Nie wiem co by ze mną było gdyby nie Baba Iwąka. Na pewno nie wróciłabym do pracy. Na pewno! W dzisiejszych czasach trudno jest powierzyć swoje dziecko byle kobiecie z ulicy. I niech ma referencje, niech ma złote puchary za poprzednich wychowanków… chcąc nie chcąc zaufanie mam ograniczone.
Trudno znaleźć dobrą opiekunkę do dziecka…
Staram się nie poddawać medialnym przekazom, które co i rusz wynajdują jakieś „perełki” w stylu dzieci przywiązywanych do krzeseł w przedszkolu. Wiem, że część z nich jest sztucznie napompowana tylko po to żeby nas zszokować i odwrócić uwagę od tego co rzeczywiście dzieje się w naszym Państwie, ale tutaj niestety przegrywam. Boję się o moje dziecko. Codziennie coraz bardziej. Więc całe moje wielkie szczęście, że Baba Iwąka nie jest tą siedemdziesięcioletnią babcią, której 3-latek ucieka na mróz.
…ale jeszcze trudniej znaleźć dobre dziecko.
Jak to powiedział Andrzej Mleczko w kultowym „Chłopaki nie płaczą”: „Trudno znaleźć dobrą opiekunkę do dziecka, ale jeszcze trudniej znaleźć dobre dziecko.” Więc jak już uda Ci się załatwić sprawę opieki nad Twoim dzieckiem nie luzuj się zbytnio, bo jeszcze pozostaje Ci kwestia kreatywności Twojego potomka. I tu z pomocą znów przychodzą stare poczciwe media, w których aż roi się od wypadków spowodowanych przez same dzieci. Wystarczy, że zamknę oczy i już widzę mojego Pączka siedzącego na parapecie, skaczącego z mebli albo gramolącego się do piekarnika. I pomimo tego, że to dziecko jest nadzwyczaj grzeczne, wyobraźnia podpowiada mi zawsze jakieś sceny grozy.
Wielki Brat patrzy
Kiedy więc dostałam propozycję przetestowania kamerki D-Link EyeOn Baby nie zastanawiałam się nawet sekundy. Traf chciał, że kilka dni wcześniej rozmawialiśmy z Maćkiem o tym, że monitoring domu w dzisiejszych czasach to podstawa a oprócz tego, dobrze „mieć oko” na malucha, kiedy bawi się sam w pokoju a my jesteśmy w innym pomieszczeniu. To takie proste, wygodne rozwiązanie. Robisz sobie spokojnie obiad w kuchni i co jakiś czas jednym zerknięciem oceniasz sytuację w sąsiednim pokoju. No właśnie, ale zerknięciem na co?
Przyznaję się bez bicia, marna ze mnie Geek Mama. Byłam pewna, że taki monitoring składa się z kamerki i jakiegoś monitorka, który musisz ze sobą wszędzie nosić, a dodatkowo to „wszędzie” kończy się na jakieś odległości. Nic bardziej mylnego! Wiesz co może być tym monitorkiem? Zwykły smartfon! A co lepsze, wcale nie musisz mieć Internetu bo możesz połączyć się bezpośrednio z kamerką za pomocą sieci utworzonej przez nią. Obraz jest płynny, dźwięk spasowany, a łączność stała. Czego chcieć więcej?
„Patrzę się w ekran i ciągle mi mało…” ;)
Ano można chcieć jeszcze więcej, bo kamerka widzi w ciemności, ma czujnik temperatury, ruchu i płaczu ale najlepsze zostawiłam sobie na koniec. Wyobraź sobie, że z tej kamerki możesz puszczać zdalnie melodyjki albo mówić do dziecka! Posadziliśmy Bakusiątko na łóżku, kamerkę ustawiliśmy w zasięgu jego wzroku a Maciek poszedł do drugiego pokoju. Wyobraź sobie, że kiedy zaczął mówić do Matiego (opóźnienie jakieś 2 sekundy) żeby mu pomachał, Pączek zaczął machać do kamerki :) A jak się zapytałam „Gdzie jest tatuś?” pokazał w kierunku kamerki a więc głos też bez problemu rozpoznał.
Ja wiem, ja wiem… Jaram się tą kamerką jak Rzym za Nerona, ale tu wychodzi moje zacofanie po prostu. Przyznaję się bez bicia, że pojęcia nie miałam, że mogę z kamerki puszczać zdalnie piosenki albo bez połączenia z Internetem rozmawiać z dzieckiem za pomocą innego urządzenia niż telefon.
Z resztą nie tylko ja się jaram… świnka, zając, krówka i owieczka też… cała nasza zwierzyna aż się zebrała dookoła kamerki jak DJ Tata zaczął puszczać piosenki na kamerce! Weź to później zagoń do zagrody! Miałam nie lada PROBLEM. Musiałam użyć podstępu, żeby zwabić je z powrotem!
Chcesz dostać taką kamerkę?
D-Link EyeOn Baby do najtańszych nie należy. Pisiąt złotych… razy 10. Ale czasem jest za darmo. Np. teraz. Bo niniejszym ogłaszam konkurs, w którym do wygrania jest identyczna kamerka jak ta, którą testowaliśmy my i rodzinka Buubków. No właśnie… rodzinka Buubków. Znasz ją? Jeśli nie, to najwyższa pora bo właśnie dzięki niej możesz tą kamerkę wygrać. Wystarczy, że przeczytasz wpis Agi o tej samej kamerce i odpowiesz na poniższe pytanie. Najbardziej kreatywna odpowiedź wygrywa kamerkę! :)
Jak myślisz, jak Sharky i Daisy zareagowały na żart Buubkowego Taty?
Wróć do mnie na bloga i odpowiedź umieść w komentarzu pod tym wpisem.
A jeśli nie masz pomysłu na zakończenie tej historii mam dla Ciebie inną możliwość:
Powiedz mi jak wykorzystasz kamerkę jeśli uda Ci się ją wygrać? (kreatywność rządzi :))
A jeśli chcesz podwoić swoje szanse na wygraną, albo po prostu wygrać dwie kamerki odpowiedz jeszcze na pytanie konkursowe u Agi. No a jak udostępnisz ten wpis na FB to już w ogóle mocarz z Ciebie! Podniesiesz swoje szanse na wygraną razy milion :)
Konkurs trwa do 7 kwietnia, godz. 23:59.
Wyniki podamy z Agą równocześnie 9 kwietnia, pod naszymi wpisami.
POWODZENIA!!!
Układanka Farma – tutaj
Gra Dzień i Noc – tutaj
Kamerka – tutaj
Koc – tutaj
Poducha Lew Leon- tutaj
Wyniki konkursu:
Jest mi niesamowicie przykro, że mam tylko jedną kamerkę do podarowania. Niesamowicie smutno, że tyle Waszej kreatywności pozostanie bez nagród. Zawsze walczę o dodatkowe miejsca. Udało mi się przy konkursie z Lego, przy konkursie z Lovi, z Prenalenem, z Blubo… ale tym razem kamerka jest tak wartościowym prezentem, że nie jestem w stanie dać Wam drugiej bo groziłoby mi bankructwo :(
Wybaczcie więc i śmiało walczcie w kolejnych konkursach!
A tymczasem, naszą wielką wygraną jeeeeeest Iga87!!!
Iga87, czekam na Twojego maila przez 7 dni. Po 7 dniach na Twoje miejsce wskakuje kolejna osoba. Hurry up! :)
ha!
wiem wiem wiem :)
myślę, że Sharki zaczął dziwnie sapać, jakby dostał zadyszki, jakby się „zapowietrzył”! :) i biegał i ruszał swoim mikroogonkiem! :) a Daisy? hmmm… zaczęła gryźć dla Sharkiego za ucho, za jego sarenkowe nogi :) później poszła pogryźć „groszkowe jedzenie” i położyła się na legowisku. Przyszedł do niej Sharki a ona lizała go po uchu do różowego koloru (jak to przykładne małżeństwo ;) )
Jak napisała Bubkowa Mama ,,Ich miny? Bezcenne!” Musiały być w niemałym szoku, jak nagle z wielkie oko na białej ścianie do nich przemówiło. Ale cóż, technika, techniką a psy i tak swoje ;)
Myślę że Sharks i Daisy były bardzo zdziwione głosem z nikąd i tym ze mino ze zostały same i mogły pobuszowac to niestety Buubkowy Tata jak nigdy dotąd czuwał a go nie było.I na pewno szukały gdzie On jest ☺
Kiedy podczas zabawy Sharky i Daisy uslyszaly glosy swoich kochanych wlascicieli poszczekujac radosnie pobiegly do drzwi aby ich powitac, czekaja czekaja czekaja…i nikt nie otwiera..pomyslaly „achh chyba nam sie cos przeslyszalo” i wrocily do zabawy,pozostawily pod drzwiami efekt swojej radosci: żołtą kaluze ktora potem musial zmywac tata :D bo to przeciez on wpadl na ten uroczy zart :)
Hm…ja myślę, że od tamtej pory miejsce pod kamerką stało się ich ulubionym. Bo co innego może załagodzić poczucie tęsknoty jak nie głos ukochanej rodzinki :) Już widzę to siedzenie godzinami przy kamerce i zerkanie z ciekawością, kiedy Oni znowu się odezwą ;) Ewentualnie na początku może zdarzyć się tak, że psiaki przeszukają cały dom w poszukiwaniu Buubków, a potem spoczną z powrotem w nowym ulubionym miejscu ;)
Ojjjjj coś czuję, że psiaki nie znajdując pana w magicznej kuli, zabawiły się i kamerka posłużyła jako piłka:)
Pewnie pomyśleli „znowu kupili jakieś ustronstwo i pobawić się nie można w spokoju „..
