Mam już 100% pewności co do tego, że nasze dziecko przyjdzie na świat wcześniej niż 20 marca. Wiem nawet kiedy dokładnie to będzie. Hmm… albo kiedy najpóźniej z najwcześniejszych terminów :) Jedno jest pewne. Termin na 20 marca 2018 możemy uznać już za nieaktualny. Ale może zacznę od początku.
Tę ciążę prowadzę u innego lekarza. Z tego co się w międzyczasie, ku mojemu zaskoczeniu, dowiedziałam, najprawdopodobniej go znasz z telewizji. Pojawia się w niej regularnie, tyle, że ja – człowiek antytelewizja i paradoksalnie antyinternet (szewc w dziurawych butach chodzi czy jak to się mówi), nie miałam pojęcia o tym, że z mojego Pana Doktora taka gwiazda :) No, ale to tak przy okazji jako ciekawostka. Ważne jest to, że jest fantastycznym specjalistą, dużo bardziej profesjonalnym niż mój poprzedni prowadzący, który chociaż super miły, to jednak chyba… przepracowany, przez co niespecjalnie ogarniał co się dzieje, co w zestawieniu z moją niewiedzą dało efekt ciąży prowadzonej tak powiedzmyyyy… na pół gwizdka :) No, ale kurczę, bo znów odbiegam od tematu no!
No więc mój aktualny, fajny Pan Doktor kilka wizyt temu oznajmił mi, że na poród naturalny to raczej nie powinnam się nastawiać mając za sobą taką historię pierwszej ciąży. Mati okazał się ważyć zamiast 3,5 kg … 4,790! Był podwójnie okręcony pępowiną, a co najlepsze, ani tego, ani tego lekarze nie wychwycili na dwóch różnych aparatach USG. Co prawda mój ginekolog mówi, że przy dużych dzieciach błędy w pomiarze wagi są bardzo popularne, za to okręcenie pępowiną to już powinni zobaczyć. Nie zobaczyli. Nie brali również pod uwagę cesarki, bo w szpitalu, w którym rodziłam niespecjalnie się cesarki wykonuje z założenia, ale ostatecznie nie mieli wyboru z powodu, który nazywa się DYSTOCJA SZYJKOWA.
Co to jest dystocja szyjkowa? Dystocja szyjkowa inaczej niewspółmierność szyjkowa to krótko mówiąc, brak postępu porodu w I jego fazie. Szyjka się po prostu nie rozwiera. Bezpośredni wpływ na to może mieć wielkość dziecka (przypominam – 4790), którego główka jest tak duża, że nie jest w stanie odpowiednio napierać na szyjkę. Jest też kwestia samej „urody” szyjki, którą najprawdopodobniej odziedziczyłam po mojej mamie. Moja mama po swojej mamie i siostra mojej mamy też… Żebym odziedziczyła po mojej mamie nos, to jeszcze byłoby spoko. Ale nie! Musiałam odziedziczyć coś, przez co muszę się kroić zamiast zrobić „plum” i wyjść ze szpitala :) (dziewczyny z naturalnymi porodami, to taki żarcik, nie stresujcie się, ja wiem, że to nie „plum”… może takie „plum, plum” noooo) :) Ale wracając do tej dystocji szyjkowej, to najlepsze jest to, że ja się o tym dowiedziałam od mojej mamy dopiero po porodzie :) No, ale mój lekarz nie pytał to i ja mamy nie pytałam :)
