7 kłamstewek, które nagminnie serwujemy naszym mężom

7 kłamstewek, które nagminnie serwujemy naszym mężom

Pamiętasz wpis o 5 kłamstewkach naszych mężów? Kilka dni temu usiłując przekonać Maćka do tego, że bluzka, którą mam na sobie jest starym łachem sprzed lat, wyciągniętym z kontenera pod blokiem albo co najwyżej kupionym na przecenie przeceny za 2 złote uświadomiłam sobie, że my też takie święte nie jesteśmy i może nie wpychamy sobie parówek w twarz i nie zalewamy ich kaczupem (chociaż mi się zdarzało), ale pakiecik kłamstewek, którymi żywimy naszych małżów też się znajdzie prawdaaa?

1. Ta bluzka jest stara jak świat! Muszę rozwinąć jeszcze tą genialną myśl, bo ona ma przecież swoje odnogi! Ja np. potrafię się obrazić na Maćka za to, że „Widziałeś mnie tyle razy w tej bluzce i dopiero teraz ją zauważyłeś?! Taki jest efekt patrzenia się na inne baby zamiast na swoją żonę łotrze Ty! Babiarzu!”. Metka obowiązkowo pod skórki od bananów i brudne pieluszki i sprawa załatwiona. No chyba, że tą nadprogramową bluzką spowodujesz wir na koncie?

2. Jaki wir na koncie? W dobie internetów i bilingów elektronicznych trudno się wybronić, ale są na to sposoooby :) U nas wszystko co kupuję „jest potrzebne”. Stara suszarka paliła mi moje trzy włosy a przecież nie chcesz mężu żebym chodziła z dwoma włosami prawda? Trzy to jeszcze burza! Jeszcze warkocz zapleciesz a dwa? Mężu, ja chcę dla Ciebie tak pięknie wyglądać! A ten opiekacz taki drogi był bo ja chciałam zaoszczędzić w rzeczywistości wiesz? Bo w tym opiekaczu to masz i gofrownicę i tosta zrobisz i jeszcze grill! Zobacz! Trzy sprzęty w jednym! Z resztą… i tak promoszka była.

3. Promoszka była! No właśnie. Mąż nie będzie siedział przed komputerem i nie sprawdzi czy ta promoszka rzeczywiście opłacalna bo po piątej promoszce w miesiącu już mu się nie będzie chciało. Promoszka to moje słowo wytrych. Tak jak ja mawiam, że z głupotą nie wygrasz i nie ma co dyskutować jeśli ktoś jest idiotą z założenia tak Maciek mawia, że z promoszką nie wygrasz i nie ma co dyskutować jeśli żona atakuje Cię „z promoszki”. Promoszka jest tylko czasowa, promoszka może się nigdy więcej już nie zdarzyć, promoszka w rzeczywistości dba o nasz budżet bo za jakiś czas i tak musiałbyś to kupić mężu.

4. No dobra, ale nie samymi promoszkami świat żyje. Są jeszcze szkody na mieniu. Np. na ukochanym samochodzie. Przyznaj się, ile razy krzyczałaś „Na bank, nie wjechałam w żaden dół! To nie ja połamałam felgi!” No proste, przecież to dół przywalił w Ciebie. Ja co prawda tak jeszcze w życiu nie miałam, ale opowiadała mi o tym ostatnio koleżanka, której felgę taki dół ostatnio zaatakował. Ona w ogóle nie zauważyła, że dojechała do domu na kapciu.  Gdzie tam! Owszem, czuła, że ją ściąga na pobocze, ale stwierdziła, że musi właśnie uciekać bo nie dość, że dół ją gonił to i pobocze! Ludzie na parkingach też jeżdżą jak idioci! Jadą po tych alejkach akurat wtedy kiedy Ty biedna kobieto chcesz wycofać spomiędzy dwóch aut. No proste, że nie widzisz do pewnego momentu nie? A, że taki burak się zaczai i jak Ty wyjeżdżasz to on „baaaaach” i jeszcze Cię z OC ściąga to przecież nie Twoja wina biedna żonko prawda? Płacz, Płacz! Teraz jest pora na PŁACZ! Nooo przytula. Łyknął ;)

5. NIE BYŁO! Masz tak, że jak wyjeżdżasz po zakupy to mąż Ci mówi, kup jeszcze colę, kajzerki i Michałki Zamkowe? A Ty chcesz żeby już mu ten bebech nie wystawał jeszcze bardziej z tej koszuli a kajzerka z Michałkami popita colą nie będzie działała na Twoją korzyść. I co wtedy? No przecież NIE BYYYYŁO! Mężu! Do takiego sklepu pojechałam co wzdłuż i wszerz go obeszłam i coli nie byyyło! Na pieczywo już za późno, tylko chlebek razowy był. A Michałki były takie drogie kochanie… wzięłam Ci zamiast Michałków pomarańczki. Też słodkie, nie poczujesz różnicy prawda?

6. Ta waga dodaje 5 kg!!! Więc zawsze kiedy rozmawiamy o naszej wadze z mężem uczciwie odejmuję te 5 kg. Pamiętaj żeby jeszcze dopytać czy nie ważył się przypadkiem rano bo jak rano to już w ogóle trzeba dostosować swoją wagę do warunków. Mąż musi wiedzieć ile rzeczywiście ważysz. Im większa różnica między nami tym lepiej. Od razu czuję się szczuplejsza. A on na bank czuje, że jego żona to torpeda. Nie domyśli się, że ważę 55 a nie 50 (uwaga, to waga podana pod publiczkę, przelicz sobie „po naszemu kobiecemu” jaka jest prawda, ja nie mogę bo Maciek użyje tego przeciwko mnie).

7. Zakupy zakupami, opony oponami. Jest jeszcze jeden myk, który często stosuję na moim ukochanym kiedy potrzebuję „chwili dla siebie”. Weeeeż no poczytaj mu książeczkę, on przez cały dzień mówił tylko o Tobie. Nie ważne, że kiedy wszedł do domu Mati odwrócił się obrażony, że to nie Baba. Nie ważne, że krzyczy z pokoju „ma-ma o tu!” co w wolnym tłumaczeniu oznacza, „chodź tu do mnie bo mi się z nim nudzi!” Nie ważne, że sprzedaję ten patent od czasów, kiedy Mati jeszcze nic nie mówił. On mógł mówić oczami, on mógł pokazać to gestem. Potrzebuje ojca akurat wtedy, kiedy w telewizji lecą „Przyjaciółki”. Taaaak… właśnie wtedy włącza mu się potrzeba ojcowskiego ciepła. Nie rób tego dziecku. No idź z nim się poprzytulaj w drugim pokoju bo tu go będą „Przyjaciółki” rozpraszały!