Zdjęcie nagłówkowe rodem z 50 Shades of Gray. No to umówmy się, że to takie 50 Shades of Bakalarz będzie :) Ha :) Śmieję się od pierwszej linijki, ale nie da się nie śmiać. Nasza historia miłosna jest tak samo błyskawiczna jak akcja wspomnianego wcześniej bestsellera. Tylko bez pejczy i … drogich samochodów ;)
Tryb, trybowi nierówny
Z Maćkiem poznaliśmy się „na żywo” 1 lipca 2012 roku. Tak, tak… rok później leżałam już na porodówce :) Ale żeby nie było tak jak sobie pewnie właśnie pomyślałaś troszkę Ci namieszam. Otóż Maciek poznał mnie już rok wcześniej. Dokładnie w styczniu 2011. Ale ja go nie poznałam, bo chodziłam z głową wbitą w ziemię, jako nowy pracownik odróżniający się od firmy, do której przyszedł, wszystkim czym tylko się dało. Wiekiem, 15 lat niższym niż średnia w firmie, trybem życia (wynikającym z wieku)… stylem ubierania. Przez 3 miesiące okresu próbnego bałam się spojrzeć na kogokolwiek a jak z daleka widziałam Prezesa, wolałam udawać, że sznuruję szpilki w deszczu niż zderzyć się z nim twarzą w twarz w drzwiach i powiedzieć to przerażające „Dzień Dobry”, podczas którego mogło się wydarzyć tyle tragedii. Mógł załamać mi się głos, mogłam zwymiotować z nerwów… nieee, zdecydowanie zbyt duże ryzyko. Lepiej robić z siebie idiotkę na parkingu i sznurować szpilki. Chodziłam ubrana na pół imprezowo, na pół obciachowo, standardowo, jak każdy świeżak. O 8 rano zasypiałam nad klawiaturą bo według mojego zegara wewnętrznego, to był środek nocy i faza snu REM po „robocie za barem” a przecież po kawę nie pójdę bo nie daj Bóg skończy się woda albo będzie mi stukała filiżanka o spodeczek i szefowa mnie wyrzuci za zakłócanie porządku czy coś…
Maciek pracował w tym samym budynku w mojej „spółce matce”. Nie widziałam go ani razu. Jak uznał Maciek, nie chciałam go widzieć bo byłam przecież „taka ważna i wyniosła”. Według Maćka gardziłam otaczającym mnie światem i na takiego jak on, nawet nie chciałam spojrzeć. Nieźle nie? Człowiek bał się podnieść wzrok w obawie przed bliżej nieokreśloną tragedią a tu się okazuje, że byłam wyniosła! Ale zdążyłam mu się spodobać. Zdążył mnie zapamiętać. I kiedy już zbliżał się koniec mojego okresu próbnego, kiedy dotarło do mnie, że wcale nie jest ze mną tak źle jak się obawiałam i chyba czas na pierwszą kawę z „ogólnobudynkowego” ekspresu… moja firma przeniosła się do centrum Warszawy. Maciek został w Ząbkach…
Przepraszam, ta Pani już jest zajęta
Żeby wszystko było jasne. W tym czasie spotykałam się z bardzo fajnym chłopakiem. Ba! Nawet byłam z nim zaręczona! Ale niestety, im więcej ślubnych nacisków, pytań o datę ślubu i inne cuda, tym bardziej czułam, że to nie on jest mi pisany. I tak, w maju 2012… oddałam pierścionek. Fantastyczny chłopak, ale nie dla mnie. Z resztą, o tym Ci już kiedyś chyba pisałam. W międzyczasie dowiedziałam się już, że istnieje taki ktoś jak Maciek Bakalarz. Taki traf, że moja szefowa i jej mąż, znali Maćka. Tylko nie wyobrażaj sobie pudernicy po 60, w czerwonych koralach! Rocznik 77, dokładnie 10 lat starsza niż ja. Szefowa, kiedy narzekałam na mojego ówczesnego narzeczonego mówiła mi nie raz: „Ja dla Ciebie mam faceta! Maciek byłby dla Ciebie idealny!”. A ja szefowej w tym wypadku słuchać nie chciałam, bo nie dość, że zdrady mi nie były w głowie nawet jeśli rozstanie było tylko kwestią czasu, to jeszcze koleżanka z sekretariatu, która również znała Maćka (i się w nim podkochiwała! ha!) powiedziała, że „Maciek lubi blondynki”. O nie! Taki gość był już u mnie skreślony z założenia. Co to znaczy „lubi blondynki”? Wyrywacz od siedmiu boleści! Dorobiłam sobie do nazwiska Bakalarz odpowiedni rysopis „czarny, spalony na solarze, pryszczaty (nie wiem dlaczego), obślizgły gość, śliniący się na widok każdej białogłowej”. FU! Bakalarzowi mówimy zdecydowane NIE!
