Nasze wakacje w Turcji – co, gdzie, jak i za ile? (ponad 50 zdjęć i 2 FILMY!)

Nasze wakacje w Turcji – co, gdzie, jak i za ile? (ponad 50 zdjęć i 2 FILMY!)

Po niesamowicie aktywnym półroczu, w którym zdążyłam zostać podwójną mamą, pisarką i jutuberką, pomimo, że nie mieliśmy tego w planach, nagle… zapragnęłam ODPOCZYNKU. Zdradzenia naszego domku, wszystkich projektów, maili, telefonów… RESET – tego było mi trzeba. I niech krzyczą wszyscy „prawdziwi podróżnicy” i inne kolumby, że ol inklusiw to wstyd a wycieczki z biurami podróży to łatwizna – JA TAKĄ ŁATWIZNĘ KOCHAM. I szczęśliwym trafem, moje haniebne upodobania podziela moja rodzina :)

Dla nas wakacje są po to, żeby odpocząć. Owszem, uwielbiamy zwiedzać. Najlepiej na własną rękę, żeby nie być zależnym od grupy wycieczkowej. Natomiast jako bazę pobytową zawsze staramy się wybrać takie miejsce, które zapewni nam odpoczynek przez wielkie „O”. I o ile lecimy gdzieś sami, tak jak to było w przypadku Mauritiusa czy Kanarów, wybór jest dosyć prosty. Schody zaczynają się wtedy, kiedy do akcji wkraczają DZIECI. Czy da się w ogóle wypocząć na wakacjach z 5-letnim wulkanem energii i 4-miesięcznym ssakiem? Pewnie, że się da! Znaleźliśmy miejscówkę idealną na rodzinne wakacje! A najlepszym dowodem na to, że jesteśmy z tych wakacji zadowoleni jest fakt, że jeszcze w tym roku, wybieramy się dokładnie w to samo miejsce kolejny raz! Co więcej, poważnie zastanawiamy się nad tym, czy przez kolejnych 5 lat latać z dzieciakami gdzieś dalej. Mati z naszych dotychczasowych wycieczek i tak wspomina tylko basen, z Milenką będzie podobnie… Coś czuję, że Xanadu w tureckim Belek, zostanie naszą wakacyjną bazą wypadową na najbliższe lata. Ale może zacznijmy tę opowieść od początku…

Albo nie! Zacznijmy od krótkiego filmu, który idealnie wprowadzi Cię w klimat naszych wakacji w Turcji. CHCĘ TAM WRÓCIIIIIĆ!!! :)

Uwierz mi, że materiału miałam na 3 takie piosenki, ale jeśli masz przeczytać jeszcze wpis i obejrzeć 50 zdjęć, Twój mąż może mnie bardzo znielubić :) Chooociaż… jeśli kiedyś się tam wybierzecie, na pewno zrozumie dlaczego musiałam zabrać Ci tyle czasu :) No dobra. To w klimat delikatnie Cię wprowadziłam. Przejdźmy teraz do konkretów.

Wakacje w Turcji – dlaczego akurat tam?

