Po niedzielnym obiedzie masujesz swój pulchny brzuszek i obiecujesz sobie, że to był ostatni raz. Od poniedziałku dieta i „skalpel”. Od poniedziałku jogging rano a wieczorem basen. Albo jogging w basenie. Albo rower! I rolki! Albo rower w rolkach na nogach! W końcu wyciągniesz z szafy karton z ciuchami sprzed ciąży. W końcu założysz te króciutkie dżinsy z panieńskich czasów. Od jutra będzie się działo! Od jutra…
1. Każdy kolejny poniedziałek wygląda tak samo. Do powrotu męża z pracy jazda na szmacie po wszystkich zakamarkach mieszkania, żeby poprawić po weekendowym sprzątaniu. Nie ma czasu na Chodakowską! Zrobię „skalpel” wieczorem.
2. Przygotowując obiad dla męża podjadasz, bo przecież pomimo tego, że ten sam zestaw obiadowy robisz po raz setny musisz sprawdzić czy ziemniaki dosolone, czy kotlet odpowiednio wysmażony, czy wystarczająco dużo majonezu w sałatce… a później trzeba mężowi towarzyszyć przy posiłku więc wtrząchasz drugą porcję razem z nim.
3. Obiad, który zjadłaś był oczywiście pierwszym poważnym posiłkiem od rana, nie licząc kawy i „próbowania” potraw. No i tego kawałka ciasta z niedzieli. Ale to przecież tylko kawałeczek! Zrzucisz go przecież wieczornym „skalpelem”.
4. Po obiedzie ogarnia Cię senność, twoje powieki są coraz cięższe, Twój umysł odpływa… to niesamowite jaką hipnotyzującą moc ma zwykły kotlet z furą ziemniaków. Malutka drzemeczka by się przydała. Taka malusia. Niech się ułoży w brzuszku. Przecież taka najedzona nie będziesz ćwiczyła bo to niezdrowo. Jasne! Ale kotlet ociekający tłuszczem to porcja witamin.
5. No dobra. Nadejszła wiekopomna chwila. Wygrzebałaś płytę z ćwiczeniami i idziesz do drugiego pokoju żeby mąż nie oglądał Twojego wirującego tłuszczu i nie słyszał nieudolnego sapania. Nie zdążyłaś jeszcze zamknąć drzwi a już słyszysz głośne: „Mamaaaa” i staje to małe przed Tobą i płacze, bo przecież zostawiasz je na pastwę losu… z tatusiem. Mąż błagalnym wzrokiem patrzy prosto w Twoje oczy i wygrywa tą bitwę. Niech będzie. Potowarzyszysz mu trochę zajmując malucha, żeby tatko mógł odpocząć po pracy.
6. Włączają się wyrzuty sumienia… już 20:00 a Ty nadal nie ćwiczyłaś. Nieee no w domu się nie da. Musisz zacząć biegać. Nikt Ci nie będzie przeszkadzał a jak już wyjdziesz z domu to będą musieli sobie jakoś bez Ciebie poradzić. Tak. Zaczniesz biegać! Od jutra…
7. Jutro (wtorek) przynosi Ci nowy problem. Skoro masz biegać już wieczorem musisz szybko kupić jakieś dobre buty do biegania! Przecież nie możesz ryzykować kontuzji. „Kontuzja” jak to dumnie brzmi! Fajnie będzie powiedzieć sprzedawcy w sklepie, że potrzebujesz butów, w których nie nabawisz się kontuzji. Zabierasz dziecia pod pachę i gnasz do centrum handlowego. Wychodząc ze sklepu z nową parą butów od razu czujesz się lżejsza. No i jesteś… o dwa worki pieniędzy na pewno.
8. Nadchodzi godzina „zero” ubierasz się w nowe buty, wyciągasz z szafy dres, który pamięta jeszcze spisywanie matematyki podczas symulowanego okresu na lekajach w-fu. Zakładasz bluzę z kapturem i… good bye rodzinko! Wrócę za godzinę. Zrobię jakiś miliard kilometrów z prędkością światła i do Was wrócę. Wychodzisz, najpierw 5 minut marszu, później 5 minut biegu. Eeee spoko jest. Dasz radę… przebiec kolejnych 5 minut. Czegoś Ci brakuje. Kurcze. Muzyki. Na pewno muzyka pozwoli Ci zapomnieć o zmęczeniu. Zawracasz do domu. Nagrasz sobie zestaw marzeń na stary odtwarzacz mp3 i będziesz biegać… od jutra.
