Pytacie się o ustawienia aparatu, o obiektywy, sprzęt… ja też do niedawna się pytałam (u mnie niedawno znaczy miesiąc temu;). Teraz pytam już rzadziej:) Jedziemy na tym samym wózku: chcemy okiełznać lustrzankę, zrozumieć o co kaman i w końcu zacząć robić zdjęcia, których nie będziemy się wstydzić przed naszym dzieciem za kilkanaście lat :)
Jak rozwijają się moje sesje możecie zobaczyć na blogu. Myślę, że już „cośtam” załapałam. I z perspektywy kompletnego żółtodzioba chciałabym przedstawić Wam, jak ja to wszystko rozumiem. A po 25 stycznia będę już zdekompletowanym żółtodziobem bo wybieram się na pewien kursss (ale o tym niebawem).
Najważniejsze to zrozumieć tą diabelską maszynkę i kilka jej podstawowych wihajstrów. Żeby tego dokonać musimy pojąć skąd się to wszystko bierze. Nie krzyw się! Przeczytaj! Gwarantuję, że to Ci rozjaśni w głowie. Jestem blondynką więc przekażę Ci to łopatologicznie.
Pierwsze primo – Fotografia pochodzi od phōtós – światło; gráphō – piszę, rysuję. Co nam to daje? Ano rysowanie za pomocą światła! I to nie jest lanie wody tylko bardzo ważna sprawa. Od światła zależy wszystko. I te wszystkie przysłony, ISO i inne bzdety to nic innego jak kontrolowanie ilości światła, które naświetla naszą matrycę wewnątrz aparatu. A matryca to taka elektroniczna klisza sprzed lat dostosowana do mam blondynek, które muszą zrobić tryliard ujęć, żeby trafić na jedno idealne :)
Drugie primo – na początek wystarczy wiedza o 3 najważniejszych ustawieniach aparatu (czas naświetlania, przysłona i ISO). I tu malutki smuteczek… niestety nie możemy sobie nauki tych trzech dziwadeł rozłożyć na raty. Są od siebie zależne… zmiana jednego parametru pociąga za sobą prawdopodobną konieczność zmiany kolejnego.
Trzecie primo – w czym tkwi problem? Ano w tym, że nasze zdjęcia najczęściej nam się rozmazują. Są dwa wyjścia z tej sytuacji:
1. Zamocować aparat na statywie, związać naszego modela i przykleić każdą jego kończynę do drzewa…
2. Nauczyć się naszego drugiego primo, czyli trzech ustawień (czasu naświetlania, przysłony i ISO). Zakładam , że o tym, że nie wolno ruszać aparatem podczas robienia zdjęcia już wszystkie początkujące mamarazzi wiedzą :)
~~~
No dobra, to było proste. Teraz zaczynają się schody czyli nasze prima-ultima!
~~~
Pierwsze primo ultimo – CZAS NAŚWIETLANIA (czas otwarcia migawki) – to charakterystyczne „cyk cyk” to właśnie otwierająca i zatrzaskująca się migawka. Pomiędzy tymi „cyknięciami” migawka jest otwarta i wpuszcza do naszego aparatu światło, które „rysuje” na matrycy zdjęcie. Biorąc pod uwagę to, że nie jesteśmy w stanie utrzymać aparatu bez jakichkolwiek drgań dłoni im dłuższy czas naświetlania tym większe prawdopodobieństwo rozmazania obrazu. Ja wyobrażam to sobie tak, że to światło, które rysuje obraz na matrycy rysuje też wszystkie ruchy mojej dłoni czyli nakłada na siebie kilka obrazów, które „zobaczy”. I to właśnie składa się na to nieszczęsne rozmycie :(
Czas naświetlania zazwyczaj jest wyrażany w ułamkach. 1/2 wpuści więcej światła niż 1/4. 1/2 sekundy to dłużej niż 1/4 sekundy więc pomiędzy „cyk” i „cyk” upłynie więcej czasu. I w tym przypadku więcej niekoniecznie znaczy lepiej. Im mniej światła wpuszczamy tym mniej tych obrazów do narysowania będzie na matrycy co daje nam większą szansę na ostry obraz. Na tym koniec blond-logiki. Czas na pamięciówkę :)