Milenka, pomimo tego, że przytyłam niedużo w porównaniu z pierwszą ciążą, rozwija się bardzo dobrze i bardzo ambitnie podchodzi do kwestii rozwoju (pewnie nie chce być gorsza od brata), więc wędruje sobie po górnej siatce centyli. Nie ogarniam serio. Jesteśmy z Maćkiem parą krasnali w kapeluszach, a nasze dzieci zachowują się jakby myliły bajki z tym wzrostem :) No nic. Najważniejsze, że zdrowe, prawda? A skoro już wiem, że nie będę musiała brać udziału w doświadczeniu pod tytułem „przeciskamy arbuza przez otwór wielkości cytryny”, to wierz mi… przeżyję to krojenie kolejny raz. Z resztą ta pępowina cały czas mi dzwoni gdzieś z tyłu głowy. Boże… gdyby lekarze uparli się na poród naturalny… jak ja bym urodziła prawie 5 kilogramowe dziecko owinięte pępowiną, nie mając rozwarcia?! Nie chcę myśleć o tym jak mogłoby się to skończyć dla Matiego. Mam dreszcze…
No więc rodzę, (TAK! RODZĘ! i niech mi tu żadne bojowniczki o nomenklaturę nie wyskakują z tekstami o tym, że cesarka to nie poród bo przysięgam, że mam taką burzę hormonów aktualnie, że do każdej z osobna przylecę na miotle i oduczę chojrakowania w internecie), rodzę poprzez cesarskie cięcie, dokładnie 12 marca 2018. Przynajmniej taki jest plan. W niedzielę wieczorem mam się stawić w szpitalu, a w poniedziałek o 8 rano… ciach ciach. A co najważniejsze, w towarzystwie mojego męża. Ale o tym opowiem Ci w następnym wpisie.
Jak się czuję z tym wszystkim? Kurczę… świetnie. Już się pogodziłam z tym, że nie urodzę naturalnie. Bardzo, bardzo tego chciałam, ale przy takich wskazaniach moje „chciałabym” niespecjalnie się tu liczy. Natomiast liczy się to, że wiem kiedy to będzie. Wiem jak mniej więcej to będzie wyglądało bo już raz to przechodziłam. Wiem też, że będzie mi raźniej bo wybrałam taki szpital, w którym Maciek będzie cały czas ze mną, a to była moja trauma z pierwszego porodu. Fajne jest też takie uczucie „poukładania” tego wszystkiego. Owszem, jest cały czas opcja pod tytułem „Milenka ma taką zachciewajkę, że wychodzi szybciej”, ale między innymi dlatego termin ustalony został na 8 dni wcześniej.
Czy czuję się gorsza od mam rodzących naturalnie? Hmm… gorsza może nie, chociaż chciałabym urodzić zgodnie z naszą naturą, ale wierzę w to, że z naszej natury wynika również nasz mózg i nauka, która to podarowała nam coś takiego jak cesarskie cięcie, a z nim bezpieczeństwo dla dzieci takich jak moje, którym przyszło rozwijać się w organizmach takich mam, jak ja. Tyle w temacie. TAK WIDOCZNIE MUSI BYĆ. Nie mam porównania. Nie wiem jak boli poród naturalny. Wiem natomiast jak boli ten „nienaturalny”, zaraz po tym jak puści znieczulenie. Z resztą… czy o ból w tym wszystkim chodzi? Wiem też jak wygląda rekonwalescencja po cesarce. Wiem jak wygląda prowadzenie ciąży po cesarce, z wiecznym monitorowaniem, czy poprzednia blizna jeszcze nie pękła… zdecydowanie nie można cesarki nazwać pójściem na łatwiznę. Tym bardziej cesarki ze wskazaniami. Tak więc wyrzutów sumienia brak. Lekki smutek jest, ale ja należę do osób, które przejmują się tylko tym, na co mogą wpłynąć. A na tę sytuację niestety nie ma lekarstwa, więc moje rozmyślanie nad nią nic nie da.