9. Jutro (środa) przyniosło kolejne obowiązki więc nie było czasu na nagrywanie playlisty na odtwarzacz mp3, który pamięta jeszcze czasy Bitwy pod Grunwaldem. Przyznajesz się sama przed sobą szczerze – nigdy nie nagrasz tych piosenek, nigdy nie pokonasz tej bariery 10 minut biegu. Bieganie nie jest dla Ciebie. Nigdy nie lubiłaś biegać. Potrzebujesz czegoś więcej… a może karnet na siłownię? W końcu masz już fajne buty? Tak, pójdziesz na siłownię jutro.
10. Jutro (czwartek) znów prezentuje Ci nowe rozkminki. Bo przecież na siłowni to już wypada pokazać się w jakimś fajnym stroju a nie dresach z czasów Bitwy pod Grunwaldem. Zamiast na siłownię, jedziesz wieczorem do centrum handlowego kupić boski strój, w którym będziesz wyglądała jak te Panie z reklamy Adidasa. Wydajesz kilka stówek, w portfelu hula wiatr, ale ważne, że wystarczy jeszcze na karnet na siłownię. Kupisz od razu taki na miesiąc to Cię kasa zmobilizuje żeby ją wykorzystać. Zaczynasz od jutra.
11. Jutro to już piątek. O Boże! Jak ten czas leci! Mieszkanie zapuszczone, w lodówce pustki. Trzeba pojechać na jakieś większe zakupy wieczorem żeby nie marnować czasu na zakupy w sobotę. Dzisiaj może jednak nie pójdziesz na tą siłownię. W weekend będzie więcej czasu to skoczysz. Najważniejsza przecież rodzina! W niedzielę siłownia czynna tylko do południa to może skoczysz jutro? Tak. Jutro będzie najlepszym rozwiązaniem. No to może jakieś piwko i pizzunia z mężem tak przy piątku? Zamówisz, niech ma chłopina. Ty tylko powąchasz. Nie będziesz jadła przecież pizzy na noc… tjaaa…
12. Jutro (sobota) upływa na szaleńczej gonitwie z czasem, cała rodzina sprząta, gania jak szalona. W niedzielę mają wpaść teściowie to może jakieś ciasto przydałoby się zrobić? Zapomniałaś podczas piątkowych zakupów o kilku gadżetach więc wyskakujesz na szybkie „dokupienie”. Cały czas jesteś nastawiona na dzisiejszy wycisk na siłowni. Będzie się działo! Ojjj będzie! Wracasz z zakupów, zjadasz obiad z rodziną nie przyznając się do pączka, którego na szybko zjadłaś w centrum handlowym bo nie miałaś czasu na śniadanie. Ale przecież będziesz dzisiaj wyciskać na siłowni! Karnet kupiony, buty kupione, strój kupiony. Żeby jeszcze tylko można było kupić figurę do tego stroju…
13. Kurcze… ta Twoja figura… no wstyd. Jak tu pokazać się pomiędzy tymi wszystkimi lachonami? Jak tu wystawić swoje opasłe udziska na ludzkie pośmiewisko. Może powinnaś najpierw podrasować się jakąś dietką… Dżizzzz, no nie możesz się w takim stanie pokazać na siłowni. Te wszystkie maszyny. Pewnie coś źle poustawiasz i instruktorzy będą się z Ciebie śmiali. Kurcze, może chociaż w tygodniu zaczniesz bo przecież dzisiaj sobota. Będzie masa ludzi. Nieee… sobota to kiepski dzień na siłownię.
14. Niedziela jak to niedziela. Dzień święty. Nie wolno się przemęczać. Trzeba przyjąć gości wystawnym obiadem i poprawić pysznym sernikiem z przepisu mamy. Niedziela się nie liczy. Zjedz sobie ten obiadek ze wszystkimi. Przecież w puree ziemniaczanym jest tylko pół kostki masła. Co to jest takie pół kostki masła na taki gar ziemniorów!