Biedny ten mój mąż prawda? Żył sobie nieświadomy czyjejś głębokiej niechęci. Poznawał nowe „twarze” ;) i coraz bardziej załamywał się stanem żeńskiej części polskiego społeczeństwa (to jest prawda, to jego słowa, nie moje ubarwienie opowieści) :) Moja szefowa i jej mąż usilnie reklamowali mu moją osobę, ale jakoś nie było okazji do wspólnego spotkania, z resztą, pewnie sobie wyobrażasz jak reagowałam na dźwięk jego nazwiska.
Przełom
Czerwiec 2012 okazał się przełomowy. Tak, tak, czerwiec :) Na żywo poznaliśmy się z Maćkiem w lipcu aleeee… W kwietniu 2012 moja firma, po równym roku, wróciła do Ząbek. Co prawda już nie pracowaliśmy z Maćkiem w tym samym biurze, z resztą, ja rzadko bywałam na miejscu. Wiosna to czas targów międzynarodowych więc od kwietnia do czerwca praktycznie nie było mnie w kraju. W ciągu roku, udało mi się z wystraszonej Malwinki przeistoczyć w Panią Menadżer pełną gębą. Pożegnałam się z pracą za barem ostatecznie na rzecz kariery w handlu zagranicznym, przestawiłam się na tryb dzienny i muszę Ci się przyznać, że radziłam sobie ponadprzeciętnie a wzrok wbijałam już tylko w chmury, nie w podłogę.
Wróciłam właśnie z dwutygodniowej delegacji do Stanów. Zachłyśnięta wielkim światem i totalnie odmienną mentalnością Amerykanów, weszłam do mojego pustego mieszkania i… stwierdziłam, że mi smutno. Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad wyjazdem do Stanów. Skoro już odważyłam się na bycie singlem pierwszy raz od długich lat, może by tak rzucić się na głęboką wodę i jeszcze bardziej narozrabiać w swoim życiu? Nie chciałam faceta. Miałam ich szczerze dosyć. Ale brakowało mi kogoś, z kim będę mogła pogadać. Do bólu szczerze. Bez zastanawiania się co o mnie pomyśli. Bo nie zależało mi co ten ktoś o mnie pomyśli. Pierwszy raz w życiu chciało mi się kogoś poznać. Kogoś totalnie nowego. A to było zupełnie nie w moim stylu bo ja raczej do nowych znajomości się nie garnę (co osoby, z mojego otoczenia zawsze dziwi, ale ja jestem serio serio skomplikowanym stworzeniem).