1/250 sekundy to nasza magiczna granica w przypadku fotografowania stale ruszających się bąbelków. Jeśli chcemy zwiększyć nasze szanse na ostre zdjęcie liczba w mianowniku (w tym wypadku 250) może się tylko ZWIĘKSZAĆ. Pewnie część czytających będzie chciała spalić mnie na stosie za herezje, ale jestem na to gotowa :) Wyczytałam to w jednej z moich mądrych książek i u mnie działa więc sprzedaję dalej :)
Drugie primo ultimo – PRZYSŁONA …
Trzecie primo ultimo – ISO…
Na dzisiaj to by był THE END, ale… TO BE CONTINUED więc śledźcie bloga :)
I dajcie znaka, czy wystarczająco łopatologicznie napisane:) A może za bardzo? :)
Bakuś:
Body – KappAhl
Spodnie – KappAhl
Blubo – Blubo :)
Ja na kurs się wybieram już odkąd urodził się Kuba ;-) teraz zmotywował mnie mój osobisty tatuś przelewając mi kasę na moje osobiste konto, bo zawsze było coś… ;-) już się nie mogę doczekać! :) a masz może ten poradnik Mamarazzi? Bo się przymierzam do kupna tylko nie wiem czy warto? :)
Warto warto:) Dostałam od mikunaja przez rączki małża i powiem Ci… super napisany. Drogi, ale warto!
No nareszcie ktoś wyłożył kawę na ławę! Dobrej łopaty używasz :) Czekam na kolejne wpisy!!!
Super tekst! Widać, że starasz się to pojąć i… pojęłaś:) Zdjęcia pełna profeska :) Bakuś śliczny!
UUU no to mnie zaszczyt kopnął :) DZ:)
Obojętne czy fotki zrobi profesjonalista czy „blond” mama ;) Model Bakuś zawsze wychodzi na zdjęciach jak profesjonalista ;)
Hahahaha no tak… on ma to we krwi:)
Dobrze napisane wprowadzenie do fotografii. Kontynuuj :) Ja – z mojej strony, jako że zajmuję się tym od lat, mogę powiedzieć, że nic tak nie uczy, jak praktyka, kombinatorstwo i metoda prób i błędów. Jak się ogarnie zasady, warto je łamać… by dowiedzieć się więcej :)
Chciałabym już być na tym samym etapie co Ty… chciałabym już łamać te zasady zamiast się ich uczyć bo czuję jak ucieka mi dzieciństwo małego, którego nie jestem w stanie jeszcze ująć tak dobrze jak bym chciała… Dajesz korepetycje? :)
A to B na spodenkach to Bakuś czy Blubo? Można spersonalizować zająca?
Bakuś:) Dla nas speszal edyszyn z Be :) Ale myślę, że jak dobrze zagadasz z dziewczynami to nie będą robiły problemu :)
Kiedy następna część? Czekam i czekam i nie mogę się doczekać :) Bakuś cudny!!!
Soon Soon :) Muszę dozować informacje moim studentkom :) Nie zapominaj, że to blondynki ;)
A tego Blubo można kupić w wersji damskiej?
Można :) Zajrzyj na Fanpage. W galerii jest maaasssaaa Bluboszków :)
Cudnie tworzysz ten świat w Bakusiowie:)uściski śle dla całej rodzinki:)
O!!Pani!!:)w końcu ktoś tłumaczy tak jak lubię:)Blondynka blondynkę zawsze zrozumie:)bardzo się ciesze, że „wpadłam” na ten blog…dziś kupiłam kalendarz i pierwsza notatka to skróty myślowe twojego wywodu i pomyśleć, że mąż tłumaczy mi to od kilku m-cy ( a ja jak go nie ma robię fotki na auto)Postaram się jutro poćwiczyć..Czekam na kolejne odsłony wykładu!!Pozdrawiam http://mroznytrojwymiar.blogspot.com/
Właśnie mnie zainspirowałaś:) Powinnam jeszcze pokazać rysunki, na których mój osobisty małż starał się wytłumaczyć mi to wszystko :)
Bardzo przyjemne fotografie. Akurat ta dziedzina jest moja pasją i staram się w niej rozwijać. Miło poczytać i przypomnieć sobie podstawy ;);)
Pozdrawiam, Strudelka ;)