Przede wszystkim zadecydowała odległość. Lot do Turcji trwa niecałe 3 godziny a z lotniska w Antalyi do naszego hotelu w Belek jest tylko 40 km. Milenka całą podróż praktycznie przespała. Trochę baliśmy się klimatyzacji w autokarze, więc zamówiliśmy sobie w Coral Travel indywidualny transfer. Dlaczego Coral Travel też za chwilę Ci powiem, ale skupmy się jeszcze na samej Turcji. Nie wiedzieliśmy jak te wakacje będą wyglądały. Nastawialiśmy się raczej na samo byczenie się w hotelu, ale chcieliśmy mieć też możliwość zobaczenia czegoś poza jego murami jeśli #JejRóżowość nam to umożliwi. W Emiratach mieliśmy wszędzie daleko. Do Dubaju 100 km, do Abu Zabi 200 km. Takie odległości z niemowlakiem na pokładzie to już zbyt wiele. Riwiera Turecka i hotel w Belek to było to. Do centrum Belek mieliśmy 10 minut. Na starówkę w portowej Antalyi 40 minut. W drugą stronę starożytne Side. Jeśli masz starsze dzieci, które chętnie podróżują, na wyciągnięcie ręki jest też Alanya i Kemer. Turcja jest piękna! Z jednej strony to raj dla rodzin z małymi dziećmi, z drugiej przepiękne tereny, miasteczka i zabytki do zwiedzania. Turcy niesamowicie kochają dzieci (ten widoczek z filmu 1:50 to tylko jedna z kilkunastu sytuacji podczas jednego krótkiego wypadu do Antalyi).  Sami są bardzo rodzinni i bardzo pozytywnie nastawieni do rodzin. Nie ma tam na przykład czegoś takiego jak mieszkania 50 metrów. Nikt tego nie kupi, bo dziadkowie żyją ze swoimi dziećmi i wnukami pod jednym dachem, a widok 30-latka mieszkającego z rodzicami nie jest niczym dziwnym. I tak jak są kurorty, tworzone pod surferów czy osoby, które kochają nurkować, tak Riwiera Turecka specjalizuje się w wakacjach rodzinnych. Celowo podkreślam, że Riwiera Turecka, bo np. Turcja Egejska to już tereny górzyste, mniej wygodne np. dla wózków. Co więcej, fantastycznie działa tutaj służba zdrowia. Córeczka mojej znajomej tak niefortunnie upadła, że złamała sobie rączkę. Wyobraź sobie, że w ciągu 40 minut od telefonu na pogotowie,  miała już założony gips. I to też jakiś nowoczesny, z kosmosu, w formie jakiejś elastycznej opaski czy czymś w tym stylu. Już nie wnikam w to, co to było dokładnie, natomiast wyobraź sobie co się dzieje u nas w Polsce w takiej sytuacji. Wątpię, żeby do złamanej ręki w ogóle przyjechała karetka to raz, a dwa… 40 minut to trwa czasem zapisywanie do samej rejestracji na SORze. No i jest jeszcze jedna kwestia, ale o tym, w kolejnym akapicie.

Dlaczego Coral Travel?

Coral Travel to niegdysiejszy Wezyr. Część holdingu OTI. Ich hasło reklamowe dla osób przybywających do Turcji brzmi „Witamy w domu”. Coral Travel wywodzi się z Turcji. Ma tutaj całe oddziały Polaków więc nie ma stresu o barierę językową to raz a dwa, w naszym hotelu był w ogóle przez cały czas dostępny tak zwany Guest Relation – pracownik etatowy z Polski, który pomaga w każdej, nawet najbardziej błahej kwestii. No i właśnie. Hotel. Xanadu w Belek jest również częścią OTI Holding. Wycieczki do tego hotelu można kupić tylko przez Coral Travel. Tak więc nie musisz się obawiać, że dostaniesz jakiś badziewny pokój z widokiem na śmietnik, bo zamówiłaś wycieczkę przez jakieś biuro podróży krzak. A do tego hotelu chcieliśmy K-O-N-I-E-C-Z-N-I-E. TUTAJ masz kalkulator i ofertę Coral Travel. Za dzieci do 7 roku życia nie płacisz NIC. Kosztuje Cię jedynie przelot. Dzieci powyżej 7 roku mają też wielką zniżkę, więc głównym generatorem ceny jesteś Ty i Twój jaśnie małżonek :) Sezon trwa od kwietnia do października. Ja nie przepadam za tymi największymi gorącami czyli lipiec i sierpień. My byliśmy tam na przełomie czerwca i lipca. Najwyższa temperatura wyniosła 31 stopni czyli mniej więcej tyle, co w tym czasie w Polsce. Jest bardziej wilgotno, ale z drugiej strony, hotel jest przy samym morzu więc ta temperatura nie jest aż tak odczuwalna.

Dlaczego Xanadu Resort w Belek?