15. No i zjadłaś ten obiad… masujesz swój pulchny brzuszek i obiecujesz sobie, że to był ostatni raz. Od poniedziałku dieta i „skalpel”. Od poniedziałku jogging rano a wieczorem basen. Albo jogging w basenie. Albo rower! I rolki! Albo rower w rolkach na nogach! W końcu wyciągniesz z szafy karton z ciuchami sprzed ciąży. W końcu założysz te króciutkie dżinsy z panieńskich czasów. Od jutra będzie się działo! Od jutra…
PS. Wprowadziłam nową zasadę na blogu. Taką, która wyróżnia moje „dziewczyny od listów”. Tylko one dostają moje teksty przedpremierowo, jeszcze zanim zostaną opublikowane. Chcesz dołączyć do tego elitarnego grona? Klikaj TUTAJ i oczekuj na pierwszy list ode mnie :)
Już pisałam u Agi – ja wchodzę :) Tylko, że ja zawsze lubiłam ćwiczyć, więc nie jest trudno się zmotywować, gorzej z dietą, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? :)
Wchodzę w to…od jutra… ;)
Ja tez tak miałam aż pewnego dnia zamknęłam oczy żeby nie patrzeć na oczy kota ze szreka jakie robił mój mąż,zatkałam uszy żeby nie słyszeć ryku mojego młodszego syna i pobiegłam.Dobiegłam do skrzynki jakieś sto metrów i padłam…na pysk szorując fałdami o asfalt dotarłam do domu.Zaciętą jestem z natury więc udało się ,biegam trzy lata. Laseczki jest jedno ale…..piękne seksi kozaczki …? mogę zapomnieć tłuszcz zamienił się w mięsień i baj baj kozaczki.Trzymam kciuki i pozdrawiam
Smiechlam;)))))
Ja już w TO weszłam :) od poniedziałku do piątku robię skalpel. I staram się jeść regularnie. Dzisiaj sobie trochę pozwoliłam bo wiosna i przechodziłam obok Grycana ;) ale od jutra portfel zostaje w domu
Ja już ćwicze z Chodakowską od tygodnia, 5 treningow za mna plus dieta, i czuje sie rewelacyjnie jakaś lżejsza :p i o wieeeelee wiecej energii :) wiec DAMY rade dziewczyny! :p
Boże! Jakie to straszne bo prawdziwe! Świetnie piszesz, taki humor lubieee:-) czekam na więcej i więcej…:-)
pozdrawiam gorąco!
Ja weszłam w to wezwanie juz rok temu. Trwam w nim do dziś i jak tylko chcę poćwiczyć, to zawsze znajdę te 45 min. A jak jest czas to i do Skalpela czy innego Turbo dodaję 20km na rowerku, przed telewizorem. A jak baaardzo mi się nie chce, to chociaż rowerek zaliczam. I ważę mniej niz przed ciążą i wydałam fortunę na ciuchy w nowym mniejszym rozmiarze! Piękne są! Warto było! :))))
Zakupiłam rowerek. Chcę zacząć od tego. Daje to coś? :) codzienne pedalowanie? Oczywiście włączę po czasie dodatki i dietę typu mniej zrec i nie na noc:)
padam ze śmiechu!!!
turlam się po ziemi!!!
100% ril lajf!!! :D
a zdjęcie!!!!! bije wszystko na głowę!!! :D
o tototo właśnie o mnie…było :) od listopada weszłam w wyzwaniem i 8 kg na minusie :) ale moje pytanie brzmi – kim jest ta kobietka ze zdjęcia?? bo chyba to nie Ty?
Ja weszłam w TO :). Od poniedziałku do piątku robię skalpel. Staram się jeść regularnie i nie podjadać ;) dzisiaj sobie trochę odpuściłam bo wiosna i szłam obok Grycana ;) od jutra portfel zostaje w domu!
rozbawiłaś mnie tym zdjęciem! faktycznie to tak wygląda. Ja póki co na diecie karmiącej, ale potem z chęcią dołączę, albo wykorzystam wasze wskazówki :P
Padlam. Cholera, jakie to prawdziwe :) hahahha
Nie wytrzymam!! :)
zawsze tak było ze mną! Zawsze! Ale nie tym razem. Zawzielam sie strasznie. Trzeci miesiąc ćwiczę 4 razy w tygodniu i trening to świętość. Odwołałam tylko raz przez te 2 miesiące. Do tego dieta- nie co ja gadam, po co byc na diecie skoro mozna zmienić sposób żywienia. Weszło mi w nawyk jedzenie co 3 h, wszędzie chodzę z pudełkami i słoikiem ze słomką. Do tego Exilis, peelingi, balsamy ujędrniające. Zmasowany atak na słoninę. Polubiłam to! Cieszą mnie efekty! W testach wydolnościowych poprawa o 100%! A było naprawdę słabo. Za miesiąc mam plastykę brzucha. Jest straszny i nie chce sie wciągnąć. Przepuklina ogromna. A ja nie chce wyglądać dobrze jak na trójkę dzieci!!
