Dziewczyny jeszcze nigdy przenigdy nie pisałam wpisu tak pozytywnie nakręcona! A to wszystko dzięki TEJ PANI <3 Julita wzięła sobie do serca moją głęboką chęć przemiany kulinarnej i szkoli mnie kiedy tylko znajduje na to chwilę. Dzięki niej wkręciłam się w tajniki odczynu jedzenia (o tym będzie już niedługo bo czytam o tym fantastyczną książkę) i wreszcie znalazł się ktoś, kto czuje, że ma do czynienia z kompletnym matołem, ale matołem, który ma wieeeeelkie chęci do zmian! Uwierzysz w to, że właśnie piszę ten wpis zajadając się puddingiem chia z musem z roszponki i mango? Ja… człowiek – fastfood :)
Ale od początku. Przemiła Sylwia z Green Factory (właściciel marki Fit&Easy) razem z Julitą przygotowały fantastyczne warsztaty pt. Świeże na talerze. A jak świeże to oczywiście zielone:) No właśnie… a wiesz jak jakim uczuciem darzę kolor zielony prawda? I hate zielony! Ale czułam, że muszę tam być, z resztą z takim doborowym towarzystwem jak Marysia, Aga, Justyna czy Marta kolor już mnie nie zrażał. I całe szczęście bo dzięki tym warsztatom POKOCHAŁAM ZIELONY! Może niekoniecznie zaczęłam nagle wyglądać w nim gustownie (nadal czuję się w zielonym jak Żaba Monika), ale w końcu pochłaniam go z wielką przyjemnością. I jakoś nie szkoda mi czasu na to stanie przy garach (to akurat nie jest cud tylko potrawy, których nauczyła nas Julita zajmują kilka chwil, więc jak na początek mojej kulinarnej przemiany – idealnie).
W końcu czuję, że można zjeść coś totalnie zdrowego a przy tym pysznego. Opory stawia jeszcze na razie Maciek, ale właśnie dałam mu słoik puddingu i zjadł go dopytując co to takiego, a dla mojego męża – kotletowco – cukierkowca to mega postęp, zjeść coś ZDROWEGO.
Na warsztatach zrobiłyśmy kilka przepysznych dań. Najważniejsze w nich było to, że każda z nich przemycała mega zdrowie pod postacią super barwnej kompozycji, którą przekonasz każdego niejadka (jeśli przekonał się mój Maciek stwierdzam z pełną świadomością – żadne dziecko nie oprze się tym potrawom). Jest jeszcze coś! Na warsztatach poznałam moją ulubioną potrawę życia. Serio. Najlepszy smak jaki jadłam. Robiłam ją już w domu i jadłam przez 3 dni z rzędu naprzemiennie z makaronem pełnoziarnistym i kaszą jaglaną (bo kasza jaglana jest zasadowa i oczyszcza nasz organizm, ale serio… opowiem Ci o tym później bo jeszcze muszę skończyć książkę i powisieć z Julitą na telefonie ze dwa wieczory) :)
Wracając do mojej mega, przepysznej, najsmaczniejszej ze smacznych potraw to jest to Spaghetti z Pesto Jarmużowym. Musisz je zrobić. Musisz spróbować. Ja jestem pod takim wrażeniem smaku i prostoty przygotowania, że aż się uśmiecham przed monitorem właśnie :) Na dowód tego, że je zrobiłam proszę bardzo, zdjęcie na moim Instagramie z własnoręcznie przygotowanym posiłkiem tutaj :) OMNOMNOM.
A teraz tak… ubłagałam Julitę żeby mi przesłała te przepisy jeszcze zanim dostałyśmy zdjęcia z relacji i myślę sobie, że zaraz je wrzucę na bloga w postaci PDF i będziesz je mogła sobie od razu wydrukować. O, już go wrzuciłam TUTAJ. Tak więc teraz zapraszam Cię na relację mojej ulubionej vlogerki (jedynej vlogerki, której filmy oglądam pomimo braku czasu, ale jest tak przesympatyczna, że nie potrafię się oprzeć jej urokowi) :) A później obejrzyj jeszcze zdjęcia z warsztatów i spróbuj poczuć ten zapach i smak. A jak się okaże, że nie możesz to bardzo dobrze, ściągaj PRZEPISY i działaj w kuchni. Ręczę za nie. Są proste, pyszne i zdrowe i to bez jakiejkolwiek ściemy.
Zdrowe odżywianie to coś do czego powoli dążę, ale jednak zbaczam ze ścieżki i nie tylko takie dania przygotowuję.. Może kiedyś i mnie jakieś warsztaty nastawią całkowicie i pożegnamy dotychczasowe nawyki :P niektóre produkty (jak chia) nawet już kupiłam, tylko jeszcze nie mam pomysłu na wykorzystanie ;)
Czekałam na przepis na spagetti :) wiem co dziś na obiad #omomom
Ile mnie ominęło! Wycieram ślinę z lapa właśnie…
Dzisiaj znów jadłam pudding a zaraz zrobię KOLEJNY RAZ pesto :) Mega smaczności :)
Łałłłałłłiła! Ale miło, ulubiona vlogerka <3