Gdyby Milenka urodziła się 12 marca moja mama dostałaby najpiękniejszy prezent jaki może sobie wymarzyć babcia, której w przyszłości może szwankować pamięć :) Wszystkie jej wnuczęta miałyby urodziny 12. Mati 12 sierpnia, Nikolka 12 lutego, Milenka 12 marca. Tylko teraz mój brat będzie miał pod górę, żeby się wpasować w terminy z kolejnym dzieckiem. Dawid, Paulinka! Ustalcie grafik robót! Seks raz w miesiącu, zgodnie z kalkulatorem terminów porodów! :)
Ja w chwili obecnej mam termin cesarskiego cięcia na 25.01. ze względu na ułożenie miednicowe. 15 stycznia jeszcze się upewnimy czy mała przypadkiem się postanowiła się obrócić, ale nie zanosiło się na to. To mój pierwszy poród – tak śmiem nazywać to porodem zupełnie jak ty ;) – i cóż, nie czuję się gorsza od innych kobiet. Nie mogę się już doczekać naszej maleńkiej córeczki. Dużo zdrówka dla Was :*
Wiesz, Malwina, rodziłam naturalnie, cesarki nie miałam, ale mam jakieś tam wyobrażenie o bólu po cesarce, bo miałam inną operację brzucha. I owszem, poród naturalny to jest kosmiczny ból i wysiłek, ale dochodzenie do siebie po operacji, ból rany, to też nie jest mały pikuś. To też jest wysiłek, żeby wstać do dziecka, gdy szwy rwą pieruńsko. Nie warto tego porównywać. Grunt, że stajemy się matkami, mamy to swoje małe szczęście :) Niech Ci nie będzie smutno- chwała Bogu, że wymyślono cesarki, że dzięki temu prawie zniknęła śmiertelność okołoporodowa. Chwała Bogu, że Mati jest zdrowy, że Ty i Milenka będziecie bezpieczne. Trzymaj się, dzielna Mamo. Pozdrawiam :)
Szwy to też kwestia tego czy ciebie lekarz umiejętnie zaszył. Miałam usuwany jajnik z potworniakiem (18x10cm) i pamiętam jak mnie wszystko bolało. I tylko przypuszczam że cc jest jeszcze gorsze. Ale przynajmniej lekarz artysta ładnie mnie pozszywał i blizna jest bardzo estetyczna :)
a ja po 2 porodach naturalnych panicznie boję się cesarki… Mam też nadzieję, że nasz synek będzie na tyle odpowiedzialny, żeby nie zrobić nam atrakcji w postaci wcześniejszego porodu (bo sam dojazd do szpitala w moim wypadku to 3 godziny a akcje porodowe mam nieco krótsze). Z tyłu głowy cały czas szykuję się, że to będzie cesarka, ale chciałabym się mylić… Naturalny termin mam na 10 marca, więc na ostateczne ustalenia trochę za wcześnie. A co do pępowiny – do tej pory zastanawiam się, czy to możliwe, że druga córa była okręcona niemal 3 razy wokół szyi… Przysięgam, że jak położna po wyjęciu zaczęła ją odwijać, to było to więcej niż dwa kółka…
Powodzenia i nie ważne, czy cesarka, czy sn, ważne, żeby dzidzia była zdrowa…
Najwiecej widziałam 7x ;)
12 marca to fajna data – dwójka moich dzieci wtedy się urodziła i to w odstępie 7 lat.
O jak fajnie! :)
Ja też urodzę przed terminem, tylko jeszcze nie wiem dokładnie kiedy i znajomość konkretnej daty lekko mnie przeraża :-o
Mimo, że nastąpi to już w przyszłym tygodniu :-o (nie, na wózek radiowy raczej się nie załapię :-p) i będzie to moje 3 cesarskie cięcie. Chciałabym móc wrócić do pierwszego porodu, może podjęłabym inną decyzję.. ale nie podjęłam, i teraz wyboru już nie mam.
Oczywiście Malwinko, ja też RODZĘ ;-)
Powodzenia!
łączę się z Tobą, miałam dokładnie to samo :) destycja szyjki mamcicy. Pierwszym razem lekarze szczaili się dopiero jak 9 godzin spędziłam na porodówce z bólami krzyżowymi i 3 cm rozwarciem, drugim razem jest o tyle fajniej (?) że wiesz co Cię czeka :)
Trzymam kciuki, już niedługo :)
U mnie to samo, o 2 w nocy odeszły wody, o 8 rano zaledwie 4 cm rozwarcia, o 9 poród przez cc. Na początku marca kolejna, trzecia już cesarka i trzecia córka. No cóż, do trzech razy sztuka ????