Szefowa w międzyczasie zaszła w ciążę (nazywam ją szefową, żeby nie szastać tak niepotrzebnie imionami, ale w rzeczywistości baaaaardzo się polubiłyśmy i traktowałam ją raczej jak starszą siostrę niż szefową) i poszła na zwolnienie więc kontakt ograniczył nam się do telefonu raz na miesiąc. I wtedy, nie wiedzieć czemu, przypomniał mi się ten Bakalarz…
TEN Bakalarz
Jego wizerunek w międzyczasie troszkę ociepliła koleżanka z działu, która razem z nim i ludźmi z „kręgów” była na nartach. Dobre zdanie „Szefowej” o Maćku również nie pozostawało bez echa. Hmm… no ciężko mi tak ciągle szefowa i szefowa. Nazwijmy ją sobie Mariolą ok? :) Zdanie Marioli było dla mnie niesamowicie ważne. Ona nie owijała w bawełnę. Albo coś było czarne albo białe. I zawsze było takie jak mówiła Mariola. Maciek był dla niej zdecydowanie „biały”. Więc całą niechęć do „tego Bakalarza”, którą wzbudziła we mnie swoim nieprzemyślanym tekstem sekretarka, Mariola nieświadomie niwelowała. Oczywiście wtedy tak tego nie analizowałam. Totalnie tego nie analizowałam! Bakalarz to był Bakalarz i tyle. Z resztą… nawet nie wiedziałam jak gość wygląda :)
Pewnego dnia (trwały wtedy Mistrzostwa Europy Polska/Ukraina) uznałam, że na kolejny mecz, na który wybieraliśmy się z ludźmi z firmy (których Maciek znał) powinniśmy się wybrać z „tym Bakalarzem”. Może do pogadania jest facet? Totalnie nie w głowie mi były romanse. Chciałam tylko z kimś pogadać. ALE… dotarły już do mnie słuchy, że się „temu Bakalarzowi” podobam i od kiedy stałam się singlem dopytywał o mnie ludzi z firmy, męża Marioli podobno też. Mariola i Tomek postanowili zaprosić mnie na wyjazd do Kazimierza Dolnego (który od mojej rodzinnej miejscowości jest rzut beretem) z grupą znajomych, mimochodem wspominając, że będzie Maciek (tak, że totalnie nie zwróciłam na to uwagi). Mariola w trosce o mnie, Tomek w trosce o Maćka :) Nie mogłam odmówić. Byłam wolna, znudzona życiem, a Kazimierz uwielbiam.
I co? Myślisz, że love story pojawiło się w Kaziku? A NIE :) Wielowątkowa jest historia tej naszej miłości… serio. Ale teraz, kiedy ją analizuję, dociera do mnie, że cały wszechświat działał tak, żebyśmy mieli milion szans na to, żeby się poznać…
No nieeeee… porąbało mnie!
O matko!!! To już 1243 słowa! Wiesz ile standardowo zajmuje mój wpis? 500-800 maks! Ty już pewnie śpisz znudzona!!! Nieeeee no, muszę to podzielić na dwie części bo zabiję moich newsletterowiczów pierwszym ekskluzywnym wpisem i już nie będzie dla kogo pisać!
Kochanie moje, zapamiętaj to zdjęcie nagłówkowe. W następnym wpisie będzie więcej zdjęć, mniej tekstu. Ale historia właściwie dopiero tutaj się zaczyna :D Na zachętę, powiem Ci, że to zdjęcie nie zostało zrobione w Kaziku :) To zdjęcie jest z… Gdyni! Jest punkt zwrotny, jest też przydługi wstęp :D Ale nie umiem inaczej. Mam to po Babie Iwące. Zanim przejdzie do sedna, usypia publikę dwudniowym wstępem ;)
TO BE CONTINUED… :*
Druga część historii (z archiwalnymi zdjęciami) będzie dostępna tylko dla tych, którzy dobrnęli do końca pierwszej części i świadomie zechcą przeczytać kolejną jej część zapisując się do Bakusiowego Newslettera (tutaj). To już będzie kolejny level naszej znajomości. Taki hard level. Taki romantik intima oldschool z listami na papeterii i oczekiwaniem na odpowiedź :D
Pozdrawiam serdecznie całą rodzinę, ściskam ciocię, babcię, dziadka i psa :*
Malwina
Udało mi się nie zasnąć :)
A tak całkiem poważnie, to lubię takie historie i czekam na ciąg dalszy. Mój mnie znał 3 lata wcześniej niż ja poznałam jego. I trzy lata mu się podobałam i ani razu nie zagadał :)
Historia z dreszczykiem. Jak do tej pory istnieje obawa (gdyby nie fakt, iż wiemy, że pan M. malżonem ostatecznie został), że pan M. dokądś zwieje ;-)
Czekam na happy end ! :-D
Pozdrowienia!!!
