Pamiętasz jeszcze jak gładziłaś swój brzuszek licząc dni do porodu? Do magicznego dnia, w którym miały się ziścić wszystkie Twoje marzenia o rodzicielstwie? Ja co prawda gładziłam BRZUCHOL wielkości galaktyki, ale możemy się umówić, że to był brzuszek. I tak sobie mówiłam do tego mojego brzuszka: „Kiedy Ty Matuniu do mnie wyjdziesz wreszcie? Tyle pięknych chwil przed nami…”. Noooo i rzeczywiście pięknych jest masa, ale kilka moich wyobrażeń na temat macierzyństwa zweryfikowało życie… no dobra… kilkanaście :P
Wspólne wieczorne czytanie książeczek aż nasze słodkości odpłyną do krainy snów. Nooooo i czytamy! Tylko najpierw Pączek wyrywał nam każdą książeczkę i „sam czytał” a teraz wszedł na kolejny level siedzi Prezesuńcio i wskazuje tylko na półkę z książkami krzycząc „Ta nie! Ta nie! Ta nie!”. A jak już dojdziemy do porozumienia i zacznę czytać to ten odpływ do krain snów słychać bardzo często! Tylko szkoda, że to Stary Pączek odpływa… kutrem jakimś albo motorówką chyba bo rzęzi przy tym odpływaniu jak stara kosiara. A Młody Pączek zamiast słuchać bajek, zanosi się ze śmiechu z ojca… czad. Romantiko.
Młody Bobiczek śpiący pomiędzy rodzicami i przytulający się do mamuni. Taki sobie obrazek wyobrażałam. Tak właśnie miało być w tym moim macierzyństwie boskim. No i jeeeest! Bardzo często kładziemy się z Pąkim obydwoje żeby zasnął. I w międzyczasie zasypiamy i my. A później podnieść zadek i przenieść młodzież do łóżeczka taaaak trudno, że decydujemy się na spanie razem z młodzieżą. A młodzież uwielbia spać z rodzicami! Bo można zawsze w nocy matce przysadzić piętą w szczękę albo włożyć palec w oko. A już najlepiej wleźć jej na głowę żeby sobie pooddychała świeżym moczem z pieluszki. Taaak. Marzyłam o tym.
Szczęśliwa rodzinka jadąca samochodem, śpiewająca „Fasolki”. Tjaaaaa… Co prawda Mati jeszcze nie osiągnął takiego poziomu słownictwa więc mam nadzieję, że jeszcze moje marzenie się spełni. Chociaż sądząc po tym, ile razy musimy katować to samo „Głowa, ramiona, kolana, pięty” w domu, zaczynam się obawiać czy oby nie zwymiotuję tymi Fasolkami jak przyjdzie co do czego, ale zawsze to lepsze niż przepocony Pąk wyrywający się z szelek fotelikowych i krzyczący „Daj, Daj, Daj” żeby go oswobodzić. Zawsze taka Fasola lepsza niż pokręcony kręgosłup od wyginania się na wszystkie strony żeby dać Pąkowi rękę bo akurat ma przypływ czułości. Zawsze taka Fasola lepsza niż paniczne poszukiwania smoczka, który wypadł młodzieży podczas snu. Snu, który jeśli nie znajdę zguby za chwilę przestanie być snem i przemieni się w przepoconego Pąka wyrywającego się z szelek i…
Matka Polka karmiąca rok czasu. Dzięki temu miałam zrzucić wszystkie nadprogramowe kilogramy bo przecież „dziecko wysysa” tłuszcz z matki lepiej niż maszyny u Szczyta. No niestety… karmiłam 4 miesiące i … kranik jak się zakręcił tak się nie odkręcił. Co my nie wyprawialiśmy żeby te cycki jeszcze tam trochę podrasować. Ani prośby ani groźby nie pomagały. Wzięły się cycki i zakręciły…
Matka Polka-Chodakowska ćwicząca max 3 miesiące po porodzie żeby wspomóc to zrzucanie „do roku”. Hmm… no był taki przypadek rzeczywiście, że w nagłym przypływie emocji stwierdziłam, że 3 miechy wybiły i trzeba coś zrobić z tym tłuszczem. Odpaliłam Chodakowską, rzuciłam się na dywan i zaczęłam nagniatać brzuszki. A dokładnie to jeden nagniotłam i się skończyło. Jak mi coś nie trzaśnie na wysokości blizny (cesarkę miałam, tak, tak jestem złą matką, „wcale nie rodziłam”). Jak mi coś nie pociągnie tam od środka! Próbowałam sobie jeszcze wmówić, że to bąk się w jelitach zagubił, ale nie przekonałam nawet sama siebie. Ćwiczę zrywami. Zrzucam, tyję, kombinuję jak koń pod górę. Pączek za chwilę kończy 2 lata… no trochę mi się wydłuża ten powrót do sylwetki sprzed ciąży :)