Nie łam się Malwina. Będzie dobrze. Ja mam za sobą 2 cesarki (druga 26 lipca 2017) i powiem ci, że po drugiej znacznie szybciej doszłam do siebie. No i ta świadomość, że wiesz co cię czeka, daje trochę więcej spokoju i człowiek nie jest już tak spanikowany jak za pierwszym razem. Trzymajcie się dziewczyny i pomyślnego rozwiązania.
Urodziłam naturalnie, dwoje dzieci w tym drugorodnego lekko ponad 10 tygodni temu :) Tak więc wspomnienia świeże niczym szczypiorek na wiosnę :)
Bardzo zależało mi na porodzie naturalnym , podobnie jak na karmieniu piersią. Miałam to szczęście, że się udało! Dzieciaki nieco mniejsze niż Twoje pierwsze… bo córeczka 4170g, a młody 4210g. Bez komplikacji się nie obeszło, ale było minęło wszyscy w całości na 10 punktów!
Tak więc propagatorka natury ze mnie po całości… ale nigdy ale to przenigdy nie powiedziałabym o matce, która rodziła przez cc, że „nie urodziła”. Czasem inaczej się nie da. Po coś mamy postęp w medycynie i chwała za to, ze go mamy!
Choć… nie rozumiem cesarek z wyboru, takich po prostu bez wskazań. Nie rozumiem i nie zrozumiem.
Taaaak, kumpela też rodziła planowo przez cc i jedno jedyne czego jej zazdrościłam, to właśnie fakt że wiedziała kiedy nastąpi godzina zero! A rodziła 2 tyg przede mną. Swoją drogą… kilka dni przed planowanym cc odeszły jej wody ;) Ta wielka niewiadoma jaką jest moment rozpoczęcia porodu naturalnego jest mega stresująca. No ale… Czy naturalnie, czy przez cc – wszędzie są jakieś bolączki, a to siedzieć nie można, a to kichać… Ale najważniejsze, że maleństwo bezpiecznie ląduje w naszych objęciach :) I tego Ci życzę!
Pierwszy raz jakoś „kole” mnie Twój wpis – jakby licytowanie kto bardziej „cierpi” te które rodziły SN czy te rodzące CC? i cała ta „chęć” rodzenia SN?! „chciałabym rodzić SN ale nie mogę”
A ja powiem tak – rodziłam pierwszego syna SN (planowane cięcie ze względu na łożysko przodujące – podali mi bez próby oxy całą pompę i nie zdążyli zrobić CC, godzinę po podaniu pompy chodziłam z bólu (a raczej leżałam, bo nie pozwolono mi się ruszyć ze względu na zanikanie tętna dziecka przy próbie zmiany pozycji) i nie miałam przerw między skurczami – syn wlazł w kanał, naładowali mi zastrzyków w szyjkę by się zaczęła rozwierać, finalnie gdy dostałam krwotoku a młodemu zaczęło zanikać tętno w jedynej dozwolonej pozycji 2 lekarzy zaczęło sie rzucac na brzuch (a potem słyszałam „Ty to miałaś super bo taki szybki poród to sie nie namęczyłaś”) – ah nawet nie chcę tego wspominać, bo to nie było tak jak mówili – położą Ci go na brzuchu i zapomnisz o bólu – nie zapomniałam – bity rok płakałam pod prysznicem w samotności na myśl o tym traumatycznym wydarzeniu – owszem kocham mojego syna nad życie i warto było to wycierpieć – oczywiście, że warto, ale czy trzeba było?
Drugi synek ze względów neurologicznych moich i jego rozwojowych – planowane CC – samo cięcie do przyjemnych nie należało – to wyszarpywanie – mogłabym powiedzieć, że bolało, rana i szwy pewnie, że bolało, blizna to w zasadzie dalej boli po 8 mc.