Ach… Czekam na ciąg dalszy! ;* <3
Ej, to nie fair tak nie skończyć! Nieładnie ;) q tak z innej beczki.. Tak to już jest z prawdziwym uczuciem, że wydaje się że cały wszechświat dąży do spotkania dwojga ludzi, coś o tym wiem… :)
Noo…super są takie historie. Dawaj drugą część bo teraz pół niedzieli będę myślała jak dalej było, zwłaszcza, że pamietam Waszą historię miłosną by Pandora więc wydaje mi się, że jeszcze z dziesięć części byc powinno. Swoją drogą zawsze bawi mnie jak to człowiek nie widzi tego co ma „pod nosem” i dlatego cały czas siostrze mojej tłumaczę, że przyjaźń jest dobrą podstawą związku :)
Wow, wow! Uwielbiam Twoje wpisy, wciąga jak dobra książka :) czekam na następny!!
super…nie śpię ..wciągneła mnie ta historia czekam na dalszy ciąg ;)
Uwielbiam takie historie. Kiedy cały świat Ci mówi, że powinnaś być z kimś i już :D
Nie mogę doczekać się kontynuacji :)
Malwina uwielbiam Cię czytać.
<3
Ej ładnie to tak kończyć gdy historia zaczyna się rozkręcać?! :D
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;)
Czekamy na ciąg dalszy byle szybko :-) i faktycznie Malwina pomysł z książką nie jest głupi :-)
Tak tak tak, czekam na więcej :)
czekam na ciąg dalszy uwielbiam takie historie . poczatki znajomosci ktore koncza sie happy endem . ja z moim mezem widzielismy sie na żywo na „poltrze” (dzień przed weselem) jego kuzynki a mojej kolezanki
a poznalismy rozmowy tele sms jakis miesiac wczesniej dzieki mojej przyjaciolce sąsiadka mojego Dawida:) nie wgłowie mi byli faceci :) ale on był inny :)
Czekam na ciąg dalszy :) Przeczytałam ten wpis niemal na jednym wdechu, uwielbiam Cię :)
Nareszcie jest newsletter! nie mogłam się doczekać, codziennie sprawdzałam pocztę tylko w tym celu no i się doczekałam! Super się zapowiada, chociaż odczuwam duży niedosyt,bo tak mnie wciągnęła opowieść o Waszych początkach, że jak przeczytałam,że na dzisiaj koniec to się załamałam! chcę więcej i to szybko! Uwielbiam czytać Twoje wpisy, pióro jak na niedoszłego dziennikarza masz rewelacyjne i dobrze,że jesteś tu z nami a nie w jakiejś gazecie! Pozdrawiam!
Malwa Jak mogłaś w takim momencie skończyć :-( pisz, pisz, bo już doczekać się nie mogę następnej notkii. Jesteś rewelacyjna, twoje posty czyta się jak jakaś dobra książkę. :-) jak ja się cieszę, że trafiłam na twojego bloga ☺ pozdrawiamy Anita z Jasiem ( już prawie 12 miesięcznym) przy cycu.
