„Ja to bym zjadł kotleta… z frytkami”. Znasz to? Wybierasz skostniałymi palcami eko-marchewki od chłopa na targu. Pieczesz chlebek na naturalnym zakwasie, bez odrobiny pszenicy. Przygotowujesz zbilansowany posiłek bogaty we wszystkie litery alfabetu. Podstawiasz chłopu pod nos fantazyjny talerz zdrowych, kolorowych, warzywek. Tu sobie pochrup mężusiu papryczki, tam sobie skubnij hummusiku. Zagryź sobie mój Ty brzuszku wygłodniały placuszkiem razowym i popij świeżo wyciśniętym soczkiem z pomarańczki dojrzewającej w ekologicznym słońcu. Na zdrówko, mężuniu, kochanie, skarby moje najdroższe!
A mąż Ci jedzie standardem: „Ja to bym zjadł kotleta… z frytkami”. No szlag Cię trafia! Gorzej niż z dzieckiem!
Baaa… dziecko też nie lepsze. Raz pokażesz co to frytka i już po Tobie. Przepadłaś. Nie licz na bataty i krem z groszku. Frytki z keczupem raz! Albo nic Ci nie zje! Oczywiście wyolbrzymiam, chociaż znam takie klasyczne przypadki i wśród dzieci i wśród ich tatusiów. A z kotletem to akurat historia z życia wzięta bo Szanowny Małżonek nie zaspokoi głodu niczym innym niż kawał mięcha i kopa ociekających tłuszczem frytek. Bez surówki. Na bogato :) No i co teraz? Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji? Podobno tak! W co wierzyć na początku nie chciałam. Ale Philips postanowił mnie przekonać wysyłając mi do testowania urządzenie o wdzięcznie brzmiącej nazwie Airfryer.
Co to za wynalazek?
Na pierwszy rzut oka przypomina frytownicę. Ale okazuje się, że z frytownicą łączy je tylko to, że można w nim te frytki usmażyć. I tu się podobieństwo kończy bo z Philips Airfryer frytki smażymy nie w tłuszczu a w… powietrzu! Podobnie będzie z kotletem, kiełbaską, skrzydełkami… wszystko bez odrobiny dodatkowego tłuszczu. Oczywiście jeśli masz taką ochotę możesz go sobie dodać, ale moim zdaniem kupowanie takiego urządzenia mija się wtedy z celem. Innowacyjność tego urządzenia polega właśnie na smażeniu powietrzem więc po co dodawać sobie kilogramów i ujmować lat życia ;)
Czy to się da zjeść?
Wszyscy dobrze wiemy, że smażenie w tłuszczu oprócz wysokiej temperatury ma jeszcze jedną pożądaną cechę – smak, którego nośnikiem jest tłuszcz. I co z tym fantem zrobić? Przetestowania smaku kotleta z Philips Airfryer podjął się mój Szanowny Kotletożerca. I co się okazuje? „Kotlet pycha, chrupiący na zewnątrz, delikatny w środku” :) Ja natomiast poświęciłam się i spróbowałam frytek. A właściwie to zjadłam prawie cały kosz… No ale wzięłam test na serio! Musiałam sprawdzić każdą frytkę :) Ocena frytek: 10/10. A to dzięki technologii RapidAir, która zastępuje nam wypełnianie urządzenia po brzegi tłuszczem. Zamiast oleju, jedzenie zanurzamy w gorącym powietrzu i voila! Zdrowy i lekkostrawny kotlet przestaje być tylko pobożnym życzeniem.
Tak sobie myślę, że dla bardziej zatwardziałych Kotletożerców, którzy nie wyobrażają sobie tego smakołyka bez odrobiny tłuszczu można spróbować „schodzić” z niego stopniowo. Na bank się przekona! Skoro Maciek się przekonał, nie wierzę, że znajdzie się na ziemi większy miłośnik kotleciorów niż on :)
Czy to jest wygodne?
A jest :) Bo wszystkie części, które wyciągamy możemy myć w zmywarce. A jeśli nie masz zmywarki nie płacz! Części są pokryte specjalną powłoką, którą myje się w kilka sekund. Ale ja w sumie nie o myciu powinnam pisać a o wygodzie użytkowania. A wygoda jest i to zasadnicza! Urządzenie ma na tyle duży kosz (1,2 kg), że na spokojnie możesz przygotować w nim posiłek dla 5 osób a używając dodatkowego „rozdzielacza” warstew możemy w jednym czasie przygotować cały obiad. Oczywiście to w przypadku trochę mniej rozrodczej familii ;) Tak jak zrobiłam to na filmie. Właściwie to wsypałam tylko frytki i wrzuciłam kotleta. Wszystko na 9 minut do 200 stopni. Skąd takie ustawienia? Z książeczki dołączonej do sprzętu. Tam znajdziesz ściągawkę z proponowanymi ustawieniami i uwaga… potrawami do przygotowania w tym urządzeniu. I tu pojawia się BONUS :)
W czym zrobiłaś to ciasto? We frytownicy? :)
Podczas kręcenia filmu wpadli do nas dobrze Wam znani Kasia i Jarek. Katarzyna standardowo przygotowana na brak domowych smakołyków (i tak mnie kocha) zabrała ze sobą dwa pudła ciasta. I wtedy stał się cud! Matka Bakusiowa wkroczyła na salony… z ciastem! Świeżym, pysznym ciastem bananowym przygotowanym w kilka minut w urządzeniu, które goście również posądzili o pokrewieństwo z frytownicą. Ciasto zrobiłam w dodatkowym „kociołku” (kojarzy mi się z takim, w którym czarownice zawsze mieszały swoje mikstury i w sumie to co się tam dzieje to dla mnie rzeczywiście czary więc niezależnie od tego, jaką nazwę w rzeczywistości ma ta akcesorium, dla mnie to będzie kociołek i koniec) ;) Moje ciasto było proste, bo wiesz jak jest z moimi kulinarnymi podbojami. Ale w książeczce są bardziej skomplikowane pozycje takie jak crumble z morelami i jeżynami czy sernik z sera ricotta z jeżynami.
Wypadałoby się do czegoś przyczepić…
Hmmm… no sorry, ale totalnie nie mam do czego. Do wyboru dwa kolory, cena moim zdaniem wcale nie jest wygórowana jak na tak innowacyjne urządzenie, nie zajmuje dużo miejsca… no sorry. Mimo szczerych chęci nie mam za co dać czerwonej kartki… żółtej też nie. Philips Airfryer to urządzenie wielofunkcyjne pełną gębą :) Możesz w nim smażyć, grillować i piec a ilość użytego tłuszczu zależy tylko od Twojego „widzimisię”. Ja tam odpuściłam sobie tłuszcz zupełnie. Mati różnicy we frytkach nie zauważył raczej żadnej a usmażyłam je bez odrobiny tłuszczu. Czekam teraz na jakieś magiczne urządzenie, które zrobi dla mnie dietetyczny keczup do tych frytek ;) Ale Mati to Mati. Totalne zwycięstwo odniosłam na placu boju z Szanownym Kotletożercą i za to drogi Philipsie piąteczka :)
No dobra, to teraz chodź zobaczyć jak się nam w Airfryerze „airfyuje” a jeśli również zapałasz do niego miłością to podpowiem Ci, że Philips Airfryer możesz kupić w Media Expert (tam na straży niskich cen stoi Ewelina Lisowska więc możesz być spokojna). A, że ja analizuję sprzęty sercem i emocjami a nie parametrami technicznymi to wejdź sobie jeszcze po więcej informacji na TUTAJ.
A na końcu wpisu jest przepis na ciasto bananowe w 5 minut :)
Ciasto bananowe w 5 minut
1 jajko
1/3 szklanki cukru brązowego (ciekawe jak to wyjdzie z ksylitolem, nadaje się do ciast?)
1 szklanka mąki (ja użyłam żytniej)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki cynamonu
1 banan
50 g masła
Składniki mieszamy na gładką masę (ja się nie bawię i od razu jadę blenderem). Wlewamy do „kociołka” i wstawiamy do Airfryera na 35 minut (160 stopni). Idziemy oglądać serial/malować paznokcie/ratować świat. Wracamy kiedy chcemy bo urządzenie wyłączy się samo.
Dopisałabym jeszcze coś do tego przepisu żeby wyglądał poważniej ale się nie da :) Ciasto już gotowe! Można się zajadać :)
Pytanie mam, może głupie :P Frytki robiłaś sama, czy gotowe? :)
Czemu traktujesz tłuszcz jak zło? Oczywiście nie mówię o oleju z frytek, bo tak naprawdę żadnego oleju nie powinniśmy jeść na ciepło, oprócz kokosowego.. Mięso smażone na smalcu, maśle klarowanym lub właśnie na oleju kokosowym nie jest szkodliwe, wręcz przeciwnie, jest to konkretny i wartościowy posiłek jeśli połączymy go z warzywami a nie z frytkami na oleju… Zachęcam do poczytania na temat nowych badań dotyczących cholesterolu i jego „szkodliwości” :)
Kurcze, coś ostatnio same reklamy. Brakuje wpisów o tematach nie smażąco piekąco prasujących :( a przynajmniej mi, nadal wszystko super napisane, czyta się przyjemnie, ale wczesniej jakoś chętniej czytałam :)
taki okres przedświąteczny :)
Zgadzam się w 100 % :(
Szkoda, że tak martwisz się tym tłuszczem…oczywiście no wiadomo – na głębokim nie warto, ale kotlecior na smalcu, kokosowym czy maśle ghee to magia i zdrowie :) A tłuszcz do życia potrzebny (oczywiście nie tylko ten ze smażenia :) ), bez niego nasze nerwy i tarczyca sobie nie poradzą.
Co do ciasta – tak, ksylitol jak najbardziej nadaje się do ciast. Tak samo erytrol. A cukier brązowy jest z tej samej ligi co biały, nie ma między nimi różnicy.
Ciekawa maszynka :) Szkoda, że nie podałaś ceny. Owszem, da radę zajrzeć na własną rękę, jednak nieco wzbogaciłoby to recenzję. :)
Zakochałam się w niej :)
No oby :)
Frytki wyglądają na kupną mrożonkę, więc rozczaruje Cię, ale zawierają tłuszcz.
Ja zamiast smażyć frytyki, piokę je. Da się zjeść, ale niestety to nie to samo co smażone i ze świeżo pokrojonych ziemniaczków.
a ja na diecie, ohhh!!! :)
Oj oj…podoba mi się bardzo :-) Mężuniu, widzisz ten mój komentarz, o tu! :-)
Faktycznie myślałam,że będzie droższe. Zrób jeszcze frytki z ziemniorow i daj znać – mam małego frytkozerce :-P
A jeszcze różnice cen w sklepie są ze względu na pojemność tak?
Fajny pomysł. Jak zobaczyłam zdjęcie bakusia, który trzyma rączkę na urządzeniu, to mnie zmroziło (mój synek jak był malutki to się poparzył). Nie napisałam tego w żadnej złe mierze, tylko poczułam strach. A frytownica czadowa.
Jakim modelem aparatu i jakim obiektywem robisz zdjęcia?? Będę wdzięczna za odp
Pisałam na maila „inga”, ale nie działa. Niestety ten „karolina” też nie :(