Sharky i Daisy słysząc głos Buubkowego Taty oszalały z radości. Biegały po pokoju, szukając go. Po czym znalazły jego kapcie ;D. Sharky uwielbiając zapach swojego Pana zaczął je milimetr po milimetrze l i z a ć. Robił to tak pieczołowicie, soczyście mlaszcząc przy tym. Tak je wymiutkał, aż zrobiła się DZIURA…! Daisy nie wiele myśląc kucnęła i zrobiła na nie s i k u :P Nie mogła się wyłamać, jak psocić to razem. Musi trzymać z Sharkym sztamę.
Pieski zdziwione miny miały gdy gdy głos z kamery usłyszal wszak to ich Pan przemawiał lecz gdzie się skrył? Tak narozrabiał? Ogonki do góry te pieski wznosiły z radości szalone tańce ostawiły. To oko mówi? Się zadziwiły i na swoje miejsca czym prędzej wróciły
Pieski po usłyszeniu Bubkowego Taty, zlokalizowany kamerkę i usiadly na dupkach i wyły do kamerki licząc na kolejny odzew
Psiaki spojrzały po sobie, uśmiechnęły się porozumiewawczo, po czym grzecznie i posłusznie przestały szczekać i rozrabiać. Jednak to były tylko pozory… Psy uknuły plan. „Nas jest dwoje, oko jedno” – pomyślały i wnet przystąpiły do działania…. „Ty zajdź ją od tyłu, a ja będę żywą przynętą z przodu” – powiedziała (po psiemu oczywiście) Daisy. I jak zaplanowały tak zrobiły Sharky z tyłu, Daisy z przodu zgrywając grzecznego pieska a potem hyc i strąciły kamerkę, nakryły kocykiem i z zadowoleniem powróciły do „umilania” czasu sąsiadom :)
No jak to jak? Przecie Daisy i Sharky pobiegły do drzwi i piszczały jeszcze głośniej co by sąsiadom się nie nudziło ;) A tak serio to sama chciałabym widzieć te zabójcze miny… toż to na pewno zębule na wierzchu jęzory wywieszone i głową kręciły co by znaleźć Pana swego… Widok godny Oskara…
Pozdrowienia dla psiaków.
Myślę, że psiaki po wielkim szoku i bezcennych minach postanowiły zrobić coś specjalnie dla publiczności i Sharky stanął na tylnich łapkach zawył radośnie i Daisy dołączyła do niego, przytuliły się do siebie i zatańczyły walca XD a potem ładnie się ukłoniły, pomerdały ogonami i zaczęły wyszczekiwać ulubione nuty. Na sam koniec wyszczerzyły zębiska w ogromnych uśmiechach.
Sharky i Daisy to nie głupie psy! I jeszcze maja podwójną moc! Bo jest ich dwoje! Przy pierwszych słowach bubkowego taty, skuliły ogony i schowały się pod stół, bo któż to do nich przemawia z tego małego oka! Ale zaraz głos rozpoznały i same zażartować z rodzinki bubków chciały, więc posłuszne, ciche psiaki udawały, ale gdy tylko sieć została rozłączona z tą podwójną siła szczekać, piszczeć i warczeć zaczęły aby przypadkiem sąsiedzi nie zapomnieli, że w bliźniaku obok oprócz super kamery psy obronne mają!
Psiaki z przerażenia i zdziwienia zaczęły miauczeć ;-)
Sharkyi Daisy tylko pokręciły swoimi łepkami ze zdziwienia :) bo co za ustrojstwo mówi głosem naszego Buubkowego Taty…
Reakcja niezastąpiona niczym-„bezcenna”
Sharky i Daisy słysząc głos swojego Pana w kamerce, zszokowane tym faktem i przejęte tą dziwną sytuacją stały oszołomione, podkuliły ogony i już ani razu nie zaszczekały, wpatrując się w „oko cyklopa” i myśląc czy to one zwariowały czy Buubkowy Tata. Nigdy nie były takie grzeczne. Smutno wpatrzone w „Buubkowego Tatę” w kamerce czekały na dalsze rozkazy…. czekając, aż zły sen się skończy i zobaczą swoich kochanych właścicieli. Trochę techniki i …pies się też gubi.
Sharki i Daisy były zachwycone dowcipem taty, nie mogły przestać o nim rozmawiać w swoim psim języku :) nie mogły się doczekać, aż „przekażą” go dalej podczas następnego spaceru!
Szczekały i ucichły. Jak to tak, zaburzać psią, niezaburzoną prywatność? Musiały się zastanowić dwa razy, bo co to za podglądanie…
Teraz już nie będzie tak jak dawniej, żadnych dzikich imprez i zapraszania znajomych. Technika idzie do przodu, na złość psom. ;)
Sharki i Dejzi, gdy usłyszały głos z kamerki, od razu zadzwoniły do Guci (ich jedynej córki), która za kawałek parówki oddałaby pół życia:
– Słuchaj Gucia, mamy wolną chatę! Robert i Aga mówią do nas z jakiejś małej kamerki, znaczy, że są gdzieś daleko! Mamy jeszcze kilka godzin, by przejąć lodówkę! Wsiadaj do auta z Żudit i wpadajcie! – ekscytowały się pinczerki.
– Ej tato, ale skąd mogę wiedzieć, czy aby na pewno w lodówce u Bubusiów będą dla mnie paróweczki? – martwiła się Gucia.
– Twoja mama, Dejzi już to sprawdziła – połknęła ich tyle, że z brzucha zrobiła jej się beczułka. Ale nie martw się Gucia, zostawiła też dwie dla ciebie. Właśnie znów słyszymy głosy z kamerki: „Dajzi, dziczku miniaturowy, widzimy cię, nie jedz tyle!” – opowiadał córce Szarki
– Przekonałeś mnie! Jadę! Prędko, zanim mamuśka zje całą lodówkę! – zdecydowała Gucia.
Żudit posłusznie przywiozła waćpannę pod dom Bubusiów. Imprezka przy paróweczkach trwała do zmroku, Gucia zdążyła odjechać jeszcze przed powrotem Bubusiów do domu. A Szarkusie? Przy ludziach zachowywały się, jak gdyby nigdy nic.
Myślę, że do teraz nie wiedzą co się działo :) Pewnie cały czas „dyskutują” o minionych wydarzeniach :) Sądzę, że zrobiły miny „kota ze Shreka” ;) Miały nadzieję, że skoro chata wolna to można poszaleć, a tu psikus! Błagalne miny mówiące: „Bawimy się grzecznie i cichutko” :)
Psiaki same w domu świetnie się bawiły,
lecz gdy usłyszały głos z nikąd nieco się zdziwiły…
Zaczęły węszyć, sprawdzać każdy kąt i szparę,
powoli już na znalezienie źródła głosu tracąc wiarę!
Ale Sharki i Daisy w maliny puścić się nie dały –
Odnalazły w końcu „oko” i ogonem zamerdały :)
-Cóż to za technika? teraz nawet na dywan się nie wysikam :P
– Nie marudź Sharki, to dla malucha,
sam wiesz jak mama na niego chucha i dmucha.
Może podglądać go teraz wszędzie,
nawet gdy w kuchni obiadek gotować będzie :)
Bakusiowa mama zeby zwabić psiaki, ułozyła z pysznych chrupek ścieżkę żeby nie było draki. Przy nosku ponęciła obu mądry pieskom, galopem się rzuciły tą przepyszną ścieżką. Mimo że jednooki potwór kusił Daisy i Sharky to jednak górę wzieły przysmaki. Lecz jedno jest pewne w razie potrzeby oba psiaki, obronią Bakusia przed potworami takie to dzielne łobuziaki:)
W skrócie oba psiaki chciały chronić Bakusia przed ufoludkami :)
sharki i daisy musieli stanąć jak wryci,ale podejrzewam,że było to tylko chwilowe. Staneli pod drzwiami i czekali na właścicieli,oczywiście po pewnym czasie im się to znudziło i postanowili znowu trochę pobroić.Skoro rodziców nie ma w domu to jak by nie wykorzystać tej okazji,zaczeli szaleć,przewracać się,stawać na dwóch PRZEDNICH łapach(tak przednich,bo są bardzo niezwykle sprytnymi stworzeniami:) i podgryzać-oczywiście w formie zabawy. Czas upłynął im miło i błogo aż zasneli pod kamerką i obudzili się kiedy bubkowy tata wrócił do domu
A ja widzę to tak… Kiedy Sharky i Daisy usłyszeli głos swoich właścicieli usiedli z rozdziawioną miną przed kamerą i przekrecali głowy na bok, wiesz o co mam na myśli? Zdziwiony zwierz ma TĄ swoją minę :-P
Głos z kamerki:”‚cśśśś Sharki i Daisy, bo nie ładnie przed sąsiadami!’