Aż trudno mi się przyznać ale mam tak jak opisałas. W ten weekend idę na wesele chociaż gdyvw październiku szliśmy na wesele to kupiłam dwie sukienki z myślą o tym weekendzie i tym że tak mi się obie podobały że nie mogłam się zdecydować w której pójdę. A tu co … psikus w sobotę mierze sukienkę bo mąż mówi ze się chyba nie zmieszcze ja twardo że w niej jeszcze 3 cm zapasu i przecież nic nie przytyłam wiec o co ci chodzi – a tu co miał rację nawet na wciągniętym brzuchu nie dał rady mnie zasnąć śmiejąc się ze mnie że on wie że jest mnie więcej tu i tam ; ( ale po co miał mówić jeszcze bym się obraziła – ale bynajmniej miała bym czas zrzucić te 7 cm w tali a tak musiałam z językiem na brodzie latać dzisiaj po sklepach bo zamówiona przez internet sukienka jeszcze nie dotarła a ja nie mogę czekać do piątku w końcu sukienka była zamówiona we czwartek kurierem wiec nie wiem czego jej nie ma – dobrze że za pobraniem to bynajmniej nie będę stratna… codziennie się motywuje i z dnia na dzień odkładam i tak już od roku i z rozmiarem 36 juz się pozegnalam niestety. .. czas to zmienić nie lubię M-38 jakoś mniej przeraza zawsze przed ciążą miałam płaski brzuch a teraz prędkość do tego nie wrócę a jak się nie wezmę do roboty ti będzie gorzej więc dołączam się do udziału w walce o figurę od dzisiaj od teraz ….
Ajjjj a ja tak od stycznia „od jutra” zaczynam… Buuuuu
O taaaak u mnie jutro jest codziennie i tak w nieskończoność… Niestety…. I każda wymowka jest dobra by nie ćwiczyć. Każda… Oj słaba jestem… Ale może kiedyś się uda… Kiedyś … Z dieta było łatwiej…ale powodzenia dla wszystkich
Nie jesteś słaba, rodzina jest słaba, że Ci nie pomaga w tym postanowieniu, tylko se myślą, że kuchtę i sprzątaczkę za darmo mają.. Jak chcecie służącą, to się płaci moi drodzy, MAMA TO NIE SŁUŻĄCA:)
Ja też wchodzę! :) mam już buty do biegania, po pierwszym biegu stwierdziłam, że bieganie to nie moja bajka :) mam też karnet na fitness i siłownię, więc czas się wybrać ;) Powodzenia! :)
czad. uwielbiam takie antyporadniki :) ja ostatnio napisałam trochę w krzywym zwierciadle: JAK PRZYTYĆ NA WIOSNĘ http://makeonewish.pl/2015/04/01/jak-przytyc-na-wiosne/
ja juz od świąt na diecie ale zamiast na cwiczenia których nigdy nie lubialam to dwa razy w tyg masaż limfatyczny rollshaiper i sauna:) po 8 wizytach już widać efekty:) mimo wszystko jednak martwie się że zostanie mi skóra gdyż chce zrzucić 40 kilo… ale powoludku powoludku dam rade:)
100% ale dodam, że zanim przeczytałam zaczęłam ot tak, od środy, bo nagle motywacja mnie naszła. Mimo, że najpierw miałam kupić matę, ciężarki i masę różnych gadżetów. Ale udało się, zaczęłam ;)
No właśnie i tak to zazwyczaj jest! Od jutra trening, od jutra zmieniam dietę i życie! I co? I dupa blada!
Jak się nie zbiorę w sobie to nic z tego! Zdjęcie mega!!!!
My z mężem to biegamy już od 2 lat hehe :P :D jak to pisze to śmieje się sama do siebie ;) buty kupione do biegania ( dodam że tylko mój mąż kupił ) już się rozleciały a my ani razu nie biegaliśmy jeszcze. Czasu nie ma banalne i takie proste… chciałabym coś zmienić w swoim życiu, ale brak mi możliwości :( nie jestem gruba mam odpowiednią wagę ale trochę by można było zrzucić ale trudno to zrobić jak wiecznie się jest samym w domu z 3 letnim dzieckiem uwielbiającym towarzystwo :D to nie wymówka tylko fakt nawet nie możemy do kina z mężem wyjść jak ludzie bo nie ma nam kto za bardzo synka przypilnować :( Zazdroszczę wszystkim którzy mają czas na wszystko mimo małego dziecka w domu :) Pozdrawiam!
