidy… Znasz te literki doskonale. P-M-S.
Kiedy te trzy zdradzieckie literki pojawiają się w moim życiu, wszelkie dotychczasowe „luz, wiem swoje”, „dooobra olać to”, „powiedziałabym Ci jak bardzo się mylisz, ale mi się nie chce”… PRZESTAJĄ ISTNIEĆ :) Podczas PMSu włącza mi się tryb „THIS IS SPARTA!” :) A dokładnie to THIS IS MOJE DZIECKO, które kocham, którego potrzeby znam najlepiej na świecie i … proszę mi tu nie imputować! :) Oto lista moich „ulubionych” bezsensownych zarzutów. Ajć. Przepraszam. Niewinnych pytanek. Podpowiedzi z dobrego serduszka. Czepiam się przecież :)
Dlaczego nie rozszerzasz dziecku diety od 4 miesiąca? Na samym „mliku” to zagłodzisz!
Ano dlatego, że to według mnie i masy rekomendacji ekspertów ZA WCZEŚNIE! To, że na słoiczku w sklepie widnieje napis „od 4. miesiąca”, nie oznacza, że dziecku trzeba dietę rozszerzać. To, że dziecko przygląda się jak jemy i nie daj babciu się jeszcze do tego ślini, nie oznacza, że jest głodne. Do pierwszego roku życia, mleko mamy stanowi podstawę żywienia dziecka. Jeśli nie karmisz piersią, nic się nie zmienia. Dziecko nadal, w 4 miesiącu niekoniecznie będzie umiało siedzieć a nawet jeśli to jego układ trawienny nie będzie jeszcze w pełni rozwinięty. Nie ma co się tak spieszyć z tym puree z marchewki :) Jeszcze przyjdzie na nie czas. Moje dzieci zaczęły dostawać ekologiczne papki z warzywek w okolicach 7 miesiąca. Bo tak czułam i uznałam, że to jest najlepszy moment. Nie daj się sterroryzować. Dziecko do rozszerzania diety dorasta nie wiekiem a rozwojem.
Dlaczego pozwalasz dziecku biegać boso? Będzie miało koślawe nóżki!
Och cóż to za krzywdzący małe dzieciaczki mit! Znajdziesz wiele publikacji mówiących o tym, że jest właśnie odwrotnie! Dzieci POWINNY chodzić boso. Stopka jest stabilna a w ślad za nią całe ciało. Nic nie krępuje paluszków. Nie ciśnie, nie ugniata. Dziecko, które uczy się chodzić wykonuje stopką serię ruchów, które mają pomóc w przemieszczaniu się i utrzymaniu równowagi. To właśnie bosa stopa pozwala dziecku szybciej zapanować nad własnym ciałem a umówmy się… dla takiego roczniaczka czy nawet dwulatka, to sprawa o wiele trudniejsza niż dla dorosłych, którzy mają za sobą „ciut” większy trening :) Dodatkowo dziecko czuje również stopkami. Bieganie boso po trawie czy innych nawierzchniach to dla dziecka super stymulacja!
Dlaczego nie myjesz dziecku pupy przy zmianie pieluszki?
Ech… to chyba najbardziej irytujący mnie temat zaraz po rozszerzaniu diety. Trochę rozumiem skąd się bierze. Do niedawna, chusteczki nawilżane miały w składzie całą tablicę Mendelejewa i często powodowały odparzenia i uczulenia na dziecięcych pupkach. Ja oczywiście nie mam nic przeciwko myciu dziecka pod kranem czy w wannie po każdym siusiu nawet. Zastanawiam się tylko nad tym PO CO, skoro na rynku mamy już masę chusteczek nawilżanych samą wodą więc efekt jest ten sam, co wytarcie dziecka wacikiem z wodą z kranu. A jeśli już mam wejść w szczegóły, to moim zdaniem, mycie dziecka jakimś mydełkiem czy płynem kilka razy dziennie, jest właśnie dla delikatnej skóry najgorszym z możliwych rozwiązań.