Sharki i Daisy rozglądaja sie dookoła,głowy mało im się nie pourywaja żeby znaleźć Buubkowych rodziców,ale nigdzie ich nie ma. Nagle Sharki oprzytomniał i mówi: „Głupi ludzie ,bawią się z nami w Wielkiego Brata i podsłuchują jak ćwiczymy nasze arie operowe do Mam Talent”.
Na to Daisy:” W sumie wolę ich słuchać niż na nich patrzeć! „(śmiech psów)
Mina Buubkowych rodziców na gadanie ich zwierzaka to dopiero bezcenne!
Ha ha oj taka kamerka oprócz iście praktycznego zastosowania czyli „mienia” na oku mojego szkraba kiedy udaje się np w ustronie miejsca (i nie tylko :) byłaby idealnym podglądaczem . . . Taty. Jakoś nie mogę mu uwierzyć że w czasie zajmowania się synkiem nie miał czasu posprzątać, poprasować itd. . . Oj miałabym go na Oku, normalnie nie spuściłabym go z oczu ani na moment, musiałby uciekać z dzieckiem na plac zabaw żeby nie czuć się jak w Big Brother :) Niezły byłby to dla mnie ubaw – tak zdemaskować tatę – lenia :)
„Buuubkowe żarty.”
Sharky i Daisy, sami byli w domu.
Skarky biega w kuchni, Daisy po pokoju.
Sharky szarpie sznurki, Daisy gryzie nogę stołu.
„Zróbmy tutaj Sajgon” Daisy rzuca pomysł.
Głośno szczeka jedno, drugie mu wtóruje.
Nagle słuchać echo, głosu psinek Pana – „ciśśś, bo nie ładnie w stosunku do sąsiada.”
Sharky staje wryty, Daisy już nie szczeka, kręci tylko głową, szuka źródła echa.
Psinka węszy w kącie, na szafce i biurku.
Wącha po sypialniach, i w pokoju Buubkbów.
Nagle widzi kule, w pokoju małego, wisi taka sobie pod sufitem samym.
Kręci się, obkręca, hałas jest nie mały.
Sharky podskakuje, złapać kule chciałby. Daisy tylko patrzy i liże kokardy.
Nagle Psinka wstaje z krzykiem „To Bubkowe żarty!. Pomysł mam nie głupi – schowaj się Sharkusiu pod stolik w sypialni. Ja się schowam obok, smutno nam nie będzie. Poczekać musimy, aż bateria siądzie, wtedy wyściubimy noski nasze małe, i skończymy to co w planach naszych mamy.”
P.S. Liczymy na wygraną, pewnie jak wszyscy, ale kamerka ułatwiłaby nam trochę życie ;-). Pokój zabaw Synka, jest na górnym piętrze w naszym domu, a kuchnia gdzie przygotowujemy nasze pyszności na dole. Boje się zostawiać Małego samego na górze, ciężko jest przewidzieć pomysły 1,5 rocznego rozrabiaki ;-) Teraz musimy wybierać, albo zabawa, albo obiad ;-P Wygrywając kramarkę, będziemy mogli pogodzić te dwie sprawy ;-) Dzięki niej będę miała go na oku i w razie potrzeby, szybko interweniować! Ćwiczę bieganie po schodach, będę na czas ;-)
Dobre!
Jest obiad – nie ma zabawy.
Jest zabawa – nie ma obiadu.
„Wyjechaaali na wakacje wszyscy nasi przełożeni,gdy nie ma Bubków w domu to jesteśmy szaaaaleni!” zasunął po psiemu Szarki do Daisy. No dobra Bejbe to co ,broimy? Na co masz dziś ochotę? Ja się dostosuję-może mała gonitwa po chawirce?Albo mały sik w jakimś ustronnym kąciku?Co by to wszystko nie było takie pucu pucu i glancu glancu…, albo może skoczymy na pięterko na małe tarzanko w wyrku Tatki i Mamci? Oooo tak czuję że na to właśnie masz ochotę! Na co Daisy przekrzywiła pysiula w bok i rzekła: Sharku , tyś szalooony! Kombinujesz jak koń pod górę, a ja mam proste psie potrzeby! Śpiewy mi się marzą! !Wiesz że nie ma drugiego takiego jak nasz, anielskiego duetu!Psia muza to jest to,dawaaaj! No i huncwoty zaczęły swoje arie w najlepsze.Daisy sopranowo: Hauuuuuaa!, Skarki nieco falsetowo : Aułałałała! Gdy hulanka rozkręciła się w najlepsze nagle…. „Ale co to, jak to?Tatko?!” Jakaż konsternacja zapanowała wśród psiej nacji gdy usłyszały stanowcze „Cśśśś Sharki i Daisy, bo nie ładnie przed sąsiadami!”! Bidaki się zakręciły jakby goniły swe małe kikucie ogonki. Główki poszły na boczki jak u plastikowego kiwaka z tylnej półki samochodu.”No dobra, słychać Tatka,ale go nie widać, o co kaman Daisy? Cuda,czary! Nie ogarniaaam!” . „Skoro Tatko mówi to znaczy,że jest. Nie widzimy go, ale na pewno się gdzieś skrył! Musimy być cicho i grzecznie a dostaniemy może jakiegoś pysznego snaczka w nagrodę.!” I pieski potulnie podkuliły ogonki, otrzepały się z wrażenia i poszły spać na swoje posłanka. Jasne, że „NOOOT!” ;) Po chwili spokoju wróciły do swojego ulubionego zajęcia, czyli Arii na dwa szczeki.To Artyści! No cóż Artystom wolno więcej :)
Wydaje mi się, że Sharks i Daisy jak tylko usłyszały głos Pana zaczęły … lizać kamerkę, gdyż myślały że Bubkowi wrócili do domu. Chcieli w ten sposób się przywitać. A gdy skończyli „moczyć” sprzęt natychmiast przewrócili się na plecy i czekali aż ktoś ich pogłaszcze po brzuszku. Nie doczekawszy się pieszczot biegali dookoła kamerki, skakali na nią i przyjaźnie szczekali.
Kamerkę używałabym do obserwacji swojego 3 miesięcznego syna gdyż nianię którą aktualnie posiadam muszę oddać mojej siostrze która znów jest w ciąży! :)
Wielu właścicieli nie docenia „enelegencji” psa swego póki nie doświadczy sytuacji ku temu sprzyjających, a umieszczenie Wielkiego Brata w zasięgu wzroku czworonogów właśnie do takowych należy. Bo gdy małe dziecię w dom to i wszechobecny mniejszy lub większy rozgardiasz w dom. Gdy Mama Pańcia od dwóch godzin pakuje torbę wpakowując w nią nie mieszczące się już tetrowe pieluchy poganiając Tatę Pańcia, żeby przestał gapić się tępo w TIWI bo pora drzemki dziecięcia już nadeszła i w aucie wreszcie chwila spokoju będzie i post na bloga będzie można przynajmniej zacząć to podopieczni Pańcia i Pańci już wiedzą – rodzinka wyjeżdża na co najmniej 3 godziny! A to świadczy tylko o jednym – Błogim spokoju! A w pokoju dziecięcia grzechotki na ziemi leżą więc psiaki modlą się w duchu, że przed wyjazdem ich nie sprzątną bo Daisy już od dwóch tygodni na nie poluje ale na straży stoi zawsze GrzechotkoOchrona! Drzwi się zamykają, MY dostajemy więc parę godziny luzuuuuuu! Szybka regeneracja w postaci małej drzemki by zaraz móc psocić – wrócą i znów będzie lamentttt.. Tato! dlaczego nie zamknąłeś drzwi do łazienki, papier toaletowy znajduje się w całym domu! A ty gdzie zostawiłaś miskę po musli?! NA STOLE?! Sharky znów uczył się jeść ze stołu! A ble, a ble blebleeeee… Ale wszystko można znieść na rzecz paru godzin w samotności. Gdy po drzemce głos Pańcia podczas śpiewania hymnu zwycięstwa, spowodowanego leżącymi na ziemi dziecięcia grzechotkami zakłócił na moment spokój nad wyraz inteligentnych psów i zaburzył ich orientację terytorialną mina im zrzedła „Chyba nie schowali się w szafie?!” Ale już za chwilkę zrozumiały o co chodzi! To ta kulka, która w pokoju dziecięcia wisi i Państwo od paru dni oglądają to dziecię na komputerze i ochy achy hahy i hihy się z ich ust wydobywają. Mówią do dziecka swego do telefonu i śmieją się w niebogłosy zamiast iść pokój obok i pogadać! Homo sapiens JA CZWORONOŻNY NAZWANY MNIEJ INTELIGENTNYM się pytam?! Więc usłyszawszy głos Pańcia z tego czegoś z okiem miny nietęgie zrobiły, ale swoje myśląc udając grzeczne i wystraszone powędrowały do dziecięcia pokoju zająć się grzechotkami. „Tu oko nie sięga Daisy, masz – zajmij się niebieską:) SMACZNEGO!”