Kiedy wybieram hotel na wakacje z dziećmi, a właściwie to jakiekolwiek wakacje, podstawą jest dla mnie dostęp do morza, z prywatną plażą. Za wakacje na Krecie, we wrześniu, zapłaciliśmy 15 tysięcy. Hotel piękny, ale plaża hotelowa… koszmar. Już Ci o tym opowiadałam, ale muszę przypomnieć, bo to mega ważne. Po tamtej wtopie zaczęłam dopytywać w biurach podróży o to jak wygląda ten dostęp do morza bo Mitsis, pomimo tego, że jest prze-prze-pięknym hotelem, z tym dostępem do morza niesamowicie mnie zawiódł. Kilka starych leżaków stojących w dziwnych farfoclach wypływających z wody. Nie wiem co to było… glony jakieś czy co… FUJ! Wielki minus dla Mitsis za to. Nauczona złym doświadczeniem przyjrzałam się plaży hotelowej na zdjęciach, a później dopytywałam jeszcze telefonicznie. Miał być biały, czyściutki piasek, rząd zadaszonych leżaków, 2 restauracje z placem zabaw dla dzieciaków, molo i piękne miasteczko pawilonów, które można dodatkowo wynająć za około 50 ojro. Przy tym „miasteczku” jest jeszcze bar, do którego można podejść i obserwować bawiące się dzieciaki (oczywiście plaża i kąpielisko pod nadzorem ratownika). Każdy pawilon miał być wyposażony w ręczniki, dwa duże łóżka pod zadaszeniem, szafki zamykane na kluczyk, dwa leżaki na tarasie i stolik z krzesłami, a w środku wentylator i… telefon, którym wzywa się obsługę kelnerską, która kiedy tylko pojawiasz się w pawilonie, przynosi Ci butelkę schłodzonego szampana i talerze wyfiletowanych i pokrojonych owoców a jeśli chcesz leniuchować fest, przyniesie Ci nawet obiad (zobacz nagranie TUTAJ w 00:20) i szerszą relację złożoną z naszych codziennych nagrań na IG TV TUTAJ (04:52). Czy było tak jak Coral Travel zapewniał? BYŁO! Właściwie to mogłabym całe wakacje spędzić tam! Przewiew od morza, dodatkowo wentylacja na suficie, pełna obsługa i ten kojący szum fal… Milenka spała tam jak… dziecko :) A ja razem z nią :)

Wyobraź sobie tylko jak smakuje kolacja, nad samym morzem, bez ścisku i gwaru, z przepyszną włoską kuchnią albo jeśli wolisz tureckim kebabem (który wcale nie wygląda tak jak ten z Amrita czy innego Kebab Kinga w Polsce). Masz święty spokój bo dzieciaki są podczas tej kolacji kilkanaście metrów dalej na placu zabaw z animatorami, którzy co wieczór dają tam mega show, wyciągając z dzieci resztkę energii :) A kiedy rodzinki pójdą już lulu, na plaży zaczyna się wieczorne disco, z wielkim parkietem i oświetleniem, którego nie powstydziłaby się dobra dyskoteka :) Disco widziałam tylko z oddali… prowadząc nasz wymęczony narybek do łóżek :)

O! A tu masz molo, o którym Ci wspominałam. Obejrzyj sobie gadaną relację na IG TV TUTAJ (03:58) a TUTAJ na YT (02:57).

Powyżej restauracja włoska, w której możesz jeść i obiad i kolację, więc na dobrą sprawę nie musisz nawet zaglądać do części hotelowej jeśli chcesz zostać na plaży. Po drugiej stronie tego drewnianego deptaczka jest jeszcze restauracja turecka a la carte z tradycyjnym tureckim kebabem, a w drodze do hotelu, zaraz za mostem zwodzonym (część hotelowa jest oddzielona od plaży rzeką) restauracja Uskuna specjalizujaca się w rybach i owocach morza. Patrz jakie cudeńko:

Ten pomarańczowy budynek pomiędzy drzewami to kolejna restauracja, z klubem nocnym na dachu. Tam z dzieciakami nie wejdziesz. Za to obok restauracji, na nocne disco bandżo z koncertami na żywo już tak :) O proszę, jaka scena! Co bardziej wytrwałe egzemplarze (dziecięce) hasają tam do północy :)

