Drugie dziecko – moje obawy (sexy w tle!)

Drugie dziecko – moje obawy (sexy w tle!)

O tym, że chcę mieć drugie dziecko już wiecie. O tym, że się tego boję, jeszcze Wam nie mówiłam. A boję się. Jak cholera. Ale w życiu kieruję się sercem. Walczę z tym, bo dostaję po tyłku nagminnie i często żałuję swoich wyborów właśnie dlatego, że zamiast mózgu używam serducha.  Jeszcze żeby było tak prosto, że ślepo podążam za wewnętrznym głosem i tyle. Nie, nie, nieeee, tak fajnie to nie jest. Serce mi mówi, że chcę drugiego dziecka, że muszę je po prostu mieć bez względu na wszystko, ale mózg też robi swoją robotę. Wygląda to mniej więcej tak:

Odzywa się serce: no zafunduj sobie drugie Bakusiątko, no zrób to, zaszalej. Masz rację serce! Biegnę do łazienki, brzytwa w dłoń – szast-prast – noga ogolona, Szanel na nadgarstki, burza trzech włosów na ramionach, sadełko schowane pod seksowną koszulką, puszapy na pierś, szybkie spojrzenie w lustro –  bogini. Wychodzę na spotkanie z moim Romeo. Biegnę przez przestworza naszego gigantycznego dwupokojowego penthouse’a.  Docieram na miejsce. Spoglądam na mojego herosa, na mojego boga płodności. Siedzi niczym Posejdon na tronie, wymachując swym  trójzębem. Ach, jak on nim biegle włada. Każdego pieroga nabija nań z niesłychaną precyzją. I ginie ten ruski rozrywany przez żuchwy mego małżonka. Jeden ruski, drugi ruski, żaden ruski mu niestraszny! Spoglądam w oko mojego wybranka. On już wie, o co chodzi. Odkłada swój trójząb na taflę talerza i odwzajemnia moje ogniste spojrzenie. I wtedy mój poczciwy mózg, mistrz ceremonii, wkracza do akcji:

– A pamiętasz remont mieszkania w czasie pierwszej ciąży? Co sobie wtedy obiecałaś? Że druga ciąża już nie ujrzy kartonu, nie powącha farby, nie zasmakuje pyłu gładziowego. Mieliście najpierw kupić dom.

– Aj tam, cicho byyyć – odpowiadam sobie w duchu i zbliżam się majestatycznym krokiem do mego kochanka. Pech chce, że po drodze moja pięta miażdży plastikowy klocek, a raczej klocek miażdży moją piętę. Ach, te zabawki, z dzieckiem to się nie da utrzymać porządku…

– A wyobraź sobie 2 razy tyle klocków! 2 razy tyle sprzątania! 2 razy tyle kłopotu! 2 razy większe zmęczenie! 2 razy mniej czasu! Wyobraź sobie wszystkie aktualne niedogodności w wersji podwójnej!

– Aj tam, cicho byyyć mózgu! Wyobrażam sobie też miłość w wersji podwójnej i całe szczęście, jakie daje mi dziecko razy dwa. Nie możesz mózgu patrzeć na same minusy!

– A nad minusami na koncie się zastanawiałaś? Dwójka dzieci to podwójny wydatek. Jeśli nie dotknie to Ciebie, dotknie Twoje dzieci. Ty sobie możesz czegoś odmówić na rzecz dziecka. A jeśli przyjdzie taki czas, że odmawianie sobie nie wystarczy? Nie wiesz, co się wydarzy podczas drugiego macierzyńskiego. Nie masz pojęcia czy będziesz miała gdzie wracać. A nawet jeśli wrócisz już nie będziesz wartościowym pracownikiem. Po takiej długiej przerwie? Nie oszukuj się. Będziesz zaczynała wszystko od nowa, z dwójką dzieci na utrzymaniu, z chronicznym brakiem czasu na cokolwiek. Nie rozwiniesz się już w żadnym kierunku, kochana. Zastanów się dobrze, czy to drugie dziecko jest Ci potrzebne. Nie dasz rady zajmować się dobrze dwójką dzieci. Jesteś chaotyczna, zapominalska. Nie ogarniesz tego dziewczyno. Nie zapanujesz nad tyloma obowiązkami.

– Aj tam, cicho byyyć! Jestem maszynką do pracy. Jeśli nie mam czegoś do zrobienia, jestem chora. Kolejne dziecko zmobilizuje mnie do organizacji mojego życia, do wybrania tego, co dla mnie najważniejsze i skupienia się wyłącznie na tym i na mojej rodzinie. Kto miałby sobie poradzić jak nie ja?!

– Nie no, pewnie, że sobie poradzisz. Z chorym dzieckiem też sobie poradzisz, prawda? Pamiętasz jakie miałaś obawy przy pierwszym dziecku? Pamiętasz jak płakałaś przed badaniami prenatalnymi? Pamiętasz jak wariowałaś kiedy nie kopało tak samo mocno każdego dnia? Pamiętasz, ile razy lądowałaś w szpitalu przerażona czkawką malucha? Chcesz kolejnych 9 miesięcy stresu? Dasz radę?

– Masz rację mózgu. Zawracam do łazienki. Masz rację… Jestem chaotyczna i zapominalska. Znów zapomniałam wziąć moje witaminki i żelazo.  A przecież tyle się naczytałam o defekcie enzymatycznym, o tym, że tyle zależy od mojego odżywiania, trybu życia, suplementacji. Masz rację mózgu. Pewnie znów się będę stresowała. Pewnie znów będę wariowała na myśl o tym, że coś może nie pójść tak jak powinno. Ale skoro raz to przeżyłam… przeżyję i drugi. Serce mi tak podpowiada… mój najlepszy doradca.

Resztę scenariusza dopiszcie sobie same :P

_DSC7451 _DSC7452 _DSC7457 _DSC7469 _DSC7478 _DSC7558 _DSC7552 _DSC7560 _DSC7575 _DSC7521 _DSC7548 _DSC7603 1 _DSC7564