Myślę, ze Sharki i Daisy w pierwszej sekundzie byli w niezłym szoku słysząc Bubkowego tatę, jednocześnie nie widząc go ! Łepek w prawo, łepek w lewo … prima aprilis?? przecież za wcześnie !!!
Sharki spojrzał na Daisy, puścił jej oczko, by była cichoszaaaa :) Daisy grzecznie przycupnęła swoją małą rozczochraną na podłogę. Posiedzieli sekund 10 dla niepoznaki !! Potem Sharki trzepnął ogonkiem w Daisy, poganiali się kółek sześć i przycupnęli na swoje legowisko :D
Małe pieski Sharki i Daisy siedzą w domku samiusieńkie trochę broją i szczekają , zabawy skończyć zamiaru nie mają.A tu nagle niespodziewanie Bubkowy tato powiedział magiczne zdanie i skończyło się szczekanie psiaki szybko zmieniły swoje zachowanie.Rodzinkę swoją kochają i się na nią nie gniewają za cichutkie podglądanie bo wiedzą że przez Bubki są kochane.
No faktycznie, super sprawa! Extra, teraz mogę zostawić moje dziecko na cały dzień w kojcu mając na nie oko i mam święty spokój:) Jak zacznie płakać, wystarczy że przemówię przez Oko Saurona ( I’m your mother, you must use the force!) albo puszę jakąś muzyczkę i po problemie, spokojnie mogę się zapaść w mój miękki fotel i obejrzeć kolejny odcinek „house of cards”. W nocy też widzi? No to Ameryka! Git malina, też nie trzeba wstawać, wystarczy parę słów, muzyczka, tego szmego…choooociaż…. brakuję mi tu funkcji podawania smoczka. Jakaś taka robo-ręka albo coś. I czujnik zmiany pieluchy by się przydał,tak, tak… ale to tylko sugestia.
Kamerkę wykorzystam do pomachania tacie.
Rozwiązanie super. Nie tyle w kwestii bezpieczeństwa, ale i kontakcie z dzieckiem, które ma świadomość, że rodzic znajduje się obok niego, chociaż go nie widać.
S – Sharki i Daisy w domu zostawione,
H – Hulają i skaczą w każdą stronę.
A – Aż nagle głos Pańcia usłyszały,
R – Razem na oko tajemnicze spojrzały.
K – Ku zdziwieniu Pańcia swego,
I – I tak broją na całego !
i – i choć krzyczy on szalenie,
D – Daisy puszcza Sharkiemu tajemnicze spojrzenie !
A – Aż usiadły na dywanie,
I – I szczekają „oo mój PANIE ! ”
S – Słysząc głos Bubkowego taty zaczęły robić dziwne szpagaty..
Y – Yyyy.. radość była z tego nie mała gdy po szpagatach plama na podłodze została.. !
Sharki i Daisy po tym jak pozbierały swoje kopary z podłogi i poważnie przemyślały sprawę, upaćkały całą kuchnię, piekąc przeprosinowe ciasteczka i wybrały się do sąsiadów obiecać, że już będą się zachowywać ciszej (ciszej – oczywiście w ramach zdrowego rozsądku ;) ). Zdziwienie sąsiadów było jeszcze większe, gdy zobaczyli na progu Sharkie’ego i Daisy pod krawatem rozdających ciasteczka w kształcie kości.
A jak byśmy wykorzystali kamerkę, gdyby udało nam się ją wygrać?
Nasz mały Chochlik tak się czasem złowieszczo zaśmiewa z łóżeczka przed pójściem spać, że boimy się z mężem, że coś knuje zacierając swoje małe rączki. Obawiamy się, że mogą to być plany podbicia Ziemi. Kamerka pomogłaby nam powstrzymać Go i tym samym uratować ludzkość przed obowiązkowym ssaniem smoka do snu, całodziennego słuchania Michael’a Jackson’a i codziennego jedzenia omletów. No bo chyba ciężko sobie wyobrazić, aby każde państwo miało w hymnie piosenki MJ? (mimo, iż byłoby fajnie ;) ) Podejrzewamy też, że szkolne lektury nieco by się zmieniły i odtąd każdy musiałby znać „Pchłę Szachrajkę” na pamięć i zdawać testy wiadomości z „Muminków” i „Kubusia Puchatka”. Poza tym 2 + 2 to nie byłoby już 4…
(No i u nas w drodze druga kruszynka, którą także dobrze by było mieć na oku, elektronicznym oku, w razie gdyby wdała się w brata ;) )
Pozdrawiamy serdecznie! :)
Oko szpiega chciałabym dostać by moja siostra w końcu nie musiała siedzieć sama i pilnować synka gdy śpi w pokoju kiedy to my mamy zjazdy rodzinne, na których jej ciagle brakuje. Nie wierzy ze usłyszy jak płacze chucha na niego i dmucha ! Chcemy mieć ja tez dla nas ! Chcemy mieć dookoła jej poczucie humoru ! Chcemy jej radość jej uśmiech i dowcipy ! Jest mama najlepsza na świecie ! Pomóżcie mi zrobić jej prezent na urodziny by w końcu w ich dzień mogła posiedzieć z nami pijąc kawe i dmuchając świeczki na torcie. By mogła razem z nami świętować swoje urodziny, by nie siedziała nachylona nad łóżeczkiem obserwując i zrywając sie na każdy ruch malucha ! Wy podarujcie jej kamerkę a ona podaruje nam siebie !
A propos pytania.. No przeciez to jest oczywiste co robiły Sharki i Daisy ! Ludziee ! One ćwiczyły z Chodakowska !! Nie mogą przeciez nie byc na topie ! Kazdy jest FIT w dzisiejszym świecie one tez chcą byc modne ! W trakcie skalpela ich Pan dopingował Daisy ktora gubiła sie w tych poplatancach, wygibasach tu noga sie rozjechała tu ogon przeszkodził… Ale ale Sharkiemu wychodziło wsio ! Bakusiowy Pan w swych dopingach Daisy tak sie przejął ze zaczął ćwiczyć razem z nimi ! Mina Bakusiowej mamy – BEZCENNA ! A pieski – wykończone i pełne endorfin !
Pozdrawiam serdecznie !
Jak myślicie jaka była reakcja Daisy i Sharkiego?
Stało się coś naprawdę niezwykłego!
Myślicie, że się ucieszyły i śmiały?
A one zamiast skakać z radości po prostu się bały.
Że jakiś przybysz z kosmosu do domu ich wkroczył.
Ach! Nie mogły spać w dzień – nie mogły spać w nocy.
-To coś gada! Hau! – rzekła psina zmartwiona.
-O matko, to śpiewa. – rzekła Daisy cała zlękniona.
I tak się czworonogi dziwiły, pytania zadając.
Głowiąc się, trojąc i ujadając.
-A co to za przybysz z dziwnej planety?
-O ja cię nie mogę, to on teraz będzie gryzł Pańci skarpety?
-A czemu te wielkie oko patrzy się na nasze dzieciaki!
-Och Sharky! A jak zechce porwać nasze kochane chłopaki?
Tak się przestraszyły, że plan opracowały.
Jak się pozbyć intruza – całą noc planowały.
Po porannym śniadanku, do ogródka się zakradną.
Po cichutki, po malutku OKO wykradną.
Dziurę najgłębszą na świecie wykopią.
I po prostu jak to psy – skutecznie zakopią.
Wtem Pańcia wkroczyła.
-Co wy tu knujecie?
I zabrała pieski, jedno i drugie dziecię.
Przed laptopem posadziła, i poszła do pokoju, gdzie OKO stało.
-Ach głuptasy! -mówi, -Te OKO jest po to by mi pomagało.
Zdziwiły się psiaki i śmiały dzieciaki.
Nikt się nie spodziewał, takiej śmiesznej draki.
Toć to kamerka – psy się dowiedziały.
I może śpiewać, gadać, wykrywa płacz i działa przez dzień cały.
Także puchate kuleczki się uspokoiły.
I od tej pory już na OKO przychylniej patrzyły.
A morał z tej historii moi mili i kochani:
Gdy zajdziesz PSIAKOM za skórę, zostaniesz zakopany!
Co bym z tą kamerką zrobiła?