Ten opis tygodnia to cała ja… Niestety. Szkoda, że dopiero teraz przeczytałam o Waszym planie. Może tym razem by mi się udało z tą nadwagą „po ciąży”. Mój syn ma 3,5 roku. ;)
Akurat „jazda na szmacie” jest prawie tak dobra jak „skalpel” :PPP
;D jak opis pt Relacjana żywo Wielki Brat patrzy, życie moje odcinek jutro po raz enty :-D
No… od jutra w TO wchodzę :$
Czytałam i miałam wrażenie że ktoś czyta moje myśli, :) Pozdrawiam
Od jutra i od poniedziałku wtedy najczęściej „zaczyna się” ćwiczyć ;)
Mi na początku roku udało się zacząć ćwiczyć względnie regularnie, ale za długo to nie trwało, bo po „chwili” okazało się, że jestem w ciąży ;) ale jak tylko urodzę… i dojdę do siebie po ciąży…. to biorę się za siebie :P
To nie dla mnie. Tylko w tym roku 5 razy zabierałam się różne akcje: bikini, mama wraca do pracy, nowy rok nowa ja. eeeeee tam. po trzech dniach tracę zapał.
Nie wiem co mam powiedziec… Ze to smutne. Po cesarce decyzja cwiczen zostala odlozona na dluzsza chwile i jakos ta pozniej nie moglam soe zmotywowac. Az pewnego dnia po prostu bylo mi niewygodnie juz..polozylam sie na podlodze,walnelam skalpel. Przestalam jesc slodycze, czasem cos ugryze,ale czuje sie tak o niebo lepiej,ze szkoda mi to zaprzepascic.
Moj Maniek ma prawie 2 latka, ja wstaje o 6, szykuje sie, jedziemy do zlobka,mama do pracy. O 17:30jestem w domu,czesto gotuje ja,czasem partner. Po obiedzie kladziemy malego, o 20 robie skalpel. I prowadze jeszcze wlasna firme , pieke slodkosci :). Moj narzeczony tez pracuje full time, i do tego ma firme. Ale daje rade,jestem z siebie duma! W miesiac schudlam prawie 5 kg! I nie stosuje zadnej rygorystycznej diety. Motywacja jestes Ty- musisz zrozumiec,ze jestes tak samo wazna jak kazdy inny czlowiek! Powodzenia!
uśmiałam się do łez ponieważ jestem po ciąży :) mój synek ma 3 miesiące a ja mam do zrzucenia ok 20 kg :( byłam u dietetyka ale nie wypaliło zaczęłam ćwiczyć też nie wypaliło bo mój mąż zawsze ode mnie coś chce,jak zaczynam wćwiczyć i zawsze jest coć do zrobienia i jak zaczynam ćwiczyc to moj skarbek się budzi a to kupka a to jedzonko a to na raczki bo płacze a to siostra przyjdzie poplotkować no i czas zleci i ochota tez na Chodakowską.Zamiary sa w piwnicy stoi rowerek w domu jest steper ale czasu brak.
Kobiety właśnie zaczynanie od teraz nie od jutra procentuje. Ja zrzuciłam po ciąży 20 kilka kg bo po prosztu wyszłam wkońcu z domu i poszłam biegać i pożegnałam się ze słodyczami. Jadłam co 4h małe posiłki i RUSZAŁAM SIĘ- to podstawa;) można! Powodzenia :)
Uśmiałam się jak zwykle :) Super dobrze wiem jak się zaczyna „od jutra” :) „Naprawdę” zaczęłam dwa miesiące temu. Ćwiczenia i dieta. Chodakowska była długo na piedestale. Teraz Healthy Plann by Ann :)) Ona ma super ćwiczenia i świetne przepisy. Czasem nawet niekonwencjonalne jak np. pędy zielonego jęczmienia. I faktycznie wszystko razem daje rade.