Codzienne rodzinne spacery, codzienne rodzinne gry i zabawy bez końca. Miały być spacerki z małym, radośnie podskakującym Pączkiem trzymającym mamusię i tatusia za rączki. Miały być wspólne budowle z klocków Lego i zabawa w memory. I owszem są budujemy z tych klocków (co prawda budowanie polega na tym, że dorosły próbuje coś zbudować a dziecko tą budowlę unicestwia), ale zazwyczaj buduje tylko jedno z rodziców bo drugie korzysta i gania ze szmatą, z praniem, z gotowaniem bo czas kiedy Pączka można czymś zająć to jedyny czas na „ogarnięcie zaległości”. I te spacery też są, ale do „codziennych” to nam jeszcze dużo brakuje a nasze dziecko stwierdziło, że będzie radośnie podskakiwało, ale bez trzymania nas za ręce. Więc spacer zamiast wsłuchiwaniem się w śpiew ptaków okraszony jest naszym „śpiewem”: „Mati uważaj pod nogi”, „Matunio idziemy tutaj”, „Mati wracaj”, „Mati nie wchodź w to! To kupa!”, „Mati, Mati, Maaaaaatiiiii”.
Dziecko radośnie pluskające się w wannie podczas wieczornej kąpieli. No i wszystko jest! Jest wieczór, jest kąpiel, jest i to dziecko! Tylko żeby ono się radośnie pluskało a nie bawiło się w sztorm, powódź i potop. Żeby ono sobie przelewało ta wodę z kubeczka do kubeczka a nie z kubeczka na podłogę. Żeby tak ciutkę, ciuteczkę to wyglądało tak jak sobie to wyobrażałam… byłoby pięknie :)
Jest pięknie! Powtarzam jeszcze raz. Gdybym mogła cofnąć się do tego momentu, kiedy gładziłam ten brzuszek pogładziłabym go znowu. I znowu bym powiedziała, że nie mogę się doczekać aż się zobaczymy. Ale fakt jest faktem. To macierzyństwo, które wyobrażamy sobie będąc w ciąży różni się niesamowicie od tego, które przychodzi nam przeżywać ;) Zgadzasz się ze mną? :P
Pączek:
Czapa – Gapula
Komin – Bambolo
Bluza – Kukukid
Kurtka – Mothercare
Spodnie – Mothercare
Buty – Zara
Zgadzam się! Wszystkie wyobrażenia macierzyństwa są o 360 stopni odwrócone. Ale i tak jesteśmy szczęśliwe mając nasze brojące na każdym kroku dzieciaczki! :)
O 360 stopni odwrocone? :D
Jakie to prawdziwe…nie ma tu ani grama przesady, a ile można by było jeszcze dodać….
Podpisuje sie rekami i nogami. Czesto mam wrazenie, ze vzytam tu o mnie samej jakbym to ja pisala. Wszystko jest inaczej niz byc mialo ale nigdy bym sie juz z nikim nie zamienila na dawne zycie. Pozdrawiam
Zgadzam się z Tobą w 100% ;) Świetnie to napisałaś !! Nic dodać nic ująć :D
Będąc w ciąży sięgnęłam po poradnik (rzekomo taki „naj”), a tam stoi czarno na białym, że takie niemowlę to śpi sobie słodko od 14 do 18 godzin na dobę. Ileż było mojej radości po przeczytaniu tejże informacji. Wyobrażałam sobie, że nakarmię moje szczęście, synek zaśnie a ja wykąpana, po kawie zajrzę do niego przez drzwi i oczu nie będę mogła oderwać. Zapomnieli tam jednak dodać, że nie ma reguły i kolka nie wybiera i tak z tych 14 godzin zrobiło się najwyżej osiem w kilkunastu dawkach po pół godziny albo i mniej. I ten wolny czas, z którym myślałam, że nie będę wiedziała co zrobić musiałam podzielić między własne spanie i czasem kąpiel. A kiedy tylko zasnął, ja te oczy odrywałam i zamykałam, choć na krótką chwilę. Nie muszę dodawać, że po tym podręcznik pokrył się grubą warstwą kurzu.