Mojego 9 miesięcznego urwisa w końcu na 5 minut samego zostawiła.
W końcu z przybytku bym skorzystała.
A podczas tego bym Smokowi nuciła i śpiewała.
Czasem też OKO magiczne do podglądania męża bym wykorzystała.
I w końcu niani zatrudnić bym się nie bała.
Och! Cudownie bym odrobinkę czasu dla siebie zyskała.
Dzięki temu pierwszy raz od prawie roku paznokcie bym pomalowała!
Z kamerki nauczyłabym korzystać babcię i ciocię,
puszczałabym płyty dla Smoka -robiąc obiad w locie.
Listonosza, który pod drzwiami listy zostawia – bym przestraszyła.
Ach! Ile radości mej rodzinie ta kamera by sprawiła.
Wiedziałabym ile płacze moja pociecha,
Czy akurat je chrupki kukurydziane czy odkrywa jak smakuje do prasowania decha.
Bo jak matki dobrze wiecie,
Pomoc przy maluchu jest potrzebna każdej kobiecie
Dlatego ta kamera spełni me marzenie.
Cudnie będzie, gdy doczekam na jego spełnienie.
Pozdrawiam :) Udostępniliśmy tu i tam! Pozdrawiamy:) Kajutek i Olinek
Uważam że Sharki i Daisy zaczęły zdezorientowane biegać jak szalone w poszukiwaniu Pana.
Brak mi weny więc skorzystam z drugiego sposobu. Do czego przyda mi się kamera? Nie mi, a mojej kuzynce. Jako, że jest młodą mamą i niedługo przeprowadza się do nowego domu jestem pewna, że przyda jej się takie urządzenie do podglądania małego rozrabiaki o imieniu Kuba. Niestety Kuba jak to dzieci w jego wieku na miejscu nie usiedzi i jak nie próbuje swojej cioci zmienić dekoracje mieszkania to na czworaka gania za wiernym pupilem człowieka, jakim jest… królik. Z racji, że kuzynka ma zamiar zdawać aplikacje i skończyć swoją karierę wiernego studenta przyda się jej taki pomocnik aby w tym nowym domu znaleźć również czas na naukę, bez ciągłych obaw czy przypadkiem Kuba się nie obudził lub nie zaczął przypadkiem podróżować po domu.
Psy zamarły nie wiedząc co się dzieje, ale że to mądre psiaki po chwili już wiedziały, że Bubkowego Taty nie ma, a gada do nich niebieskie ustrojstwo tyle, że jego głosem.
Pomyślały „ O nie… Jak Bubkowy Tata Sharkom, tak Sharki Bubkowemu tacie. Skoro martwi się co pomyślą sąsiedzi to będzie miał…”.
Wzorując się na guru w dziedzinie niekonwencjonalnych sposobów rozwiązania problemów wszelakich – czyli Pingwinach z Madagaskaru obmyślały plan działania.
I tak obserwując Kowalskiego (jednego z pingwinów), który to zawsze z ołówkiem i liczydłem w ręku konstruuje maszyny, opracowuje plany działań – stworzyły plan idealny. A przynajmniej tak im się wydawało… Kusiło ich, żeby wzorować się także na pingwinie Rico, ale jak wiadomo specjalizuje się on w zadaniach wybuchowych, a nie chciały „przeginać”. W każdym razie plan był. Wszystko gotowe. Teraz tylko czekać na powrót domowników.
(A teraz akcja przenosi się do domu sąsiadów)…
Z błogiego relaksu wyrwał ich dziwny dźwięk: coś jakby grywdyyyyyy, frydreyyyyy. Spojrzeli w stronę domu Bubków (bo to stamtąd dochodził dźwięk), nagle błysk, świst i dźwięk siuuuuup, ałłłł. Pomyśleli „ co się tam dzieje” i ruszyli do Bubków.
Kiedy weszli do środka (pukania i dzwonienia i tak nikt by nie usłyszał) zobaczyli Bubków siedzących na podłodze, razem ze swoimi psiakami, naokoło nich leżały pióra, rozmazany ketchup, fasola (typu jaś), dwie rozbite żarówki, pasta do zębów i trzy skarpety w różnych kolorach.
Wydusili tylko „ale co tu się stało???”
Niestety ani Mama ani Tatko nie byli w stanie wypowiedzieć żadnego słowa bo płakali….. ze śmiechu ‚-)
Witajcie kochani Sharki i Daisy nasi przyjaciele oddani!!!
Sami w domu zostali myśleli, że nie są przez Buubków kochani?
Czekali dzień cały i z tęsknoty postanowili zabawić się sami!
Wnet usłyszeli donośny głos stwierdziły, że ktoś się chce do domu włamać, czy coś?
Wiadomo że Sharki i Daisy do odważnych psów należą, gdy ktoś się włamuje bronią domu nie leżą!
Wiadoma to sprawa szlachetna, godna bohaterów postawa, broniących domu,
Panią,dzieciaczków oraz Pana!
Nagle Daisy nadstawiając uszy i słysząc głos Pana z radości w stronę pokoju jak strzała wyruszy!
Niesamowita to sprawa widzą magiczną kulę- słysząc głos Pana?
Daisy pomyślała, że zła wiedżma zaczarowała jej Pana!
W pięknej jak perła kuli umieścić go chciała?
Sharki opracował doskonały plan, rozbiją kulę i wróci ich Pan!
Nagle z ich planu powstają nici wchodzą do domu Państwo stając jak wryci!
Nie dowierzając, że ich własne pupile chcą ich pozbawić oka na świat w którym Pan z Panią i małymi szkrabami żyje.
Ta kula daje niezapomniane chwile, spełnia marzenia powoduje uśmiech na ustach,
świat na lepsze zmienia.
Nagle psiaki zrozumiały, że ten cud techniki jest wręcz doskonały!
Nareszcie przestały się bać i patrząc w kryształową kulę zaczęły się same do siebie, z siebie śmiać.
Daisy i Sharki pomyśleli co my byśmy zrobili gdybyśmy ją mieli?
Na pewno wiedzielibyśmy, gdzie zakopane są kości do niej codziennie moglibyśmy skakać z radości.
Merdać ogonkami dzień cały a w nocy pilnować Buubków i domu gdy będą już spali.
Sama osobiście gdybym tą kamerkę miała ze szczęścia do góry bym pod sufit skakała,
Wszystkich ze szczęścia bym wycałowała, byłabym z siebie dumna że ją mam,
Przez swój zapał i talent zdobyłam ją sama, jak alpiniści Mount Everest
to jest mój szczyt marzeń oraz techniki najdroższy czytelniku doskonale o tym wiesz.
Życzę sobie raz wam niech spełniają się nasze marzenia piękniejszy będzie nasz świat.
No cóż … Nie mam pomysłu jak Sharky i Daisy zareagowały na żart Buubkowego Taty . Czemu ? Bo zareagować mogły na milion sposobów , mogły szaleć, ukrywać się, hałasować, brykać bądź skrywać się po kątach . Wiem tylko jedno … taka kamerka w moim domu to ogromne marzenie . Jak wykorzystam tą kamerkę jeśli uda mi się wygrać ? Ojj pomysłów nasuwa mi się naprawdę wiele …
Mam piątkę wspaniałych dzieci które lubią się bawić,
w jednej sekundzie dom do góry nogami mogą przestawić.
Raz tu, raz tam, po meblach niczym po drabinie się wspinają,
ciągłego bałaganienia i zabawy nigdy dość nie mają …
A ja biedna wciąż martwię się by sobie krzywdy nie zrobiły ,
cieszę się gdy są szczęśliwe, nawet jeśli bałagan mi uczyniły.
Tą kamerkę zainstalowałabym w ich pokoju do zabawy
by je kontrolować, sprawdzać, do nich mówić bez obawy .
Ja mogłabym spokojnie obiad w kuchni gotować,
a jednocześnie przez kamerkę nimi się opiekować,
gdy będą nadto pomysłowe lub nadto będą brykały,
będę upominała, a gdy będą grzeczne będą pochwały.
Na noc kamerkę nad łóżeczko niemowlaka zamontuje
by widzieć i słyszeć jak nocą mój wiercipięta się zachowuje .
Będę mogła choć raz spokojnie nocą spać ,
ta kamerka poczucie bezpieczeństwa może mi dać .
A gdy będę musiała iść na zakupy i zostawić dziecko z opiekunem bądź sąsiadem,
będę mogła w każdej chwili zerknąć, skontrolować jak jest z uczciwości układem .
Czy dzieci są grzeczne, czy „opiekun” nie potrzebuje pomocy bądź porady
ta kamerka pozwoliłaby mi załatwić w spokoju najważniejsze sprawy .
A gdy jakimś cudem uda nam się zorganizować rodzinny urlop na łonie natury,
kamerka zostanie w domu, niczym cichy ochroniarz… tak tak, to nie są bzdury .
Będzie najlepszym przyjacielem, doradcą, wizjonerem , opiekunem , Nianią
będzie powodem do uśmiechu, a może z dziećmi nazwiemy ją Franią?