Dziewczyny, jest dobry moment, żeby ruszyć się z domu. Spacery z maluchami, zabawa na placu zabaw i pójdzie :) Też słyszałam od kumpeli o tym jęczmieniu. Pogłebię temat :)
Wiele razy podchodziłam do odchudzania, aż ktoś szczerze mi powiedział „albo naprawdę chcesz schudnąć albo ciągle będziesz zazdrościć innym i nic nie robić”. Postanowiłam w końcu wziąć sie za siebie. Od miesiąca ćwiczę, zdrowo się odżywiam, a żeby szło mi łatwiej wspomagam się zielonym jęczmieniem z https://greenbarleyslim.pl/ Ani razu nie miałam chwili zwątpienia w moje odchudzanie, czy tzw. kryzysów. Obecnie mam 4,5 kg mniej i zostało jeszcze 10kg.
w 100 % o mnie napisane ale zamierzam ćwiczyć z chodakowską ten skalpel i chce dać rade chce a nie chciałabym
Jakby Ktoś napisał moją historię ;)
świetnie ujęte :)
Nie trzeba Chodakowskiej i innych treningów. Wystarczą prace domowe, spacery z dziećmi i nż. Stosując to schudłam 4kg w ciągu miesiąca, nie zmieniając praktycznie stylu życia. Zmieniłam tylko ilość jedzenia na posiłek ;)
Wszystko super tylko po co tyle pracować? :) wiem że w tych czasach kredyty itp. Ale ten czas bardzo szybko ucieka, jak się pracuje aż tyle. Ja od 20 do 27 lat nie wiem gdzie mi ten czas uciekł bo żyłam tylko pracą. Teraz siedzę w domu z dzieckiem, mąż tylko pracuje Ale czas się zatrzymał! Wolę żyć skromniej ale żyć :) nie chce się wymadrzac, nie mam kredytu Ale radzę to przemyśleć :-) pozdrawiam i gratuluję schudniecia
Nie chcę nikogo straszyć, ale taka Pani niepracująca i zależna od męża powinna uważać. Jak za bardzo utyje, to mąż może sobie znaleźć młodszą i szczuplejszą i zostawić ją. Jeżeli ta Pani ma pracę, to pół biedy, gorzej, jeśli mąż odejdzie i nie będzie płacił alimentów. Ja tam mogę sobie przytyć, bo utrzymuję się sam i za kilka dodatkowych kilogramów nie zwolnią mnie z pracy.
Dobre, dobre… :):):) znam ten ból…. To jakby trochę i o mnie:)
Jakbym czytała swoją historię :) szkoda,ze te kilogramy sprzed ciąży nie spadaja tak szybko jak szybko rosły w ciąży :)
Świetnie napisane! Gratuluję ;) Ja nie mam problemów z wagą ale zaczęłam ćwiczyć aby mieć ładniejszy brzuszek, taki no wiecie „wyrzeźbiony”. Jestem mamą trzech rozrabiaków: 7 lat, 6 lat i 2 latka. Mam 165 cm i ważę 55 kg. Ale ze znalezieniem motywacji jest faktycznie ciężko. Znam doskonale to „od jutra”. Jestem miłośnikiem słodyczy, mięsa i do tej pory totalne ZERO sportu. A latka lecą. Zaczęłam ćwiczyć i pomimo początkowego zniechęcenia (bo ciężko, nie dam rady itp) staram się w wolnej chwili (a jest ich mało) ćwiczyć. W końcu robię coś dla siebie i nawet jak od tych 3 miesięcy nie widzę mega spektakularnych efektów (jestem perfekcjonistką niestety) to przecież mogło być gorzej. Pracuję teraz nad zmianami w naszej diecie – więcej warzyw!!! Pozdrawiam autorkę bloga i wszystkie czytające Panie :)
Boże to jest tekst o MNIE!!!! ;(
:D MEGA! ale się naśmiałam!
Jakież to prawdziwe.. ;)
Kurcze jak fajnie byloby zaczac. Od teraz w dodatku. Ja zaczynam tak od dwoch lat, schudlam z przeciążenia psychicznego! Jestem chudsza niz bylam, nie wygladam jak matka a skóra wisi… Yrzeba ja wycwiczyc. Albo pojsc na liposukcje ultradzwiekowa… Moze pojdzie szybciej a cwiczyc będę jak dziecko podrosnie. Taa. Pozdrawiammm super sie opisałas:*
Aaaaaaa, Boski wpis! I jaki prawdziwy. :D Dziękuję za dobrą zabawę. Niestety cała prawda. :D
Gdybym tak miała to już bym nie żyła nieprzesadzajcie trudno jest się zebrać w sobie owszem. Ale trochę silnej woli a nie tłumaczenie każdego złego kroku w życiu. Litości jak bym próbowała wszystko co gotuje była bym słoniem. A jestem kobietą w ciazy która przytyla 7 kg a jestem 35 tyg ciazy a nie tak jak inne Panie 30kg bo trzeba jeść za dwóch jasne kto wam takich bzdur nagadał. A później dojadanie po dziecku i tłumaczenia nie mogę schudnąć nie dziwne żal.