A ja dopiero zaczęła się w kręcac :-p i bardzo jestem ciekawa ciągu dalszego :-)
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością :)
Ach czekam na dalszy ciąg ;)
Aaaaa nie moge sie.doczekac dalszego ciagu. Ja.z moim menzem poznalam sie w pracy w 2008 (pod koniec w sumie) a on na początku 2009 wyjechal do Anglii i WNM ktora sobie wyobrazalam legla w gruzach. Ale wrocil dla mnie..(.tzn tak sobie wmawiam:p) . czekam na c.d. ajlowjuje Cie :*
i wkoncu jest!!! a ja sie nie umialam doczekac tego newslettera :D ….!!!
Jestem bardzo ciekawa Waszych dalszych losów! Ani przez chwilę nie poczułam się znudzona. Czekam z niecierpliwością :)
ah czytam i czytam i coraz bardziej spragniona wiecej i wiecej… uwielbiam cie <3
Ojej Kobieto ależ trzymasz w niepewności :-) Z niecierpliwością czekam na c.d. :-)
Napisz jakąś książkę! Pierwsza kupię! ;)
No i znów kazdy dzien bede zaczynac z Twoim blogiem w oczekiwaniu na ciag dalszy;) Pozdrawiam Joanna
kuuurna noooo!!! wlazłam se do wanny, sprawdzam mejle a tu wiadomość od Ciebie!!! skończyłaś w najciekawszym momencie… ja odrazu wiedziałam, że ten Maciek to fajny facet:)!
No najgorzej przerwać w takim momencie! Już się nie mogę czekać dalszej części opowieści :)
Ps. Maćki to najfajniejsze chłopaki ;-) (mój mąż też Maciek, a nasza historia równie pokręcona jak Wasza :D)
No wcale nie zasnęłam!! :))))
Przerwane jak reklama na Polsacie :-) Kiedy druga część bo nie wiem jak sie skończy ta historia, będziecie razem czy nie??? :-)
Uwielbiam cie. Czuję, że 50 twarzy Greya przy waszej historii to pikuś. .
Czekamy na więcej!
Nudy, nudy, nuuuudy……. nudy w pracy bez kontynuacji tej histori!!!! Czekami czekam, aż tupię nóżkami z niecierpliwości :)
Pozdrawiam
Justyna W.
No jak mogłaś przerwać tą porywającą opowieść?! ;) Ja uwielbiam love story, bardzo często wracam do swojej własnej. Niestety mój mąż NIC nie pamięta z naszych początków, nie umie nazwać żadnego uczucia, które mu wtedy towarzyszyło, nie pamięta znaczących chwil, które miały wpływ na rozwój naszego związku… Ja wręcz przeciwnie- pamiętam każde spojrzenie, każdy gest, każde mocniejsze uderzenie serca i podstępy, aby być jak najbliżej niego… :) A to także było całkiem niedawno, bo w styczniu stuknie nam 3 lata razem :)
Hhhh nie moge sie doczekac kolejnej czesci :-)
Kiedys Bakusiowo bylo dla mnie takim przerywnikiem, czytaniem do kawy….. a teraz zaprzeczeniem codziennosci i TEN blog udowadnia mi, ze w zyciu moze byc tez dobrze a nawet super
Eeee ja się tu wciągnęłam, chipsy otworzyłam, okulary zapodałam, a Ty przerwę robisz? nie może być.. padnę z ciekawości :(
Że co? JUŻ koniec?… nie zauważyłam ilości słów, dopiero się wciągnęłam, emocje rosną i bach.. czekam na c.d. :)
Bakusiowa rozumiemy, że trzymasz nas w niepewności ale ile można? No już zabieramy się do pracy
Piekna historia, lubie takie :-) i nie moge doczekać się dalszego ciagu… Genialnie sie Ciebie czyta :-)
No nie.. to już koniec tego wpisu.. ajj czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :) Pozdrawiam :)
To już koniec?:( aj zżera mnie ciekawość…. Uwielbiam takie historie<3 czekam:)
Czekam z niecierpliwością na kolejną część:) Uwielbiam Ciebie i Twoje teksty<3
Czekam z niecierpliwością na dalszą część :D
Już nie mogę się doczekać kolejnych części! :) To się czyta jednym tchem
Fantastyczna historia :-) pochłonęłam jednym tchem. Trochę zazdroszczę takiego rozwoju akcji ale jak widać było Wam pisane spotkanie.