Tak, tak, tak- dokładnie tak! I z tymi cyckami, i z Chodakowską, ze spacerami i ze wszystkim innym jest u mnie identyko :D.
Tak zgadzam się w 100% :) miałam trochę inne wyobrażenia. Ja dodałabym jeszcze walkę przy zmianie pieluchy przez pewien czas robiłam to w biegu mojej Lobuzicy ;) ps uwielbiam czytać Twój blog :)
Oj tak! A nawet teraz, gdy już mi się wydaje, że znam swoje dziecko i mogę się pewnych rzeczy spodziewać, codziennie jestem zaskakiwana przez tego małego brzdąca! Nie oddałabym ani jednej sekundy mojego nowego życia, może nie jest tak jak sobie wyobrażałam, ale jest cudnie :)
Skąd ja to znam ;) ja jeszcze w międzyczasie napisałam prace magisterska aż się zastanawiam kiedy jak to zrobiłam ;)
W 100 % prawda! Zgadzam się ze wszystkim! Ty powinnaś książkę napisać! Twoje teksty czyta się jednym tchem!
Malwina – trzeba było mieć mniejsze oczekiwania ;) ja tam na razie nie narzekam, bo jest wszystko tak jak się spodziewałam i myślałam, że będzie. No może poza karmieniem cyckowym, bo tu mam niespodziankę odwrotną niż Ty…ja myślałam, że albo nie będzie mleka albo max. pół roku i wypad z baru mlecznego, a tu rok minął a my się cyckujemy. Ot i to jest moja cała różnica ;) Ale powtarzam moje oczekiwania i wyobrażenia były bardzo realne :D
Zgadza się! :)
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja żyłam takimi wyobrażeniami, a tu – rzeczywistość jakby trochę nagięta, inna.
Zazwyczaj tylko czytam wpisy, bo bardzo lubię przy porannej kawie (którą wprawdzie pije cały dzień, albo jak jest już mocno zimna!) czytać Bakusiowo, ale dziś tak się uśmiałam przy tym wpisie, że nie mogłam się powstrzymać od komentarza :)
I tak właśnie wygląda czytanie książek – ta nie, może ta, ale w tej można by stronę potargać (zupełnie przypadkiem oczywiście!) , a jak zaczniemy czytać … tyle rzeczy ciekawszych w koło, ale kiedyś nadejdzie ten dzień kiedy moja córka siądzie i wysłucha bajki do końca.
Na początku też spała z nami w łóżku, ale /myślę sobie/ trzeba ją przyzwyczaić do łóżeczka, w końcu po to zostało kupione, żeby w nim spała! :) I pospała… kilka miesięcy, bo matka zmęczona tak bardzo, że z lenistwa położyła Królewnę do wspólnego łóżka żeby w nocy nie wstawać za często, albo „a niech dzisiaj śpi z Nami..”.
Później brzuszek ciążowy już tak doskwierał, a raczej kręgosłup, że została „na stałe”, a teraz w dwójkę z młodszym bratem w jednym łóżeczku – no way! – Królewna potrzebuje duuuuużo miejsca, więc w obawie przed przygnieceniem brata śpią osobno /patrz: Królewna z rodzicami/.
Podczas kąpieli w wannie.. wanną staje się całe mieszkanie! :) Krótko i na temat.
A Chodakowską i tysiąc innych zestawów ćwiczeń uskuteczniam nieustannie :D i nieustannie słabo mi to wychodzi.
Głowa do góry, ja też „nie rodziłam”.
Pozdrawiamy serdecznie :)
Świetny wpis, nic dodać nic ując :)
Bardzo trafny wpis.. Kazda z nas mysle,ze miala rózne wyobrazenia. Ja mam dwoje chłopców i na razie malutki ma 8 miesięcy i jest dość przewidywalny;-) Wiecznie usmiechniety i chyba szczesliwy:) Za to jak pomysle sobie o moim kochanym 5-latku to juz inna historia. Myslalam,ze im bedzie starszy to bedzie łatwiej pogodzić wiele rzeczy, ogarnąc nasz rodzinny świat ale tutaj się troche mylilam. Jest w nim coś z malkontenta, narzeka bardzo często i ” pojękuje” o wszystko az uszy więdną .Mimo tego jak wyjezdza do dziadkow na kilka dni, strasznie za nim tęsknie i obiecuje sobie czesto,ze wymysle nową strategie,aby wszystkim nam zylo się lepiej..ale coóz nie zawsze wychodzi:)
Mimo jednak tych wszystkich wyzwań, zawirowań i niespełnionych planów jest szczęśliwą mamą i nie zamieniłabym tego na nic w świecie:)))
Pozdrawiam!!!