Ale rodziłam w komforcie psychicznym, że nic nie stanie się mojemu dziecku. wstałam po 8h i chodziłam – niezbyt komfortowo, bo z bólem brzucha, ale… szczerze powiedziawszy to dla mnie bardziej komfortowy rozcięty brzuch niż rozorane krocze. Kiedy szlam obolala siostra przypomniała mi „a po pierwszym myślisz, że jak wyglądalaś? jakby Cie *** pół wojska, teraz to Ty biegasz!”
Psychicznie po porodzie doszłam do siebie dużo szybciej, fizycznie także.
Jedyny minus – po cięciu miałam problemy z pokarmem – cięcie „na zimno” jednak zrobiło swoje, a może i to, że synka dostałam dopiero po 9 godzinach od porodu. Na szczęście po wielu przebojach karmimy się dalej :)
Więc na prawdę – nie masz co „chcieć” rodzić SN – nic nie tracisz.
Mam co „chcieć” bo chyba nie chodzi o mój komfort a o zdrowie dziecka, a jednak co by nie było, to poród siłami natury jest dla dziecka lepszym rozwiązaniem niż cesarka. Tak jesteśmy skonstruowani. Dziecko powinno przejść przez kanał rodny i bardzo bym CHCIAŁA żeby było mu to dane. Niestety nie jest i jakoś muszę sobie z tym poradzić.
Dokładnie chodzi o ZDROWIE DZIECKA więc czemu chciałabyś rodzić siłami natury jak lekarz stwierdził że cięcie jest dla dziecka bezpieczniejsze? Z czym tu sobie radzić? Cięcie To nie jest Twoja fanaberia tylko sposób na bezpieczne przyjście na świat zdrowego dziecka. A dzisiaj jeszcze że po kilku miesiącach u nas jest syn zaczął się poruszać po tym wg Ciebie lepszym dla dziecka porodzie siłami natury okazało się że ma nieaktywna jedną stronę, po konsultacjach z kilkoma lekarzami wszyscy orzekli że Ty typowy wynik niedotlenienia przy porodzie. Więc na prawdę chciałabyś? Dla mnie poród to nie koncert życzeń. Jeśli cięcie jest wv opinii lekarza bezpieczniejsze to z czym tu się godzić?
Chyba niestety dołączę do tego klubu. Synek dalej się nie przekręca – zawzięcie siedzi pośladkowo. Podobno mamy jeszcze tydzień i trzeba będzie umawiać cesarkę.
Jestem już po jednym porodzie SN i na szczęście nie mam takiej traumy jak opisana powyżej. Ogromne szczęście!!
Kochana wcale się nie przejmuj żadnymi hejtami!!! Uważam że cesarka to cięższy poród ze względu na dochodzenie do siebie później najważniejsze żeby Milenka była zdrowa i bezpieczna. Pozdrawiam ????
Co Ty jadasz w tych ciążach, ze te dzieci takie dorodne? ????????
Nie wiem kurdę! Słyszałam takie porzekadło, że to od witaminek, ale mój lekarz mówi, że ściema :)
Dziękuję, że poruszyłaś temat dużych dzieci. 29 grudnia 2017r. miałam cesarkę, m.in. ze względu na to, że córcia duża (kg…4730, długa 59). Cieszę się, że jest zdrowa, że już jest z nami, ale sen z powiek spędzają mi komentarze ludzi na temat jej wagi… Czy u Was też tak było? Po prostu sensacja…:(
Ja też rodziłam 12 dni przed terminem. Lekarz się nade mną zlitował, bo ciąża strasznie obciążał mój chory kręgosłup i żyły
( żylaki mam takie, że….ehh). I udało się załapać na 17.07.2017.
I to jest porażka lekarzy, że zaniedbuja prowadzenie ciąży. Ja rodziłam naturalnie i syn owinięty prpowina był siny dostał mniej punktów Apgarr za kolor – położne w panice szybko odwijaly pepiwine z szyi jak sobie pomyślę ze mogło dojść do niedotlenienia lub choroby mojego dziecka to ryczec mi się chcę. Super ze masz dobrego lekarza i zdrowia dla Ciebie i malej.