A skoro już jesteśmy przy nocnych rozrywkach to koniecznie obejrzyj musical Alicja w Krainie Czarów w amfiteatrze. Mati siedział jak zahipnotyzowany! Z resztą Maciek też. Ja nie mogłam Ci zrobić z tego relacji bo musiałam uciekać z Milenką, która nie wiedziała co się dzieje, ale TUTAJ na teledysku (02:47) możesz zobaczyć kilka ujęć. Widowiska w amfiteatrze są właściwie rozpisane codziennie, ale wierz mi, że my nie daliśmy rady obskoczyć wszystkiego przez 10 dni pobytu. Tu dzieje się tyle, że nie sposób być wszędzie i zobaczyć wszystko przez cały pobyt. I nie myśl, że to są takie wystąpienia w stylu okolicznego zespołu grającego do kotleta. Poziom artystyczny jest naprawdę wysoki.

O proszę, tak to wygląda za dnia. To widok z pokoju hotelowego. Morze, plaża, krzewy nad rzeką, w których dzieje się miłość! Tak tak! Reprodukcja się w tych krzakach słuchaj odbywa! Żółwi :) Dokładnie gatunku Caretta-Caretta. Podobno straszne przeboje były podczas odnowy hotelu bo trzeba to było robić tak, żeby nie zepsuć ich mikro-świata. W ogóle w Belek jest masa drzew sosnowych i eukaliptusowych. Część z bungalowami, w której my mieszkaliśmy to właściwie jeden wielki las z milionem ptaków. Ale o tym za chwilę. Zerknij sobie jeszcze na widok z góry. Te kolorowe namioty i zjeżdżalnia to raj dla dzieciaków – Fancy-Land. Później wspominany amfiteatr i zejście do jednego z 3 basenów. Zamek po lewej stronie to zjeżdżalnie. Zdecydowanie dla dorosłych :) Zobacz Maćka w akcji TUTAJ (01:09)

Spoglądamy teraz na prawą stronę z tego samego balkonu. W oddali majaczy molo z leżakami i parasolami. Trzy duże zadaszenia restauracji nadmorskich, placu zabaw dla dzieci, dyskoteki na plaży i ciąg leżaków pod zadaszeniem. Później przebija się wspominana rzeka i zaczyna się las. Sosny, eukaliptusy i inne pachnące cuda – nie znam się to się nie wypowiem, ale zaraz Ci pokażę jak fantastycznie jest położona w takim lesie część z bungalowami, w której my byliśmy. Na razie jeszcze sobie zerknij na widok z góry kolejnego basenu. Tego przy restauracji z nocnym klubem na górze i tej różowej scenie z kilku zdjęć powyżej. To jest basen stworzony dla dzieciaków. Z łagodnym zejściem jak do morza.Następnie kwadratowe parasolki to część tarasu podzielona na strefy dla palących i niepalących. Obok bar pod brązowym zadaszeniem i za sekundę, zaraz po wejściu do środka, kolejny.

Teraz spójrzmy w lewo. Zamek ze zjeżdżalniami w całej okazałości, obok murku, z zawieszonymi łańcuchami z żarówkami część restauracyjna na tarasie pod gołym niebem i taras głównej restauracji pod tymi brązowymi daszkami. To stąd nagrywałam Ci moje nieskładne śniadaniowe rozkminy na Stories TUTAJ :)

Tak wygląda z lotu ptaka główny budynek od wewnętrznej części, tej w stronę morza. A teraz zobacz jak wyglądają Góry Bycze i … LAS, LAS, LASSSS, od frontu hotelu i właściwie to na większej jego części.

Coś pięknego prawda? Wyobraź sobie jak tutaj się oddycha. I jak pięknie brzmią cykady! Ja pierwszego poranka zadzwoniłam do Guest Relation żeby dopytać gdzie ulatnia się gaz bo byłam pewna, że coś nam syczy w pokoju i w pierwszej chwili się przeraziłam, że ten szum będzie mnie męczył, ale to był tylko taki pierwszy szok. Później specjalnie otwierałam w nocy drzwi od tarasu, żeby się w te cykady wsłuchiwać. No właśnie. To może przejdźmy do naszych leśnych bungalowów. Wyglądało to tak:

To był basen, przy którym przebywaliśmy najczęściej. Było ciszej, bardziej ustronnie, ale nadal odpowiednio dla dzieci. To tutaj nagrywałam „tutorium wiązania chusty przez Babkę Bakusiową –> TUTAJ (23:39). Tutaj też Milenka pierwszy raz zamoczyła stopę swą pulchną w basenowym brodziku a „dorosły” Mati zamienił koło na pływaki i wyszedł na głębinę… 140 cm :) No dobra… tutaj też i ja miałam swój pierwszy raz i odważyłam się pokazać światu mój pociążowy brzuchal ładując się na różowego flaminga… sorry. GOŁEBIA :) Mati uważa, że to gołąb. Niech tak pozostanie :)

Pozostając w temacie dzieciaków, muszę wspomnieć o 3 ważnych kwestiach.

1. Bufet dla dzieciaków. Spotkałam się z tym pierwszy raz i byłam baaardzo miło zaskoczona. Zobacz jak to wygląda na żywo TUTAJ (10:02). Oddzielna sekcja z niskimi ladami, z których śmiało mogą korzystać samodzielne 4-latki. Mati był wniebowzięty. Sam brał sobie talerzyk, sam wybierał jedzenie (to co wybierał przemilczę… zobacz TUTAJ 02:13) :) Ważne, że mógł poczuć się dorosły. Zarówno w restauracji hotelowej jak i tej na plaży, były wydzielone sekcje rodzinne, z dużymi i małymi stołami. Dorośli siedzieli wygodnie przy stołach o standardowej wysokości, a dzieciaki dumnie zajadały się wybranymi przez siebie smakołykami „piętro niżej” tuż przy rodzicach. Bufet dla dzieci był wyposażony nawet w słoiczki dla dzieci i mleko modyfikowane! Xanadu to hotel rodzinny przez duże R. Odczuwasz to na każdym kroku.

2. Fancy Land. Naszą obszerną relację na żywo zobaczysz TUTAJ (16:31). Na teledysku udało mi się wcisnąć tylko kilka migawek. Ale Fancy Land to był jeden z głównych czynników które wpłynęły na naszą decyzję o wyborze Xanadu Resort. Wieeelka strefa podzielona na mniejsze, według wieku dzieci. Polskie animacje dla najmniejszych nawet szkrabów, strefa dla rodziców a nawet kino z filmami po polsku. Wszystko zadaszone tak, że nie ma problemu z nagrzewającymi się zjeżdżalniami, które stawiane są w hotelach często tylko po to żeby były a puszczenie dziecka po takiej atrakcji grozi poparzeniami. Tu, każdy centymetr jest przemyślany. Jest park linowy, brodzik z mini zjeżdżalnią dla najmłodszych, zjeżdżalnie dla 7 latków (zobacz TUTAJ 16:31), wodny plac zabaw, karuzele, ciuchcie i inne cuda. Zanim tam weszliśmy z Matim, odczekaliśmy 3 dni, żeby nie załatwić się na amen i nie zostać tam już na zawsze.

3. Strefa piknikowa. Ależ tam jest klimat! Szumiący las i wieeeelkie, rodzinne łóżka na drewnianych stelażach, na których można złapać oddech i wyczilować całą familią. A we wtorki, park zamienia się w miejsce pikniku z karmelizowanymi jabłkami, muzyką na żywo i śmiesznym pluszowym kucharzem, który jak się okazało mówi w 5 językach, jest trenerem tańca, był w Krakowie i pozdrawiał nawet Bakusiowo :) O TUTAJ (20:42) sobie zobacz relację z pikniku. I TUTAJ 01:23 jeszcze trochę zmieściłam :)

No dooobra… pokażę Ci 3 zdjęcia z kolejnego wpisu :) Nie wytrzymam. Muszę, żebyś wiedziała o czym mówię. Nie pasują kolorystycznie do tych, bo te są typowo pocztówkowe bez zabawy barwami, ale bardzo chcę żebyś poczuła ze mną klimat tego parku bo tam jest tak… kurczę nie wiem jak to powiedzieć. Niby jesteś w hotelu, ale tak jakby w lesie na biwaku tylko bez wszelkich niedogodności. Taki… biwak w wersji all inclusive hahahaha :) A właściwie to HIGH CLASS ALL INCLUSIVE i o tym też za chwilę Ci opowiem. Najpierw klimacik i mała zapowiedź kolejnego wpisu :)