Malwina do niektórych rzeczy Matt musi dorosnąć jeszcze. U nas wszystko wyglądało podobnie ale teraz kiedy synek ma prawie dwa i pół roku kąpiąc się w wanience przelewa wodę z kubeczka do kubeczka, znudziły mu się spacery „samemu ” i sam łapie nas za ręce, w aucie do niedawna leciał tylko gumi miś a teraz obojętnie co byle by to była piosenka :) im synek jest większy tym mniej ma miejsca na przemieszczanie się na łóżku i juz potrafi w miarę spokojnie spać, bez kopania po twarzy itd.
Ja będąc w ciąży wyobrażałam sobie jak fajnie będzie odwiedzać znajomych z małym dzieckiem a w rzeczywistości takie odwiedzanie wygląda tak ze jedno z nas musi latać krok w krok za małym żeby drugie mogło porozmawiać albo chociaż się napić czy coś zjeść i tak na zmianę, czasem wolę z domu nie wychodzić takie to męczące :)
Jak najbardziej! Ale nie mam juz dzis sily nic napisac…. haha:) Rzuce okiem na M…kę i pewnie w polowie juz usne:))) Pozdrawiam
Oj tak… wszystko prawda. a jak jest dwoje dzieci to nawet bardziej niż prawda…:)
Perfekt! :D Dziekuje, uśmiałam się :)
no pewnie że się zgadzam miało być pięknie jak na filmach, a jest piękna rzeczywistość, czyli śmierdzące pieluchy i gil po pachy :)
Hahaha. Boziu, jak ja się z Tobą zgadzam! Też „nie rodziłam”, też chciałam karmić rok a po czterech miesiącach frustracji koniec! Wojtek ma dopiero 5 miesiecy a z Chodawska juz zaprzyjaznialam sie trzy razy :) ehh, te wyobrazenia :)
Nic dodać nic ująć .. U mnie jeżeli chodzi o spanie , to małe tego że zostanę skopana to jeszcze śpię jak mumia , po środku między tatą a córką . Rano nie wie jak się ruszyć , ale hrabiostwo wyspane … :)
Amen
U nas czytanie przed snem kompletnie nie działa, no chyba, że dziecko samo ”czyta”. Wtedy zasypia prawie od razu :)
Swieta prawda, choc mi przy kazdym kolejny dziecku udawalo sie karmic coraz dluzej, przy czwartym dziecku mam nadzieje, ze dotrwam do 2 lat karmienia piersia. Pozdrawiam serdecznie Beata
Tak sobie jednak myślę, że może to i dobrze. W różnych aspektach życia rzeczywistość jest inna niż sobie wyobrażamy ale to chyba dobrze. Bo chyba do końca nie wiemy czego potrzebujemy, a ta nasza wyobraźnia gdyby się urzeczywistniła okazałoby się, że jest nudno i jednak źle :) Nie sądzicie?
Oj jak ja się z tym zgadzam…:) Powtórzyła bym to bez mrugnięcia, bo kocham moją Lenke na zabòj, ale też wiele rzeczy wyobrażałam a może raczej planowałam inaczej. Spanie w łóżeczku – bo jakieś zasady muszą być, samodzielne usypianie – przecież dziecko od małego powinno uczyć sie dyscypliny a najbardziej podoba mi się ta wizja wspólnego czytania – moja córka ma zupelnie inną wizję tej czynności; ) I tak dziś jestem prze szczęśliwa mamą 14 miesiecznej Rzadzicielki, która uwielbia zasypiać przy mamusi cycusiu, której najlepiej śpi się między rodzicami na łóżku o szalonej szerokości 1,40m, i która najczęściej ustala plan dnia całej rodzinie – a spróbowali byśmy mieć swój, inny- nie ma nawet takiej opcji;)
Świetny wpis i świetny blog. Pozdrawiam serdecznie, Judyta.
Wielkie dzięki! Właśnie moje takie wyobrażenia przemieliłaś w popiół! ;-) Póki co do października gładzę się po brzuchu, a później zobaczymy:-)
hehe to jak u mnie , tez do pazdziernika pogadam z Mala w brzuszku a potem sie okaze chociaz szczerze mowiac nie spodziewam sie zbyt duzego luzu, pewnie bedzie nielekko. Zwlaszcza ze widze jak szwagierce wciaz ciezko siebie i 1,5 rocznego synka ogarnac , zobaczymy co ma byc to bedzie i tak za Mala juz bardzo tesknie :)
Jak byłam w ciąży, przeglądając internet wszystko na temat dzieci wydawało sie takie piękne.. Pomyślałam będę czytać książki Mojemu dziecku, wspólne rodzinne wyjazdy nad morze-bo mamy blisko, zakupy, wspólne posiłki, spacery. W rzeczywistości czytanie książki nigdy się nie udaje, bo co mama będzie Mi czytać, jak książkę wolę zjeść, morze ah te morze pełno ludzi, z wózkiem ciężko, gdy już jesteśmy na plaży nie mam siły, jakoś ciężko sie chodzi po piasku z dzieckiem i obładowana torbami. Gdy już się rozlozymy dziecko nie usiedzi chwili, trzeba uważać, bo do oczka piasek wleci, albo synek go zje i takie tam ;) na zakupach to jest tak, że Jakubowi się zawsze przypomni gdy matka już jest ob ładowana zakupami, nosi ciężkie siaty i pcha wózek, ze chce na raczki przecież mama to siłacz. ;) posiłki zazwyczaj kończą sie tak, ze jem zimny posilek, bo tata musi zjeść w spokoju, a synek tez nie będzie czekał ;) mozna, by tak pisać i pisać. Ale wiesz co jestem i tak najszczesliwsza osoba w życiu i nigdy, przenigdy bym macierzyństwa nie zamieniła na nic innego! ;) Bo kto będzie mnie budził rano, w nocy <3
Umarłam na tekście o wdychaniu świeżego moczu. Cytując klasyka – ja to wiem, na tym się znam, to mam obcykane. A poza tym jeszcze więcej prawdy. Pocieszę Cię, że czytanie wieczorne książeczek jeszcze przyjdzie z czasem. To jest jeden z najspokojniejszych momentów dnia, kiedy moja Córcia leży, słucha i powoli zasypia. No chyba, że uzna, że moja bajka jest nudna i zechce opowiedzieć mi swoją wersję. A jest tak zawsze wtedy, gdy ja jestem najbardziej zmęczona.
Dołożyłabym jeszcze radosne zabawy BEZ telewizora do trzeciego roku życia. Tak, też jestem złą matką i włączam córce bajki na yt. Ale nie poznałam jeszcze sztuki przebywania w 2 miejscach jednocześnie, więc chcąc zrobić obiad lub cokolwiek innego, to muszę się ratować Smerfami.
Ojj jak się uśmiałam!!! :) szczera prawda :) kobiety za idealnie wszystko sobie wyobrażają ;) a później wychodzi i tak inaczej :)
Super napisane. Dokładnie tak samo jest u nas. Mój maluch za 2 miesiące skończy 2 latka, a Twój?
Ja teraz mam macierzyńskie koszmary i liczę, że się nie spełnią, tak jak moje macierzyńskie marzenia z pierwszej ciąży ;)
W pierwszej ciąży miałam wymaginowany obraz macieżyństwa. Życie zweryfikowało, musiałam się szybko otrząsnąć z marzeń o ,,beztroskim” macieżyństwie. Obecnie jestem w drugiej ciąży i już wiem jak będzie albo przynajmniej spodziewam się jak może być. Nie dociera do mnie obraz ,,Zadbanej, wyspanej wiecznie radosnej Matki Polki” który zewsząd nas otacza a który jakoś wbiłam sobie do głowy podczas pierwszej ciąży i połogu przez co moje samopoczucie nie było najlepsze. Stąpam twardo po ziemi, nie bujam w obłokach wolę miło się rozczarować. Tak tylko sobie myślę że dzieci są przecież różne i skoro jedno krzyczało, mało spało to to drugie będzie inne??? Za dużo byłoby tego szczęścia. A poważnie teraz już wiem Macieżyństwo to nie wieczny lukier, słodka bajka. Jednocześnie jako mama jestem szczęśliwa