Bo gdyby w naszym domu się pojawiła, stałaby się częścią rodziny
pozwoliłaby się bawić, kontrolować przez długie godziny .
Cóż taka kamerka to istne marzenie . Gdy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam że ma w sobie to „coś” . Bezcenna . Jest dla mnie niczym gwiazdka na niebie, która raz zobaczona może spełnić najskrytsze pragnienia .Kamerka ta da mi nowe możliwości, zapewni lepszą ochronę i opiekę nad dziećmi . To niezwykłe urządzenie, które dla mnie jako tako jest nieosiągalne . Cieszę się że mam choć nadzieję, nadzieję że to właśnie ja mogłabym stać się jej posiadaczką, że to właśnie mi mogłaby pomóc w codziennym życiu. I dopóki mam nadzieję, trzymam się jej jak tonący brzytwy, bo to nadzieja umiera ostatnia . Pozdrawiam , zabiegana mama .
Zaskoczone psy dostały jeszcze większego niż zwykle wytrzeszczu oczu, a ich szczęki opadły na podłogę. Psy trwały w takim stanie do czasu powrotu do domu rodziny B.
Osiem lat temu.
Kolejny dzień przeciętnego 30-latka mija jak sen. Kiedy rano otworzyłem zmęczone oczy, bolesna myśl uderzyła o całe me jestestwo – jak ja nie cierpię poniedziałków! Co mnie dziś czeka? Wciąż te same twarze, te same mechaniczne czynności, te same szczurze uśmiechy i smutne oczy? Ucieszyła mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie to, że świat nabrał ożywiających barw, zamienił się w zielony i seledynowy od oddechu wiosny. Drzewa wydają się zapraszać do tego, by pod nimi usiąść, oprzeć głowę o ich pień i posłuchać, jak pod grubą, twardą korą płynie życie. Postanowiłem przywitać wschód słońca. Bezsenność stała się mą wierną kochanką, więc pobudka skoro świt była ulgą dla biednego ciała, uwolnionego nareszcie z okowów łoża madejowego. Krzepiący widok karmazynu na niebie, przeplatanego złotem słońca, mógł przynieść nadzieję, tak bardzo mi potrzebną.
Zmęczyła mnie ta monotonia, wciąż to samo – sinusoida dnia za dniem, noc za nocą, sen za snem, jak przewijające się przed oczami taśmy, obrazy, dźwięki, smaki, zapachy. Co noc tonę w snach, by nad ranem wykluć się z ich mazistej poczwarki, wcisnąć w sztywny mundurek – bo tak nakazują konwenanse – i stawić czoło kolejnym zdarzeniom, przeciekającym przez moje palce jak pustynny piasek. Teraz potrafię kształtować moje sny, brodzić w nich jak w rwącej rzece, jednak one wciąż są urywane, krótkie i pospieszne jak pociągi.
Gdy wyszedłem na zewnątrz, wiosenny deszcz uderzył mnie w twarz. Wiosna na dobre rozpanoszyła się w moich butach, pod płaszczem, w wielkiej torbie koloru khaki. Po czterdziestu ośmiu godzinach bez snu byłem akwarelą rozmazaną na płachcie rzeczywistości. Gdy obserwowałem wschód słońca, świat wydawał mi się tak bardzo brzydki w bladym, odkrywającym wszystkie blizny świetle.
Tego dnia los plątał się wokół mnie jak pajęczyna. Spokój mój całkowicie został zmącony, kiedy zjawiła się ona: kobieta – anioł. Stanęła w mym urzędniczym okienku niczym zjawa, ubrana w uśmiech i płaszcz koloru zgniłej zieleni. W tym uśmiechu ukryta była jakaś zagadka, jakaś efemeryczność, coś, co trudno określić, cień tego, co się stało. Jej chłodne usta lśniły lakierowaną czerwienią, a duże, orzechowe oczy, wbijały we mnie płonące ostrza źrenic. W jej powierzchowności tkwiła jakaś siła, świeżość, prostota a jednocześnie tajemnica. Może to właśnie jest ma Dulcynea, ma Beatrycze…
Powietrze syczało i skwierczało wokół niej i w niej. To jest jak sen! Czyżby moje uczucia znów budziły się po tylu latach uśpienia, powoli otwierając oczy i leniwie przeciągając się w cieple serca? O nie, wiedziałem, że muszę zamknąć je w klatce i powiedzieć głośne veto! Ale jak to uczynić, kiedy bałagan wspomnień i marzeń zamieszał w ustabilizowanym życiu? Starannie poukładane myśli powypadały z półek; część się potłukła, część nadkruszyła, z innych wyszły sprężyny. Dzielnie walczyłem z bałaganem, wciskając je do kątów, upychając do szafy i z ulgą przekręcając klucz. Czy jedno niewieście spojrzenie potrafiło aż tak rozłożyć mnie na łopatki? Moje dłonie wciąż jeszcze drżą, gubiąc resztki ziaren sypkiej cierpliwości. Analizuję w głowie każdy jej gest, uśmiech, każde słowo, mieszam te nieodległe wspomnienia w bezpiecznych proporcjach. I wciąż wraca to natrętne pytanie: czy w moim życiu jest miejsce na spełnianie marzeń? Już chyba nie pamiętam definicji tego słowa… Nauczyłem się już żyć w swej skorupie, uwiłem w niej przytulne gniazdko, wypełniłem książkami, rachunkami, a spotkanie Małgorzaty z bukietem żółtych kwiatów nie znalazło się nawet w najbardziej odważnym z moich scenariuszy. Ale kotwica nadziei, rzucona na bezkresne morze niewiary, potrafi wznieść nas ponad proch ziemi. Jestem tak bardzo ciekawy, co znajdzie się w mym dzienniku jutro, czy będę mógł nazwać nadzieję jej imieniem? Czy nasze dłonie się spotkają?
Mówiono mi kiedyś, że najtrudniejszym etapem jest ten pierwszy, ten, w którym burzy się wszystko, co wydawało się trwałe, niezmienne, nietykalne, święte. Mówiono, że potem, kiedy zaczyna się coś budować, jest łatwiej, choć przecież buduje się na gruzach. Nie wierzyłem im. Ale teraz okazuje się, że chyba mieli rację. Wiem, jaką cenę będę musiał zapłacić. Jestem gotowy…
Pięć laty temu.
Na wspólną radość, na chleb powszedni, na nieustające sobą zdziwienie, na gniew, krzywdę i przebaczenie, wybrałem Ciebie…Dziś mój dzień nosi jej imię. Pragnę spędzać z Nią każdą chwilę, zatapiać się w głębinie jej oczu, wielbić ją, czuć jej zapach i kochać ją taką, jaka jest.
Dziś.
Nasz dom to ona, moi synowie (Staś – 3 latka, Franek – 10 msc) i ja. Pieluchy, puzzle w każdym kącie, pomalowane kredkami dokumenty z pracy, laktatory i ogromne pokłady miłości – to wypełnia nasz dom. Każdy wyjazd na święta niczym zabawa z wesoły autobus, wyprawa życia z siedemnastoma walizkami. Kiedy wychodzę do pracy, biorę głęboki oddech, mam chwilę ciszy, spokoju, lecz po kilku godzinach łapię się na tym, że…tęsknię. Marzę o tym, żeby móc ich widzieć. Żeby powiedzieć coś do swego 10-miesięcznego synka, który od kilku dni mówi bezcenne ‘tata’. Oko wielkiego taty sprawiłoby, że w każdej wolnej chwili mógłbym przenieść się na moje małe wyspy szczęśliwe po to, by po chwili znów z nakładowymi akumulatorami móc wrócić do swych codziennych obowiązków. Oko wielkiego brata ułatwiłoby życie mej kochanej żonie, która ma tyle na głowie – dwoje małych dzieci, pranie, sprzątanie, gotowanie, dbanie o nasz wielki dom, wielkie podwórko.