Zazdroszczę Ci, tego ze znasz datę porodu. Ja pierwszego syna urodziłam 5 dni po terminie, drugiego 7 dni a trzeci to konkretnie przywalił – 2 tyg po terminie!! Rodziłam naturalnie ale ostatni poród ze znieczuleniem.
Mi niestety też nie było dane rodzić naturalnie. Po tygodniu czarowania przez personel medyczny miałam umówione cc. Najlepsze,że miałam tyle badań i nagle zauważyli,że jest niewspółmierność porodowa… Nie wiem jak boli naturalny poród ale podejrzewam,że to pikuś z „odpuszczeniem” znieczulenia podczas cc które mi się trafiło(wszytko czułam) + „wyciskanie cytrynki” przez panie położne( bo się pani słabo czyści po cc) – po zabiegu,jak już odpiluściło znieczulenie w ciągu półtorej godziny panie na zmiane przychodziły co kilka chwil i nasiskały mi z całej siły na rane tak wiec wiecie już po co ten plastokowy panel z lampami nad łóżkiem- jest w co pazury wbić :-D + przetaczanie krwi
Większość miałaby trałme,albo i każda, ale był Mój i Maleństwo i nikt inny wiec miałam to gdzieś. Wszytko mija
Źle tego nie wspominam tylko zawsze żartuje z tego.
3 cc. Nie ma moje życzenie. Pierwsza w 35 tygodniu uratowała mnie i córeczkę. Drugą po terminie 6 dni bo stan po cc i owiniecie pępowiną. Trzecia bo miałam już dwa cc przed wyznaczonym terminem. Miałam mieć cc 27.04.2016 a miałam 23.04. Także czekajcie na Milenkę i oby wszystko potoczyło się prawidłowo :-)
Pierwszy poród naturalny w 39 tc. Niestety drugi to szybka cesarka w 25 tc nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli
Ja córkę rodziłam prawie 3 lata temu właśnie 12 marca siłami natury. Mój poród był wywoływany w 39 tc. Jako pierwszy poród to powiem szczerze nawet dobrze wspominam. tylko właśnie jeśli chodzi o lekarza to z każdą wizyta odnosiłam wrażenie ze działał jak jakimś schematem. Mimo,że wszystkie swoje spostrzeżenia mu sygnalizowałam to były rzeczy które po prostu „olał”. Ale na szczęście wszystko zakończyło się dobrze :)
Malwina, czy przy pierwszym porodzie miałaś w wypisie, że powodem cc byla dystocja szyjkowa?
Moj poród wyglądał tak, ze synek który miał ważyć 3800g urodził sie z wagą 4570g przez cc. Wody odeszły, skurczy brak wiec poród wywoływany. Po 11 godzinach meczarni,rozwarcie 4 cm, podjeto dopiero decyzje o cc bo małemu zanikało tętno.
W wypisie mam tylko, ze ciąża przenoszona, noworodek hipertroficzny, a cc ze względu na zagrażajaca matwice płodu.
O dystocji nikt nigdy nie wspomniał, i tak sie zastanawiam czy to nie był powód.
Tak, mam konkretnie napisane, że dystocja szyjkowa.
Cc w 36 tyg ciąży z powodu cholestazy ciążowej.
Córkę urodziłam w 36 tygodniu poród był naturalny a chłopców urodzilam w 34 tygodniu poprzez cesarskie cięcie. Po porodzie naturalnym szybko wróciłam do sił niz po cesarce. Nikt mi nie wmowi,ze cesarska to nie poród. Każda kobieta inaczej odbiera to,co się dzieje w czasie porodu. Życzę szczęśliwego rozwiązania,pozdrawiam ????