No… to teraz back to pocztówkowe reality :) Tak wygląda zaczarowany ogród, jak to nazwał Mati, z oddali. Ujęłam tylko dwa drewniane łóżka, ale jest ich więcej. To zdjęcie, tak jak i wszystkie zdjęcia tego obiektu Maciek robił o 5 rano stąd pustki. Ale jeśli chodzi akurat o ten zakątek, to serio… ludzie chyba o nim nie wiedzą, nie zapuszczają się w tereny bungalowów jeśli mieszkają w głównym budynku i trafienie na wolne „łoże” nie jest żadnym problemem :)

No… a tu już wejście do Fancyland. Nie powielam już bezsensownie zdjęć. Wszystko obejrzysz na filmie TUTAJ 16:31.

Jak wyglądają pokoje hotelowe niestety nie jestem w stanie Ci pokazać. Dotarliśmy do hotelu nocą, a pokazywanie Ci całego naszego mandżuru nie jest zbyt estetycznym doznaniem :) Nawet jak napcham kwiatków na grafikę :) Ale pokoje możesz zobaczyć TUTAJ  – 76 zdjęć całego obiektu i dokładnie pokazany każdy rodzaj pokoju. 

Jestem tą miejscówką absolutnie zachwycona. Nie jestem w stanie przyczepić się do niczego. Obiekt jest tak duży, ze nie ma tu czegoś takiego jak kolejki na kolację, albo problem z leżakami. Owszem, jeśli chcemy jakieś konkretne miejsca warto rzucić na nie jakiś ręcznik w drodze na śniadanie staropolskim a właściwie to staroświatowym zwyczajem wakacyjnym :) Ale jeśli tego nie zrobisz też nic się nie stanie. Będzie miejsce obok :) Jedzenie masz właściwie cały czas. Do późnej nocy możesz zamawiać sobie najwymyślniejsze driny z alkoholi importowanych, nie miejscowych zamienników, a jeśli nie pijesz bo np. karmisz (znam taką jedną co tak tam miała) ;) dostaniesz najpiękniejsze mohito virgin, albo innego wariata z pięknym garniżem i uśmiechem barmana. A jak Ci się zachce wrzucić coś na ruszt w środku nocy, możesz zamówić sobie żarełko do pokoju. To jest właśnie Ultra All Inclusive. Błagam… kto nie lubi być rozpieszczany? Kompletnie nie rozumiem tych „prawdziwych” podróżników, którzy wyśmiewają wygodne wakacje. Luuuudzie… CO KTO LUBI! Ja tam nie widzę konfliktu interesów. Z wygodnej bazy wypadowej też można zobaczyć to samo :) No chyba, że ma się w ekipie dwójkę maluchów. Wiem, że są takie hardkory, ale ja wolałam się tym razem w tym kierunku nie spinać i ewentualnie miło zaskoczyć. No i co? I udało się!

Turcja – co zobaczyć?

Kurczę… szczerze to powinien to być oddzielny wpis bo Turcja jest usłana wręcz zabytkami i kapitalnymi miejscami i na bank będę takie wpisy z naszych kolejnych wyjazdów przygotowywała, jak tylko wypuścimy się na jakieś konkretne podboje :) Tym razem uznaliśmy, że nie ma co się porywać z motyką na słońce i zwiedzać na siłę z 4-miesięcznym dzieckiem więc wyskoczyliśmy tylko do Antalyi, do wielkiego akwarium z najdłuższym na świecie tunelem wodnym (chociaż ktoś mi pisał, że najdłuższy już jest w Dubaju i jetem w stanie to uwierzyć bo oni tam wszystko muszą mieć NAJ) :) Co by nie było tunel był długi a Mati zachwycony tak czy siak. Po akwarium pojechaliśmy na starówkę. Podobno Turcy nie lubią kiedy porównuje się ich miasteczka do Greckich, ale co zrobić jeśli te wszystkie uliczki, knajpki w podwórzach i wodospady  kwiatów nad głową od razu kojarzą mi się z ubiegłorocznym zwiedzaniem Krety. Taki chyba urok tych wszystkich portowych miasteczek. Klimat nie-sa-mo-wi-ty. Niestety nie mam z naszego wyjazdu zbyt wielu zdjęć i nagrań bo… tak bardzo zachwyciłam się widokami, że zapomniałam nawet nagrywać Stories, a później zaszło już słońce. Szkoda, bo jedliśmy kolację w kapitalnym miejscu. W restauracji na skale nad samiutką zatoką. Jaki to był widok! Coś pięknego! Następnym razem pojedziemy tam za dnia. W ogóle zobacz tylko ile Turcja ma do zaoferowania!