Tekst powstał pod wpływem impulsu. Żona od zawsze wiedziała, że lubię pisać, lecz tego nie praktykuję. Żona od zawsze pragnęła, bym opisał historię naszego poznania, historię mego życia bez niej, a później z nią. Żona pokazała mi cudowny wynalazek, jakim jest D-Link EyeOn Baby. Żona pokazała mi konkurs, mówiąc smutnie, że nie ma pomysłu ni weny i że szkoda, ale próbowała i nic z tego nie będzie. Kiedy poszła spać, zmęczona codziennością, wiedziałem, że muszę to zrobić dla niej. Wiem, że wielkie oko ułatwiłoby jej życie, zwłaszcza teraz, kiedy wprowadziliśmy się do starego-nowego domu (nareszcie!!!) i po tych wszystkich szalonych zakrętach kredytowo-remontowo-uczuciowo-hardcorowych wszyscy chcemy przewrócić stronę i przeczytać już tylko, że ‘żyli długo i szczęśliwie’. W naszej sypialni pustki, a to oko nadałoby jej fajny charrrakter. Mym marzeniem jest donabyć tenże wynalazek, w błogostan z tytułu mienia popaść i trwać tak aż do odległego, bezpiecznego jutra. Zafascynowałem się nim bez pamięci, lecz sytuacja materialna studzi me chucie. To oko pobiło rekord wszechświata ze szczególnym uwzględnieniem drogi mlecznej. Buubusiowy konkurs dodał mi skrzydeł, aż sam się dziwię, że się udało. Ktoś powie, że jestem kretynem, że na blogu parentingowym wyznaję miłość swojej żonie i dzieciom, hm, być może, ale wiem, ze tym sposobem sprawię kobiecie swego życia ogromną radość. Że udowodnię jej, że też mogę powalczyć o spełnianie naszych drobnych marzeń…Amen :)
Ło matko i psie takie tutaj są historię bym żem nie przebił żadnej kreatywnej mamuchy. Aczkolwiek myślę że Sharky i Daisy uchachane od ucha do ucha, obwąchały każdy kącik bubkowej willi w tępe strusia pędziwiatra i okrzykach króla lwa po czym spoczęły z gracją na kanapie salonowej pojadając wszelakie przedmioty wynaleziono w zakątkach bubkowej chatki
ja dobrze wiem co bym zrobił z taka kamerką. Przymontował wysoko na lodówce i jak moja „odchudzająca się” jaśnieŻona w nocy znów podjada kiełbache to krzyknąłbym „Nie jedz tyle bo nie będziesz na wiosnę motylem”. Myślę ze trochę by się wystraszyła i może skończyłaby z tymi dieto-głupotkami.Pozdrawiam!
No to my powiemy, że chętnie byśmy talię cudeńko chcieli, na wakacje wzięli.Będzie to pierwszy wyjazd synka i kontrola na 100% musi być ☺
Sharky i Daisy dokazywały i swawoliły, hałasując przy tym co nie miara, gdy wnet rozległ się na ich głowami wszechobecny głos:
-Cśśś, cśśśś, cśśś- psiaczki stanęły jak wryte. Zamarły bez ruchu. Sharky przestał na chwilę oddychać, Daisy zjeżył się włos na pięknej sierści. Spojrzały w lewo. spojrzały prawo, do góry, w dół…
-Nie ma Państwa…przecież- mruknął pod nosek Sharki, ale na wszelki wypadek poszedł sprawdzić do drzwi…a nóż wrócili już….
-Daisy, a ty na wszelki wypadek sprawdź przez okno- zakomenderował jeszcze. Po dokonaniu rekonesansu przybiegły w podskokach z powrotem i znów zaczęły swoje hulanki i swawole. Wtedy, jak nie usłyszą znów tego głosu z zewsząd i znikąd:
-Daaaaiiisyyy, Shaaaarkyyyy..cśśśśśśśśśśś- znów słychać ten wszędobylski głos. I jakoś tak dziwnie znajomy… bardzo podobny do głosu Buuubkowego Pana. Pieski znowu w wielkiej konsternacji, bo jak żyją, takich cudów nie widziały.
-Co to za licho? Czary jakieś?- pyta Daisy- Głos znikąd? Nie możliwe! Sharky drapie się lekko podenerwowany łapą w swoje psie ucho.
-Albo mamy objawienie jakieś psie, albo omamy- głośno myśli- innego wytłumaczenia nie ma.
-Może to….ten…ON….-szepcze cicho Daisy.
-Jaki on?- dopytuje się zdziwiony Sharky.
-No wiesz…. ON….Pieskowy Głód!
-Pieskowy Głód? Cóż to do psiej kostki znaczy!-domaga się wyjaśnień Skarky.
-No wiesz- tłumaczy Daidy- Pieskowy Głód to głos, który pojawia się wtedy gdy my, pieski jesteśmy bardzo głodne. A zastanów się, kiedy ostatni raz jadłeś? Hm?- znacząco patrzy na kompana.
-Hał! Na ogon mojej mamusi! Może masz rację! Przecież nasza psia miseczka jest pusta od jakieś godziny już i nic, a nic od tamtej chwili nie mieliśmy w pyszczkach, czyli całą wieczność!- mówiąc to podskakuje z ekscytacji.
-O tak! A Pieskowy Głód jak nic chce nam przypomnieć o tym, że jesteśmy głodni. I dlatego nas ucisza, byśmy zamiast się bawić, zajrzeli do lodówki!-triumfalnie woła Daidy.
-To do dzieła! Buubkowy Tatko chował w lodówce pyszne kabanosy! Idźmy po nie- zarządza Sharky. I od razu przystępują do realizacji swego planu. Radośnie skacząc, czmychają do kuchni. Przysuwają krzesło, otwierają lodówkę i zwijają kabanosowy prowiant. tatko znów będzie dochodzić, podejrzliwie zerkając na Buubkową Mamę, gdzie mu kabanosy wsiąkły….
Po skończonej akcji leżą obok siebie rozwalone i gładzą się po psich brzuszkach.
-Jak to dobrze, gdy ktoś czuwa nad tym, by Twój brzuszek nie był pusty! Ten…no…jak mu…o! Pieskowy Głód! Dba o nas byśmy nie zgłodniały, niech częściej się pojawia i do nas mówi. Bo ja, taką wyżerkę mogę mieć co dzień!- rozmarza się Daisy.
-I ja…- chce coś jeszcze dodać Sharky, ale nie kończy bo oczy mu się kleją i zapada w psi, słodki sen. Po tak ciężkim dniu, psiaki zasługują na odpoczynek. A Niebieskie Oko vel Pieskowy Głód czuwa, by w każdej chwili wkroczyć do akcji i obudzić na kolację. Bo czy coś jest lepszego, niż pełny brzuszek, a potem słodka drzemka? :) Państwo Buubkowie dbają o swoje pieski, oj dbają, bardzo! :) Każdy piesek chciałby mieć takich właścicieli, którzy by specjalnie dla swoich zwierzątek zainstalowali Pieskowego Głoda:)
Mój 4-ro letni syn nie potrzebuje wymiany baterii, ma multum energii przez cały dzień i wykorzystuje na na maksa. W domu jest to do ogarnięcia, widzę Go, lub słyszę jest ok, ale gdy chce wyjść na dwór (na podwórko) sprawa komplikuje się, ponieważ nie zawsze mam czas na wyjście akurat w tym momencie. Nigdy, przenigdy nie zostawiłam i zostawię dziecka samego na dworze (bez opieki). Tłumaczyłam Młodemu dlaczego, każdy dorosły wie- powinien wiedzieć. Kamerka byłaby idealnym rozwiązaniem. Syn bawiłby się na podwórku, ale pod moim „okiem”.
Dziennik Sharki i Daisy
Operacja „K-O-Ś-Ć”
13 Marca 2015
Podsłuchaliśmy dzisiaj rozmowę Buubkowych. Planują wyjazd. To będzie ten moment. Mają nas za zwykłe pieski, ale nie mają pojęcia o naszej inteligencji. Sharki to, Daisy tamto, tylko aportowanie i jedzenie ohydnej karmy z puszki. Koniec z tym! Pora pokazać im kto tu rządzi!
15 Marca 2015
Znamy już dokładną datę wyjazdu. Mamy trzy dni żeby opracować plan przejęcia Buubkowej Budy. Durne człowieki, pożałują swojego zachowania! Daliśmy już cynk Grubemu i Reksiowi o planach utworzenia u Buubkowych nowej siedziby Kościowej Mafii. Mają dać znać reszcie gangu i potwierdzić gotowość do akcji.
16 Marca 2015
Dostaliśmy zgodę. Wczoraj całą noc wyszczekiwaliśmy plan działania. Jest kundelkowo prosty. Zaczniemy godzinę po opuszczeniu domu przez jego dotychczasowych właścicieli. Znając życie wrócą się, bo czegoś zapomnieli. Chłopaki zaatakują od podwórka. Już zaczeli wykopywać tunel pod płotem. Pomagają im w tym znajome Krety, które dostaną za to swoją działkę z akcji. My z kolei upewnimy się, że teren jest wolny od pułapek i damy znać Chłopakom którzy, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, powinni już być przy drzwiach od tarasu. Gnat skołował nam już kości do zablokowania wszystkich zamków. To musi się udać.
17 Marca 2015
To już jutro. Ale coś jest nie tak. Człowieki dziwnie się zachowują. Co chwila powtarzają nam, że wyjeżdżają, że mają nadzieję że będziemy grzeczni, że będą mieli na nas oko. Czy coś podejrzewają? Może to ten Ciapek, mały york z naprzeciwka puścił parę z pyska? Dla bezpieczeństwa akcji musimy wprowadzić szyfr. Uzgodniliśmy z Chłopakami, że będziemy mówić na nich SĄSIEDZI. Buubkowa cały czas siedzi przed jakimś dziwnym pudełkiem ze świecącym prostokątem i wypustkami. Może tym rozpoznaje o czym szczekamy? Ale nie będziemy sobie tym zapsiątać głowy. Jutro psiejmujemy to miejsce.