A ja też mam termin porodu na 12 marca :-) mam nadzieję,że urodzę naturalnie. To mój trzeci poród i trzecia córka ;-)To jeszcze dwa miesiące a mnie się wydaje jakbym zaraz miała pęknąć. Malwina nie przejmuj się co kto mówi.poród to poród nie ważne czy cc czy sn. Każdy to wysiłek i ból ale pradakos polega na tym, że jakoś później ja widzisz tą małą kruszynkę wiesz, że to wszystko jest po coś. Pozdrawiam CIę serdecznie. Kto wie, może będziemy witać nasze córki na świecie tego samego dnia :-)
Ja mialam termin na 17 marca, a urodzilam z 17 na 18 marca ???? silami natury 4kg 55cm szczescia hihi i milosci :*
Ja próbowałam rodzic naturalnie 18 godzin niestety rozwarcie 3 cm i niewydolna szyjka skończyło się cesarskim cięciem 31 grudnia 2016 r. :) Ps. Śledzę Twojego bloga już ponad rok kilkakrotnie próbowałam dodać sie do tajnej grupy ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi :(
Malwinko, szkoda że na 12 sierpnia 2018 za późno ???? Babcia już całkowicie by miała ułatwioną sytuacje ????
ja mam na 14.08.2018 :D
Naprawdę jest fajnie czytać to co piszesz.Ja mam dwóch synów z 22 marca. Dzielą ich trzy lata.
Też mialam cesarke (ze wzgledu na wadę serca moja) termin mialam na 8 lutego, do szpitala mialam sie zgłosić 5. Ale Zuzia postanowiła to przyspieszyć i irodzols się przez cc 28 stycznia. Irodzilam o 23:30 ,a o 8 rano juz powoli wstawalam. Zero ciągnięcia w szwach czy tego typu dolegliwosci. poza spuchnietymi nogami czulam sie dobrze.
Witaj, ja też chciałam rodzić 1 synka sama, skończyło się na 3 dniach bólu, braku rozwarcia i cesarze. Poród przez cesarke jest większa ingerencja w ciało kobiety, odważę się powiedzieć że to poważna operacja, która może mieć różne skutki. 1 synka radziłam 7 marca ( taki prezent na dzień kobiet????) termin był 27.02, a drugiego synka 7 czerwca, termin był 15.06 ale cesarke była planowana już wcześniej.
Powodzenia dziewczynki ????
Moje pierwsze dziecko urodziło się 4910g i też zero rozwarcia :(
Czekam na drugie termin 9 marca ale do szpitala mam przyjechać jak się zacznie akcja lub w 7 dobie po terminie mimo wskazań do cc i skierowania.
Moja pierwsza córka okazała się być czterokrotnie owinięte pępowiną. Miałam iść zrobione na minuty przed urodzeniem i jedynie lekarka powiedziała, że córka na rano będzie ważyć poniżej 2700g (wazyla 2,5kg). Nie było żadnych komplikacji przy porodzie, córka dostała piękne 10/10.
Na szkole rodzenia mówili mi, że skręcenie pępowiną samo w sobie nie jest groźne. Groźny jest węzeł na pępowinie i jego niestety nie widać na iść a jedynie daje fatalne objawy na ktg.
Ja wiem jedno- rodziłam 3 razy sn i chociaż nie było łatwo (zwłaszcza trzeci poród, bo córka wazyla 3kg a dla mnie to był kolos w porównaniu rodzeństwa) to nigdy nie dałabym się pokroić jeżeli nie byłoby zagrożenia życia mojego lub dziecka. W trakcie boli, po też trochę boli, bo wszystko jest poobcierane i naciągnięte,ale jest się normalnie na chodzie od razu po. Jak wróciłam że szpitala z najmłodsza córka i od razu musiałam zajmować się statszakami to błogosławilam sn- nie byłabym w stanie zajmować się dziećmi że siedzą taką brzucha.