Ja od lat mam swój ulubiony sposób na przewijanie, który u nas sprawdza się w 100%. Chusteczki nawilżane, paklanki, pantsy jak tylko dziecko wskoczy w rozmiarówkę i od lat, profilaktycznie maść Bepanthen Baby. Wspomaga naturalne procesy regeneracyjne, odżywia oraz chroni skórę przed odparzeniami pieluszkowymi. Zawiera prowitaminę B5, która przyspiesza regenerację skóry i wzmacnia jej barierę ochronną pozwalając jednocześnie delikatnej skórce oddychać. I dla mnie taki zestaw to jest najlepsze co może być. Nic złego się nie dzieje, dziecko jest zadbane i zadowolone.
Nie czuję potrzeby mycia pupki dziecku akurat pod kranem bo robię dokładnie to samo zwilżoną chusteczką. Z resztą… warto zapytać tę osobę, która tak walczy o zachowywanie higieny przez nas, czy sama też tak po każdej wizycie w toalecie wskakuje pod prysznic :)
Dlaczego nie uczysz dziecka siadać?
Trzymajcie mnie! Bo dziecka NIE WOLNO uczyć siadać! Wielu lekarzy podziela moją opinię w tym temacie. Ja rozumiem jakieś ułożenie na poduszkach pod kątem, żeby nie leżało plackiem ciągle wpatrzone w sufit. Przechylenie bujaczka do pozycji bardziej spionizowanej (chociaż tak naprawdę nadal jest leżąca). Ale po co to biedne dziecko UCZYĆ SIADAĆ. Czy świat widział (zdrowego) dorosłego, który nie siedzi, bo… jeszcze się nie nauczył? :) To jest moja odpowiedź na wszystkie smoczki, picia z butelki zamiast z kubka niekapka, długie karmienia piersią i inne… odpieluchowania. O właśnie!
Jeszcze siusia w pieluszkę? Już dawno powinnaś je sadzać na nocnik!
Proszę się serdecznie od mojego prywatnego dziecka siusiającego w pieluszkę odstosunkować. Moja mama dla zabawy posadziła mnie na nocniku kiedy miałam kilka miesięcy, co spodobało mi się do tego stopnia, że nie było opcji na kupkę w pieluszkę. I zrobiła sobie kobita problem. Nie wiem czy 30 lat temu były w Warszawie pokoje matki i dziecka. Wiem natomiast, że nawet te dzisiejsze, nocników nie posiadają. A ciężko na mieście wysadzić… niemowlaka… na kibelek :) O Matko Iwono! Co Ty ze mną kobito miałaś :) Mati w pieluszce chodził barrrrdzo długo. Nie miałam potrzeby uczenia go siusiania do nocnika za wszelką cenę jak najwcześniej. Przychodzi czas, w którym dziecko zaczyna łapać co się dzieje. Że mu mokro. Że niewygodnie. Milenka na przykład, już teraz przychodzi do mnie z płaczem, kiedy zrobi kupkę i ciągnie mnie do szuflady z pieluszkami bo jej niewygodnie. I dla mnie, porównując ją z Matim, to jest serio „już teraz”. Nie uważam jej za bardziej rozwiniętą od Matiego, ani mniej rozwiniętą od dzieci, które nawet same z siebie załatwiają się do nocniczka (jeśli w jej wieku takie są bo ja to mówię Ci… jakimś dziwnym przypadkiem byłam i to właściwie problemem bardziej niż powodem do dumy).
To 5 moich „ulubionych” zarzutów/podpowiedzi/dobrych rad, czy jak tam je sobie nazwiemy, które znoszę dzielnie przez cały miesiąc. Oprócz kilku dni, które są wyjątkiem potwierdzającym regułę :) A może ja daję radę przez cały miesiąc właśnie dzięki temu, że sobie od czasu do czasu ulżę i ustawię do pionu taką Ciotkę Dobrą Radę? :) A Ty? Jak na takie słowa reagujesz? Dorzuć coś do listy w komentarzu pod postem TUTAJ!