18 Marca 2015, godzina 11:06
Wyjechali! Zdaje się, że wszystko gotowe. Odczekamy godzinę i rozpoczynamy akcję. Słychać już SĄSIADÓW na dworze. Pozostało tylko sprawdzić teren. Potwierdzeniem rozpoczęcia akcji ma być hasło H-A-U, a odwołaniem miał być P-I-S-K
18 Marca 2015, godzina 13:00
Psia kość. Człowieki, mimo że mają tylko dwie łapy, okazali się być sprytniejsi. Akcja odwołana. Psiepadło. Musimy odpuścić i znaleźć tego, który nas wydał! Kiedy dawaliśmy tym psigłuchym szczeniakom, że czas wkroczyć do akcji, znajomy ludzki głos przemówił do nas znikąd „ćśśśś Sharki i Daisy, bo nie ładnie przed SĄSIADAMI”. SĄSIADAMI, powiedział! O wszystkim wiedzieli, ktoś nas spsiedał i wydał człowiekom nasz szyfr! Staneliśmy jak wryci. Patrzyliśmy się tepo w miejsce, skąd dobiegł złośliwy głos. Musieliśmy się wycofać. Rozbiegliśmy się po domu piszcząc by dać znać o odwołanej akcji.
19 Marca 2015
Człowieki wrócili. Nie dają po sobie poznać, że wiedzieli o naszych planach, zachowują się naturalnie. Obsikaliśmy ze strachu przed ich reakcją wejście do domu, ale nawet nas nie skarcili. Co poszło nie tak? Dziś zorganizowaliśmy spotkanie Mafii przy Starej Budzie za płotem. Postanowiliśmy odpuścić sobie Buubkowych. Ciapek, ten mały york szczekał coś o jakichś kamerach z głośnikami, żeby oczyścić się z podejrzeń. Głupi. Kafar z kolei winę zwalił na Krety, które podobno kontaktują się potajemnie z Kocurami. Nie wiemy już co myśleć, ale na pewno psi następnej akcji będziemy lepiej dobierać wspólników…
Sharki i Daisy od dawna knuły plan opanowania domu, robiły eksperymenty, testowały, po cichutku, w nocy, tak aby nikt, nic nie podejrzewał. O D-link EyeOn Baby wiedziały, czytają na bierząco Bakusiowo.pl , czekały tylko na właściwy moment…
Nastał. Zwołały do mieszkania Buubków okoliczne zwierzęta, cztery koty, siedem psów, królika i żabę, były cwane, chciały nie tylko stać się władcami swego domu, ale i podporządkować sobie okolicę. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kiełbasę!
Plan był prosty. Pokazać swoją siłę i zgarniać wszystkie smakołyki.
Ustawiły zwierzęta w bezpiecznej odległości, tak aby nie widziały EyeOn, oświadczyły, że potrafią przemawiać ludzkim głosem, podbiegły szczekając do kamerki, a resztę roboty wykonał Buubkowy tata. Do dziś dzień cieszą się uznaniem, a Buubkowie żyją w przekonaniu, że są niezłymi żartownisiami ;).
Pieski od razu wyczuły pismo nosem. Sharky: „Słyszę głos, ale nie ma właściciela. To musi być podstęp. Czy oni naprawdę myślą, że damy się nabrać?”. Daisy zrób zdziwioną minę i biegaj w kółko. Niech myślą, że mają nas na oku, będę Ci towarzyszyć”. Po kilku minutach takiego przedstawienia psiaki skuliły się na podłodze. Aga spokojna, wyłączyła kamerkę. Psiaki zauważyły, że lampka się nie świeci i natychmiast poderwały na nogi. Daisy: „Teraz mamy ich z głowy. Rzucamy się na łóżko w sypialni”. Szczęśliwe wparowały do pokoju właścicieli, wymościły sobie legowisko między poduszkami i bawiąc się, porozrywały kilka poduszek.
Hi hi, Sharky i Daisy pewnie zrobiły jeszcze większe oczy :-P
Powiem szczerzę, że nie mam pomysłu jak Sharky i Daisy zareagowały na żart Buubkowego taty ale bardzo chętnie podzielę się moim pomysłem na wykorzystanie owej kamerki :).
Wspomniałaś o nie byle jakiej trzódce która zebrała się wokoło kamerki by dancować przy muzyce Dj taty ;)? To wyobraź sobie że ja nieco podobną trzódkę mam ;). Ale moja trzódka jest prawdziwa! I robi „muuu” i robi „meee” i robi „ihahaha” ;) Oczywiście nie może też zabraknąc „cip, cip, cip”, „kwa, kwa, kwa” i „gę, gę, gę” :) a nawet (!) „hrum, hrum, hrum”. Ową trzódkę mam, a nawet i ciut więcej. Niestety zwierzątka te potrzebują tak samo dużo opieki jak moje młodsze dziecię która szaleje za nimi ogromnie! Trzeba je i nakarmić i posprzątać i chodź do stajni mam zaledwie kilka metrów moja niania traci zasięg przy wszystkich możliwych przeszkodach. Brakuje mi tej funkcji video jak cholipka by móc podpatrywać czy mój młody śpi czy już się wierci. Już nie mówiąc że opcja w której mogę powiedzieć do mojego dziecięcia które właśnie wstało „już mamusia idzie” brakuje mi chyba najbardziej. Do tego kamerkę bym wykorzystała! Moja dusza, umysł i praca przy zwierzątkach byłaby spokojniejsza! Oczywiście w sytuacji gdy mój synu jest chory jak np. dzisiaj i nie może wyjść na te swoje ulubione „dada”, zostawiając go pod opieką taty poszłabym i pokazała synkowi a raczej pozwoliła posłuchać jak zwierzątka go wołają i życzą mu zdrówka. Z pewnością świadomość że one tam są i czekają dodałaby mu zdrowia ;).
Ehhh….i pomyśleć żem ja kiedyś była miastowa :D
Tak się rozpisałam u buubkowej mamy, że musiałam włożyć palce do wiadra z lodem. Dlatego proszę o wybaczenie zwięzłości mego posta, ale powiem krótko. Zawsze chciałam mieć taki kapelusz co Inspektor Gadżet, a D-Link EyeOn Baby wydaje się najbliższy temu. Ciekawe czy ma w sobie opcję „śrubokręt”, hmmm?
Oj, właśnie widzę, że post u buubkowej mamy się nie zamieścił ;(
Mój też nie. Może po prostu ich jeszcze nie zmoderowała :)
Sharki i Daisy najpierw zamarły i sierść stanęła im dęba, potem zbaraniały i sierść ułożyła się w „barankowe” loki, a na koniec spojrzały porozumiewawczo na siebie i na znak, jakim było machnięcie ogonem zaśpiewały do kamerki: „Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje Tatko, prezes naszego domowego klubu, niech żyje nam!”;)
Sharki i Daisy są zszokowani
Wymownie patrzą w kamerę
„My tutaj wcale nie jesteśmy sami”
(Daisy podgryza gerberę.)
Bubki wciąż patrzą i oczom nie wierzą,
Co w ich mieszkaniu się dzieje,
Jak się za chwilę okazało,
W domu byli złodzieje!
I co najdziwniejsze to nie byli ludzie,
Tylko pierzasta sroka,
Którą przyciągnęła magiczna siła
Cudownej kamery oka…
Daisy i Sharki w kółko biegają
Bawią się razem ze Sroką,
Do rytmu naprzemiennie szczekają,
I skaczą do ptaka wysoko…
W kamerce słychać już tylko chichranie
Całej Buubowej rodziny.
Ale będą mieli sprzątanie
Gdy skończą już odwiedziny!
Oooja! Przeczytałam wpis u Agi i teraz u Ciebie i… też się zaczęłam jarać tą kamerką!!! Nie spodziewałam się, że taki gadżet może zrobić na mnie aż tak ogromne wrażenie i że będę pragnęła go bardziej niż nową kieckę czy buty ;P I pomyślałam, że zaryzykuje i wezmę udział… i szok – kręcę tą kulką na myszce i kręcę, a tu końca nie widać tych elaboratów :D I straciłam swój wątek… więc napiszę krótko: zostały mi jeszcze 4 miesiące macierzyńskiego, potem trochę urlopu i niestety nadejdzie czas powrotu do pracy :/ Niebawem będziemy intensywnie poszukiwać niani idealnej… (dziadkowie niestety jedni daleko, a drudzy muszą do emerytury jeszcze trochę lat popracować). I takie kamerki przydałyby się aż ze 3 ;P żeby z każdego pomieszczenia mieć podgląd na tą opiekę, którą będzie sprawować niania nad naszym młodszym bąblem. Dlatego takie OKO byłoby dla nas wymarzonym prezentem (niebawem nasza rocznica ślubu)!