Żenujący i niesmaczny tekst doszłam do 7 pkt. Dziewczyny na miłość boska przestańcie robić z siebie praczki sprzątaczki kucharki niańki …
Życie kochana – Życie! Ale jest jedno wyjście – zostać zgorzkniałą starą panną z kotami i kołtunami sierści w dorobku.Nasze życie, nasz wybór ????
to ja już wolę tę starą panną być, niż służącą niedocenianą, ale…w zamian za to, nie jestem ani jedna ani druga, lecz NIEZALEŻNA KOBIETA Z DZIEĆMI O DZIWO:) bo powiedziałam nie, kiedy trzeba było,… ok, może nie mam za dużo przyjaciół przez to, bo moje przyjaciółki zazdrościły wtedy, ale jaki smak wolności
Obiad pierwsze danie + ciasto,co by sie nie zmarnowalo + fitness od…przyszlego tygodnia! Szal:)!
Ale sie uśmiałam :) jakbym siebie widziała. Tekst świetnie napisany.
Dziewczyny, Nie zaczynajcie od intensywnych ćwiczeń. Zacznijcie od diety. Dieta jest najważniejsza. Nie da rady od razu odstawić jedzenia i intensywnie uprawiać sportu. To za dużo na początek. Zrzucicie 8-10 kilo i zacznijcie ćwieczenia. Uda się.
Kochana…. jak bym czytała o sobie :) 100% prawdy !! i to wieczne stwierdzenie „od jutra zaczynam” :D … ” od jutra to już na pewno” … itd. bardzo lubię czytać Twoje wpisy, na luzie z nutą humoru:) Ja się zebrałam i poszłam do dietetyka, szkoda było tych wydanych pieniędzy i jak zaczęłam tak -8kg :) Walczę dalej! Pozdrawiam serdecznie! :)
Nie otwiera mi sie link :(
A poza tym…smutna piateczka ! :p
Wg mnie jesli ktos chce to znajdzie sposob. Jestem mama trojki malych cudownych dziewczynek (4,5 roku, 3 lata, 18 miesiecy) i znajduje czas na wszystko co chce. Cwicze kiedy najmlodsza idzie spac kolo 11. Zakupy robie online, wiec nie musze jezdzic i biegac miedzy polkami sklepowymi, a potem pakowac w torby i wracac z tobolami do domu, obiad, a czesto i trzy obiady robie w godzinke, albo przygotowuje wieczorem na nastepny dzien. Jem regularnie 5 zdrowych posilkow co 3-4h i dzieki temu nie tyje, a wrecz przeciwnie bo chudne. Wieczorem razem z mezem kapiemy, karmimy i kladziemy spac dziewczynki. Kiedy maz oilnuje az dzieci zasna ja juz moge zaczac kolejny trening. A mieszkanie sprzatam na raty tzn dzis lazienka, toaleta i kuchnia, jutro pokoje i przedpokoje, kolejny dzien pranie i prasowanie i dzieki temu nie rzucam sie na wszystko na raz i mam wiecej czasu na inne rzeczy. Dzieki temu, ze moj maz bez problemu radzi sobie z opieka nad trojka dzieci, ja moge spokojnie wyskoczyc na solarium czy zakupy ciuszkow np. Wszystko jest kwestia checi, podejscia, dobrej organizacji, wsparcia malzonka. Jak to mowia „kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu”. U mnie sie to sprawdzilo w 100%. Pozdrawiam i zycze powodzenia.
Tekst dokładnie o mnie! codziennie sobie obiecuję, że od jutra…jutra…jutra… i nic. Cholera, trzeba się wkońcu wziąć za siebie! Dzięki :-)
Ta pani ze zdjęcia to Ty?☺
Tez tak mam :-)
Jakbym o sobie czytała! Ale walczę ze sobą i chcę podjąć to wyzwanie! Przede wszystkim dla siebie ;)
Kim jesteś i co robisz w mojej głowie?