U nas synek miał być 4.350kg i w dniu planowanego cc zaproponowali mi próbę porodu naturalnego na którą się zgodziłam. Tak mnie Pani Doktor przebadała, że… poród się zaczął ???? Ostatecznie po 10 godzinach porodu miałam cc, a synek 5.080kg. Po prostu nie dał rady się przecisnąć ???? Ale doskonale rozumiem dlaczego chciałabyś rodzić naturalnie. Ja nie żałuję ani minuty spędzonej na skurczach!
Mi sie udalo dwa razy naturalnie. Ciesze sie, bo balam sie cesarki. Za to nie mialam pokarmu. A tak poza tym, dziwie sie matkom, ktore czuja sie lepsze albo gorsze, z powodu tego jak rodzily i karmily. Kolejne kilkanascie lat i wychowanie dziecka jest o wiele wazniejsze.
A ja pierwsze urodziłam przez cc (planowo naturalnie) a drugie naturalnie (choć miałam termin cc wyznaczony). Po obu porodach bolało jak skurw… – tylko w innym miejscu. Do tej pory nie wiem, który sposób bym wybrała, gdybym miała trzecie dziecko sprowadzić na świat.
Dużo zdrowia!:)
Też miałam umówioną wcześniejszą cesarkę, 2 tyg przed terminem. Cieszyłam się tym, ponieważ termin miałam na 2 września a moja córka wkraczała w nowy etap życia – przedszkole. I chciałam być z nią wtedy zamiast leżeć w szpitalu :)
Też mam urodziny 12-ego i dwóch synów urodziłam 12-ego, ale córka nie chciała wyjść. Urodziła się 20-ego i za każdym razem gdy podaję pesel musze sobie przypomnieć, że to był 20-ty bo nawet mi się myli:)
Pierwsza ciąża zakończyła się cesarką, prawdopodobnie [jeśli się zdarzy] druga też taka będzie. Podeszłam do sprawy zadaniowo – i trochę na żywioł; trzeba i koniec; nie ja pierwsza nie ostatnia! Ale na myśl o drugiej ciąży… to zaczynam się stresować bo paradoksalnie wiem co mnie czeka :)
Ja swoja corke przenosilam. Miala urodzic sie 3 marca, a urodzila sie 14 marca ????
Poród naturalny… Hmm, dla mnie osobiście naturalny to on jest tylko z nazwy. Bo jeśli naturalnie to znaczy przez 11 godzin (liczę od czasu wejścia na porodówkę z 8cm rozwarcia), drzeć się z bólu co minutę, to ja zdecydowanie wolę ,,nienaturalne” cesarskie cięcie.
Moja córeczka ma teraz 11 miesięcy, a ja do tej pory na myśl o tym co przeszłam na porodówce mam ciarki.
Temat rekonwalescencji też jest szeroki. Każda rana goi się inaczej u każdego człowieka, moje pęknięcie (bo ponoć nie zdążyli mnie naciąć) goiło się długo. Miałam założoną masę szwów, każdy krok był dla mnie torturą, nie mówiąc już nawet o wypróżnianiu.
Dlatego Moja Droga- pozwalam sobie na tę poufałość, gdyż czytam Cię regularnie- poród przez cesarskie cięcie nie jest najgorszym co się może w życiu trafić…:)
Gorąco pozdrawiam!
A ja mam druga cc 15.03;) takze Ty już bedziesz po a ja w tralcie;) trzymaj za mnie kciuki jak i ja za Ciebie????
Moja znajoma która miała 3 cesarki twierdzi, że nie wie jak sie rodzi bo ona miała cesarskie cięcie. Dla mnie to jest bardzo zdrowe podejście do tematu. W szpitalu w moim mieście też położne mówią „ta Pani jest po porodzie, a ta po cięciu”. Dziwi mnie mocno fakt, że kobiety po cesarkach tak mocno pragną podkreślać, że urodziły. Nikt nie jest gorszy ani lepszy z uwagi na sposób w jaki jego dziecko przyszło na świat, ale litości kobieta po cc nie urodziła. Doświadczyła porodu zabiegowego.