Aż by się chciało czytać więcej, dalej… kolejne części przeczytam z przyjemnością :)
Malwino Bakalarz mam nadzieję że będzie kiedyś okazja do spotkania się na żywo :p Nawet historię miłosna mamy praktycznie taka sama. Dzieci urodzone praktycznie w tych samych dniach… i jeszcze to Twoje podejście i sposób bycia. Rozwijanie wątku przy zym ktoś inny by skrócił to do trzech zdań. Myślę żebyśmy się dogadaly. No co ja mam Ci powiedzieć? No Lubie Cię ;)
Malwinko, póki co piękny zaczątek wspaniałej historii i życia :) czekam na więcej ! Uwielbiam Cię czytać! Mam wrażenie, że jesteś taką rozgadaną, zawsze uśmiechniętą kobietą, która zawsze widzi pozytywne aspekty nawet w najbardziej tragicznej sytuacji. Pozdrawiam :)
Mi też się wydaje, że jesteś Malwina wieczną optymistką tak jak i ja i zawsze widzisz pozytywne rozwiązanie kłopotów i problemów????. Szkoda, że że nie możemy spotkać się na żywo-ja nie nam już żadnej rodziny w Polsce, a mieszkam … za daleko aby takie spotkanie przy kawie i super smakowitym cieście doprowadzić do skutku????.
No i ładnie to tak ludzi zostawiać w takim momencie? ;) Czekam niecierpliwie na cią dalszy :)
Newsletter dostałam już jakiś czas temu, ale dopiero go przeczytałam. WSTYD! Ważne,że przeczytałam prawda ? Czekam na drugą część z niecierpliwością
Super historia i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg ☺
Malwinko pisz książkę wciąga jak 50twarzy Greya ;) mowie poważnie pisz ;)
Pozdrawiam.
ło rety, jak dobrze, że jesteś, bo już myślałam, że tylko moje życie miłosne to love story niczym z powieści!
pierniczę!! zanim się druga część pojawi to ze trzy razy będę musiała pierwszą przeczytać, żeby się nie pogubić kiedy, co i jak <3
Nie zasnęłam :) jestem baaaardzo ciekawa dalszego ciągu! podobnie było w moim przypadku, tylko cały scenariusz odgrywał się w technikum – jeden budynek, dwie szkoły, sale oddzielne, ale dojazdy wspólne. Ja zajęta, niczego nie świadoma. Po zerwaniu z ówczesnym (to też nie ten) siedziałam w pociągu i uświadomiłam sobie TO ON! On tak samo myślał o mnie ;) rzecz działa się we wrześniu a w listopadzie kolejnego roku urodził się nasz bąk.
Czekam na kolejną część! :D
Halo, halo… A jak ktoś wczoraj trafił do Bakusiowa i dopiero dzisiaj, przeczytawszy pierwszą część love story, zapisał się do newslettera, to ma jeszcze szansę poznać zakończenie historii? Bo uprzedzam, jeśli nie pozna, szykuje się pozew o zadośćuczynienie stratom niemalże moralnym…
;)
A kiedy ta druga część bo strasznie długo każesz na nią czekać
O nie!!! Nie zasnęłam, ale jest lipiec więc nie załapałam się na newslettera!!!
Nie zasnę teraz z ciekawości i napiecia! Może to i dobrze, bo jest 7 rano… szefowie na pewno docenią, że nie śpię w pracy… ale boję się, że ten stan się utrzyma do późnych godzin nocnych! Malwina, ratuj ;)