Mój plan na resztę życia

Mój plan na resztę życia

Uwielbiam planować. Bez planu A, planu B i planu C czuję, że nie panuję nad swoim życiem. Zanim skończę 30 lat miałam urodzić minimum dwójkę dzieci i znaleźć swój sposób na życie, swój wymarzony zawód, swoje JA. Zanim skończę 40 lat miałam się przeprowadzić do wymarzonego domu, który będzie moim miejscem na ziemi. Zanim skończę 50 lat miałam zobaczyć Tadź Mahal, Wieżę Eiffela, Biały Dom i … krokusy w Dolinie Chochołowskiej :)

Sposób na życie

Znalazłam go przed 30. Dom też. Biały Dom też już było mi dane zobaczyć tylko jakoś do tych krokusów nie mam szczęścia :) Jedno dziecko na koncie już jest a jeśli dalej będzie nam szło tak pod górę z kolejnym wdrożymy plan B i… zaadoptujemy.

W życiu nie chodzi oczywiście o to, żeby realizować punkt po punkcie założenia z jakiejś złotej listy, która ma przynieść nam szczęście. Ale fajnie jest cieszyć się z tego, że coś o czym marzymy od jakiegoś czasu staje się rzeczywistością. Nasze patrzenie na świat z wiekiem się zmienia. Jeszcze w gimnazjum byłam przekonana, że chcę być nauczycielką. Ha! W pewnym momencie mojego życia rozważałam nawet zakon :) Ale ostatecznie stwierdziłam, że zakonnice mają nudne życie a modlić mogę się zawsze i odpuściłam. Ciesz się! Jako zakonnica raczej bloga parentingowego nie mogłabym prowadzić ;)

Większość z kamieni milowych planu mojego życia już odhaczyłam. Za rok skończę magiczne 30 lat… To planowane pół mojego życia bo swego czasu uznałam, że w wieku 60 lat polecę w kosmos i… już nie wrócę. Na szczęście to marzenie też zweryfikowało życie a właściwie to miłość do Maćka i Matiego, dla których (i z którymi) chciałabym żyć jak najdłużej.

Teraz mam jeszcze Ciebie i kilkadziesiąt tysięcy innych dziewczyn, których nie mam serca porzucać dla „jakiegoś kosmosu” więc nie martw się. Będę blogowała do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nie jestem tylko pewna, czy na bank z Polski… (cały czas chodzi nam po głowie wyprowadzka w cieplejszą część Europy).

Jak Ty to robisz?

Często dostaję maile z m pytaniem – jak Ty to robisz, że utrzymujesz się z bloga? Jak Ty to zrobiłaś, że masz dom pod Warszawą a ja nadal wynajmuję mieszkanie? Jak Ty to dziewczyno robisz, że czerpiesz z tego życia garściami? Chcąc odpowiedzieć na te pytania musiałam nieźle przeanalizować swoją osobę i postępowanie. I wiesz co? Odpowiedź jest MEGA PROSTA. Ja się po prostu nie boję życia… Bo ja zawsze mam plan. Elastyczny, ruchomy, zmienny… ale planując, muszę wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności.

Muszę mieć świadomość tego, że nie zawsze będę miała siłę do pracy a moje piękne państwo może się na mnie wypiąć tak jak to robi teraz na emerytów i powiedzieć… „Słuchaj Malwina no… mało u nas się rodzi dzieci, państwo jest zadłużone, nie mamy kasy, żeby Ci co miesiąc wypłacać kieszonkowe. Idź być starą gdzie indziej”. Muszę mieć świadomość tego, że mogę zachorować. Jak każdy inny człowiek. Rak nie wybiera, cukrzyca, miażdżyca, wypadek samochodowy… To brzmi strasznie, ale to się dzieje. Biorę to pod uwagę i staram się mieć na to plan. Wyjście awaryjne, taką ochronę jutra. Dzięki temu nie paraliżuje mnie strach o przyszłość. Mogę się spokojnie zająć teraźniejszością. A im efektywniej zajmę się teraźniejszością, tym lepsze rokowania na przyszłość. Proste jak konstrukcja cepa.

Starości nie trzeba się bać.

Przeczytałam ostatnio fajny raport na temat podejścia Polaków do emerytury (tutaj) i okazuje się, że większość z nas ma dokładnie to samo wyobrażenie na jej temat. Z jednej strony, wyobrażamy sobie emeryturę jako czas relaksu, zasłużonego odpoczynku, spokojnej starości, z drugiej jednak strony, pamiętamy o tym, że może być różnie. Że możemy nie mieć z czego utrzymywać poziomu życia, który prowadzimy teraz, albo zacznie nam szwankować zdrowie. 

I to mi się podoba! Bo głowę powinno się trzymać na karku a nie w piasku.

Ostatnio pisałam Ci o naszym sposobie na spokojny sen pomimo świadomości wiszącego nad nami kredytu przez najbliższe 30 lat. Dzisiaj nawiązuję do tego samego produktu – więcej tutaj, ponieważ on dba również o naszą spokojną starość. My z Maćkiem postanowiliśmy, że nie spędzimy naszej starości wegetując i narzekając na nieudolność naszego systemu emerytalnego. On nieudolny był, jest i będzie i to jest jedna z tych rzeczy, których nie zmienimy. Trzeba się nauczyć z tym żyć i znaleźć jakiś sposób na to, żeby to ryzyko zniwelować. Właśnie dla spokoju ducha. Mamy swoje konta emerytalne. Mamy plan oszczędnościowy. Mamy ubezpieczenie na życie.  Wszystko w jednym. W zależności od zmiany planu na życie, zmieniamy założenia naszego ubezpieczenia.

Starości nie trzeba się bać. O starości trzeba pomyśleć raz a dobrze żeby czuć, że mamy jakikolwiek wpływ na nią i… zająć się teraźniejszością. Bez lęku, bez obaw za to z wielką nadzieją na to, że jest na co czekać.

Wpis powstał we współpracy z naszym ubezpieczycielem – Nationale Nederlanden.