Tak jak wspominałam, Belek to świetna baza wypadowa do zwiedzania. I nie tylko Turcji! Możesz na przykład polecieć sobie samolotem na wycieczkę do Izraela. Moim marzeniem jest Błękitny Meczet w Stambule i wapienne tarasy w Pamukkale ale to jak dzieciaki podrosną. No i Kapadocja… Coś pięknego! Zdjęcie na balkonie, wśród balonów skąpanych w świetle wschodzącego słońca to jedno z moich „zdjęć życia” do zrobienia. Mam taką listę. Kiedyś Ci o niej opowiem :)

Tym razem nie będę się rozpisywała o miejscach do zwiedzania bo ich po prostu nie widziałam. Natomiast chciałabym żebyś wiedziała, że Turcja to nie jest pustynia a Turcy to nie Arabowie (jeśli chcesz ich obrazić porównaj ich do Arabów). Arabów zamieszkujących Turcję jest tylko 2%. Turcja też nie jest państwem wyznaniowym. To demokratyczny, świecki kraj. Owszem przeważającą religią jest tutaj islam ale można powiedzieć, że w takiej… nowoczesnej wersji :) To odrębna, bogata kultura, której historia sięga 150 tys. lat. Mieszkali tu i Grecy i Rzymianie i Osmanowie i… poczytaj w Wikipedii :) Ja sama, zanim zainteresowałam się tematem byłam przekonana, że tu jest niebezpiecznie (kolejny mit… gdzie Riwiera Turecka a gdzie wschód kraju, błagam… to tak jakby ogłosić alarm w Warszawie z powodu wojny na Ukrainie) :) Samą Turcję natomiast porównywałam do Egiptu czy Emiratów. Oficjalnie odszczekuję wszystko co… pomyślałam :) Turcja to piękny kraj pełny cudów natury i starożytnych zabytków, z przemiłymi, niesamowicie pozytywnie nastawionymi do turystów mieszkańcami. Nic dziwnego.W końcu turystyka to niesamowicie ważna część tureckiej gospodarki.

No dooobra… na dzisiaj to by było na tyle. Nasz spacer po starówce Antalyi możesz obejrzeć TUTAJ 01:33, a kolejne jej zakątki pokażę Ci pewnie jesienią. Jeśli zechce nam się wystawić nos poza hotelowe mury :) W końcu znaleźliśmy pewną miejscówkę na szybkie, rodzinne wypady. Xanadu w Belek to miejsce, w którym na 100% naładujesz akumulatory :) Na koniec wrzucę Ci jeszcze kilka zdjęć z naszej nowej bazy wypadowej :) Resztę doczytaj i skalkuluj sobie TUTAJ i dawaj znać jeśli będziesz się wybierać! Może się spotkamy? :)

PS. Niedługo kolejny wpis, w którym skupię się na samym podróżowaniu z dziećmi. Dostałam od dziewczyn z IG tyle pytań w tym temacie, że postanowiłam stworzyć odrębny wpis z odpowiedziami, przemyśleniami i listą rzeczy w pdfie, które na taki wyjazd trzeba przygotować. DA SIĘ! A DOPÓKI MALUCH NIE CHODZI NAWET TRZEBA KRZYSTAĆ! :) 

SKRÓT NASZYCH WAKACJI W WERSJI FILMOWEJ:

A TU SZCZEGÓŁOWY instaVLOG z każdego dnia pobytu: