? 5 sytuacji, którymi własne dziecko doprowadziło mnie do łez! ?

? 5 sytuacji, którymi własne dziecko doprowadziło mnie do łez! ?

O tym, że płakałam na sali porodowej opowiadać Ci nie będę, bo obstawiam, że tę rozrywkę też zaliczyłaś :) Z Matim był cyrk podwójny bo kiedy zaczęłam płakać, mój brzuch zaczął mi jakoś tak dziwnie podskakiwać i pomimo tego, że brzucha nie czułam bo przecież byłam znieczulona (cesarka) to poczułam jak bardzo jest pusty. I rozpłakałam się jeszcze bardziej :) Chciałam włożyć Matiego z powrotem do środka :)

Z Milenką podczas porodu aż tyle płaczu nie było. Chyba. O matko! Nie pamiętam! Na szczęście pamiętam wszystkie inne sytuacje, które wydarzyły się na przestrzeni ostatniego roku :) I sytuacji, w których rozpłakałam się przez Milenkę naliczyłam dokładnie 5.

Pierwsza kąpiel

Ło paaani! To nie były zdecydowanie łzy wzruszenia ani przy Matim, ani przy Milence :) Ja się trzęsłam ze strachu! Bałam się, że Maciek upuści dziecko. Że mu się wyślizgnie. Że tragediaaaa! Zazwyczaj, kiedy nie ufam drugiej stronie, po prostu przejmuję pałeczkę, bo do siebie mam w sytuacjach kryzysowych największe zaufanie. W przypadku kąpieli dziecka nie ufałam nawet sobie.

Potrafiłam wsiąść za kółko ledwo ciągnącego pod górkę peugeocika i we mgle, wieczornej szarówce jechać serpentynami dróg bez barierek, wśród gór prowadzących na Elafonisi na Krecie, mając świadomość tego, że mój lęk wysokości skutkuje szaleństwem błędnika do tego stopnia, że mdleję. Dodam jeszcze, że byłam wtedy w ciąży :) I DAŁAM RADĘ!

Ale wziąć dziecko na ręce podczas pierwszej kąpieli rady nie dałam. No przerastało mnie to kompletnie! Maciek się wkurzał, ja płakałam i oczyma wyobraźni kreśliłam najgorsze scenariusze. O matko i córko, nie wiem, czy mi jest pisane trzecie, ale jeśli tak, to ja wszystko zniosę: porody, znieczulenia, poranione piersi… wszystko! Tylko niech ktoś mi to dziecko myje, dopóki nie będzie trzymało sztywno główki. BŁAAAGAM :) Bo zejdę na zawał kiedyś mówię Ci :)

Pierwszy ząbek

Maciek sikał po majtach widząc moją reakcję na pierwszy ząbunio. I Milenka i Matunio dokładnie w tym samym momencie. 4 miesiąc. Płacz przez kilka dni. Nie wiemy o co chodzi. No smutek w oczach widać na kilometr. I coś mnie „tyka”, żeby pojeździć po dziąsełkach. Jeżdżę, jeżdżę i… (o matko, no beczę nawet teraz, kiedy to piszę!). Szpileczka! Taka mała tycia, tyciusieńka. I to biedne malocie, takie bezbronne, takie wymęczone tym zębolem, który dziąsełko rozrywa. To straszne jest przecież! Wyobrażasz sobie jaki to musi być ból?

Taaak. Ten drugi płacz to taka niemoc biednej matki, która chce pomóc, ale wie, że niespecjalnie może, połączona ze świadomością upływającego czasu. Bo to już! Pierwszy ząbek! Za chwilę wyjdą kolejne, ani się obejrzę a z mleczaków zrobią się stałe i… matko.. ten czas leci zdecydowanie za szybko!

Stopa… Tak. Po prostu stopa :)

To jest dopiero świadomość upływającego czasu! Ile razy ja przez stopę Matuniową płakałam! Ile łez wyleję przez stopę Milenki! No nienormalna jestem, wiem. Wulkan emocji. I powiem Ci, że im starsza tym gorsza pod tym względem! Ale jak tu nie płakać, kiedy widząc taką pulchną malusią stopunię, która jest mikro-kopią Twoich pępuchów, dociera do Ciebie, że ta stópka jest taka malutka tylko przez chwilę…

Przyznam Ci się do czegoś… te łzy podczas wpatrywania się w te słodkie stópki zawsze dotyczą tego samego. To taki moment zwątpienia we wszystko co robię. W to, że wybrałam tę drogę macierzyństwa łączonego z pracą. Odzywają się we mnie chyba jakieś pierwotne instynkty. Taka potrzeba bycia z tym malociem przez cały dzień. Nieprzerwanie. Żeby móc chłonąć te chwile. Nie jest mi to dane i przyznam Ci się, że akurat z tego powodu to i bez „stopy” popłakuję w poduszkę. I często, wracając z kolejnego spotkania, kiedy mijam mamę pchającą wózek… zazdroszczę jej. Bo moje dziecko przytula wtedy niania. Zamiast mnie. I żadne sukcesy w życiu nie są w stanie dać Ci tyle radości co dziecko, które rozwija się… w Twoim towarzystwie.

Ja, kiedy pracuję za dużo (a wiesz, że moja praca to spełnienie moich marzeń) czuję się tak po prostu, po ludzku NIESZCZĘŚLIWA. Bo czuję, że ucieka mi czas. I za mało tych stópek w moim dniu. Za mało przytulasów. A za chwilę te małe pulchne stopiczki pójdą w świat… Tak szybko rosną.

Pierwsze kroki

Płynnie przechodzimy z punktu do punktu widzę. Pierwsza kąpiel i bezbronność dziecka. Pierwszy ząbek jako namiastka rozwoju. Stopka, która najpierw liczy Ci kopniakami żebra, żeby po chwili wierzgać podczas zmieniania pieluszki, a po kolejnym mrugnięciu okiem stawiać już pierwsze chwiejne kroki.

Oj powiem Ci, że dawno tyle łez nie wylałam podczas pisania wpisu. Ale jak tu nie płakać, kiedy wspominasz tę dumę mieszaną z przerażeniem, którą widać w oczach dziecka podczas pierwszych kroczków. Te rączulki rozłożone na boki, kiedy drepcze do Ciebie z szerokim uśmiechem z jednej strony, ale z drugiej, nadzieją, że w odpowiedniej chwili je złapiesz.

Nagrałam te pierwsze kroki. Udało mi się. Ale krzywo i bez ładu i składu. Bo tak bardzo chciałam to widzieć na żywo. Nie na wyświetlaczu telefonu. Mam pierwsze kroczki Matunia, mam pierwsze kroczki Milenki. Czy będę kiedyś nagrywała pierwsze kroczki trzeciego dziecka? Czas pokaże. Chociaż…

Pierwsze samodzielne trzymanie butelki

…chociaż, kiedy Mati zapytał mnie ostatnio „czy mam jeszcze mleko” żeby karmić Niunię  to przeszedł mnie taki dreszcz… taki dreszcz świadomości tego, że jeśli nie będę miała trzeciego dziecka to już nie będzie karmienia piersią. A przecież to było takie piękne. Szkoda, że tak krótko. Ale… z dziecka na dziecko coraz dłużej. To może tym razem dałabym jednak radę cały rok?

Zastanawiam się też nad tym w momencie, w którym daję Milence butelkę a ona trzyma ją sama samiusia i pije sobie z niej bez mojej pomocy. Do tej pory butelkę podczas karmienia trzymałam ja, a ona gładziła mnie wtedy po dłoniach swoimi mięciusimi rączulkami. Powiedziałam jej raz, żeby spróbowała trzymać sama. Nie wiem po co ja to zrobiłam. Jak tylko chwyciła sama butelkę tak zabrała się momentalnie za niekapek a tydzień po niekapku piła już wodę z tej samej butelki co Mati.

Co za smutek… :) Nie no oczywiście żartuję :) Jestem dumna z każdego jej osiągnięcia. Przeszczęśliwa, że ta mała Masza… (ona z tą grzywką wygląda indentycznie jak Masza! Tylko Niedźwiedzia jej brakuje!) No więc jestem przeszczęśliwa, że ta mała Masza rozwija się poprawnie. Że nie mamy żadnych problemów itd. Tyle, że tak jak w przypadku Matiego, łzy leciały mi po policzkach ze wzruszenia, bo widziałam te wszystkie sytuacje pierwszy raz. Tak teraz, czuję jakbym widziała je po raz ostatni.

Nie wiem. Może to efekt tego, że tak długo czekaliśmy na tego maluszka? Może dlatego, że rozpatruję to, że jednak się pojawiła, w kategorii cudu? Zgodnie z wynikami badaniań… nie mieliśmy zbytnich szans na drugie dziecko…

A może ja taki płaczek po prostu jestem i wzruszam się wszystkim? To też musimy wziąć poważnie pod uwagę, bo jeśli ja płaczę w sklepie muzycznym bo Pan zagrał mi na pianinie „I Will Always Love You” (pozdro dla Pana z MxMusic w Arkadii) to może ja po prostu tak mam i teraz, kiedy napiszesz mi w komentarzu kiedy Twoje dziecko doprowadza Cię do łez, będę płakała razem z Tobą :)

Pewnie tak będzie. Ale pisz! Pisz koniecznie, kiedy Tobie poleciała łezka. Czym Ciebie Twoje dziecko wzruszyło?

!!!KONKURS!!! 3 najpiękniejsze historie nagrodzę zapasem wody Żywiec Zdrój Zdrojek!

Pewnie już widziałaś w sklepach nowe opakowania 310 ml? Do dzisiejszych wynurzeń zaprosiła mnie marka Żywiec, która jest jedyną wodą polecaną przez Instytut Matki i Dziecka dla grup wrażliwych, czyli niemowląt i kobiet w ciąży

Żywiec Zdrój Zdrojek to krystaliczna, niegazowana, górska woda źródlana dla dzieci i jako jedyna spełnia wszystkie kryteria przyjęte przez Instytut Matki i Dziecka w kontekście jakości i bezpieczeństwa wód dla niemowląt (jej właściwości fizykochemicznych, procesu produkcji i bezpieczeństwa opakowań). W praktyce sprowadza się to głównie do sumy składników mineralnych w wodzie, jak również zawartości poszczególnych składników mineralnych, które powinny być limitowane w diecie małych dzieci, jak sód, chlorki, siarczany, fluorki, azotany i azotyny. Zdrojek może być spożywany przez dzieci i kobiety w ciąży bez ograniczeń ilościowych, a jeśli użyjesz tej wody do przygotowania mleka czy zupki możesz mieć pewność, że w czasie gotowania nie straci swoich właściwości.

Więcej informacji o tym jak prawidłowo nawadniać dzieci znajdziesz TUTAJ, w raporcie o Faktach i Mitach dotyczących wody, a ja zapraszam Cię jeszcze raz do podróży w czasie. Mam dla was konkurs. Napisz w komentarzu pod TYM POSTEM czym wzruszyło Cię Twoje dziecko a ja wybiorę spośród odpowiedzi 3 osoby, do których powędruje miesięczny zapas Zdrojków :) Fundatorem nagród w konkursie jest Żywiec Zdrój S.A.

POWODZENIA! :)

Twoja M.

PEES. Będzie mi też szalenie miło jeśli udostępnisz mój wpis albo zostawisz mi serducho. Wiesz jak ja kocham serducha, prawda? DZIĘKUJĘ! :*