ja mam znajomą koleżankę; która od lat biega długie dystanse; pilnuje diety takiej od Herba Life i dietetyczki i schudnąć do normalnej wagi nigdy nie potrafi … a więc po co jej to i co z nią?hi
Ja obiecywałam sobie, że we wrześniu wrócę na basen. Zaczął się wrzesień, a basen nie. No to po wakacjach. Dzisiaj rano powinnam być na basenie. Ale coś poszło nie tak. Pewnie przez pogodę. Zacznę w środę (no bo ma być 3x w tygodniu, to wtorek tak ani przypiął ani przyłatał. Powodzenia :)
o matko… JAKIE TO PRAWDZIWE!!! od jakiegoś roku tak mam albo i dwóch… jutro zacznę… zamiast schudnąć … przytyłam ;(( i ciągle myślę że w końcu się za siebie wezmę… jutrooooooo
Ja pod koniec roku 2015 stając na wadze doszłam do punktu krytyczny. Fatalnie się czułam we własnym ciele i postanowiłam od nowego roku schudnąć. Słowa dotrzymałam, jedynie co mi nie wyszło, że moje postanowienie noworoczne rozpoczęłam nie od początku stycznia, a od początku lutego. Dzisiaj mamy wrzesień, a ja mam 32kg mniej!!! Jest to mój ogromny sukces, jestem z siebie na prawdę bardzo dumna!! Założenie miałam, aby schudnąć do rozmiaru M/L, wyszło mi z tego przypadkiem S/M ;) ale myśle, że z takim skutkiem ubocznym da się żyć. Trzeci miesiąc regularnie ćwiczę w domu. Nie na siłowni, nie na fitnesie, nie biegam bo nie lubię. Przy tak sporej utracie wagi przychodzi taki moment, że się samemu widzi, że bez ćwiczeń się nie obejdzie – trzeba się trochę poujędrniać. Także uważam, że wystarczy trochę samozaparcia i samomotywacji do działania, a końcu robimy to tylko dla siebie, dla własnego zadowolenia i własnego zdrowia. Dieta to nic strasznego tak na prawdę, wystarczy mieć w lodówce odpowiednie produkty, a posiłki przygotowywać z wagą kuchenną (ja korzystam z diety 1400kcal) – idzie się spokojnie do tego przyzwyczaić. Na ćwiczenia jak ktoś bardzo chce to zawsze znajdzie te 30 minut dziennie tylko dla siebie. Od ćwiczeń i widocznych rezultatów dostaje się pozytywnego kopniaka dobrej energii do dalszego działania. Ponieważ jestem mega miłośnikiem słodyczy, że tak powiem nagradzałam się dwa-trzy razy w tygodniu podczas wizyty w sklepie ulubionym batonikiem czy wafelkiem. Ale nie była to już cała tabliczka czekolady czy całe opakowanie ciastek czy też chipsów co wcześniej nie ukrywam mi się zdarzało nie rzadko. Także Kobietki drogie nie ma na co czekać i nie ma co odkładać! Same decydujemy o swoim wyglądzie i samopoczuciu!
Jak komuś zalezy na zdrowiu to jutro zamieni w dzisiaj:)
Trafiłam na Twój stary wpis? To o mnie? Tylko mój mały nie krzyczy jeszcze mamo. :)
Jakie stereotypowe, kobiety nie wszystkie czekają na męża z obiadem, bo też pracują i nawet jak nie, mają takie samo prawo do zajmowania się sobą… Wyrzuty sumienia? OBOWIĄZEK OPIEKI NIE JEST TYLKO MATKI, TATUSIOWIE SĄ TAK SAMO PRAWNIE ZOBOWIĄZANI… OK, NIE CHCE, NO PROBLEM, alimenciory się należą, i to duże.. Trzeba o siebie walczyć i tylko zjednoczeni możemy
Jakbym czytała o sobie :) GENIALNE. Tylko, że ja przestałam się łudzić, że schudnę. I tak szczerze… mam to gdzieś. Mam cudowne dzieciaki (razy dwa) i męża. Każdą wolną chwilę poświęcam im. I to wcale nie znaczy, że jestem gorsza, że nie myślę o sobie itp. Właśnie, że myślę. Myślę wtedy, gdy pękam z dumy na kolejnym koncercie mojej córki, myślę, gdy mój syn przyniesie kolejne wyróżnienie z konkursu naukowego, myślę, gdy mój mąż kolejny raz wciągnie mnie w ciągu dnia do łazienki na szybki seks i powie, że pomimo mojego 46 rozmiaru jestem od 15 lat najseksowniejszą kobietą na świecie. Wolę zawieźć moje dzieci na zajęcia, które rozwijają ich pasje i zainteresowania, niż iść na siłownię. Czy to znaczy, że jestem zła. Nie wydaje mi się. Ja mam tylko trzy powody, dla których nigdy nie schudnę. I jestem z tego dumna.